Tyle złych opinii naczytałam się o tej książce. A z każdą przeczytaną miałam coraz większą ochotę przekonać się na własnej skórze o beznadziejności/wspaniałości tego dzieła.
Zaczynamy więc z grubej rury. Karolina, bo tak nazywa się nasza heroina, pracuje jako ratownik medyczny, a podczas kolejnego wezwania, jest świadkiem śmierci swojej bliźniaczki. Brzmi ciekawie, prawda? Też mi się tak zdawało. Tylko temat owej siostry nigdy więcej nie został poruszony. W takim razie do czego potrzebny był ten zabieg?
Po jakimś czasie Karolinka z wściekłością odrzuca zaloty pewnego Łukasza... I tu pojawia się kolejne pytanie. Czy ta laska ma jakieś problemy z psychiką? Wrzeszczy na Bogu ducha winnego mężczyznę, który chciał jej wyznać miłość. "Miałeś być mi bratem!!!!" czy coś w tym stylu. Kolejny sygnał dla mnie, nie czytaj tego, kochana. Nie czytaj!!!! I tu wymienię kolejny problem, z którym boryka się pani Michalak: nadużywanie znaków interpunkcyjnych. To bolało, naprawdę. Szaleńcze połączenie shifta i jedynki przypominało mi opko, które napisała podjarana dwunastolatka, niż prawdziwą, wydrukowaną powieść fantasy. Kartkując kolejne strony, dowiedziałam się, że Karolinka przeniosła się do jakiegoś innego świata, została prawie zgwałcona, umarła, zmartwychwstała i znowu prawie została zgwałcona, ale tym razem uratowano ją. Na moje nieszczęście.
Ogólnie rzecz biorąc: Anaelcia/Karolinka podróżuje z jakimś Amre, gdzieś tam dociera, coś się dzieje, zakochuje się, ktoś ją chwali, ktoś chce ją przelecieć, ktoś chwali jej smocze włosy, bo chce ją przelecieć, znowu jakaś akcja... I tak w kółko, i w kółku, Nie sądziłam, że nadmiar akcji może mnie zanudzić, ale właśnie tak było. Niespodziewane sytuacje i postacie wyzierały ze stronic, tylko mnie strasząc i odstraszając. Byłam zwyczajnie znudzona. Miałam wrażenie, że akcja pędzie do przodu, dając mi tylko kilka akapitów odpoczynku.
Jak już wspomniałam o postaciach... Niektóre dobrze wykreowane, a niektóre wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że pani Michalak stworzyła ich tak wiele, że nie zdążyła każdemu z nich nadać jego własny charakter.
Anaelciu, och Anaelciu! Bez ciebie ta powieść byłaby tak dobra! Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że zepsułaś tę książkę niesamowicie? Głupota, wyrzuty sumieniu, naiwna miłość, naiwność, twoja merysujkowatość... Nie przypominam sobie, bym spotkała w ostatnim czasie tak denerwującą bohaterkę. A kiedy cię chłostano, aż się dziwiłam, że się cieszę. Tak bardzo cię nie lubię.
Odejdźmy od tematu Leddi, bo samo myślenie o niej przyprawia mnie o ciarki.
Kazirodztwo! Halo! Kazirodztwo! Ktoś zamawiał? W tej książce jest go tak dużo, że mogę oddać za darmo, naprawdę. Czy pani Michalak sądzi, że każda dobra powieść musi zawierać ten problem? Chyba tak. Ale błagam, w Grze o tron związek bliźniaków Lannisterów nie obrzydzał mnie tak jak pożądanie, które czuła Berenika do swojego syna albo miłość Eleanory (?) do brata.
Kolejny mały problem: imiona. Czy każde fantasy musi zawierać imion których nie da się wymówić, a tym bardziej zapamiętać? OCZYWIŚCIE.
Ponadto pani Michalak tak często porównywała różne sytuacje do tych z brazylijskich telenowel, że aż powieść sama nasiąkła tą "telenowelskością".
Piszę tę recenzję bez zwykłego wstępnego przygotowania, po prostu improwizuję, i aż dziwię się, ile ta książka ma wad. Ale zawsze jest nadzieja. Nadzieja na to, że styl pisania pani Michalak w przyszłości ulegnie znacznej poprawie.
Tyle wspominam o minusach, ale plusy także są. Autorka miała pomysł, gorzej z realizacją. Idea Cieni, Portali, Następczyń... to wszystko ma niewykorzystany potencjał.
Reasumując: wady dominują. Minie dużo czasu nim znowu z własnej woli spotkam się z twórczość pani Katarzyny Michalak. Jej "Gra o Ferrin" zmusiła mnie do wyszukania jakiegoś dobrego fantasy.
Wyruszam na poszukiwania. Do następnej recenzji!
Informacje dodatkowe o Gra o Ferrin:
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2013-10-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
9788308052396
Liczba stron: 436
Dodał/a opinię:
Nikola Maciejczyk
Sprawdzam ceny dla ciebie ...