Kryminalna komedia pomyłek!
Podczas bibliotecznej wystawy, polegającej na pokazaniu rzeczy znalezionych w książkach, pewna czytelniczka przynosić kartę. Kartę w wyznaniem morderstwa...
Pokazana policji wzbudza zaciekawienie stróżów prawa. Kobiety, której nazwisko widnieje na kartce szukają od wielu miesięcy bez skutku.
Na kartce jest też miejsce ukrycia zwłok. Kompost.
Zaczynają się poszukiwania, które doprowadzają do zaskakującego odkrycia.
Na posesji, na której dokonano odkrycia stoi dom bardzo zamożnej, miastowej pani i jest to dom całkowicie elektroniczny.
Kto i po co dokonał morderstwa? I dlaczego przyznał się do jego dokonania?
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Data wydania: 2025-08-13
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Lokalna biblioteka, w której odbywa się wystawa rzeczy znalezionych przez czytelników w książkach. Znajdują się naprawdę ciekawe rzeczy ale nikt się nie spodziewał, że można też znaleźć coś strasznego. Jedna z czytelniczek znajduje kartkę o zabójstwie i miejscu ukrycia zwłok.
~
Do całej tej książkowej akcji wkracza policja i poszukuje ciała jak i tajemniczego mordercy. To co odkrywa w między czasie jest wręcz nieprawdopodobne. Co było na tajemniczej kartce z książki? Co okryją mieszkańcy i policja? Jakie tajemnice wyjdą na jaw?
~
Bardzo lubię autorkę i jej komedie kryminalne, dobrze się bawię podczas ich czytania ale muszę ze smutkiem przyznać, że ta książka aż tak mnie nie porwała. Oczywiście cały czarny humor autorki czy specyficzne poczucie humoru jest naprawdę mega i to bardzo lubię. Ale czegoś mi tu po prostu zabrakło. Miałam wrażenie że cała akcja stoi w miejscu.
~
Oczywiście były momenty, które doprowadzały mnie do bólu brzucha ze śmiechu ale też takie, które mnie po prostu nudziły. Rozwiązanie całej zagmatwanej sprawy nie było dość proste i przejrzyste a autorka z czyta premedytacją widzi czytelnika za nos. Zwroty akcji potrafiły naprawdę zaskoczyć.
~
Książkę mimo wszystko czyta się szybko chociaż no mi czegoś po prostu w niej zabrakło. Aczkolwiek polecam Wam z czystym sumieniem bo świetny humor gwarantowany. Książka fajnie się sprawdzi na luźny wieczór po jakieś mocniejszej lekturze. "O jeden zgon za daleko" to książka z przymrużeniem oka.
Dziękuję wydawnictwu Skarpa Warszawska za egzemplarz ♥️
W bibliotece odbywa się wystawa, do której rzeczy przynoszą czytelnicy. O co w niej chodzi? O zbierania wszystkiego, co się znalazło w wypożyczonych książkach, a bywają to naprawdę ciekawe rzeczy. Nikt jednak nie wiedział, że ta wystawa odkryje coś tak strasznego. Jedna z czytelniczek odnajduje kartkę a na niej informacje o zabójstwie, a także miejscu, gdzie schowane są zwłoki. Do akcji wkracza policja, będzie się działo. Czy na kartce pisała prawda? Jak potoczy się śledztwo? Co zostanie odkryte? Jakie tajemnice ujrzą światło dzienne?
Mnie książka się podobała i naprawdę dobrze się bawiłam podczas czytania. Autorka ma dość specyficzny, czarny humor, którym mnie kupiłam. Z jednej strony były momenty, w których się śmiałam, z drugiej praktycznie do samego końca nie wiedziała, jakie rozwiązanie będzie miała sprawa. Śmiało mogę powiedzieć, że autorka „wodziła mnie za nos”.
Akcja sprawnie poprowadzona, ze zwrotami, które mnie potrafiły zaskoczyć. Moim zdaniem w książce dość dużo się działo, a to sprawiło, że nie nudziłam się ani trochę. Książkę czytało się szybko, a podczas czytania towarzyszyły mi emocje. Dla mnie była to pozycja na jeden wieczór.
Jeśli chodzi o bohaterów, byli bardzo różnorodni i zdecydowanym plusem był fakt, że książkę czytało się oczami wielu osób, co pozwala ich lepiej poznać. Byli tacy, których polubiłam, ale również tacy, co nie przypadli mi do gustu, a nawet jedna kobieta, której po prostu miałam ochotę zrobić krzywdę, aby się ogarnęła.
