Łódź, lata dwudzieste ubiegłego wieku. Mezalians i tajemnica, która powraca sprzed lat.
Chaja Madejska spotyka tajemniczego mężczyznę, nie zdając sobie sprawy z tego, że jest on bogatym fabrykantem. Odkrywa prawdę dopiero po kilku tygodniach, kiedy prosi go o pomoc w kłopotach. Nie chce, by jej dziecko spotkał taki los, jaki był jej udziałem - w dzieciństwie zaznała biedy, wychowywana tylko przez matkę, której rodzina nie zaakceptowała związku z gojem. To przypadkowe spotkanie zadecyduje o losach ubogiej dziewczyny. Po wojnie jej syn, Maksymilian, zostaje nauczycielem w odległym Wiktorowie, gdzie przypadkowo odkrywa tragiczną historię kobiety, która budzi w nim wspomnienia o przeszłości własnej rodziny.
Wydawnictwo: Axis Mundi
Data wydania: 2025-06-11
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 284
Ślady przeszłości i ciężar historii
Aldona Żółtowska w swojej powieści „Halszka. Tom 1. Na brzegu rzeki” snuje wielopokoleniową opowieść, w której historia rodzinna splata się z dramatem XX wieku, a prywatne wybory bohaterów zostają uwikłane w burzliwe dzieje Polski. Autorka z niezwykłą wrażliwością pokazuje, jak przypadkowe spotkanie może zaważyć na losach człowieka, a także jak trudno wyrwać się z kręgu biedy, odrzucenia i społecznych uprzedzeń.
Centralną postacią powieści jest Chaja Madejska – młoda dziewczyna, której życie nie szczędzi trudności. Dorasta w biedzie, naznaczona piętnem odrzucenia, gdyż jej matka – Żydówka – została potępiona przez rodzinę za miłość do goja.
„Poznał historię miłości Chany Mosakowiczówny do goja Madejskiego, odrzucenie jej przez żydowską rodzinę, trudne życie u boku pijaka i złodzieja, samotne wychowywanie córki, a w końcu przedwczesną śmierć. Zrozumiał, że Chaja jest na świecie zupełnie sama. Zagubiona.”
Spotkanie z tajemniczym Edwardem Reczyńskim, bogatym fabrykantem, wydaje się początkiem nowej drogi. Jednak w świecie pełnym nierówności, społecznych podziałów i wojennych dramatów, nawet szczere uczucie nie daje gwarancji szczęścia.
Drugą oś narracyjną stanowią losy Maksymiliana, syna Chai i Edwarda. To on, już jako dorosły nauczyciel, odkrywa fragmenty tragicznej przeszłości swojej rodziny i próbuje zrozumieć wybory rodziców. Jego wspomnienia oraz refleksje stają się pomostem między przeszłością a teraźniejszością, ukazując, jak trauma i doświadczenia rodziców kształtują życie następnych pokoleń.
Żółtowska świetnie oddaje atmosferę epoki – od przedwojennej Łodzi, poprzez dramat okupacji, aż po powojenną rzeczywistość, w której nic nie jest takie, jak dawniej. Bohaterowie mierzą się z biedą, utratą majątku, nieufnością otoczenia, a przede wszystkim z ciężarem pamięci. Szczególnie poruszają wątki związane z żydowską tożsamością, odrzuceniem i próbą przetrwania w świecie, który nie daje szans na równość.
Autorka nie boi się trudnych pytań moralnych, z którymi czytelnik zostaje sam: „Co to za rodzina, która wyrzeka się swojej córki na zawsze? Co to za społeczność, która wyżej ceni sobie zasady, tradycję i religię niż dobro własnego dziecka?”
Autorka pisze w sposób lekki i przystępny, co sprawia, że książkę pochłania się szybko, mimo iż dotyka trudnych i bolesnych tematów. Już pierwsze rozdziały wciągają bez reszty, a zakończenie pozostawia niedosyt, budząc w czytelniku ciekawość i chęć sięgnięcia po kolejny tom, by odkryć dalsze losy Halszki oraz tajemnice rodzinne, które tropi Maksymilian.
