Jaką moc może mieć słowo, gdy świat milknie pod ciężarem wojny?
Londyn, 1944 rok. W samym sercu wojennej zawieruchy, w opuszczonej stacji metra Bethnal Green, Clara Button tworzy coś niezwykłego - jedyną podziemną bibliotekę w kraju. Wśród bunkrowych ścian, gdzie codzienność wyznacza huk bomb i niepewność jutra, powstaje miejsce pełne ciepła, światła i nadziei.
Wspólnie z przyjaciółką Ruby Munroe, Clara przekształca część schronu w przestrzeń z książkami - prawdziwą oazę dla tych, którzy szukają ucieczki od wojennej rzeczywistości. Ale nawet najbardziej niezwykłe miejsca nie są wolne od cierpienia. Nadchodzi czas próby, który wystawi ich siłę, lojalność i miłość na najcięższy test.
Mała wojenna biblioteka to wzruszająca opowieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. To hołd dla kobiecej odwagi, solidarności i uzdrawiającej mocy literatury. Dla wszystkich, które wierzą, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2025-07-23
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: The Little Wartime Library
Za każdym razem, gdy na rynku wydawniczym pojawia się nowa opowieść z gatunku literatury wojennej, bez wahania sięgam po nią z ogromną przyjemnością. Jako miłośniczka tego rodzaju powieści mam wrażenie, że każda nowa książka w tym nurcie może być zarówno powrotem do dobrze znanych motywów, jak i odkryciem zupełnie nowych perspektyw. Kiedy dodatkowo w fabule pojawia się jeden z moich ulubionych tematów – „książka o książkach” – oraz obecność bibliotek, czuję, że powieść ma szansę trafić prosto w moje serce.
Akcja powieści rozgrywa się w 1944 roku, w samym środku londyńskiego Blitzkriegu. To czas, gdy ulice są opustoszałe, niebo przeszywają reflektory, a każdy wybuch przypomina o kruchości życia. W tym mrocznym krajobrazie pojawia się niezwykły pomysł – Clara Button wraz z przyjaciółką Ruby Munroe tworzą w opuszczonej stacji metra Bethnal Green jedyną w kraju podziemną bibliotekę.
Biblioteka ta nie jest zwykłym zbiorem książek – staje się azylem, w którym ludzie mogą, choć na chwilę, oderwać się od rzeczywistości wojny.
Dla miłośników literatury o literaturze „Mała wojenna biblioteka” autorstwa Kate Thompson będzie prawdziwą ucztą. Biblioteka w Bethnal Green nie jest jedynie tłem – to serce fabuły, katalizator zmian i emocji. Thompson subtelnie ukazuje terapeutyczną moc książek: nie tylko dostarczają one rozrywki, ale także pomagają zachować godność, przetrwać stratę i uwierzyć w przyszłość. Czytelnik ma wrażenie, że każdy wolumin, każda wypożyczona powieść, stanowi mały akt oporu wobec chaosu i zniszczenia. To piękne przypomnienie, że literatura jest nie tylko sztuką, ale także narzędziem duchowego przetrwania. Kate Thompson przedstawia to miejsce jako symbol nadziei, ucieczki i poczucia wspólnoty. Czytelnik przenosi się w świat, gdzie zapach papieru miesza się z wilgocią schronu, a szelest przewracanych stron skutecznie zagłusza odgłosy wojennej zawieruchy.
Styl Kate Thompson jest ciepły, plastyczny i bogaty w szczegóły. Autorka umiejętnie balansuje między opisami wojennej rzeczywistości a intymnymi scenami w bibliotece. Widać, że przeprowadziła solidny research – zarówno realia londyńskiego metra podczas II wojny światowej, jak i klimat tamtych czasów są niezwykle wiarygodne. Fakt, że powieść oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, nadaje jej autentyczności.
Narracja prowadzona jest w sposób, który wciąga czytelnika od pierwszych stron – wydarzenia mają rytm, dialogi brzmią naturalnie, a wątki poboczne nie odciągają uwagi od głównego tematu, lecz go dopełniają.
