Łódź, lata dwudzieste ubiegłego wieku. Mezalians i tajemnica, która powraca sprzed lat.
Chaja Madejska spotyka tajemniczego mężczyznę, nie zdając sobie sprawy z tego, że jest on bogatym fabrykantem. Odkrywa prawdę dopiero po kilku tygodniach, kiedy prosi go o pomoc w kłopotach. Nie chce, by jej dziecko spotkał taki los, jaki był jej udziałem – w dzieciństwie zaznała biedy, wychowywana tylko przez matkę, której rodzina nie zaakceptowała związku z gojem. To przypadkowe spotkanie zadecyduje o losach ubogiej dziewczyny. Po wojnie jej syn, Maksymilian, zostaje nauczycielem w odległym Wiktorowie, gdzie przypadkowo odkrywa tragiczną historię kobiety, która budzi w nim wspomnienia o przeszłości własnej rodziny.

Do przeczytania powieści Aldony Żółtowskiej Halszka. Na brzegu rzeki zaprasza Axis Mundi. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Halszka. Na brzegu rzeki. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Naszła mnie myśl, że ludzie tutaj przyzwyczajeni są od wybuchu wojny do widoku obcych, którym nie ufają. Nawet kiedy we wsi zaczęli pojawiać się urzędnicy i inni organizatorzy nowego porządku, mieszkańcy Wiktorowa mieli ich gdzieś, nie ufali im i to im w zupełności wystarczało. Czekali zaś na tych, którzy nigdy już mieli nie powrócić, na dawnych sąsiadów, kolegów, a nawet ludzi, których znali tylko z widzenia, których mijali przed wojną w drodze do kościoła czy bożnicy.
– Podobno utopiła się w Warcie – usłyszałem za swoimi plecami.
– Znaleźli ciało?
– Nie. A niby jak mają znaleźć? Rzeka ją wciągnęła, może kiedyś wypłynie.
– Skąd wiedzą, że to ona?
– Na brzegu znaleźli worek z jej rzeczami. Były też dokumenty. Przyjechali do wójta rozpytać o nią. A wójt im odpowiada, że była tu taka, owszem, pomieszkiwała. Gdzieś tu nawet żyje w Rosłowicach jakaś jej rodzina, ale to wszystko. Od dawna nikt tu tej kobiety nie widział i równie dobrze mogła się utopić w Wiśle, a nie w Warcie. Bo była obywatelką całej Rzeczpospolitej Ludowej.
– I co teraz?
– A co ma być? Nic. Milicja ma ważniejsze sprawy niż samobójcy i kopanie w ich życiorysach. Wskoczyła to wskoczyła, a może to był wypadek. Kiedyś pomieszkiwała w okolicy, a po wojnie to różnie bywało, ruszyła w świat jak każdy inny. Worek z rzeczami oddali Werchlewskiej z Ignatek.
– Co to za jedna?
– A bo ja wiem. Ponoć kiedyś pomieszkiwała właśnie u tej Werchlewskiej. Była to jakaś kuma jej babki i kiedy krewni wyrzucili ją z domu, ta Werchlewska przygarnęła ją.
– Mogli przecież oddać worek rodzinie.
– Jakiej rodzinie?
– Przecież powiedziałeś, że gdzieś w Rosłowicach żyje jej rodzina.
– Oni dawno już nie rodzina. Chyba tylko w urzędzie i na papierze.
– A ty ją pamiętasz?
– Jak przez mgłę. Ładna była. Tylko trochę dziwna. Mówią o takich „miejscowa wariatka”.
– A kto przez tę wojnę nie stał się wariatem?
– Też prawda.
– Co podać? – głos sprzedawcy sprawił, że przestałem przysłuchiwać się rozmowie dwóch mężczyzn stojących za mną w kolejce.
– Poproszę papierosy, dwie paczki i trzy paczki zapałek.
Wydawało mi się, że za ladą stał sam Nowakowski. Uwagę przykuwał jego drobny wąsik, na Hitlera.
– Ma pan szczęście, bo zaraz wyjdą mi papierosy. A dla pana jeszcze starczy – mrugnął.
– Czy w Wiktorowie istnieje jakiś inny sklep?
– Niedługo otworzą państwowy – odpowiedział ściszonym głosem.
Uiściłem zapłatę, skłoniłem się i wyszedłem. Z roztargnienia nie przyjrzałem się dwójce mężczyzn rozprawiających za moim plecami. Żałowałem, że nigdzie po drodze nie spotkałem pana Miecia. Przydałby mi się teraz jego dobroduszny słowotok – pomyślałem. – Mógłbym go wypytać o kobietę, o której rozmawiali tamci dwaj mężczyźni. Nazwałem ją w myślach topielicą z Warty, lecz po chwili przestało mnie to śmieszyć. Nie mogłem nie pomyśleć o nieznanej ciotce Alicji, która jeszcze przed moim urodzeniem odebrała sobie życie.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Halszka. Na brzegu rzeki. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,