„O jeden zgon za daleko” to ciekawa, wciągająca, wywołująca emocje książka, która mnie się podobała i z przyjemnością ją polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
Czytelniczka znajduje w książce kartkę i przynosi ją do biblioteki, żeby dołączono ją do wystawy rzeczy pozostawionych między stronami. Bibliotekarki jednak odsyłają ją na komisariat. Tam notatka wzbudza ogromne zainteresowanie policjantów, bo od wielu miesięcy bez skutku poszukują kobiety, której nazwisko widnieje na kartce. Co więcej – zapisano na niej miejsce ukrycia zwłok. Kompost znajduje się na posesji bardzo zamożnej, „miastowej” pani, a jej dom jest całkowicie sterowany elektronicznie.
Kto więc dokonał morderstwa? Po co? I dlaczego w ogóle się do niego przyznał?
To kryminalna komedia absurdów, która mnie całkowicie pochłonęła. Przyznam, że początkowo trudno było mi się wkręcić – fabuła brzmiała dziwnie, nawet trochę odpychająco. Ale w pewnym momencie akcja naprawdę ruszyła i od tej pory nie mogłam się oderwać. Intryga była tak zakręcona, że musiałam koniecznie dowiedzieć się, kto zabił i dlaczego zdecydował się na takie wyznanie.
Ogromnym atutem jest styl autorki – pełen absurdalnego humoru i postaci tak przerysowanych, że aż komicznych. To świat, w którym każdy zachowuje się niczym bohater groteskowej farsy. Niejeden raz śmiałam się w głos, choć muszę przyznać, że momentami towarzyszyła mi też lekka obawa: co, jeśli te absurdy naprawdę czają się tuż za rogiem? Dzieje się tak dlatego, że w krzywym zwierciadle przedstawione zostały relacje między dzieckiem a rodzicem – pełne roszczeniowości, braku moralności i konsumpcjonizmu. Widać tu brak krytycyzmu po stronie dziecka i brak zdrowego rozsądku u rodzica. Autorka, dostrzegając kierunek, w jakim współcześnie zmierzają te relacje, wytyka ich słabości i pokazuje, że to droga niewłaściwa, ale poprzez ukazanie wahań rodzica sugeruje jednocześnie, że na każdym etapie można jeszcze wszystko zmienić.
To jednak nie tylko śmiech sprawia, że książka warta jest polecenia. Autorka z dużą celnością punktuje rozmaite społeczne nonsensy – od zakompleksionych policjantów, przez snobów, po codzienne głupoty, w które wszyscy wpadamy.
Jedyny minus to nadużywanie wulgaryzmów – momentami było ich zdecydowanie za dużo, a nie wydaje mi się, by wnosiły coś istotnego ani do klimatu, ani do charakterystyki postaci.
To świetna propozycja na całkowite oderwanie się od rzeczywistości. Jeśli macie ochotę na lekki kryminał z absurdalnym humorem, przerysowanymi postaciami i pokręconą zagadką – warto dać tej książce szansę. Ja potraktowałam ją jako oddech między poważniejszymi lekturami i była to świetna decyzja.
Szukasz czegoś zabawnego, ale z nutą kryminalnej intrygi? Sięgaj śmiało – polecam!
[Współpraca @SkarpaWarszawska]
Mała wieś. Rządzi w niej rodzina Lepieszków. Każdy ich zna, oni mają coś na każdego. Jeśli coś się dzieje, to prawdopodobieństwo, że Lepieszkowie są uwikłani, jest spore.
Pewnego dnia jedna ze stałych bywalczyń biblioteki znajduje w książce list w którym zawarto informacje o morderstwie i miejscu ukrycia zwłok. Rusza lawina dochodzenia, przeczesywanie kompostu, zadeptywanie ogrodu i domu jedynej ,,miastowej". A wiadomo, że skoro miastowa to nie nasza- i nie można jej ufać ?, Tym bardziej że dom miastowej, jest naszprycowany elektroniką, i jest taki smart, że ludzie się go boją. Kto i dlaczego dokonał morderstwa? Musicie przekonać się sami.
Jeśli jesteście tu ze mną jakiś czas, to pewnie wiecie, że jestem wielką fanką Pani Iwony.
