Podobno koty są kapryśne, chadzają własnymi ścieżkami i nie potrafią okazywać ciepłych uczuć. Nic bardziej mylnego! Warto bliżej przyjrzeć się tym niesamowitym zwierzakom, odkryć ich urok oraz zrozumieć, że koty umieją naprawdę mocno kochać…
Michael King jest bezdomnym człowiekiem, niezwykle smutnym, zgorzkniałym i szukającym pocieszenia w alkoholu. Od wielu lat żyje na ulicach Portland, ledwo wiążąc koniec z końcem. Jego los odmienia się deszczowej nocy, gdy odnajduje pewną kotkę. Zaniedbany i ranny zwierzak potrzebuje natychmiastowej pomocy. Michael po raz pierwszy kupuje karmę oraz leki, nie alkohol. Czuje ogromne zdziwienie, ponieważ rano sympatyczna towarzyszka nadal przy nim trwa. Nie ucieka. King postanawia zaopiekować się kotką, nazywa ją Tabor. Ludzie zaczynają spoglądać na niego życzliwszym okiem, chętniej dając jedzenie i pieniądze. Nadchodzi zima, więc Michael i Tabor wyruszają w podróż do cieplejszego miejsca, przy okazji spotykając mnóstwo dobrych osób. Nawzajem leczą swoje rany. W Montanie mężczyzna idzie z kotką do weterynarza — odkrywa, że jego przyjaciółka ma założony chip, a jej prawdziwy właściciel nigdy nie poddał się w poszukiwaniach. Przed Michaelem pojawia się wielki dylemat: czy zrezygnować z tej niesamowitej relacji?
Od lat trwa wojna między psiarzami a kociarzami. Do której kategorii się zaliczam? Obu! Uwielbiam wszystkie zwierzęta, więc nie umiem rozdzielać je na lepsze i gorsze. Ponad rok temu przeczytałam świetną książkę autorstwa W. Bruce’a Camerona, chyba większość ją zna — „Był sobie pies”. Zrobiła na mnie spore wrażenie, dała wiele wspaniałych chwil. gdy zauważyłam zapowiedź powieści Britt Collins z automatu pomyślałam, że obie pozycje mogą mieć wspólny mianownik, jakim jest dostarczanie wzruszeń. Nie pomyliłam się w tej kwestii, a teraz na mej półce dwa egzemplarze stoją dumnie obok siebie. Kto wie, może pora na historie o królikach, myszkach, koniach? Da się skompletować niezłą kolekcję! Aktualnie skupiając uwagę na twórczości Collins muszę stwierdzić, że postawiła poprzeczkę wysoko! I to nie tylko za sprawą talentu literackiego, ale też nietuzinkowej osobowości.
Britt nie jest wyłącznie pisarką i dziennikarką, a działa na rzecz dzikich zwierząt. Udziela się charytatywnie, podróżuje po całym świecie, dociera do najdalszych zakątków, aby pomagać różnym gatunkom. „Duże koty” w Namibii, dzikie konie w Nevadzie, opiekowała się nimi. Udało jej się zebrać mnóstwo pieniędzy dla fundacji. Świetna kobieta, pełna pasji. Jakby stworzona do opowiedzenia tej historii, która przecież wydarzyła się naprawdę! Dopiero w trakcie lektury uświadomiłam sobie, że parę lat temu usłyszałam o Michaelu Kingu i Tabor, co wyleciało mi z głowy. Cieszę się, iż teraz mogłam poznać wszystkie ich przygody, nie zawsze słodkie, kolorowe.
To, co mnie ujęło w książce, to odpowiednie przedstawienie okoliczności, bez lukrowania. Realne zakończenie, poprowadzenie akcji z wręcz reporterską mocą. Wiadomo, że taka podróż, jakiej podjął się Michael, wymagała mnóstwa wyrzeczeń, a jego miłość do Tabor nie była usłana różami. Zdawał sobie sprawę z faktu, iż kotka nie należy do niego, a po prostu się nią opiekuje. Sama zastanawiałam się, co bym zrobiła na miejscu Kinga. Mogę zdradzić, to powszechnie rozprowadzona informacja — Tabor (jej prawdziwe imię brzmi Mata) wróciła do domu.
Pozycja idealna, człowiek ma ochotę i popłakać, i się pośmiać. Uwielbiam bohaterów, chciałabym móc ich wszystkich poznać. Szczególnie Michaela oraz Rona, czyli osoby mającej ogromny wpływ na rozwój historii. Prawdopodobnie już się domyślacie, z jakiego powodu! Nie zapominając o zwierzęcych przyjaciołach, nadających całości dowcipu, pewnej melancholii. Zwłaszcza podczas czytania dedykacji napisanej przez autorkę. Te kilka słów doprowadziło mnie do łez, gdyż przypomniało o moich kotach, które odeszły. Cóż, jeśli książka potrafi tak zauroczyć po pierwszej stronie — wówczas jest nieskończenie warta przeczytania. I puszczenia jej w świat, ponieważ podbiła oraz podbija serca tłumów. Dziękuję za jej stworzenie, Britt!
„Mój przyjaciel kot” jest powieścią niesłychanie ciepłą i wzruszającą. Idealnie wręcz nada się na prezent dla miłośników tych interesujących zwierząt, ale też osób, które nigdy nie mogły ich polubić, z różnych powodów. Coś czuję, że ta książka przekona sporo ludzi do adopcji kociaka — adopcji odpowiedzialnej, oczywiście, do czego również gorąco zachęcam!
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2018-04-13
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 336
Tytuł oryginału: Strays: A Lost Cat, a Homeless Man, and Their Journey Across America
Dodał/a opinię: