„Dobre książki są pokarmem dla duszy”, a tego pokarmu w czasie wojny potrzeba czasem bardziej niż chleba.
Przy czytaniu „Małej wojennej biblioteki” Kate Thompson czułam jakby otulał mnie miękki koc, a ja zapadałam się coraz bardziej w fotelu przenosząc w miejsce niezwykłe, niosące światło i nadzieję. Miejsce emanujące ciepłem, pełne życzliwości i zrozumienia, w którym bije serce wspólnoty. Bo czy coś może łączyć bardziej niż miłość do książek?
Ta, oparta na faktach historia jedynej londyńskiej podziemnej biblioteki, przetykana cytatami prawdziwych bibliotekarek i bibliotekarzy, wzbogacona zdjęciami, przenosi nas w trudne czasy drugiej wojny światowej. Tam, na doświadczonym nalotami East Endzie, w nieczynnej stacji metra Bethnal Green, 24 metry pod ziemią, młoda bibliotekarka Clara każdego dnia otwiera przed młodymi i starszymi czytelnikami drzwi do innych światów. Daje schronienie wszystkim poszukującym oddechu normalności w świecie przesiąkniętym lękiem, dla których książki stają się nadzieją. Bo to właśnie „dzięki książkom pozostajemy ludźmi w nieludzkim świecie.”
Lecz książki byłyby tylko nic niewartymi przedmiotami, gdyby nie czytający je ludzie. A ich losy naznaczone wojną, stratą, przemocą, wyrzutami sumienia, ale też dobrem, pasją i miłością rezonują na kartach tej opowieści. Tu ścierają się różne podejścia do funkcjonowania bibliotek, od tego otwartego pod każdym względem do pełnego ograniczeń, zmieniającego tętniące życiem miejsce w milczący grobowiec.
W tle rodzi się też nie jedna a dwie historie miłosne, a ja z równą gorliwością kibicowałam kiełkującej relacji pomiędzy Clarą i pewnym ratownikiem, jak i jej przyjaciółką Ruby i przystojnym Jankesem. Ale nie pomyślcie, że ta opowieść to romans z historią w tle. To dużo, dużo więcej. Bo Autorka porusza również tematykę związaną z oczekiwaniami wobec kobiet, patriarchatem i przemocą domową ukazując rolę książek w procesie ich samouświadamiania i edukacji. Ale też prawo do czytania tego, co niektórzy uznają za literaturę mało ambitną.
Z każdej strony tej powieści możemy wyczytać wagę, jaką mają książki, szczególnie w złych czasach, a Autorka przypomina nam, że „bibliotekarka to nie osoba wypożyczająca książki, ale powiernica, doradczyni i przewodniczka”. W dużej mierze ta powieść jest hołdem i podziękowaniem dla ludzi, którzy wkładają całe serce w tworzenie dla nas azylu pełnego książek, w którym czujemy się jak w domu.
Piękna to powieść przepełniona miłością do książek i innych ludzi, która obudziła we mnie całą gamę emocji. Powieść niosąca wiele wzruszeń, inspiracji, ale też żalu i niezgody na niesprawiedliwości tego świata. I myślę, że każdy miłośnik czytania powinien ją przeczytać, bo „Mała wojenna biblioteka” to nie tylko literacka podróż w czasie, ale również przypomnienie o tym, że książki potrafią ocalić nie tylko przed nudą czy samotnością, ale przed utratą siebie w świecie pełnym bólu i chaosu.
To też opowieść o kobietach, które miały odwagę żyć po swojemu, o sile wspólnoty i o tym, że nawet w najmroczniejszych czasach można zbudować miejsce, w którym zapala się światło. I jeśli kiedykolwiek zwątpisz w moc słów, to sięgnij po tę książkę, ona przypomni Ci, dlaczego warto czytać.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2025-07-23
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: The Little Wartime Library
Dodał/a opinię:
czytanienaplatan
Na Ulicy Jemioły pachnie piernikami, błyszczą choinki i wszyscy odliczają dni do Wigilii. Wszyscy - oprócz starszej pani Evie. Jej dom jako jedyny pozostaje...