Na wstępie chciałabym podziękować Autorce za udostępnienie egzemplarza książki wraz z autografem.
"Perły..." to zbiór 15 opowiadań - wspomnień z przeżytych zleceń. Tytułowe Perły, to po prostu polskie opiekunki rzucone "na pożarcie" niemieckim damom i ich bliskim. Autorka w I części książki sypnęłą pomocnymi radami, które powinien sobie wziąźć do serca każdy, kto choć przez moment zastanawiał się czy zostać opiekunem osób starszych i jednocześnie strasznych, bo z demencją. Jedne osoby po prostu zapominały o codziennych sprawach, inne krążyły za opiekunką, by poczuć się pewnie, niektóre miały syndrom "chomika", chowały nie tylko pieniądze, ale np. wędzonego łososia, stwarzając problemy natury węchowej, a jeszcze inne były agresywne i pobudzone. Bycie opiekunem to po prostu niedoceniana, ciężka i bardzo trudna praca. I nie dla każdego i nie chodzi tu tylko o ewentualną barierę językową. Mieszkać pod jednym dachem z osobą chorą, w obcym kraju to nie lada wyczyn. Szczególnie, że nie chodzi tylko o same podopieczne, ponieważ rodzina i sąsiedzi niemieckich dam także dawali Autorce nieźle popalić. Od rozkazów w stylu czyszczenia basenów ogrodowych i wyrywania chwastów, poprzez sprawdzanie uczciwości, podglądanie, wymuszanie oszczędności, traktowania jak powietrze kończąc na słownych złośliwościach i niestosownych uwagach dotyczących wyglądu. Opowiadanie są zróżnicowane, mimo trudnego tematu napisane lekko i sympatycznym językiem, miejscami nawet humorystycznym.
Podziwiam Autorkę za opanowanie (czasem okupione wielkim stresem i wynikającymi z niego problemami zdrowotnymi),spokój i podejście do podopiecznych i ich najbliższych a przy tym Pani Barbara nie zapominała o sobie, o swoich potrzebach i prawach. Umiała wywalczyć swoje (okropny synuś Gonzales, paskudnej struszki Sofijencji, nazywanej przez Autorkę "diabełkiem"),którzy na siłę cudzym kosztem szukali oszczędności, szczególnie jeśli chodzi o posiłki (wszystkie rodziny, które poprzez firmy zatrudniały opiekunki żyły w doborobycie, więc, że tak napiszę, na biednych nie padło, wylazło skąpstwo i pazerność).
Książka została zakończona zdaniem, które jest zarówno trafne jak i przerażające. "Jaka będzie moja emerytura? Jak będzie wyglądała moja starość? Naoglądałam się starości w bogactwie, która mnie przeraża. O starości w ubóstwie boję się myśleć."
Wydawnictwo: Poligraf
Data wydania: 2018-08-01
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 254
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Anna Szulist
Gdy zabrakło Pchełki, powoli zaczynałam zdawać sobie sprawę z powagi mojej pracy i odpowiedzialności, jaka na mnie ciąży. Problemem nie było przygotowanie posiłku, posprzątanie domu. Kłopot stanowiła podopieczna i jej choroba. Moja prawdziwa praca zaczynała się tuż po śniadaniu. Bywały nawet dni, gdy szaleństwo zaczynało się już przed pierwszym posiłkiem. Czasami seniorka schodziła i pytała, gdzie jest jej mąż. Jej mąż nie żył już od dziesięciu lat. Krótka odpowiedź: „Nie wiem” i prośba, by pomogła mi nakryć do stołu, najczęściej załatwiały sprawę. Chwilę panował spokój.
Po długiej dyskusji Katarzyna zostaje z podopieczną. Mąż Katarzyny bierze nas na spacer na cmentarz. Cmentarz znajduje się na końcu naszej ulicy. Okazuje się, że to nie spacer, tylko wizyta u dyrektora na dywaniku. Stoimy jak dwie niegrzeczne dziewczynki i słuchamy. Jak Helga rano schodzi, to w salonie ma grać radio. Mamy nie rozmawiać przy Heldze po polsku itd. To była moja pierwsza wizyta na dywaniku. Dwanaście lat szkoły i nic, a tu dwa dni opieki i dywanik. Pan dyrektor niemal w moim wieku. Wykształcenie raczej niższe niż moje. Poczucie wyższości sięga zenitu. Przytakujemy grzecznie główkami. Skruszone. Chociaż bardziej chyba zaskoczone. Pan dyrektor wraca do domu. My zostajemy na cmentarzu, by ochłonąć, dojść do siebie, wyjść z szoku. Pochowałam przy okazji swoją dumę, dojrzałość, wiedzę, swoje wykształcenie i wracam jako mała, niegrzeczna, skruszona dziewczynka zająć się Helgą. Być może kiedyś tu wrócę. Odkopię to, co ważne, co moje. Tymczasem jestem maluczką perełką na salonach damy. Pchełka drepcze za mną. Trochę się śmiejemy, póki jeszcze można. Teraz już wiemy, że w domu jest to zabronione. Helga, słysząc śmiechy, snuje przypuszczenia, że to z niej się śmiejemy.
Więcej