ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗧𝗮𝗷𝗲𝗺𝗻𝗶𝗰𝗲 𝗪𝘆𝘀𝗽𝘆 𝗣𝘁𝗮𝘀𝗶𝗲𝗷
𝐵𝑜𝑔𝑜𝑤𝑖𝑒 𝑚𝑎ł𝑒𝑔𝑜 𝑚𝑜𝑟𝑧𝑎 Jędrzeja Pasierskiego to jedna z tych książek, które od pierwszych stron przyciągają uwagę i nie dają się odłożyć. Niby kryminał, a jednak ma w sobie coś więcej. Ta historia wciągnęła mnie nie tylko zagadką, ale też klimatem i spokojnym tempem opowieści, które doskonale współgra z miejscem, w którym rozgrywa się akcja. Szczególnie poruszyła mnie postać głównego bohatera, człowieka milczącego i zamkniętego w sobie, którego przeszłość jest mocno związana z tym miejscem. Wszystko, co próbował zostawić za sobą, nagle zaczyna wracać i nie daje o sobie zapomnieć. To nie jest tylko śledztwo, to także rozliczenie z tym, co kiedyś zostało zepchnięte w cień i ukryte w zakamarkach pamięci.
Nieczęsto zdarza się, by kryminał wzbudzał we mnie aż tyle emocji. Może dlatego, że ta opowieść wykracza poza ramy gatunku i niesie ze sobą coś znacznie bardziej poruszającego niż sama historia kryminalna. Spokojna narracja pozwalała zatrzymać się przy każdym zdaniu i poczuć nie tylko miejsce akcji, ale też to, co dzieje się między słowami i w emocjach bohaterów. Leon Szeptycki nie tylko próbuje rozwikłać zagadkę, ale sam staje się jej częścią. Jego przeszłość łączy się z miejscem, w którym dzieje się ta opowieść. To przestrzeń pełna ciszy i wspomnień, które wciąż są żywe. To nie jest zwykły kryminał. To opowieść o tym, co skryte i niedopowiedziane, a co z czasem i tak wypływa na powierzchnię.
Ta powieść to niezwykły miks gatunkowy, którego nie potrafiłabym jednoznacznie wpisać w żadne ramy. Wydaje się, że nie sposób przypisać jej do jednej kategorii, bo wymyka się prostym definicjom. Autorowi udało się stworzyć coś wyjątkowego i nietuzinkowego, a sposób, w jaki opowiada tę historię, zasługuje na szczególną uwagę. Napisał ją pięknym, dopracowanym językiem, co w literaturze cenię szczególnie mocno. Ogólnie rzecz biorąc, jestem pod ogromnym wrażeniem.
Wiekowy rybak Jakub Barycz spędza całe dnie nad zatoką Radzyńską i pewnego świtu zauważa nietypowe zachowanie ptaków. Maleńka drewniana platforma Instytutu Meteorologii, zwykle oblepiona przez ptactwo, jest tego dnia zupełnie pusta. Zaniepokojony rybak sprawdza, co się stało, i znajduje na niej nagie zwłoki mężczyzny. Na miejsce przybywa inspektor Leon Szeptycki, który po latach pracy we Wrocławiu wrócił do rodzinnej Sławy. Jest samotnym wilkiem, a Sławę traktuje jak swoje terytorium. Wrócił tu nie tylko po to, by pracować, ale by rozwiązać zagadkę rodzinną.
Szeptycki nie ma pojęcia, kim jest denat ani dlaczego ktoś zostawił jego ciało właśnie na tej platformie. Nikt z okolicznych mieszkańców go nie zna i nie potrafi powiedzieć, skąd się tam wziął. Jedynym tropem jest motorówka o nazwie Bestia, którą nocą widziano w pobliżu. Trudno ją pomylić z inną, ponieważ należy do lokalnego bossa, Piotra Wariana, zwanego Księciuniem. Kilka osób potwierdza, że Bestia była wtedy na jeziorze, a sam Warian udziela mętnych wyjaśnień. Im więcej Szeptycki z nim rozmawia, tym więcej pojawia się pytań. Liczył na jego pomoc, ale szybko przekonuje się, że ten nie zamierza współpracować z policją. Inspektor zna Wariana jeszcze ze szkolnych lat, lecz ostatnio zyskał na tym terenie ogromną władzę, przerastając nawet ojca. To miejsce rządzi się swoimi prawami, a jezioro jest jego terytorium.
Sam Szeptycki także nosi w sobie tajemnice i ciężar przeszłości, który wciąż go przygniata. Walczy z własnymi demonami. Jego życie pełne jest bolesnych wspomnień. Matka odeszła, żona odeszła, a rodzina obrosła legendą o rozwodach Szeptyckich od pokoleń. Autor zręcznie podsuwa kolejne elementy układanki, które odsłaniają wydarzenia sprzed lat oraz udział inspektora w tamtych sprawach. Policjanta szczególnie interesuje sprawa śmierci chłopca na czarnej sośnie, uznanej wtedy za samobójstwo. Szeptycki ma wiele wątpliwości, czy tak było naprawdę, ponieważ w tej sprawie jest zbyt wiele niewyjaśnionych kwestii.