Uwielbiam jej styl, ironię, smaczki językowe (w tej części jest ich duuuuużo), to jak cudownie wyłapuje absurdy zachowań ludzkich, jak punktuje teorie spiskowe i głupotę. Mino, tylu książek na koncie, Pani Iwona trzyma poziom. W każdej książce ,,obrywa" kto inny. Byli już foliarze i eko terroryści. Tym razem ,,madki" ślepo wierzące w każdą bzdurę jaką wyczytają w sieci.
Jeśli tak jak lubisz czarny humor i absurd oraz przerysowane psotacie, to musisz poznać tę historię. Ja kupuję w ciemno wszystko, co Pani Iwona napisze, bo to gwarancje super spędzonego czasu.
Pewna biblioteka zorganizowała wystawę rzeczy znalezionych w książkach, bo jak się okazuje z zakładki w książkach mogą służyć przeróżne rzeczy.. nawet notatka z informacją o popełnionym mor*erstwie.
Od tego momentu machina idzie w ruch i to dosłownie, bo dantejskie sceny mają miejsce tuż przy inteligentnym domu, który najlepiej działa na komendy w jednym z języków dalekowschodnich, a właścicielka ów budynku zostaje główną podejrzaną, bo nie dość że liścik z książki wskazuje poniekąd może ją wskazywać, to jeszcze zawartość jej kompostu pozostawia wiele do życzenia.. co odkrywa pewna wścibska emerytka, która dosłownie daje nura i wyciąga kij bardzo przypominający kość udową...
Sprawą zajmuje się para miejscowych policjantów oraz komisarz Iwo, który przebywa w pensjonacie dla emerytów w spawie prywatnego śledztwa.
Ida jedna z pensjonariuszek ekskluzywnego domu seniora, przebywa na urlopie od swojej dorosłej córki. Karina bowiem jest już bardzo pełnoletnia matką, jednak potrzebuje czasu dla siebie.. dlatego jej matka powinna zająć się swoim wnukiem, a nie układać sobie życie i trwonić własne pieniądze.. lepiej łożyć je na rude szczęście czyli Brajanusza.
Pani Iwona znana jest z tego, że w swoich książkach przerysowuje i jaskrawi pewne zachowania społeczeństwa. Bez różnicy czy miasto czy wieś pewne sytuacje są widoczne wszędzie tak i w tej pozycji dostajemy uwypuklenie negatywnych cech. Mamy więc nowobogacką panią, która nie ubierze się w ubrania z sieciówki, dziewczynę wierzącą we wszystko co można znaleźć w internecie, egocentryczną młodą matkę, której wszytko się należy.. lecz sama zajęta przeglądaniem internetów nie ma czasu na posprzątanie własnego mieszkania.
Książka napisana lekko i choć nie ma w niej zrywów śmiechu to czarny humor bawi znakomicie, jak znacie pióro autorki to wiecie czego oczekiwać :)
"O jeden zgon za daleko" to najnowsza książka Iwony Banach. Doskonała komedia kryminalna. Nie mogłam się od niej oderwać!
Moja ulubiona scena? Było zbyt wiele świetnych, chociaż moje serce skradł moment kiedy technicy policyjni użyli AI do rekonstrukcji twarzy na podstawie znalezionych czaszek. AI na ich podstawie dorobiło podobizny (które zostały rozpoznane przez mieszkańców wsi), dodało im brody (nie wiadomo na jakiej podstawie, skoro rekonstruowało czaszki) oraz nawet dodało ubrania (były to żaboty). Rozwaliło mnie to.
Cóż, jeśli czytaliście już książki tej autorki, to na pewno bardzo dobrze znacie jej styl (ja go uwielbiam!), a jeśli nie, to gorąco Was zachęcam abyście sięgnęli po jedną z jej książek. A myślę, że "O jeden zgon za daleko" będzie idealny na początek, bo to naprawdę świetna lektura.
Ile tu było absurdu! Ale absurdu w doskonałym stylu. Im dalej tym lepiej i ciekawiej.
Co tutaj znajdziemy? Inteligentny dom o morderczych skłonnościach, oczywiście morderstwo (i to nie jedno), laleczkę vodoo, goryle, kompostową pannę lekkich obyczajów i oczywiście świetny humor, wartką akcję. Muszę Was ostrzec, nic tu nie jest takie na jakie się wydaje.
Bardzo polecam!
