Prywatny detektyw Szymon Solański tuż po ślubie z Różą Kwiatkowską znika bez śladu. Świeżo upieczona żona z nieodłącznym kundelkiem Guciem próbują go odnaleźć. W tym samym czasie na mysłowickim osiedlu, pod blokiem aspiranta Barańskiego, zostaje znalezione ciało mężczyzny. Na zlecenie spółdzielni Róża i Barański zaczynają szukać zabójcy wśród lokatorów. Równolegle poznajemy historię chłopca mieszkającego w feralnym bloku w latach osiemdziesiątych, a wraz z nią kulisy sąsiedzkiej imprezy, która skończyła się tragedią.
Róża Kwiatkowska tropi mordercę. Ktoś inny śledzi Różę... Do czego doszło w środku nocy na blokowisku? No i co się stało z Solańskim?
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2021-02-24
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 272
Wziął ją z zaskoczenia, więc miała prawo go nie poznać. Poza tym odkąd się ostatnio widzieli, zdążył nabrać masy i osiwieć do imentu. Jakim jednak cudem on ją rozpoznał, skoro tak schudła, wypiękniała oraz zmieniła nazwisko i stan cywilny, tego pojąć nie sposób.
"Szymon Solański ledwie zdążył wypowiedzieć sakramentalne "tak", zaraz potem zniknął jej z radaru. Wyparował w mrok Puszczy Augustowskiej z przyczepy kempingowej, w której spędzili noc poślubną. Róża zrobiła wszystko, by odnaleźć detektywa. Nie trafiła jednak na żaden trop."
Siłą rozpędu po przeczytaniu "Las i ciemność" a jednocześnie czekając na nową dostawę książek z biblioteki zabrałam się za kolejną, dziewiątą już część serii Marty Matyszczak "Kryminał pod psem", czyli: Noc na blokowisku". Przyznam, że ta część zdecydowanie lepiej mi się podobała. Była bardziej dynamiczna i wciągająca.
Po ślubie i weselu Szymon Solański nagle znika bez śladu. Róża jest zrozpaczona, ale daje się przekonać Barańskiemu, że czas wracać do domu i tam zacząć poszukiwania świeżo poślubionego męża. Zatem razem z Guciem pakuje się do samochodu aspiranta. Gdyby policjant przewidział co go będzie czekało po powrocie na Śląsk, do to z pewnością nie zabrałby ze sobą Róży Kwiatkowskiej, teraz już Solańskiej...
Niestety mieszkanie Solańskich w Chorzowie, jest w trakcie remontu, a wygląda jakby ktoś tam rzucił kilka granatów, zupełnie nie nadaje się do zamieszkania, więc Adolf Barański zabiera zrozpaczoną Różę do swojego mieszkania w Myślenicach. W trakcie jazdy dowiadują się, że pod blokiem aspiranta znaleziono zwłoki mężczyzny. Na zdjęciu nieboszczyka pokazanym w serwisie, Róża z przerażeniem rozpoznaje swojego męża.
Czy faktycznie zmarły mężczyzna to Szymon Solański? Kto i dlaczego wypchnął mężczyznę z balkonu? Co wydarzyło się w trakcie imprezy sąsiedzkiej?
Barański jako mieszkaniec feralnego bloku, na zlecenie spółdzielni podjął się razem z Różą szukania zabójcy wśród lokatorów. Czy to się uda?
Powinno, bo przecież będzie im jak zwykle pomagał Gucio, chociaż już bez swojego pana...
"Nieraz już panikowałem, gdy mój pan zostawiał mnie na zawsze, wyskakując do kiosku po gazetę. Tym bardziej jednak sprawa wyglądała poważniej. Szymona Solańskiego diabli wzięli.
Na dobre."
Poznajemy jeszcze w tle historię pewnego chłopca, który w latach osiemdziesiątych mieszkał w tym bloku z rodzicami. W jaki sposób losy tego chłopca są związane z tragedią, która wydarzyła się obecnie, to już sami musicie przeczytać.
Sama zagadka kryminalna może nie jest bardzo skomplikowana, lecz przecież nie zawsze chodzi o to by złapać przysłowiowego króliczka, ale by gonić go.
Ja z pewnością nie będę może zbytnio obiektywna, bo od samego początku jestem, można powiedzieć fanką kundelka Gucia (chociaż zdecydowanie wolę koty) i dlatego zostałam wierną czytelniczką tej serii. Została mi jeszcze jedna część do przeczytania. Trochę będzie mi brakowało celnych Guciowych przemyśleń, lecz czekam również na kontynuację serii "Kryminał z pazurem" z kotką Burbur w roli głównej.
Na koniec dodam, że podobały mi się tytuły rozdziałów, nawiązujące do piosenek zespołu Myslovitz. W końcu rzecz działa się w Mysłowicach...
Bardzo lubię książki pani Marty Matyszczak, te z serii „Kryminał pod psem”. Przeczytałam wszystkie wydane do tej pory ( osiem), a dziś skończyłam lekturę ostatniej powieści „Noc na blokowisku”.
