Współcześni pisarze często podejmują się przedstawiania w powieściach różnorodnych wizji przyszłości. Zwykle ona nie maluje się różowo - zrobotyzowany świat, skażenie planety, zemsta natury, apokalipsa, antyutopia... "Plankton", najnowsza powieść Mariusza Sieniewicza, również nie przedstawia przyszłości w jasnym świetle. Autor opisuje w nim świat po licznych wojnach pomiędzy chrześcijanami i muzułmanami, w którym religia zbratała się z technologią.
Temat jest kontrowersyjny i - z początku - nie mogłam uwierzyć w to, co czytam. Przede wszystkim spodziewałam się swoistego thrilleru science fiction, a otrzymałam... w zasadzie sama nie wiem co. Niemniej uważam, że autor świetnie podszedł w "Planktonie" do współczesnego problemu wszędzie wtykającego nos i zniszczonego od wewnątrz Kościoła, nadając mu - najczęściej - humorystyczne tony. Stawianie kościołów na Księżycu, fitnesowy katojogging, ledowe billboardy Chrystusa... Wiele z tych fragmentów rozbawiło mnie do łez, choć - z drugiej strony - równocześnie budziło we mnie grozę, bo - patrząc na absurdy, do których dochodzi współcześnie - nie zdziwiłabym się, gdyby niektóre z tych rzeczy miały szansę zaistnieć w - nawet niedalekiej - przyszłości... Sam główny bohater-duchowny zdaje się być nieco niedorzeczny. Poznajemy go, gdy pędzi na rowerze w kroksach, razem z córeczką (celibat zniesiono) i jego oczami obserwujemy malowniczą, technologiczno-religijną Polację (Polskę). "Widoki" urozmaica nam komentarzami o polityce i przeszłości, dzięki czemu lepiej możemy zrozumieć prezentowaną przez Sieniewicza wizję roku 2092. A jest ona doprawdy niepokojąca? Kobiety (nawet zakonnice!) służą jedynie do prokreacji, usunięto ich imiona z historii (zachowała się jedynie Matka Boska), a na cudzoziemców lub zwyczajnie innych ludzi (m.in. ateistów) zaciekle się poluje? Kultura i literatura również zdają się tutaj nie istnieć, czego dowodem jest ?pozbycie się pisarzy? i zachwyt głównego bohatera nad pewnym archaiczno-ekskluzywnym przedmiotem - książką ("Boże Najsłodszy: książka! Serce zabiło mi mocniej: uczucie, jakby człowiek spotkał dawną miłość, z którą rozstał się non consummatum.").
Niestety, poza kilkoma intrygującymi wizjami (najbardziej przypadły mi do gustu drony-wrony, tropiące najdrobniejsze przejawy herezji i ?rasowego zamętu?) oraz nietuzinkowym podejściem do współczesnych problemów, "Plankton" nie oferuje zbyt wiele. Brakuje w nim akcji, a sama powieść dłuży się niemiłosiernie, choć jej opis zapowiadał oryginalną i prowokującą do rozmyślań lekturę. Odniosłam wrażenie, że autor nie przemyślał całości i jej braki próbował zapełnić przemyśleniami nonsensownego głównego bohatera. Niestety, to nie zadziałało. Powieści nie pomaga również to, że Mariusz Sieniewicz posługuje się językiem nietypowym, nieco udziwnionym, pełnym specyficznego i trudnego słownictwa, bo - choć z łaciny na studiach miałam piątki - tak co najmniej kilka razy pewne zwroty musiałam sobie wygooglować. Myślę, że wielu czytelników może to zniechęcić.
"Plankton" nie przypadł mi do gustu, choć bez wątpienia zostanie w mojej pamięci ze względu na zaskakujące pomysły autora. Technologiczno-religijnie-zniszczony świat i wszechobecna ksenofobia została w nim ukazana perfekcyjnie, jednakże pozostałe elementy pozostawiają wiele do życzenia. Niemniej uważam, że warto do tej powieści zajrzeć, choćby z ciekawości, aby zobaczyć, dokąd - w nieco krzywym zwierciadle - świat fanatyczności wyznaniowej może zmierzać.
Informacje dodatkowe o Plankton:
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2017-06-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
978-83-240-4553-2
Liczba stron: 352
Dodał/a opinię:
Dizzy
Sprawdzam ceny dla ciebie ...