Kate Thompson stworzyła nie tylko emocjonującą powieść, ale także niezwykłych bohaterów, zarówno pierwszo-, jak i drugoplanowych. Clara to postać autentyczna – odważna, lecz niepozbawiona lęków; zdeterminowana, ale potrafiąca przyznać się do swoich słabości. Jej przyjaźń z Ruby stanowi jeden z najjaśniejszych punktów fabuły – to relacja pełna wsparcia, drobnych gestów troski i cichej lojalności. Autorka doskonale ukazuje, że w czasie wojny więzi między ludźmi stają się czymś więcej niż tylko towarzystwem – są gwarantem psychicznego przetrwania.
Drugoplanowe postaci – czytelnicy biblioteki, mieszkańcy schronu, żołnierze i uchodźcy – tworzą mozaikę ludzkich historii, które splatają się w całość, ukazując różne oblicza wojennej codzienności.
Powieść Kate Thompson wzrusza, ale nie popada w przesadny sentymentalizm. Zawiera w sobie ból straty i strach o jutro, ale także promienie światła – w postaci odwagi, przyjaźni i miłości. Autorka przypomina, że nawet w najciemniejszych chwilach ludzie potrafią tworzyć piękno.
„Mała wojenna biblioteka” to powieść, która idealnie wpisuje się w gusta czytelników ceniących literaturę wojenną oraz motyw „książki o książkach”. To historia o odwadze, sile wspólnoty i niezwykłej mocy słowa pisanego. Z jednej strony otrzymujemy sugestywny obraz życia w czasie wojny, z drugiej – pełną ciepła i nadziei opowieść o tym, że nawet pod gruzami można znaleźć miejsce, gdzie człowiek czuje się wolny.
Dla mnie ta książka to nie tylko dobra lektura – to emocjonalna podróż i kolejny dowód na to, że biblioteki, choć pełne martwych przedmiotów, potrafią tchnąć życie w najbardziej zrujnowane dusze.
Lubię książki, w których wojna jest jedynie tłem, a na pierwszy plan wysuwają się zwyczajni ludzie i ich niezwyczajne historie. Takie, w których można zajrzeć w codzienność tamtych czasów, zobaczyć, jak wyglądało życie w cieniu nalotów, braków i strachu… ale też jak potrafiło tętnić nadzieją i drobnymi radościami. Właśnie dlatego, gdy zobaczyłam „Małą wojenną bibliotekę”, wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć.
Już sam tytuł wzbudził moją ciekawość, bo jak to możliwe, by w czasie wojny, kiedy liczy się przetrwanie, ktoś miał odwagę tworzyć… bibliotekę? Okładka, subtelna, a jednocześnie mocno nawiązująca do wojennego klimatu, przyciągnęła mnie od razu. A opis? Wystarczył jeden akapit, bym poczuła, że to historia dla mnie. Historia o książkach, odwadze i ludziach, którzy nie pozwalają, by wojna odebrała im wszystko.
Londyn, rok 1944. Naloty, schrony, codzienny strach. A jednak w tej szarej, przytłaczającej rzeczywistości pojawia się światło, Clara Button wraz z przyjaciółką Ruby Munroe tworzą w podziemiach opuszczonej stacji metra Bethnal Green jedyną w kraju bibliotekę. Wyobrażam sobie, jak między betonowymi ścianami, wśród stukotu kroków i echem odległych wybuchów, ktoś sięga po książkę i przez chwilę zapomina o wojnie. To miejsce staje się nie tylko wypożyczalnią, ale prawdziwym azylem, gdzie można znaleźć spokój, pociechę, a czasem nawet uśmiech.
Książka pokazuje, jak słowo może stać się tarczą przeciwko lękowi. Jak opowieści pozwalają oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości, a czasem dodać odwagi. Nie brakuje w niej trudnych chwil, ponieważ wojna nie oszczędza nikogo. Są momenty, które chwytają za serce i każą zastanowić się, jak ja sama poradziłabym sobie w takich warunkach. Czy potrafiłabym, tak jak Clara i Ruby, nieść pomoc innym, gdy wokół wszystko się rozpada?
To, co mnie w tej historii ujęło najbardziej, to niezwykła siła kobiet. Ich lojalność wobec siebie, determinacja i wiara, że nawet w najciemniejszym tunelu można znaleźć promyk światła. Autorka pięknie pokazała przyjaźń, która staje się opoką w najtrudniejszych chwilach. Wzruszyła mnie też świadomość, że ta opowieść jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Historia ta pokazuje, że ktoś naprawdę odważył się stworzyć bibliotekę w samym sercu wojennej zawieruchy.
