"Kocham Cię mimo wszystko" to książka, która łączy w sobie najgorsze gatunkowe cechy harlequinów i religijnej czytanki rodem z "Gościa Niedzielnego". Już banalne, łzawe napisy na okładce wywołały we mnie wrażenie, że Autorka niejednokrotnie będzie uciekać się do taniego szantażu emocjonalnego, co bardzo mnie odrzuciło. Na prośbę i z polecenia znajomych postanowiłam się jednak zapoznać z tą pozycją. Miałam jeszcze złudzenia, że może nie będzie tak źle - zdarza się przecież, że to wydawca narzuca autorowi pewne marketingowe elementy, które niekoniecznie do końca mu odpowiadają.
Niestety, muszę napisać uczciwie - pozytywnego zaskoczenia nie było. Fabuła jest straszliwie sztampowa. Główne postacie są chodzącymi stereotypami. Ania to religijna dziewczyna realizująca się w duszpasterstwie, "z zasadami" (co oznacza oczywiście głównie czekanie z inicjacją seksualną do ślubu); Marcin to ateista nie stroniący od alkoholu i kobiet. Głównych bohaterów połączy miłość - zanim jednak ich wspólne życie będzie możliwe, Ania będzie musiała znieść wiele trudności, wynikających przede wszystkim z bezbożnego stylu życia ukochanego.
Jak rozumiem, Małgorzata Lis stawia sobie za cel nie tylko dostarczenie czytelniczkom (książka jest adresowana głównie do kobiet) prostej rozrywki, pragnie również nieść "przesłanie". Jednocześnie jednak konstrukcja postaci, którą stworzyła (połączenie ateizmu z najgorszymi cechami, takimi jak rozwiązłość i przedstawienie go jako postawy wynikającej raczej z nieszczęśliwego dzieciństwa niż wyboru dojrzałego człowieka na podstawie własnych przemyśleń) sprawia, że jakakolwiek próba zrozumienia osób o odmiennym światopoglądzie jest w zasadzie niemożliwa. To pozycja dla "już przekonanych", która raczej nie skłoni nikogo do refleksji - jest zbyt grubymi nićmi szyta.
Jednocześnie można mieć wrażenie, że Autorka - bazując na tym samym schemacie co chociażby E. L. James w "50 twarzach Greya"- stworzyła tak naprawdę obraz toksycznej relacji, w której kobieta musi poświęcać się i znosić wszystkie upokorzenia, licząc, że jej trwanie zostanie kiedyś nagrodzone, a miarą jej miłości jest to, ile potrafi wytrzymać. To bardzo niebezpieczne rozumowanie. Zaznaczę jednak, że w książce pojawiają się fragmenty zawierające dojrzalsze refleksje: na przykład podkreślenie, że nie można nikogo zmuszać do zmiany na siłę, wbrew jego woli.
Książka napisana jest raczej prostym, niewyszukanym językiem. Dla pewnego grona czytelników, którzy od lektury oczekują przede wszystkim przystępności, może być to zaleta. Niestety, korekcie zdarzało się także przepuszczać liczne wpadki językowe, co już trudno usprawiedliwić.
Wydawnictwo: eSPe
Data wydania: 2019-11-20
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 416
Dodał/a opinię:
Vanillivi
Przejmująca opowieść o wielkiej miłości, zmaganiu się z cierpieniem i tlącej się mimo wszystko nadziei. W życiu osiemnastoletniego Kuby jednego dnia dochodzi...
Pewnego dnia trzydziestopięcioletnia Beata po prostu musi wejść do sklepu po ogromną tabliczkę ulubionej czekolady. Nie zważa na kpiące spojrzenia innych...