Na szczególną uwagę zasługuje sposób, w jaki Żółtowska kreśli portrety psychologiczne – Chaja to postać tragiczna, rozdarta między pragnieniem miłości a lękiem przed powtórzeniem losu swojej matki. Edward to mężczyzna z wyższych sfer, którego wyniosłość i szlachetność pociągają bohaterkę, ale jednocześnie budzą w niej niepokój. Maksymilian z kolei uosabia nowe pokolenie – świadome ciężaru przeszłości, ale próbujące zbudować życie na własnych zasadach.
„Halszka. Tom 1. Na brzegu rzeki” to powieść historyczno-obyczajowa, w której dramat jednostki i rodziny zostaje wpisany w szerszy kontekst społeczny i historyczny. Autorka opowiada o miłości, odrzuceniu, tożsamości i sile przetrwania. To książka, która porusza i skłania do refleksji nad tym, jak przeszłość wpływa na przyszłość, a także jak trudno uwolnić się od krzywd zadanych przez społeczeństwo i historię.
Polecam wszystkim miłośnikom sag rodzinnych i powieści z tłem historycznym – zwłaszcza tym, którzy cenią literaturę ukazującą prawdziwe emocje i dramaty zwykłych ludzi na tle wielkich wydarzeń.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗧𝗮𝗷𝗲𝗺𝗻𝗶𝗰𝗮
Kiedy sięgam po debiut literacki, zawsze towarzyszy mi ciekawość, ale i pewna ostrożność. Nie wiem jeszcze, jakim językiem autor będzie do mnie mówił, czy jego historia mnie porwie, czy może pozostawi obojętną. Debiutancka powieść Aldony Żółtowskiej 𝐻𝑎𝑙𝑠𝑧𝑘𝑎. 𝑁𝑎 𝑏𝑟𝑧𝑒𝑔𝑢 𝑟𝑧𝑒𝑘𝑖 okazała się dla mnie dużym zaskoczeniem. Autorka od pierwszych stron pokazuje, że potrafi pisać pięknym, płynnym językiem, dzięki któremu lektura staje się prawdziwą przyjemnością. Choć nie wszystkie elementy fabuły przypadły mi do gustu, całość zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie i pokazała, że przed nami pisarka z potencjałem. To historia, w której splatają się losy ludzi, emocje i dramaty, a sama konstrukcja opowieści daje nadzieję, że w kolejnych tomach autorka jeszcze pełniej wykorzysta swój talent.
Rok 1926 przynosi przypadkowe spotkanie biednej praczki Chai Madejskiej i bogatego fabrykanta Edwarda Reczyńskiego. Ona właśnie pożegnała matkę, jedyną bliską sobie osobę, on także został sam, bo niedawno stracił siostrę, która odebrała sobie życie. Choć dzieli ich niemal wszystko, tej jednej nocy los splata ich drogi w hotelowym pokoju. Wydaje się, że to jedynie chwilowy epizod, po którym każde pójdzie własną ścieżką, lecz przeznaczenie ma wobec nich inne plany. Ta noc okazuje się brzemienna w skutki, bo Chaja spodziewa się dziecka.
Długo zmaga się z własnymi obawami, zanim decyduje się poprosić Edwarda o pomoc. Nie chodzi jej o siebie, lecz o dobro maleństwa. To właśnie ten argument każe jej zapukać do jego drzwi. Reczyński początkowo reaguje z nieufnością, choć nie odrzuca całkiem jej słów. Postanawia pomóc, ale stawia warunek, że Chaja ma zamieszkać w jego domu.
Dziewczyna buntuje się przeciw takiemu rozwiązaniu, jednak rosnący brzuch, ciężka praca ponad siły i bieda ostatecznie łamią jej opór. W końcu wraca do Edwarda i przyjmuje jego warunki. Wspólne życie pod jednym dachem zbliża ich do siebie bardziej, niż oboje by się tego spodziewali. W Chai rodzą się uczucia, których wcześniej nie znała, a i Edward coraz mniej pozostaje obojętny na jej obecność.
Mimo to dzieli ich przepaść. Dziecko staje się jedynym pomostem między przeszłością a teraźniejszością. Chaja odkrywa w sobie tęsknotę za Reczyńskim, lecz nieustannie pyta, czy można pragnąć kogoś, kogo zna się tak krótko. Zdaje sobie sprawę, że nawet gdyby Edward odwzajemnił jej uczucia, ich miłość nie ma przyszłości. Status społeczny i środowisko, w którym żyje fabrykant, nigdy nie zaakceptują takiego związku.