Podczas czytania towarzyszyły mi różne emocje, od wzruszenia, przez dumę, po wdzięczność, że dziś mogę czytać w ciszy, bez strachu o kolejny dzień. Momentami miałam łzy w oczach, innym razem czułam ciepło w sercu.
Najbardziej podobało mi się w tej książce to, jak mocno wybrzmiewa przesłanie o sile literatury i ludzkiej solidarności. To piękna lekcja, że nawet wtedy, gdy świat wali się w gruzy, warto dbać o drobne źródła nadziei, bo one pomagają przetrwać.
Polecam tę powieść każdemu, kto wierzy, że książki potrafią ocalić człowieka. To historia, która zostaje w sercu na długo. I która przypomina, że czasem odwaga zaczyna się od prostego gestu, sięgnięcia po książkę i podania jej komuś, kto właśnie tego najbardziej potrzebuje.
KSIĄŻKA, KTÓRĄ ZDECYDOWANIE MUSICIE PRZECZYTAĆ!!!!
Tytuł: „Mała Wojenna Biblioteka”Gdy wokół panuje wojna, hałas i śmierć, ludzie szukają choćby chwili wytchnienia od zła. Pragną poczuć spokój – zwłaszcza dzieci, którym brutalnie odebrano beztroskie dzieciństwo. Dla wielu, książki i biblioteka, stały się taką odskocznią – miejscem, gdzie dobre serca troszczą się o innych.
Londyn, metro Bethnal Green, 1944 rok. Huk spadających pocisków, ruiny domów, a tuż obok nich ciała niewinnych ludzi. Wojna nikogo nie oszczędza, nie daje nawet chwili na oddech. W tym całym okrutnym galimatiasie jest młoda i ambitna bibliotekarka, Clara Button, która wraz z przyjaciółką, Ruby Munroe, tworzy w schronie metra pierwszą i jedyną podziemną bibliotekę. Miejsce, gdzie ciepło, bezpieczeństwo i wzajemne wsparcie niosą nadzieję. Oczywiście nie zabraknie osób, którym dobre serce i świetne pomysły Clary, są solą w oku, toteż zarówno dla niej, jak i dla całej podziemnej biblioteki, przyjdzie czas na prywatną walkę o to, co ważne i potrzebne. O miłość do ludzi, książek i samego siebie.
„Mała Wojenna Biblioteka” Kate Thompson inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami, co jeszcze bardziej podkreśla jej wyjątkowość. Jest to powieść o sile kobiet, które zostały w domach, by ich mężowie, ojcowie, synowie, mogli walczyć o wolna Anglię. Kobiet, które każdego dnia dzielnie stawiały czoła nowym wyzwaniom, pomagając potrzebującym, rannym, samotnym. To one walczyły tutaj na miejscu o przetrwanie, o bezpieczeństwo swoich najbliższych, znajomych, o ich dobre samopoczucie, silną wolę i niezłomność. Gdy ich mężczyźni walczyli rękami, one walczyły sercem i duszą.
To także opowieść o sile słów, literatury i fantazji. Wszakże nie od dziś wiadomo, że czytanie wzbogaca umysł ludzki, stając się niekończącą się studnią wiedzy i marzeń. Ona potrafi rozjaśnić ciemność i nadać jej kolorów, niesie ukojenie i skłania do refleksji. A dzieciom daje szansę na lepszą przyszłość i dobrą teraźniejszość.
W obliczu cierpienia szczególnie ważna jest empatia, dobre słowo, czuły gest i wzajemne wsparcie. I to właśnie znajdziemy w tej cudownej powieści, która, mimo że opowiada o bardzo trudnych czasach, to ogromne ciepło wylewa się z jej kart, dając czytelnikowi przyjemność i wprowadzając go w melancholię. „Mała Wojenna Biblioteka” jest lekturą dla każdego wielbiciela literatury, którego książki są wielką miłością. Z czystym sumieniem i spokojnym sercem polecam tę historię stworzoną przez Kate Thompson.
