Właśnie skończyłam czytać "Kunę" i powiem szczerze, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Historie o zwierzątkach w porządku... Ale to bardzo rzetelnie odchowane zwierzątka. Bo powiedzmy szczerze, wiele osób chce pomagać małym zwierzakom i nie zawsze im to wychodzi, a przecież nie wynika to ze złej woli. Książka pokazuje jak wiele warunków powinno być spełnionych, aby dzikim zwierzętom skutecznie pomagać. Po pierwsze: serce czułe na niedolę, po drugie: ogromna wiedza i doświadczenie, po trzecie: odpowiednie warunki. (Autorzy książki mieszkają na wsi przy granicy Białowieskiego PN) Po czwarte: odpowiedni zawód, który pozwala spędzać dużo czasu w domu. Dobre chęci nie pomogą, gdy jedna osoba pracuje w biurze, a druga w fabryce, a podopiecznego trzeba karmić co dwie godziny lub nocą. Po piąte i chyba najważniejsze: ogromne znajomości wśród ludzi nauki, weterynarzy itp, którzy zawsze w razie potrzeby służą radą i pomocą. Przesłanie jest też proste: aby nie pomagać zwierzętom na siłę.
Szalenie mi się podobały te historyjki, opisane prosto, tak jak to było, beż żadnego wydziwiania i grania na emocjach, bez sztucznego bohaterstwa. Większość i tak skończyła się dobrze. Tacy ludzie jak Autorzy "Kuny" w moich oczach zasługują na wielkie uznanie. Pomagają zwierzakom nie tylko wyzdrowieć, ale też wrócić na łono natury, dbają o nasze wspólne "dobro narodowe", mimo że wymaga to od nich wielu wyrzeczeń. Trzymam kciuki za nich i im podobnych.
Informacje dodatkowe o Kuna za kaloryferem:
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: b.d
Kategoria: Popularnonaukowe
ISBN:
978-83-268-0504-2
Liczba stron: 350
Dodał/a opinię:
AlopexLagopus
Sprawdzam ceny dla ciebie ...