Oboje nosili w sercach stratę, gdy los splótł ich ścieżki. On nie potrafił pogodzić się ze śmiercią siostry, ona cierpiała po odejściu matki. Edward rozumiał ciężar samotności Chai, ponieważ wiedział, że jej matka została odrzucona przez własną żydowską rodzinę, kiedy zdecydowała się wybrać życie u boku goja. Teraz, mimo dzielących ich różnic, nieoczekiwanie stają się dla siebie wsparciem.
Na tym etapie historii byłam zachwycona, bo okazało się, że romanse historyczne są tym, co naprawdę lubię. Myślałam, że oto kolejna powieść, która idealnie trafi w mój gust czytelniczy. Z pozoru prosta opowieść, napisana w przyjemnym, przystępnym stylu i opowiadająca o konkretnych wydarzeniach, skradła moje serce. Jakie było moje zdziwienie, gdy nagle akcja przeskoczyła o dwadzieścia trzy lata do przodu, a syn Edwarda i Chai stał się dorosłym mężczyzną, natomiast cała historia toczyła się już w powojennych realiach. Ten nagły zwrot w czasie wprawił mnie w prawdziwe zdumienie.
Do tego momentu była to historia o biednej sierocie, do której nieoczekiwanie uśmiechnęło się szczęście. Co prawda autorka starała się rzetelnie przedstawić ówczesne realia, ale sama historia Chai i Edwarda brzmiała jak bajka, co zresztą stwierdza Maksymilian w pierwszym zdaniu, gdy zaczyna opowieść o sobie. W drugiej części zmienia się też sposób narracji z trzecioosobowej na pierwszoosobową. Teraz autorka snuje historię głosem Maksymiliana. Czy to zarzut? Absolutnie nie. Od tej pory 𝐻𝑎𝑙𝑠𝑧𝑘𝑎. 𝑁𝑎 𝑏𝑟𝑧𝑒𝑔𝑢 𝑟𝑧𝑒𝑘𝑖 staje się zupełnie inną historią. Po wojnie dorosły Maksymilian zostaje nauczycielem matematyki w odległym Wiktorowie. Nie nazywa się teraz Reczyński, bo ojciec po wojnie zmienił nazwisko, by odciąć się od burżujskich korzeni. Maksymilian przypadkiem podsłuchuje w sklepie rozmowę dwóch mężczyzn, którzy zastanawiają się nad powodem utonięcia pewnej dziewczyny. Chłopak sam nie rozumie, dlaczego ta rozmowa tak nim wstrząsnęła, i postanawia dowiedzieć się czegoś więcej o zaginionej Halszce. Dość szczegółowe informacje otrzymuje od wiekowej Ireny, która przybliża mu losy dziewczyny, która prawdopodobnie utonęła w Warcie.
Jak się okazuje, jej losy były tragiczne i burzliwe. Całość ze szczegółami przedstawia Maksymilianowi Irena, która kiedyś przygarnęła Halszkę pod swój dach, tuż po tym, jak jej rodzina intrygowała za jej plecami, próbując pozbyć się dziewczyny z domu. Halszka wtedy próbowała ich bronić, bo uważała ich za dobrych ludzi. Irena była innego zdania, ponieważ dobrzy ludzie nie ulegają złym podszeptom. Dobry człowiek zawsze ma własne zdanie, choćby działo się cokolwiek.
Po pewnym czasie Halszka wyprowadziła się do majątku Chalin, by tam pracować i móc wykorzystać swoją wiedzę. Nigdy potem nie odwiedziła już Ireny, chociaż jej opiekunka bardzo za nią tęskniła. Po wybuchu wojny Irena już nigdy nie próbowała dowiedzieć się, co stało się z dziewczyną, mając w sercu żal za to, że o niej zapomniała. Teraz pojawia się Maksymilian, który o nią wypytuje, choć sam nie zna powodów, dla których to robi. Wszystkich dziwi jego zainteresowanie Halszką, a on nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć, co takiego pcha go do tej dziewczyny, która prawdopodobnie nie żyje.
Historia Halszki na tym etapie pozostaje niedokończona i słabo spina początek z drugą częścią, w której syn Chai i Edwarda przypadkowo staje się amatorskim detektywem, próbującym wyjaśnić zagadkową śmierć dziewczyny. Ponadto mnogość postaci i koligacji rodzinnych bywała przytłaczająca. Czułam się zdezorientowana przedstawieniem całego drzewa genealogicznego rodziny Halszki i zastanawiałam się, w jakim celu autorka je stworzyła. Być może odpowiedzi przyniesie kolejna część.