Współpraca z Wydawnictwo Literackie
„Ludzie pozbawieni książek są jak domy bez okien”.
Londyn, rok 1944. Wojenna zawierucha trwa w najlepsze. Codzienność londyńczyków jest niezwykle trudna – głód, bieda, ciągłe naloty, śmierć, strach... W tej przerażającej rzeczywistości, w opuszczonej stacji metra Bethnal Green, Clara Button wspólnie z Ruby Munroe tworzy coś wyjątkowego – podziemną bibliotekę. Mury bunkra stają się bezpiecznym, ciepłym i pełnym nadziei miejscem. Dla wielu ludzi to schronienie przed dramatami codzienności. Clara robi wszystko, by biblioteka była azylem – zwłaszcza dla dzieci i przepracowanych kobiet. Niestety, nie wszystkim się to podoba...
To historia o sile literatury i ludzkiej solidarności. Jedna z najlepszych powieści, jakie ostatnio przeczytałam – wielowymiarowa, poruszająca, napisana z ogromną wrażliwością. Akcja toczy się niespiesznie, pozwalając nam zanurzyć się w realiach II wojny światowej i codzienności londyńskich mieszkańców. Fabuła została poprowadzona z wyczuciem – pełna emocji, napięcia i wzruszeń. Kate Thompson pięknie pisze – przez tę książkę się po prostu płynie. Bohaterowie są niezwykle prawdziwi – zwykli ludzie, jedni silni i odważni, inni słabi, zagubieni, pełni sprzeczności. Ich emocje są wręcz namacalne.
„Mała wojenna biblioteka” to książka inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Autorka oddaje niepowtarzalną atmosferę podziemnej biblioteki — zimne, ponure mury metra wypełnione po brzegi półkami z książkami stają się dla wielu namiastką normalności i schronieniem. Obraz wojennego Londynu ukazany jest realistycznie, z dużym wyczuciem — nie brakuje trudnych tematów. Obok bomb spadających z nieba są też dramaty osobiste, rozgrywające się w domowym zaciszu — przemoc, alkohol, samotność. Biblioteka staje się schronieniem dla kobiet, które codziennie muszą znosić zbyt wiele — odrzucenie, brak możliwości edukacji, ograniczenie roli do bycia żoną i matką, przemoc domowa. Autorka pokazuje, jak książki mogą łączyć pokolenia, kształtować charaktery, rozwijać horyzonty i pomagać w zrozumieniu świata. Jak uczą, jak dają nadzieję, jak przynoszą ulgę.
Książka wciąga od pierwszych stron i trzyma w niepewności do samego końca. Piękna, poruszająca historia o kobiecej przyjaźni, o wzajemnym wsparciu, o miłości, o dobroci, o sile słowa pisanego, o nadziei. Zostanie ze mną na dłużej. Bardzo polecam, Tatiasza i jej książki :)
„Dobre książki są pokarmem dla duszy”, a tego pokarmu w czasie wojny potrzeba czasem bardziej niż chleba.
Przy czytaniu „Małej wojennej biblioteki” Kate Thompson czułam jakby otulał mnie miękki koc, a ja zapadałam się coraz bardziej w fotelu przenosząc w miejsce niezwykłe, niosące światło i nadzieję. Miejsce emanujące ciepłem, pełne życzliwości i zrozumienia, w którym bije serce wspólnoty. Bo czy coś może łączyć bardziej niż miłość do książek?
Ta, oparta na faktach historia jedynej londyńskiej podziemnej biblioteki, przetykana cytatami prawdziwych bibliotekarek i bibliotekarzy, wzbogacona zdjęciami, przenosi nas w trudne czasy drugiej wojny światowej. Tam, na doświadczonym nalotami East Endzie, w nieczynnej stacji metra Bethnal Green, 24 metry pod ziemią, młoda bibliotekarka Clara każdego dnia otwiera przed młodymi i starszymi czytelnikami drzwi do innych światów. Daje schronienie wszystkim poszukującym oddechu normalności w świecie przesiąkniętym lękiem, dla których książki stają się nadzieją. Bo to właśnie „dzięki książkom pozostajemy ludźmi w nieludzkim świecie.”