Inspektor krok po kroku, z cierpliwością i determinacją, podąża śladami zbrodni. Zastanawia się nad wieloma niejasnościami w tej sprawie: brakiem ptaków na platformie, obecnością motorówki Bestia, dronami, które niczego nie zarejestrowały, świadkiem twierdzącym, że zamordowany co rano pływał w jeziorze, oraz kontuzjowanym pracownikiem instytutu, który nie mógł wykonać kontroli. Czy zbrodnia była zaplanowana, czy morderca zwyczajnie skorzystał z nadarzającej się okazji? Inspektora zastanawia fakt, dlaczego ktoś pozbawił ofiarę ubrań. Czy miało to utrudnić identyfikację? W dzisiejszych czasach każdy z nas jest jedną wielką ewidencją, a brak dokumentów i odzieży nie jest poważną przeszkodą, by ustalić tożsamość zamordowanego.
Przełom następuje, gdy udaje się ustalić tożsamość denata. To Adam Borowski, pracownik uniwersytetu, którego poszukiwała jednostka naukowa. Ważne okazuje się także zdjęcie trzech młodych mężczyzn, którzy dawno temu przybyli nad jezioro, pełni nadziei i wiary, by nurkować i przeżyć przygodę. Jednym z nich był Borowski. Jego powrót po latach do tego miejsca zakończył się dla niego tragicznie i budzi ciekawość inspektora. Leon trzyma pewne informacje dla siebie. Jest przekonany, że tamtej nocy na jeziorze były dwie motorówki, a kiedy nurkowie znaleźli obok platformy charakterystyczny klucz, którego brakuje w skrzynce narzędzi ojca, zastanawia się, czy powinien o tym mówić zwierzchnikom.
Sława to miejsce, które od pokoleń kryje zbrodnie i tajemnice. 𝐵𝑜𝑔𝑜𝑤𝑖𝑒 𝑚𝑎ł𝑒𝑔𝑜 𝑚𝑜𝑟𝑧𝑎 to określenie władców jeziora, od legendarnych Jurgów, przez biznes Króla jeziora, po Księciunia. Fabuła jest misternie skonstruowana, a cień podejrzeń pada niemal na każdego. Morderca był tu cały czas, obserwował i planował zbrodnię, zostawiając jednak wiele śladów. Ludzie po cierpieniach stają się nieostrożni, a zmowa milczenia i niewiarygodni świadkowie miały oszukać wszystkich, oprócz Szeptyckiego.
𝐵𝑜𝑔𝑜𝑤𝑖𝑒 𝑚𝑎ł𝑒𝑔𝑜 𝑚𝑜𝑟𝑧𝑎 to jedna z lepszych książek, które przeczytałam w tym roku. To inteligentny kryminał opowiadający o przeszłości, która prędzej czy później wystawia swój rachunek. Autor doskonale oddaje relacje rodzinne Szeptyckiego z córką i ojcem oraz pokazuje rozliczanie się z traumami. Styl pisania Jędrzeja Pasierskiego jest staranny, a Pojezierze Sławskie, z jeziorami, przystaniami i lasami, stały się niemal bohaterem książki.
Tytuł 𝐵𝑜𝑔𝑜𝑤𝑖𝑒 𝑚𝑎ł𝑒𝑔𝑜 𝑚𝑜𝑟𝑧𝑎 jest wieloznaczny i głęboko osadzony w kontekście fabuły. Jezioro Sławskie, nazywane „Śląskim Morzem”, staje się centrum wydarzeń, a jego dno kryje wiele tajemnic. To miejsce „pamięta” wydarzenia sprzed lat i splata losy bohaterów. Kim tak naprawdę są bogowie małego morza? Myślę, że odpowiedź znajdziecie w książce.
Czy Szeptycki i jego córka Hania zostaną w Sławie? Miejsce jest piękne, ale pełne demonów. Ich życie zdaje się wracać do normy, jednak nagle wszystko burzy list do ojca, który inspektor przejmuje. Tajemnice zdają się nie mieć końca. Z niecierpliwością czekam na kontynuację.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2025-06-18
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 350
Dodał/a opinię:
Halina Więcek
Joanna Pascho zostawia swoje poukładane warszawskie życie – odchodzi z pracy, sprzedaje mieszkanie i przenosi się do Bukowców, malutkiej wioski...
Gdy po wczesnej zimie do Bukowców, małej wsi w Beskidzie Niskim, przychodzą roztopy, policja znajduje w lesie zwłoki. Kim jest ofiara i jaki związek ma...