𝐻𝑎𝑙𝑠𝑧𝑘𝑎. 𝑁𝑎 𝑏𝑟𝑧𝑒𝑔𝑢 𝑟𝑧𝑒𝑘𝑖 byłaby świetną powieścią, zasługująca u mnie na najwyższe noty, gdyby nie ten mało realistyczny początek opowiadający o ubogiej dziewczynie, której tragiczny los odmienił się przez jedną noc spędzoną z bogatym fabrykantem. Moim zdaniem całość wypadłaby dużo lepiej, gdyby historia rodziców Maksymiliana została przedstawiona przez niego samego, tak jak to miało miejsce, gdy wspominał wydarzenia z czasów wojny i tuż po niej. Wypadłoby to wiarygodniej i bardziej przekonująco, a tak cały czas uwierała mnie bajkowość pierwszej części książki, której autorka poświęciła sporo miejsca. I do końca nie zrozumiałam skąd to połączenie obu historii, bo zbyt mało się ze sobą wiązały, by miało to wszystko sens. Choć nie ukrywam, że historia Maksymiliana i jego amatorskiego śledztwa, dużo bardziej przykuwała moją uwagę niż historia Czaji i Edwarda. Odniosłam wrażenie, że powieść początkowo miała opowiadać zupełnie inną historię, a później Aldona Żółtowska zmieniła jej bieg, stąd nagły przeskok w czasie i narracja skupiona na losach Maksymiliana.
Moje zastrzeżenia nie sprawiły jednak, że straciłam ochotę na poznanie dalszych losów Maksymiliana i wyników jego śledztwa dotyczącego tragicznej historii Halszki, którą nieoczekiwanie próbuje rozwikłać. Wręcz przeciwnie, bardzo chcę o tym przeczytać, bo sądzę, że autorka ma jeszcze wiele do opowiedzenia.
"Halszka na brzegu rzeki" to debiut literacki i zarazem pierwszy tom serii. Z ciekawością sięgnęłam po tę książkę, bo urzekła mnie okładka.
"Tajemnica sprzed lat splata losy matki i syna"
Książka składa się z IV części. Łódź, dwudziestolecie międzywojenne. Z jednej strony nędza i bieda, z drugiej wielkie bogactwo. I tak właśnie spotykają się ze sobą dwa odmienne światy Chai oraz Edwarda. Chaja jest biedną żydowską dziewczyną, ciężko pracuje żeby przeżyć. Spotkanie z bogatym Edwardem odmieni całkowicie jej życie. Ta historia skojarzyła mi się z bajką o Kopciuszku:) Czy te dwa odmienne światy da się połączyć? W kolejnej części przeskakujemy o dobrych kilka lat do roku 1949. Autorka nie opisuje wojennych losów bohaterów, trochę jest tylko o tym wzmianki. Maksymilian, syn Chai , jest dorosłym mężczyzną i dostaje prace nauczyciela w Wiktorowie. Przez przypadek odkrywa tragiczną historię kobiety, która nie daje mu spokoju. Postanawia poznać jej tajemnicę. Sam nie wie dlaczego ta sprawa tak go interesuje, ale rozpoczyna swoje śledztwo. Kim jest tajemnicza Halszka? Jaką rolę odegra w życiu Maksymiliana? Czy uda się odkryć tajemnice z przeszłości?
Książkę bardzo dobrze się czyta. Plus za większe litery:) Lubię historie osadzone w czasie dwudziestolecia międzywojennego, albo tuż po wojnie. Autorka dobrze oddała klimat tamtej epoki. Powieść jest spokojna, toczy się sennie, ale ma w sobie to coś. Końcówka pozostawia wiele niedomówień dzięki temu z przyjemnością czeka się na ciąg dalszy:)
Mama Chajan kiedyś się zakochała w człowieku, w którym nie powinna. Jej rodzina się od niej odwróciła, a mężczyzna uciekł, kiedy tylko zaczęła rodzić. Były tylko we dwie, było ciężko, ale dawały radę. Niestety teraz młoda kobieta została sam, jej mama zmarła. Chajan jest załamana, kiedy spotyka pewnego mężczyznę. Spędzają wspólnie noc, a niedługo później okazuje się, że ona jest w ciąży. Kobieta wie co to bieda i nie chce tego dla swojego dziecka. Pragnąc zapewnić mu lepsze życie, odnajduje mężczyznę, z którym spędziła noc. Okazało się, że jest on bogatym fabrykantem. Postanawia schować dumę do kieszeni i poprosić go o pomoc. Jak potoczą się losy Chajan? Jak zareaguje mężczyzna na wiadomość o dziecku? Czy będzie wspierać młodą kobietę? Czy zapewni jej i dziecku godną przyszłość? Jakie relacje ich połączą?
