Trudna miłość.
Wspomnienia.
Rak.
Umieranie.
Żałoba.
Krzyk rozpaczy.
Pytania.
Bezmatek to pszczela rodzina, której matka umiera, a pszczoły próbują się jakoś „ogarnąć”.
Nie znałam tego słowa. Nie znałam historii związanej z oskarżeniem autorki o plagiat. Wiedziałam jedynie, że książka o tym tytule została nominowana do nagrody Nike i nagrodzona Paszportem Polityki. Nie wiedziałam o czym jest.
Pochłonęłam tę książkę w niecałe dwie godziny, dzięki dość nowatorskiej formie, podzielonej na cztery oznaczone jedynie numerami rozdziały/etapy: dzieciństwo narratorki, choroba matki i opieka nad nią, śmierć matki, życie po jej śmierci.
„Bezmatek” jest nietuzinkową, intymną opowieścią o miłości między matką a córką.
Matka, która dała nam życie, to zazwyczaj najważniejsza osoba w naszym życiu, której nikt nie zastąpi. Jak się „ogarnąć” stając się jedną z pszczół w bezmatecznym ulu? Nie łatwo ocenić tę pozycję. Nie jestem analitykiem, ani polonistą, aby dokonać szczegółowej analizy dzieła Miry Marcinów. Nie odpowiem też na pytanie, czy można pisać o kobiecie, która przez chorobę nowotworową traci kontrolę nad swoim życiem i ciałem. O rzeczywistości starcia z rakiem. Czy można pisać o niewyobrażalnej stracie najbliższej nam osoby, na której umieranie musimy patrzeć nie mając pewności, ile wspólnego czasu nam pozostało. Na pobycie razem. Na rozmowy o życiu. O jej przeszłości. Na naprawienie trudnych relacji. O rozterkach dotyczących godzenia się z nieuniknionym. Tak. Można. Prostymi zdaniami. Wspomnieniami. Wierszami. Anegdotami. Słowami piosenek. Pytaniami, takimi jak to, czy po śmierci matki wciąż będę córką?
„To, że miałam taką trudną matkę, to najlepsze, co mi się w życiu przytrafiło. To, że była w moim życiu przez ponad trzydzieści lat. Czasem zwyczajnie się z tego cieszę. I za to dziękuję.”
Można pokazując, iż mamy wpływ na relacje, które możemy ustawić na nowo, jak samochodową nawigację. Rytuały z dzieciństwa, czy pozwalające tworzyć na nowo relacje matka – córka to już zawsze będą „nasze” rytuały. Zostaną w pamięci na zawsze. Dają możliwość okazania miłości, której nie potrafimy wypowiedzieć słowami. Być ze sobą.
„ Wszystko, co się wydarzyło między mną a matką, wydarzyło się na wieczność, teraz już to wiem. Choć to zdanie topi się we własnej głębi”.
Można też pisać o nigdy nie omówionych sprawach, które spadają nam na barki po śmierci najbliższej osoby – pochówku. Wykrzyczeć ból, rozpacz, złość, przelać na papier sól łez płynących po policzkach i tęsknotę.
„Bo nie ma nic ohydniejszego na świecie niż to, gdy człowiek umiera drugiemu człowiekowi”.
Najwyższy czas, byśmy nauczyli rozmawiać się o śmiertelnych chorobach i umieraniu, tak jak potrafimy rozmawiać na każdy inny temat. Nie traktowali chorych i ich rodzin oraz ludzi w żałobie, jak trędowatych. Nie odkładajmy niczego na potem, bo to potem może nie nadejść przerwane śmiercią nagłą, tragiczną, bądź wypełni je długie cierpienie. Ta książka jednym da poczucie, że są osoby w podobnej sytuacji, nie radzą sobie tak, ja. Innym pozwoli na refleksję i zmiany w nawigacji. Z pewnością ze wszystkimi zostanie na długo w pamięci.
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2020-04-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 256
Dodał/a opinię:
patrycjadyrda
Książka Miry Marcinów, zawierająca antologię rodzimych tekstów z dziedziny psychopatologii, jest pierwszą próbą stworzenia archeologii...
W brawurowej prozie Miry Marcinów wszystko jest dzikie i dziwne, a najdziwniejsza jest śmierć, której miało nie być. Bo na świecie są tylko dwie okoliczności...