I tym razem Pani Marta nie zawiodła mnie. „Noc na blokowisku” to rasowa komedia kryminalna. Jest, jak na kryminał przystało, tajemnicze morderstwo, śledztwo, pojawiają się też znani nam z wcześniejszych utworów bohaterowie.
„Noc na blokowisku” zaczyna się właściwie tam, gdzie skończyła się ostatnia powieść Matyszczak „Las i ciemność” tzn. poszukiwaniami zaginionego Solańskiego prowadzonymi przez jego świeżo poślubioną małżonkę, Różę Kwiatkowską, wspomaganą przez aspiranta Barańskiego i kundelka Gucia. Dlaczego Solański zniknął, jak wytłumaczy swoją ucieczką Róży, wreszcie, kim jest tajemniczy prześladowca detektywa , czy ma on związek z wydarzeniami z przeszłości i morderstwem dokonanym na ulicy Bernarda Wały numer dwa be na brzęczkowickim osiedlu? Pytań wiele – odpowiedź znajdziecie w tej książce. Proszę przeczytać!
Owszem, intryga kryminalna na pewno zainteresuje czytelnika. Dla mnie jednak największym atutem tej powieści jest jej niepowtarzalny koloryt wykreowany przez autorkę za pomocą galerii niesztampowych, nietuzinkowych bohaterów oraz niekonwencjonalnego, swoistego języka.
Spośród wielu postaci, bardziej lub mniej sympatycznych typów i typków, pojawiających się w powieści, uwagę zwraca Róża de domo Kwiatkowska, po mężu Solańska, kobieta po przejściach, słusznej wagi
( wreszcie przestała się odchudzać) pewna siebie, energiczna, momentami grubiańska, ale bardzo skuteczna w swych działaniach. Obecnie youtuberka, influencerka, przy której gapowaty aspirant Barański wypada bardzo blado. Sam Solański też nie gra w tej powieści pierwszych skrzypiec, trochę usuwa się w cień. Za to nadal w dobrej formie jest mecenas Potomek-Chojarska, niecnie porzucona przez swojego małżonka i pałająca chęcią zemsty.
Nie można też nie wspomnieć o kundelku Guciu
( w końcu nie darmo seria nosi podtytuł „Kryminał pod psem”) - psim detektywie i drugim narratorze powieści. Gucio, ta sympatyczna psina, ten zagorzały przeciwnik „kocimoczy”, amator kiełbasy śląskiej, urzekł mnie swym temperamentem, trafnością swoich obserwacji i wielką miłością do swoich państwa.
Oczywiście, nie brak w powieści innych bohaterów - ci drugoplanowi są równie wyraziści, przekonujący, sugestywni, choć pewnie trochę śmieszni w swych przyzwyczajeniach i zachowaniach. Myślę tu o mieszkańcach wspomnianego już bloku na ulicy B. Wały, czyli o świętoszkowatej Teresie Michalik, aktywistce na emeryturze Helenie Brudniok, dalej pojawia się "wariatka od kotów" Urszula Zbieg czy wielbiciel prac budowlanych Danielok i dziewczyna z gitarą Asia Paszczyk.
I wreszcie język utworu – powieść pani Matyszczak aż skrzy się dowcipem, humorem, trafionymi, zabawnymi porównaniami czy skojarzeniami np.„..potężne kolumny doryckie (uda Róży)...”. Nie brak nadzwyczaj aktualnych aluzji, choćby słynne już: „- Aua! Nie w szczepionkę! - wrzasnął i rozmasował sobie ramię.” A wisienką na torcie jest gwara śląska, zwłaszcza w wykonaniu Brygidy Buchtowej: te jej „chachary”, „huncfoty”, „klopsztangi” czy „hasiomaszkietnicy” są jedyne i niepowtarzalne! Widać, że autorka czuje i lubi Śląsk.
Krótko mówiąc, zachęcam do przeczytania tej powieści. Zapewniam, że to lektura dla wszystkich, nie tylko dla miłośników psów!
Rozalia Ginter prowadzi gabinet weterynaryjny w Mikołajkach. Wiedzie w miarę szczęśliwe życie rodzinne. Aż do pewnego wieczora, który zmienia wszystko...
Rozalia Ginter wybiera się z bliskimi na spływ Krutynią. Nie zdąży na dobre odbić od brzegu, gdy dziób kajaka trafia w przeszkodę. Jak się okazuje, to...
- Czy ja zawsze muszę trafiać na popaprańców?! - pożaliła się prawniczka i znów zmieniła obuwie na to wygodniejsze. - Czy mój mąż musi być mordercą? Ja może wyglądam na wredną, zimną sukę... - Wyglądasz - potwierdziła czym prędzej Róża. - I może nią nawet jestem. Ale żeby mnie aż tak los pokarał, to to jednak nie jest sprawiedliwe!
Więcej