Bardzo lubię książki pani Marty Matyszczak, te z serii „Kryminał pod psem”. Przeczytałam wszystkie wydane do tej pory ( osiem), a dziś skończyłam lekturę ostatniej powieści „Noc na blokowisku”.
I tym razem Pani Marta nie zawiodła mnie. „Noc na blokowisku” to rasowa komedia kryminalna. Jest, jak na kryminał przystało, tajemnicze morderstwo, śledztwo, pojawiają się też znani nam z wcześniejszych utworów bohaterowie.
„Noc na blokowisku” zaczyna się właściwie tam, gdzie skończyła się ostatnia powieść Matyszczak „Las i ciemność” tzn. poszukiwaniami zaginionego Solańskiego prowadzonymi przez jego świeżo poślubioną małżonkę, Różę Kwiatkowską, wspomaganą przez aspiranta Barańskiego i kundelka Gucia. Dlaczego Solański zniknął, jak wytłumaczy swoją ucieczką Róży, wreszcie, kim jest tajemniczy prześladowca detektywa , czy ma on związek z wydarzeniami z przeszłości i morderstwem dokonanym na ulicy Bernarda Wały numer dwa be na brzęczkowickim osiedlu? Pytań wiele – odpowiedź znajdziecie w tej książce. Proszę przeczytać!
Owszem, intryga kryminalna na pewno zainteresuje czytelnika. Dla mnie jednak największym atutem tej powieści jest jej niepowtarzalny koloryt wykreowany przez autorkę za pomocą galerii niesztampowych, nietuzinkowych bohaterów oraz niekonwencjonalnego, swoistego języka.
Spośród wielu postaci, bardziej lub mniej sympatycznych typów i typków, pojawiających się w powieści, uwagę zwraca Róża de domo Kwiatkowska, po mężu Solańska, kobieta po przejściach, słusznej wagi
( wreszcie przestała się odchudzać) pewna siebie, energiczna, momentami grubiańska, ale bardzo skuteczna w swych działaniach. Obecnie youtuberka, influencerka, przy której gapowaty aspirant Barański wypada bardzo blado. Sam Solański też nie gra w tej powieści pierwszych skrzypiec, trochę usuwa się w cień. Za to nadal w dobrej formie jest mecenas Potomek-Chojarska, niecnie porzucona przez swojego małżonka i pałająca chęcią zemsty.
Nie można też nie wspomnieć o kundelku Guciu
( w końcu nie darmo seria nosi podtytuł „Kryminał pod psem”) - psim detektywie i drugim narratorze powieści. Gucio, ta sympatyczna psina, ten zagorzały przeciwnik „kocimoczy”, amator kiełbasy śląskiej, urzekł mnie swym temperamentem, trafnością swoich obserwacji i wielką miłością do swoich państwa.
Oczywiście, nie brak w powieści innych bohaterów - ci drugoplanowi są równie wyraziści, przekonujący, sugestywni, choć pewnie trochę śmieszni w swych przyzwyczajeniach i zachowaniach. Myślę tu o mieszkańcach wspomnianego już bloku na ulicy B. Wały, czyli o świętoszkowatej Teresie Michalik, aktywistce na emeryturze Helenie Brudniok, dalej pojawia się "wariatka od kotów" Urszula Zbieg czy wielbiciel prac budowlanych Danielok i dziewczyna z gitarą Asia Paszczyk.
I wreszcie język utworu – powieść pani Matyszczak aż skrzy się dowcipem, humorem, trafionymi, zabawnymi porównaniami czy skojarzeniami np.„..potężne kolumny doryckie (uda Róży)...”. Nie brak nadzwyczaj aktualnych aluzji, choćby słynne już: „- Aua! Nie w szczepionkę! - wrzasnął i rozmasował sobie ramię.” A wisienką na torcie jest gwara śląska, zwłaszcza w wykonaniu Brygidy Buchtowej: te jej „chachary”, „huncfoty”, „klopsztangi” czy „hasiomaszkietnicy” są jedyne i niepowtarzalne! Widać, że autorka czuje i lubi Śląsk.
Krótko mówiąc, zachęcam do przeczytania tej powieści. Zapewniam, że to lektura dla wszystkich, nie tylko dla miłośników psów!
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2021-02-24
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 272
Dodał/a opinię:
MagdaKa
Wziął ją z zaskoczenia, więc miała prawo go nie poznać. Poza tym odkąd się ostatnio widzieli, zdążył nabrać masy i osiwieć do imentu. Jakim jednak cudem on ją rozpoznał, skoro tak schudła, wypiękniała oraz zmieniła nazwisko i stan cywilny, tego pojąć nie sposób.
Detektyw Szymon Solański jest gościem na weselu w Zdrojowicach. Znudzony wymyka się z uroczystości i trafia na teren budowy nowego skrzydła hotelu. W świeżo...
Rozalia Ginter prowadzi gabinet weterynaryjny w Mikołajkach. Wiedzie w miarę szczęśliwe życie rodzinne. Aż do pewnego wieczora, który zmienia wszystko...
- Czy ja zawsze muszę trafiać na popaprańców?! - pożaliła się prawniczka i znów zmieniła obuwie na to wygodniejsze. - Czy mój mąż musi być mordercą? Ja może wyglądam na wredną, zimną sukę... - Wyglądasz - potwierdziła czym prędzej Róża. - I może nią nawet jestem. Ale żeby mnie aż tak los pokarał, to to jednak nie jest sprawiedliwe!
Więcej