Każde miasteczko ma swoje tajemnice. Trzy morderstwa starszych kobiet dają początek skomplikowanemu śledztwu. Jaki proceder miał miejsce w tajemniczym...
Pięć byłych żon na urodzinach u teściowej z piekła rodem? To nie może skończyć się dobrze. Walter Pacholec z bycia żonatym uczynił nieźle prosperujący...
Przeczytane:2025-12-03, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2025,
„O jeden zgon za daleko” Iwony Banach to pełna lekkości i ciepłego humoru kryminalna komedia pomyłek, która pokazuje, że nawet najbardziej makabryczne odkrycia mogą stać się pretekstem do salwy śmiechu, jeśli tylko trafią w ręce autorki o tak specyficznym, przewrotnym poczuciu humoru. Banach znana jest z lekkiego pióra i zamiłowania do absurdalnych sytuacji, a ta powieść tylko potwierdza jej literacki styl – szalony, zakręcony, czasem wręcz farsowy, ale zawsze niezwykle przyjemny w odbiorze.
Fabuła startuje od pomysłu zarówno zabawnego, jak i kryminalnie intrygującego. Podczas bibliotecznej wystawy rzeczy pozostawionych w książkach — skądinąd świetnej i bardzo "banachowej" okazji do żartów — jedna z czytelniczek przynosi kartkę z wyznaniem morderstwa. Policja, zachęcona możliwością rozwiązania zaginionej od miesięcy sprawy, rusza tropem wskazanym w anonimowym „liście-dowodzie”. Na kartce, oprócz nazwiska domniemanej ofiary, znajduje się informacja o miejscu ukrycia zwłok — kompoście. Ten element już na wstępie sygnalizuje, że z konwencjonalnym kryminałem nie mamy do czynienia.
I rzeczywiście: poszukiwania prowadzą do zwariowanego, zaskakującego odkrycia związanego z posiadłością bogatej, miejskiej damy mieszkającej w domu „inteligentnym”, naszpikowanym elektroniką. To świetny punkt wyjścia dla żartów z nowoczesnych technologii, ich nadużywania, a czasem groteskowej obecności w życiu codziennym. Banach z wyczuciem kpi z przesadnego luksusu i obsesji na punkcie „smart-rozwiązań”, budując tło zarówno komiczne, jak i krytyczne.
Jednym z największych atutów powieści jest jej tempo – krótkie, soczyste sceny następują po sobie w szybkim rytmie, a bohaterowie wciąż wpadają w nowe, bardziej absurdalne tarapaty. Autorka nie pozwala czytelnikowi ani na chwilę się nudzić. Każdy trop okazuje się bardziej zawiły, niż mógłby się wydawać, a kolejne „odkrycia” tylko pogłębiają komediowy chaos. Banach zresztą doskonale wie, jak żonglować napięciem: balansuje między lekką groteską a autentyczną ciekawością, więc czytelnik, śmiejąc się, chce jednocześnie wiedzieć, kto i dlaczego przyznał się do zbrodni.
W warstwie bohaterów Banach stawia na różnobarwny kalejdoskop postaci. Każda jest trochę przerysowana, ale nie karykaturalna — to te typy, które każdy gdzieś kiedyś spotkał, tylko przedstawione w wersji „podkręconej”, bardziej filmowej. Policjanci bywają zagubieni, mieszkańcy miasteczka zaskakują ekscentryzmem, a bogata właścicielka elektronicznego domu prezentuje zupełnie inny świat — o krok od obłędu na punkcie automatyzacji.
To wszystko składa się na kryminał, który nie tyle straszy czy przyprawia o gęsią skórkę, ile raczej bawi formą i celnie komentuje ludzkie słabostki. Nie jest to powieść dla miłośników mrocznych thrillerów czy krwawych intryg — to pozycja dla tych, którzy chcą kryminału z przymrużeniem oka, z wartką akcją i humorem, który potrafi rozładować napięcie.
Podsumowując: „O jeden zgon za daleko” to lekka, pełna zwrotów akcji i świetnie napisana kryminalna komedia pomyłek. Iwona Banach udowadnia, że potrafi bawić się konwencją, nie gubiąc przy tym intrygującego wątku detektywistycznego. To książka idealna dla czytelników poszukujących czegoś pogodnego, oryginalnego i dowcipnego — historii, która zamiast mroku oferuje dużo uśmiechu i inteligentnej zabawy z gatunkiem.