Książka przeniosła mnie do przeszłości, do Łodzi ubiegłego wieku, do lat dwudziestych. To były zupełnie inne czasy, gdzie liczyła je klasa społeczna. Mnie ta podróż się podobała i to bardzo. Historia była po prostu świetna, wciągająca, wywołująca wiele emocji podczas czytania. To historia o kobiecie, która dla dziecka potrafi poświęcić wiele, o miłości i wiele więcej. Poznajemy historię Chajan, ale nie tylko. W pewnym momencie przenosimy się do przyszłości, kiedy jej syn już jest dorosły i zaczyna pracę.
Akcja sprawnie poprowadzona, z ciekawymi zwrotami. Książkę czytało się dość szybko, dla mnie była to pozycja na jedno popołudnie.
Chajan jest młodą, samotną kobietą. Po śmierci mamy nie ma nikogo, a jednak nie poddaje się. Walczy nie tyle dla siebie, ile dla swojego nienarodzonego dziecka. To bohaterka ciekawa, dobrze wykreowana, skromna, dobra, uczciwa, pracowita. Ja zdecydowanie ją polubiła.
„Halszka. Na brzegu rzeki” to świetna książka, podczas czytania, której doskonale się bawiła. Już nie mogę doczekać się kolejnego tomu, a ten polecam i to z wielką przyjemnością.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
„Halszka. Na brzegu rzeki” autorstwa Aldony Żółtowskiej to poruszająca powieść obyczajowa, która przenosi czytelnika do międzywojennej Łodzi oraz powojennej Polski - końca lat czterdziestych. To debiut literacki, który zaskakuje dojrzałością języka, głębią psychologiczną postaci i umiejętnym połączeniem fikcji z realiami historycznymi. Osobiście uwielbiam sięgać po debiuty, bo tak jak to miało miejsce w tym przypadku, mogę odkrywać wspaniałych autorów, którzy zostają ze mną na dłużej!
Pierwsza część opowieści skupia się na losach Chai Madejskiej, młodej kobiety z ubogiego domu, która w 1926 roku przypadkiem spotyka zamożnego łódzkiego fabrykanta. Pozornie zwykła relacja okazuje się początkiem skomplikowanej historii społecznego mezaliansu, walki o godność i trudnych wyborów życiowych. Chaja, walcząca nie tylko z własną biedą, ale także z bezwzględnymi realiami epoki, staje się symbolem kobiety próbującej wyrwać się z narzuconych jej ram.
Równoległa oś fabularna toczy się w 1949 roku, gdy dorosły syn Chai, Maksymilian, podejmuje pracę nauczyciela w niewielkiej miejscowości Wiktorów. Tam natrafia na ślad historii tajemniczej kobiety – tytułowej Halszki – której przeszłość okazuje się głęboko spleciona z jego własną tożsamością. Przeszłość i teraźniejszość splatają się tu w emocjonalnie intensywną narrację, która odsłania stopniowo rodzinne tajemnice i dramaty skrywane przez lata.
Żółtowska pisze z dużym wyczuciem i wrażliwością. Jej styl jest z jednej strony lekki i przystępny, a z drugiej pełen subtelnych obserwacji społecznych i psychologicznych, jak również niezwykle emocjonalny. Postacie w powieści są ukazane wielowymiarowo, z szacunkiem dla ich złożoności. Halszka, jak i Chaja, nie są jednoznaczne – bywają silne i kruche, pełne pasji i rezygnacji, bliskie i trudne zarazem. Ich losy poruszają nie tylko ze względu na emocjonalny ciężar, ale także dlatego, że są głęboko zakorzenione w realiach epoki – klasowych podziałach, moralnych oczekiwaniach i społecznym wykluczeniu.
