Ona i ona. Matka i córka. Wieczne odpychanie i przyciąganie. Kocham i nienawidzę. „Matka nie bardzo przejęła się swoją rolą dobrego rodzica. Dzięki temu łatwo mi było kochać ją całą.” Odchodzenie i wracanie. Czekanie po nocach. Dobrze i źle. Wzlatywanie i upadanie. Upada. Matka upada. Rak. Nie do wyleczenia, z przerzutami. „Bo nie ma nic ohydniejszego na świecie niż to, gdy człowiek umiera drugiemu człowiekowi.” Role się odwracają. Ta, która kiedyś była dorosła, staje się dzieckiem. Ta, którą trzeba się było opiekować, gotuje, myje, czesze, nuci do snu. Towarzyszki w umieraniu. Trzymające się za ręce, kiedy przychodzi ta, która zawsze przychodzi. „Miałyśmy umrzeć razem. A żyję. Tylko tak mi jakoś martwo, mamo.” Żałoba. Nie ma matki. Czy do nieobecności można się przyzwyczaić? Jak się żyje po śmierci? „Matka umarła. Matki nieumarłe są trudne. Te martwe nie chcą stać się ani trochę łatwiejsze.”
„Bezmatek” Miry Marcinów jest książką, która wrzyna się w mózg i tam zostaje. Na długo. To książka krótka – raptem 256 stron – w której więcej jest pustej przestrzeni na stronie, niż tekstu jako takiego. I wystarczy. Bo tekst, choć krótki, jest gęsty jak zupki, które kiedyś gotowały nam nasze mamy. Nie przecedzony, nie rozwodniony, samo gęste. Zdania jak pchnięcia nożem. Krótkie. Mocne. Bolesne. Każda z nas odnajdzie się w tej książce. Ta, która mamę kocha; ta, która nie cierpi; ta, co zawsze ucieka i wraca; i ta, która uciec nie ma odwagi. Każda z nas przecież ma mamę. Jakąś tam, ale ma. Bez niej by nas nie było. I każda z nas kiedyś zostanie jej pozbawiona. Pustka. Nieobecność. Bezmatek. „Coś się stało. U mnie, u ciebie i u tych na innych kontynentach. Ale nikt nic o tym nie słyszał.”
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2020-04-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 256
Dodał/a opinię:
Renata Kazik
Książka Miry Marcinów, zawierająca antologię rodzimych tekstów z dziedziny psychopatologii, jest pierwszą próbą stworzenia archeologii...