Bardzo lubię powieści obyczajowe, chociaż ostatnio bliżej mi do innych gatunków literackich. Lecz kiedy w moje ręce trafiła najnowsza publikacja Doroty Gąsiorowskiej, nie mogłam się jej oprzeć i od razu zabrałam się za czytanie. Słyszałam co nieco o twórczości autorki, acz nie znałam osobiście. Dlatego trochę się obawiałam, czy odnajdę się w fabule ''Dworu rusałek'', tym bardziej, że jest to druga część trylogii ''Dni mocy''. Na szczęście moje wątpliwości okazały się zupełnie bezpodstawne, gdyż każdy tom opowiada o innym wyjątkowym okresie w słowiańskim kalendarzu, a co za tym idzie – z łatwością przeniosłam się w świat wykreowany przez pisarkę. A im dalej się w niego zagłębiałem, tym większy rósł mój zachwyt.
Poznajemy Olgę Wysocką, dwudziestosiedmioletnią właścicielkę niewielkiej księgarni w centrum Wilna, która w wyniku niespodziewanych splotów okoliczności traci wszystko to, co dla niej ważne: wymarzoną pracę, ukochanego mężczyznę, kruche poczucie bezpieczeństwa i marzenia o pięknej, pozbawionej trosk przyszłości. Przepełniona smutkiem i poczuciem pustki postanawia przyjąć posadę opiekunki pewnej osobliwej kobiety, mieszkającej w starym dworku na Podlasiu. Mogłoby się wydawać, że wszystko powoli zaczyna wracać na właściwe tory. Nic bardziej mylnego. Dziewczyna wpada na trop zadziwiającej legendy, stając się niejako pomostem między przeszłością a przyszłością. Co z tego wyniknie? Czy uda jej się raz na zawsze zerwać pęta klątwy? A może podzieli tragiczny los byłych mieszkanek zagadkowej posiadłości?
''Olga w napięciu czekała na chwilę, aż znów spojrzy w oczy postaci z ryciny. A kiedy to nastąpiło, odniosła to samo co przednio wrażenie. Na ułamek sekundy czas się zatrzymał, wyraźne ramy rzeczywistości zatraciły kontury. Realny, pełen znajomych barw pejzaż codzienności jakby przyblaknął, a ona byłą gdzieś pomiędzy – w miejscu należącym do innego, znanego jej dobrze, ale teraz już zapomnianego świata.''
Dawno nie czytałam tak doskonałej, intrygującej i szalenie klimatycznej powieści obyczajowej. W ciągu kilku chwil przeniosłam się ze zwykłej, szarej codzienności do innego wymiaru, gdzie realizm miesza się z magicznością, prawda przeplata się z legendą i tajemnicami, a uczucia zostają poddane wyjątkowej próbie. Autorka serwuje nam niezwykły obraz złożony z maleńkich fragmentów szczęścia, pasji, obietnic, oczekiwań i nadziei, ale też smutku, trudu i tęsknoty. Tym samym podnosi na duchu, pokazując, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Nawet jeśli w naszym życiu aktualnie panuje straszny bałagan, to po jakimś czasie może okazać się, że dana sytuacja przyniosła więcej korzyści niż strat. Nastawcie się na ogromne emocje, łzy szczęścia i rozpaczy, rozczarowania, zaskoczenia, wzloty i upadki.
Książka nie byłaby tak dobra, gdyby nie plejada wyrazistych postaci, którzy są tak autentyczni, jakby istnieli naprawdę - tuż obok nas. Każdy ma swoje wady, swoje słabości i małostkowe pragnienia, dzięki temu zdecydowanie łatwiej się z nimi identyfikować i kibicować im w ich zmaganiach z losem. Nie ukrywam, że największą sympatią zapałałam do małomównej, nieśmiałej, zakompleksionej Olgi. To bardzo dobra dziewczyna, ma dosłownie serce na dłoni. Ale trudno jej kochać samą siebie i oswoić się z własną kobiecością. Nikt jej tego nie nauczył, ponieważ od najmłodszych lat nie było przy niej matki, zaś z tatą o pewnych sprawach nie potrafiła rozmawiać. Stąd też niska samoocena i poczucie wyobcowania. Polubiłam także Liama – pewnego uroczego muzyka z Irlandii, który swoją obecnością wprowadza wiele zamieszania do i tak zachwianej już, egzystencji główniej bohaterki. Krótko mówiąc: będzie romantycznie, rozważnie, ale i z odrobiną szaleństwa.
Jestem absolutnie oczarowana stylem pisania Doroty Gąsiorowskiej. Piękny język literacki, plastyczne opisy, wiarygodne dialogi i nieprzewidywalna akcja. Autorka niczym wprawny iluzjonista pogrywa sobie z nami, prezentując hipnotyzujący pokaz, utkany z baśniowego mroku, niezliczonych sekretów, przemilczeń oraz niedomówień. Bardzo ciekawym zabiegiem kompozycyjnym było wplecenie w narrację fragmentów dzienników należących do niejakiej Rosalie Lubackiej, z 1904 roku – dawnej mieszkanki dworu, co sprawiło, że w mgnieniu oka przedostałam się do odległej epoki, śledząc z ukrycia dramatyczne perypetie szlachcianki. Coś niesamowitego! Generalnie wszystko ze sobą idealnie współgra i trudno znaleźć coś, do czego można się przyczepić. No może jedynie wątek miłosny mógłby być odrobinę bardziej pociągnięty, ale to naprawdę drobnostka, która blednie w obliczu wszystkich zalet.
Podsumowując: To książka na wskroś nieoczywista, nieschematyczna, genialna. Taka, dla której warto zarwać noc. Niesamowicie wciąga, angażuje i odurza swoją metafizyczną atmosferą, sprawiając, że nasza wyobraźnia otwiera się na niecodzienne doznania. Przekonajcie się sami, że nie wszystko co dzieje się wokół nas, da się racjonalnie wyjaśnić, a prawda rozumiana jednowymiarowo nie zawsze jest prawdą. Nie polecam, lecz gorąco i żarliwie nakłaniam do przeczytania. Naprawdę warto.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2021-04-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 520
Dodał/a opinię:
cyrysia
Bianka nikogo i niczego nie kocha bardziej niż muzyki. Gdy pewnego dnia jej rodzina staje na krawędzi bankructwa, dziewczyna zgadza się przyjąć niecodzienne...
ZDRADZONE SERCE POTRZEBUJE CZASU, ŻEBY ZNÓW ZAUFAĆ Livia kocha swoją irlandzką chatkę na klifie. Szum fal i targający wrzosowiskami wiatr zagłuszają bolesne...