Na uwagę zasługuje także tło historyczne – Łódź międzywojenna i Polska powojenna ukazane są z dużą dbałością o szczegóły, świetnie oddając realia tamtych lat. Autorka nie poprzestaje na powierzchownych dekoracjach, lecz wnika w atmosferę czasów – ich brutalność, niepewność, ale i cichą nadzieję. To sprawia, że książka staje się nie tylko emocjonalną opowieścią o ludzkich losach, ale również swoistym świadectwem epoki.
„Halszka. Na brzegu rzeki” to powieść, którą warto smakować powoli – nie dla szybkiego zaspokojenia ciekawości, lecz dla pogłębionej refleksji nad ludzkim losem, społecznymi ograniczeniami i siłą kobiet, które mimo wszystko próbują budować własne życie. To książka o przetrwaniu, tożsamości i trudnym dziedzictwie, które niosą kolejne pokolenia.
Polecam tę powieść wszystkim miłośnikom literatury obyczajowej z wyrazistym tłem historycznym, czytelnikom chętnie wybierającym literackie debiuty. Aldona Żółtowska stworzyła debiut godny uwagi – subtelny, poruszający i pełen literackiej wrażliwości. To historia, która zostaje z czytelnikiem na długo po przeczytaniu ostatniej strony. Bardzo polecam!
Wolicie książki, których akcja dzieje się przed Drugą Wojną Światową, czy zaraz po jej zakończeniu? Ja wolę tę pierwszą opcję, ale jeśli Wy nie możecie się zdecydować, to mam dzisiaj dla Was propozycję książkową, gdzie akcja rozgrywa się w tych dwóch okresach. Jest to pierwsza część cyklu „Na brzegu rzeki” Aldony Żółkiewskiej, który nosi tytuł „Halszka”. Zobaczmy zatem, o czym jest ta książka i czy przypadła mi do gustu!
Pewnego razu w przedwojennych czasach Chaja spotyka tajemniczego mężczyznę. Na początku, nie zdaje sobie z tego sprawy, że jest on bogatym fabrykantem. Po kilku tygodniach odkrywa ona prawdę, kiedy postanawia poprosić go o pomoc. Robi to dla swojego dziecka, ponieważ nie chce tego, aby spotkał go taki sam los, jak ją. Chaję wychowywała samotna matka, której rodzina wyrzekła się, bo nie zaakceptowali jej związku z gojem. Po latach, kiedy wojna dobiegła już końca, jej syn Maksymilian zostaje nauczycielem w miejscu, gdzie przez przypadek odkrywa tragiczną historię kobiety burzącą w nim wspomnienia związane z przeszłością jego rodziny. Co to za kobieta i czemu skończyła tak tragicznie?
Książka ta dzieli się na cztery części. Najbardziej zainteresowała mnie pierwsza, której akcja działa się w 1926 roku. Opowiada ona o losach Chaji oraz rodziny mężczyzny, u którego postanawia zamieszkać. Opisana w niej historia była dla mnie jak szczęśliwa bajka, opisująca życie biednej dziewczyny, której życie nie rozpieszczało, jednak zakochała się w bogatym mężczyźnie mieszkającym w pałacu. Była to piękna i ciekawa historia mimo tego, że była też przewidywalna i na końcu sielankowa. Można w niej było spotkać zjawisko mezaliansu oraz ciężkiego życia ubogich kobiet w ciąży, które żyły w tamtych czasach. W kolejnych częściach akcja działa się już trochę później, bo w 1949 roku. W dwóch częściach narratorem był Maksymilian, w jednej pewna pani Irenka. W tych częściach dopiero dowiadujemy się tego, kim była tytułowa Halszka, bo Maksymiliana bardzo zainteresowało jej życie, a raczej jej tragiczny los. Widzi z nim podobieństwo do tragedii, która wydarzyła się w jego rodzinie. Jak dla mnie ciekawe były te części i czytałam o życiu Halszki z wielkim zainteresowaniem, jednak to losy Chaji bardziej mnie zachwyciły i wolałabym, żeby dalsza część książki była również o niej, ale nie narzekam, bo tak jak wspomniałam wcześniej, historia Halszki była również ciekawa.
„Halszka” jest ciekawą, historią, której akcja osadzona jest w bardzo odległych czasach. Z pewnością przypadnie ona do gustu osobom, które tak jak ja, uwielbiają powieści, których tłem są czasy przedwojenne, wojenne lub powojenne. Spodoba się ona również tym, którzy lubią czytać o odkrywanych tajemnicach sprzed lat, o których inni już zapomnieli. Czas z tą książką uważam za udany, pochłonęłam ją bardzo szybko i myślę, że i Wam przypadnie ona do gustu.
