Nad Sandomierzem zbierają się czarne chmury, a wraz z nimi napięcie, które już od pierwszych stron staje się wyczuwalne. Alerty ostrzegają mieszkańców przed nadchodzącą burzą, lecz to nie żywioł okaże się największym zagrożeniem.
Znany fotograf próbuje uchwycić niezwykłe ujęcia w ten dramatyczny dzień. Nim udaje mu się zebrać materiał ginie rażony piorunem. Ta śmierć uruchamia lawinę wydarzeń i prowadzi do odkrycia wielu tajemnic.
Do sprawy morderstwa, które zgłasza przez telefon dziewczyna, zostaje wezwany komisarz Bruno Kowalski. Początkowo proste śledztwo szybko zaczyna się komplikować. Wszystko wskazuje na rodzinne porachunki, jednak kolejne poszlaki i świadkowie nadają sprawie zupełnie inny wymiar.
Akcja toczy się dwutorowo z jednej strony obserwujemy współczesne śledztwo, a z drugiej przenosimy się do roku 1986, do czasów PRL-u, gdzie milicja prowadzi swoje dochodzenie w atmosferze dymu papierosowego, alkoholu i rozmów, które tylko pozornie coś wyjaśniają. To właśnie wtedy zaczynają się wydarzenia, które odciskają swoje piętno na teraźniejszości.
Muszę przyznać, że po dłuższej przerwie od kryminałów „Miasto Burz” okazało się prawdziwym powiewem świeżości. Świetnie się bawiłam, od pierwszej do ostatniej strony, chłonąc kolejne tropy i zagadki. Szczególnie spodobało mi się to, że akcja biegnie dwutorowo. Mamy tutaj jedną sprawę w teraźniejszości i drugą w latach 80. Początkowo nie wiemy czy się ze sobą łączą, ale im dalej w głąb historii tym więcej zostaje wyjaśnione. Uzupełniają się i tworzą duszny, pełen sekretów klimat. Uwielbiam takie historie, gdzie przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Wyjątkowo obrazowe i działające na moją wyobraźnię opisy PRL-u takie jak przesłuchania, jazda w samochodzie bez klimatyzacji, zapach papierosów unoszący się w powietrzu czy wódka towarzysząca trudnym rozmowom. Te elementy sprawiły, że czułam się tak, jakbym naprawdę tam była.
Podobało mi się także, że autor zadbał o autentyczność bohaterów i wplótł w opowieść nie tylko tajemnicę, ale również emocje, a nawet niespełnioną miłości. Kilka razy zdarzyło mi się zaśmiać w głos, kiedy czytałam dialogi. Humor bohaterów i ich podejście do sprawy pasowały mi idealnie.
Ogromną przyjemność sprawiło czytanie opisów Sandomierza, które przywołały wspomnienia z mojego pobytu w tym mieście. Dzięki temu książka stała się dla mnie jeszcze bliższa i bardziej obrazowa. Z przyjemnością "spacerowałam" znowu po uliczkach miasta.
„Miasto Burz” to druga część serii o komisarzu Kowalskim, ale spokojnie można ją czytać bez znajomości poprzedniego tomu. Ja pierwszego nie czytałam. Autor subtelnie nawiązuje do wcześniejszych wydarzeń, jednak nie utrudnia to odbioru fabuły. Dla mnie to naprawdę udana lektura, która przypomniała mi, jak bardzo lubię kryminały i jak przyjemnie jest zagubić się w świecie pełnym tajemnic. Nabrałam ogromnej chęci, by sięgnąć po inne książki Michała Śmielaka i dać się ponownie wciągnąć w jego mroczne, pełne intryg opowieści. Jestem wdzięczna, że ta książka trafiła w moje ręce. To była prawdziwa czytelnicza uczta.
całość na domowyklimacik.pl
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Data wydania: 2025-04-23
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
Dodał/a opinię:
domowyklimacik
Wciągający thriller autora bestsellerowego ,,Pomruku"! ,,Szlakiem beskidzkich duchów i upiorów" to wycieczka, która kusi oryginalnością i zapowiedzią...
Zdegenerowani księża, wioska spowita zmową milczenia, policjant pokłócony z Bogiem i tajemniczy Kościół Chrystusa Mściwego. Z której strony nadejdzie zagrożenie...