Lecz książki byłyby tylko nic niewartymi przedmiotami, gdyby nie czytający je ludzie. A ich losy naznaczone wojną, stratą, przemocą, wyrzutami sumienia, ale też dobrem, pasją i miłością rezonują na kartach tej opowieści. Tu ścierają się różne podejścia do funkcjonowania bibliotek, od tego otwartego pod każdym względem do pełnego ograniczeń, zmieniającego tętniące życiem miejsce w milczący grobowiec.
W tle rodzi się też nie jedna a dwie historie miłosne, a ja z równą gorliwością kibicowałam kiełkującej relacji pomiędzy Clarą i pewnym ratownikiem, jak i jej przyjaciółką Ruby i przystojnym Jankesem. Ale nie pomyślcie, że ta opowieść to romans z historią w tle. To dużo, dużo więcej. Bo Autorka porusza również tematykę związaną z oczekiwaniami wobec kobiet, patriarchatem i przemocą domową ukazując rolę książek w procesie ich samouświadamiania i edukacji. Ale też prawo do czytania tego, co niektórzy uznają za literaturę mało ambitną.
Z każdej strony tej powieści możemy wyczytać wagę, jaką mają książki, szczególnie w złych czasach, a Autorka przypomina nam, że „bibliotekarka to nie osoba wypożyczająca książki, ale powiernica, doradczyni i przewodniczka”. W dużej mierze ta powieść jest hołdem i podziękowaniem dla ludzi, którzy wkładają całe serce w tworzenie dla nas azylu pełnego książek, w którym czujemy się jak w domu.
Piękna to powieść przepełniona miłością do książek i innych ludzi, która obudziła we mnie całą gamę emocji. Powieść niosąca wiele wzruszeń, inspiracji, ale też żalu i niezgody na niesprawiedliwości tego świata. I myślę, że każdy miłośnik czytania powinien ją przeczytać, bo „Mała wojenna biblioteka” to nie tylko literacka podróż w czasie, ale również przypomnienie o tym, że książki potrafią ocalić nie tylko przed nudą czy samotnością, ale przed utratą siebie w świecie pełnym bólu i chaosu.
To też opowieść o kobietach, które miały odwagę żyć po swojemu, o sile wspólnoty i o tym, że nawet w najmroczniejszych czasach można zbudować miejsce, w którym zapala się światło. I jeśli kiedykolwiek zwątpisz w moc słów, to sięgnij po tę książkę, ona przypomni Ci, dlaczego warto czytać.
Na górze wojna. Spadały bomby, wywołując strach, przynosząc śmierć i ból. Życie toczyło się pod ziemią, w metrze. Tu ludzie spali, bawili się, a przede wszystkim czytali książki z podziemnej biblioteki.
Ta piękna opowieść, która zachwyciła mnie od pierwszej strony opowiada o sile książki. O mocy jaką ma w sobie. Gdy nawet w trudnych czasach pozwala zapomnieć o złu tego świata. Zapewnia rozrywkę, uczy, motywuje do zmian.
Szczególnie dla dzieci mieszkających pod ziemią tzw. Tunelowych szczurów książki takie jak "Tajemniczy ogród" czy "Wyspa skarbów" były oderwaniem się od strachu i biedy. A to wszystko dzięki podziemnej bibliotece i pracującym w niej bibliotekarkom, kobietom pełnym pasji i zaangażowania.
Autorka w niezwykle interesujący sposób pokazuje realia ówczesnych czasów. Możemy zobaczyć i porównać jak w Anglii wyglądało życie ludzi na tle II Wojny Światowej. Wspaniałe jest również to, że fabuła powieści powstała na kanwie prawdziwych wydarzeń. A przysłowiową kropką na i są wypowiedzi bibliotekarzy na temat ich pracy. Ich słowa rozpoczynają każdy rozdział.
Jest to też opowieść o miłości, o kobiecej sile, o odwadze, o solidarności. Pokazująca, że wzajemne wsparcie daje siłę i nadzieję na przetrwanie.
Według mnie jest to piękna i refleksyjna powieść o mocy słowa, wartości książki, która na pewno spodoba się czytelnikom lubiącym nie tylko książki "z historią w tle", ale również kochających powieści, gdzie oprócz człowieka to literatura staje się głównym bohaterem.
Wspomnienia - nawet te głęboko zakopane w zakamarkach podświadomości - zawsze znajdą sposób, by wypłynąć na powierzchnię. I tak właśnie zaczyna się ta opowieść. W londyńskim metrze, współcześnie, starsza kobieta zaczyna snuć swoją historię. Po raz pierwszy otwiera się przed córkami, wprowadzając je - i nas - w świat ich przodków oraz niezwykłej biblioteki, która powstała w tunelu metra w czasie II wojny światowej.
Kate Thompson podeszła do tej historii z ogromną wrażliwością i świeżym spojrzeniem. Choć inspirowana faktami, nie przytłacza czytelnika nadmiarem dat, kontekstów i historycznych przypisów. Zamiast tego wszystkie szczegóły historyczne zostawia na deser - w posłowiu. I to działa świetnie. Bo ta książka ma być przede wszystkim opowieścią - nie wykładem. Opowieścią o bibliotece, która staje się tu niemal żywym bohaterem.
,,Mała wojenna biblioteka" to piękna historia o wojnie i stracie, ale też o sile kobiet i ich nieustannej walce o godność, głos i miejsce w męskim świecie. I choć tło jest wojenne, to sercem tej powieści są emocje - pragnienie miłości i lęk przed nią, który noszą w sobie Clara i Ruby. Ich przyjaźń to spotkanie dwóch poranionych dusz, które w chaosie wojny stają się sobie rodziną. Razem przeciwko światu. Ich relacja pełna czułości i wzajemnego zrozumienia porusza najbardziej.
To także opowieść o książkach i ich sile. Bo dziewczyny, które wtedy czytały były buntowniczkami. W czasach, gdy kobiety miały być ciche i pokorne, one zatapiały się w opowieściach, szukając sensu i ucieczki. I znajdowały ją właśnie w bibliotece. Miejscu wymiany sekretów, tęsknot i marzeń. Tam książki stawały się bezpieczną przystanią, a ich strony zachęcały do zwierzeń. Bo - jak napisała autorka - ludzie pozbawieni książek są jak domy bez okien.
To książka dla wszystkich, którzy wierzą, że literatura może nie tylko opowiadać o świecie, ale go ocalać. Dla tych, którzy kochają historie o odwadze, siostrzeństwie i sile słowa. I dla tych, którzy wiedzą, że czasem to właśnie biblioteka staje się domem.
Mała wojenna biblioteka" to opowieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. I już sam tej fakt sprawił, że czytałam te książkę z zapartym tchem.
Przeniosłam się do Londyny, do roku 1944, gdzie wśród strachy, huku bomb i niepewności jutra powstaje biblioteka. Clare i Ruby, dwie przyjaciółki przekształcają część schronu w pomieszczenie z książkami. Miejsce to staje się oazą dla tych co pragną uciec od wojennej rzeczywistości. Jednak nie wszystko jest tak przyjemne jakby mogło się wydawać.
Mocną stroną tej książki są główne bohaterki. Ich odwaga i siła budzi podziw. Są to postacie, które na długo zostają w pamięci.
Autorka z niezwykłą starannością ukazuje moc książek oraz warunki w jakich przyszło żyć ludziom w Londynie w czasie II Wojeny Światowej.
Książka pomimo tego, że porusza trudne tematy, napisana jest lekkim i przyjemnym stylem, dzięki czemu czyta się ją dość szybko.
Myślę, że po ten tytuł powinien sięgnąć każdy kto ceni sobie dobrą literaturę. Każdy kto lubi refleksyjne powieści z historią w tle.
Spędziłam z tą książką bardzo miło czas i bardzo ją polecam.
Lubicie Państwo książki opowiadające w jakiejś mierze o... książkach? Ja lubię i właśnie dlatego bardzo chciałam poznać ,,Małą wojenną bibliotekę" autorstwa Pani Kate Thompson. Bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu, które przesłało mi egzemplarz. Nastrojowa okładka, prosta a bez wątpienia mająca w sobie ducha przeszłości, sugeruje, że zetkniemy się z taką samą treścią. I tak się właśnie dzieje.
Mamy tutaj fabułę opartą na faktach, co czyni książkę jeszcze bardziej wartościową. Przynajmniej jest to moje subiektywne odczucie.
