ROZCZAROWANIE NA KACZYM WZGÓRZU
Debiutancka powieść Pauliny Kozłowskiej "Pensjonat na kaczym wzgórzu" okazała się kompletną pomyłką. Ładna okładka, ciekawy opis wydawcy, a wrażenia... mierne. Jestem zaskoczona, bo wcześniej z przyjemnością przeczytałam inną książkę autorki, która może nie była jakaś wybitna, ale spodobała mi się.
Tymczasem przenosimy się w okolice Słupska, gdzie w pięknie położonym pensjonacie nad jeziorem trzydziestoletnia Łucja Stus tworzy azyl dla doświadczonych przez życie kobiet. Jej spokój burzy wieść, że po sąsiedzku bogaty przedsiębiorca Robert Sęp organizuje oazę dla mężczyzn. Jego klienci będą mogli się tutaj zabawić. Łucja jest wojowniczo nastawiona do nowego sąsiada, ale nie bardzo ma możliwość pokrzyżować mu plany. Mężczyzna też nie pała sympatią do swojej nowej sąsiadki, a tymczasem... sytuacja jest rozwojowa. W myśl zasady, że przeciwieństwa się przyciągają obopólna niechęć szybko przekształca się we wzajemne pożądanie.
"Pensjonat na Kaczym Wzgórzu" to jedna z tych powieści, które bardzo trudno mi ocenić. Zacznę od tego, że zawsze staram się rozważnie dobierać lektury i rzadko się zdarza, żebym się aż tak pomyliła. A tymczasem w tej powieści naprawdę niewiele jest pozytywów.
Rozpocznę od samej koncepcji i pomysłu na fabułę, które mi się spodobały. Klimatyczne miejsce, wzgórze nad jeziorem, las, cisza i spokój. W takim otoczeniu znajdują się dwa sąsiadujące ze sobą przybytki - męska samotnia - oaza rozpusty dla klientów dealera samochodowego oraz tytułowy pensjonat, w którym kobiety leczą swoje złamane serca i poranione dusze. Mamy zatem ciekawą, paradoksalną sytuację, która zapowiada naprawdę intrygującą historię. Sam początek również nie wskazywał na późniejszą katastrofę. Miałam nadzieję na sielski klimat z wplecionymi weń trudnymi doświadczeniami mieszkanek pensjonatu, jednak kierunek zdarzeń okazał się zupełnie inny. Liczyłam też na dowcipne dialogi, a otrzymałam irytujące, często ordynarne odzywki, które ani nie śmieszą, ani nie pasują. Niestety, im dalej, tym było coraz gorzej.
Paulina Kozłowska posłużyła się klasycznym modelem jeśli chodzi o relacje bohaterów - ona naiwna, on arogancki i rodzące się pomiędzy nimi przyciąganie, który mógłby się sprawdzić. Jednak w powieści obyczajowej układ taki powinien przerodzić się w klasyczny romans, bądź emocjonalną więź, a tymczasem autorka angażuje bohaterów w instrumentalny seks jak w tanim erotyku.
Książka kompletnie rozminęła się z moimi oczekiwaniami. Okazała się płytka, przewidywalna i niestety niesmaczna. Przemyślenia i "erotyczne" wyobrażenia Roberta Sępa, a także opisy scen seksu odrzucają. Nie uwierzyłam też w przemianę tegoż bohatera. Humor zupełnie do mnie nie przemówił, choć starałam się odnaleźć w tej opowieści elementy parodii. Na szczęście to mi się udało.
"Pensjonat na Kaczym Wzgórzu" to kompletnie nie moja bajka, bajka, która ma swój ciąg dalszy. Ja jednak podziękuję, zupełnie nie jestem ciekawa "Spotkania na Kaczym Wzgórzu". Muszę przyznać, że zraziłam się też trochę do autorki i na razie odłożę inne jej książki na późniejszy, bliżej nieokreślony czas.
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2021-02-23
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 1
Tytuł oryginału: Pensjonat na Kaczym Wzgórzu
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Poczytajka
Pewnego dnia Liwia, pobita przez narzeczonego, budzi się we wrocławskim szpitalu. Przyjaciółka proponuje Liwii, w ramach rekonwalescencji, wyjazd do...
Wyszeptane w biegu, zapisane w śniegu, wycałowane pod jemiołą... Właściciel wydawnictwa Jankes - Hubert, jest lekkoduchem i kawalerem, który ani myśli...