Miłośnikom kryminałów i thrillerów Harlana Cobena nie trzeba przedstawiać. To, jak zawiłe intrygi tworzy, w jaki sposób buduje napięcie jest bardzo charakterystyczne dla wielu jego powieści. Ale mimo, iż znając jego styl, wiemy czego możemy oczekiwać, to jednak każda następna książka stanowi świetną rozrywkę i niemałe zaskoczenie.
„Nie mów nikomu” to thriller, dzięki któremu autor zyskał międzynarodową sławę. Moim zdaniem zupełnie zasłużenie, bo od pierwszych stron wciąga w pełną napięcia, niedopowiedzeń i tajemnic historię. Tragedia z przeszłości, nieco już zaleczona przez upływający czas, zostaje wyciągnięta na światło dzienne przywołując bolesne wspomnienia, ale i dając nadzieję. Nadzieję na to, że uznana za zamordowaną przed ośmioma laty kobieta nadal żyje. Czy to tylko nikczemny i co najmniej niestosowny żart, czy rzeczywiście Elizabeth kontaktuje się z mężem? A jeśli tak, to czemu zniknęła na tyle lat?
Próbujący odkryć prawdę zdesperowany mąż, nie wie jakie konsekwencje wywoła swoimi działaniami. Gdy jednak zaczynają ginąć osoby, z którymi się w tej sprawie spotyka, a on sam zostaje oskarżony o morderstwo, rozpoczyna się prawdziwa walka, nie tylko o odkrycie prawdy, ale i o życie. I tu wkracza do akcji jedna z moich ulubionych bohaterek Cobena, pojawiająca się m.in. w „Chłopcu z lasu” czy „Ostatnim szczególe”, charyzmatyczna Pani adwokat, Hester Crimstein. Ponownie pokazuje pazury i... dodaje pazura całej powieści.
Jak zawsze zakończenie okazało się dla mnie totalnym zaskoczeniem, w końcu autor słynie ze swoich twistów, pokazując jednocześnie do czego prowadzą niedopowiedzenia i brak szczerości.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2015-09-15
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: Tell no one
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
Dodał/a opinię:
czytanienaplatan
Spektakularny sukces powieści Nie mów nikomu uczynił z Cobena megagwiazdę współczesnego thrillera. Precyzyjnie skonstruowana intryga, mistrzowsko...
Dziewięć lat po wyjściu z więzienia Matt Hunter nadal wraca myślami do owego strasznego wieczoru, kiedy w przypadkowej, niesprowokowanej przez siebie bójce...
Lepiej kochać, a potem płakać. Następna bzdura. Wierzcie mi, wcale nie lepiej. Nie pokazujcie mi raju, żeby potem go spalić.
Więcej