Ciężkie czasy wojny, kiedy to strach jest wszechobecny, a każda chwila może okazać się tą ostatnią. Wtedy z pomocą przychodzi literatura i oderwanie od trudnej, niepewnej rzeczywistości.
Przenieśmy się do Londynu. Mamy rok 1944. Z zalanej lękiem ulicy schodzimy do opuszczonego metra Bethal Green. Widzicie już bibliotekę? Tak! Właśnie tam. Prowadzi ją młoda kobieta, już niestety wdowa, Clara Button. To jedyny taki lokal w kraju.
,,Kierowniczka" biblioteki wraz ze swoją przyjaciółką - Ruby - ze wszystkich sił starają się stworzyć tu oazę spokoju dla odwiedzających. Jest kącik dla najmłodszych i klub książki dla starszych.
Jednak nawet w takim miejscu bohaterki stykają się z trudnymi emocjami. Nic nie jest w stanie je przed tym uchronić, choćby nie wiadomo jak mocno się starały. Czy wsparcie, które ofiarowują sobie nawzajem wystarczy, aby odważnie stawić czoła niepewnej przyszłości?
,,Mała wojenna biblioteka" to hołd dla kobiet działających w czasie największego chaosu. Na kartach tej powieści widać jak wiele dobrego może dać nam książka, czytanie. Kate Thompson sporo miejsca na końcu książki poświęca prawdziwej historii londyńskiej biblioteki. Niezmiernie ucieszyła mnie również informacja, że wkrótce ukaże się kolejna powieść autorki. Mam nadzieję, że będzie równie zajmująca!
Jakiś czas temu w warszawskim metrze otworzono bibliotekę. Ciekawe, czy będzie mi dane kiedyś ją odwiedzić i poczuć się trochę jak bohaterowie ,,Małej wojennej biblioteki".
Na Ulicy Jemioły pachnie piernikami, błyszczą choinki i wszyscy odliczają dni do Wigilii. Wszyscy - oprócz starszej pani Evie. Jej dom jako jedyny pozostaje...
Przeczytane:2025-08-31,
Londyn 1944 rok, Blitzkriegu spada bomba na główną bibliotekę w czego wyniku umiera jej dyrektor a budynek zrównany jest z ziemią. Na szczęście część książek udało się uratować. Clara Burton z przyjaciółką Ruby tworzą w niedokończonym tulelu metra bibliotekę a za razem ten tunel staje się schronem mieszkańców Londynu.
~
Dzięki prowadzeniu tej podziemnej biblioteki kobiety chociaż trochę niosą otuchy mieszkańcom schronu i dają możliwość oderwania się im od otaczającej wojny. Ale jak to w życiu bywa nie wszystkim się to podoba. Zwłaszcza rosnąca w siłę niezależność kobiet ale przede wszystkim uświadomienie. Czy biblioteka będzie bezpieczna? Czy kobiety w końcu będą niezależne? Co wydarzy się w schronie?
~
"Mała wojenna biblioteka" to piękna opowieść o jakże wielkej sile literatury i przede wszystkim magii książek. Dodatkowo czytelnik może przyjrzeć się psychice ludzkiej i sposobom radzenia siebie w tak trudnej sytuacji jaką jest wojna. Autorka w książce porusz zaangażowanie, upór ale przede wszystkim jakże wielką siłę, a w ten sposób buduje się społeczność.
~
Dodatkowym plusem jest to, iż fabuła opiera się na jakże prawdziwej historii. Lubię takie powieści oparte na faktach powodują one jescze większe emocje podczas poznawania treści. Bardzo polubiłam główne bohaterki, kobiety były naprawdę jakże silne i niezależne. W tamtych czasach kobiety lekko nie miały niestety.
~
Książka jest napisana lekko i przyjemnie, czyta się ją dość szybko. Historia jest przepiękna i ukazuje różne oblicza wojny ale też jej okrucieństwo. Mi się podobała ale jak wiecie lubię historię osadzone w czasach wojennych. Myślę że książka oddaje naprawdę mega atmosferę tamtych czasów i pozwala przenieść się do Londynu. Myślę że nie tylko fani książek z historią w tle się w niej odnajdą. Polecam!
Dziękuję Wydawnictwo Literackie za egzemplarz ❤️