„O jeden zgon za daleko” Iwony Banach to pełna lekkości i ciepłego humoru kryminalna komedia pomyłek, która pokazuje, że nawet najbardziej makabryczne odkrycia mogą stać się pretekstem do salwy śmiechu, jeśli tylko trafią w ręce autorki o tak specyficznym, przewrotnym poczuciu humoru. Banach znana jest z lekkiego pióra i zamiłowania do absurdalnych sytuacji, a ta powieść tylko potwierdza jej literacki styl – szalony, zakręcony, czasem wręcz farsowy, ale zawsze niezwykle przyjemny w odbiorze.
Fabuła startuje od pomysłu zarówno zabawnego, jak i kryminalnie intrygującego. Podczas bibliotecznej wystawy rzeczy pozostawionych w książkach — skądinąd świetnej i bardzo "banachowej" okazji do żartów — jedna z czytelniczek przynosi kartkę z wyznaniem morderstwa. Policja, zachęcona możliwością rozwiązania zaginionej od miesięcy sprawy, rusza tropem wskazanym w anonimowym „liście-dowodzie”. Na kartce, oprócz nazwiska domniemanej ofiary, znajduje się informacja o miejscu ukrycia zwłok — kompoście. Ten element już na wstępie sygnalizuje, że z konwencjonalnym kryminałem nie mamy do czynienia.
I rzeczywiście: poszukiwania prowadzą do zwariowanego, zaskakującego odkrycia związanego z posiadłością bogatej, miejskiej damy mieszkającej w domu „inteligentnym”, naszpikowanym elektroniką. To świetny punkt wyjścia dla żartów z nowoczesnych technologii, ich nadużywania, a czasem groteskowej obecności w życiu codziennym. Banach z wyczuciem kpi z przesadnego luksusu i obsesji na punkcie „smart-rozwiązań”, budując tło zarówno komiczne, jak i krytyczne.
Jednym z największych atutów powieści jest jej tempo – krótkie, soczyste sceny następują po sobie w szybkim rytmie, a bohaterowie wciąż wpadają w nowe, bardziej absurdalne tarapaty. Autorka nie pozwala czytelnikowi ani na chwilę się nudzić. Każdy trop okazuje się bardziej zawiły, niż mógłby się wydawać, a kolejne „odkrycia” tylko pogłębiają komediowy chaos. Banach zresztą doskonale wie, jak żonglować napięciem: balansuje między lekką groteską a autentyczną ciekawością, więc czytelnik, śmiejąc się, chce jednocześnie wiedzieć, kto i dlaczego przyznał się do zbrodni.
W warstwie bohaterów Banach stawia na różnobarwny kalejdoskop postaci. Każda jest trochę przerysowana, ale nie karykaturalna — to te typy, które każdy gdzieś kiedyś spotkał, tylko przedstawione w wersji „podkręconej”, bardziej filmowej. Policjanci bywają zagubieni, mieszkańcy miasteczka zaskakują ekscentryzmem, a bogata właścicielka elektronicznego domu prezentuje zupełnie inny świat — o krok od obłędu na punkcie automatyzacji.
To wszystko składa się na kryminał, który nie tyle straszy czy przyprawia o gęsią skórkę, ile raczej bawi formą i celnie komentuje ludzkie słabostki. Nie jest to powieść dla miłośników mrocznych thrillerów czy krwawych intryg — to pozycja dla tych, którzy chcą kryminału z przymrużeniem oka, z wartką akcją i humorem, który potrafi rozładować napięcie.
Podsumowując: „O jeden zgon za daleko” to lekka, pełna zwrotów akcji i świetnie napisana kryminalna komedia pomyłek. Iwona Banach udowadnia, że potrafi bawić się konwencją, nie gubiąc przy tym intrygującego wątku detektywistycznego. To książka idealna dla czytelników poszukujących czegoś pogodnego, oryginalnego i dowcipnego — historii, która zamiast mroku oferuje dużo uśmiechu i inteligentnej zabawy z gatunkiem.
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Data wydania: 2025-08-13
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Dodał/a opinię:
Beata Zielonka
Nadchodzą święta Bożego Narodzenia. W Potwornicach mieszkańcy przeżywają horror świąteczny, bo małżeństwo Kumorków zrobiło sobie ,,Las Vegas" - gigantyczną...
Najnowsza komedia kryminalna od Iwony Banach, autorki którą pokochali czytelnicy gatunku! Trzy dziewczyny z małego miasteczka wydają wspólnie pod pseudonimem...