113/52/2025
"Halszka. Na brzegu rzeki" Aldona Żółtowska AxisMundi #recenzja #debiut #halszka
Splątane nici życia
"Halszka. Na brzegu rzeki" to debiut literacki pani Aldony. Muszę przyznać, że czytało się tę książkę bardzo dobrze, sprawnie, losy Chaji i Edwarda opisane w pierwszej części książki przyciągają uwagę czytelniczki, przez wzgląd na opowiadaną historię miłosną, będącą tak naprawdę zrządzeniem losu, jedno spotkanie, jedna noc i dziecko pod sercem, dla którego Chaja jest gotowa się upokorzyć i zwrócić o pomoc do bogatego przemysłowca, historię miłosną będącą mezaliansem, ale która chwyta za serce. Następnie akcja przeskakuje i dzieje się w powojennej Polsce, w 1949 roku i dotyczy syna Chaji i Edwarda, Maksymiliana. Zostaje on nauczycielem w Wiktorowie, gdzie poznaje losy wielu osób, jak kobiety u której wynajmuje pokój, Olgi Karasiowej, Ireny Werchlewskiej, która opowiada o losach Halszki, a przede wszystkim najbardziej intryguje go właśnie historia dziewczyny, Halszki, która prawdopodobnie popełniła samobójstwo rzucając się do rzeki, choć ciała nie odnaleziono, a nad brzegiem znaleziono tylko rzeczy osobiste dziewczyny. Maksymilian odczuwa dziwną więź z Halszką, widzi w jej losach podobieństwo do losów swojej ciotki Alicji, która także targnęła się na swoje życie. Postanawia poznać losy Halszki i zaczyna swoje śledztwo, którego kontynuację poznamy w tomie drugim.
Powieść ta jest zaledwie wprowadzeniem, pierwszym tomem, więc mam nadzieję, że drugi przyniesie rozwiązanie zagadki losów tajemniczej Halszki, a także Maksymiliana. Jak wspominałam na początku, książkę czyta się dobrze, choć przyznam, że byłam trochę zaskoczona tym przeskokiem między pierwszą a drugą częścią, i zawiedziona trochę porzuceniem wątku Chaji i Edwarda na rzecz Maksymiliana i tytułowej Halszki, być może drugi tom nada całej fabule więcej sensu i stanie się ona bardziej czytelna dla czytelników.
"Halszka. Na brzegu rzeki" nawiązuje w swej fabule do trudnej historii naszego kraju, czasu przedwojennego jak i wojennego, a także czasów Polski ludowej. Opisuje trud życia zwykłych ludzi z różnych klas społecznych, miłość, która staje się początkiem społecznych mezaliansów, konfliktu z rodziną, jak w przypadku matki Chaji, czy jej samej. Pokazuje trudne życie Polaków w komunistycznej rzeczywistości. Troskę o każdy kolejny dzień w nowej rzeczywistości, która nie dla wszystkich okazywała się tak idealna, jak to próbowała przedstawiać komunistyczna władza. Porusza wiele emocjalnych tematów jak miłość porzucona dla lepszego statusu społecznego, porzucona dla bardziej reprezentatywnej kandydatki na żonę, samobójstwo, odcięcie się rodziny od córki przez wzgląd na jej miłość do goja, knucie za plecami członka rodziny w celu pozbycia się go z domu i udziału we wspólnym majątku, trudne relacje międzyludzkie, jak i trudy dnia codziennego w szarej komunistycznej rzeczywistości.
Bardzo chętnie przeczytam drugi tom, który czeka już na mnie na półce, a tymczasem zachęcam Was do sięgnięcia po debiut pani Aldony, jeśli lubicie połączenie historii z wątkami romantycznymi, a także rozwiązywać tajemnice, to bedzie to lektura w sam raz dla Was.
Książka przeczytana dzięki Legimi i Bibiloteka Publiczna im. Marii Konopnickiej w Suwałkach.
Ciąg dalszy historii Halszki.Rok 1949. Młody nauczyciel Maksymilian Werecki przynosi sekretarzowi powiatu Bartoszowi Gertnerowi jego fotografię, znalezioną...