Z góry przepraszam, jeśli recenzja ta będzie bez ładu i składu, i mało obiektywna, ale nawet tydzień po przeczytaniu jestem pod tak ogromnym wrażeniem, że trudno mi dobrze zebrać myśli. Już teraz możecie wywnioskować, jak oceniłam tę książkę.
R wrócił do żywych, początkując coś, co nazywają lekiem dla zombie, które od teraz zawieszają się w stanie półświadomości, nie wiedząc, czy chcą przekraczać próg. Jego przyjaciel, M, wyruszył na poszukiwanie swoich wspomnień, ale R ich nie chce. Jego życie zaczyna się odkąd poznał Julie i nie obchodzi go przeszłość. Mogłoby się wydawać, że będzie już tylko lepiej, przecież zombie się uleczają. Ale nagle do ich życia wkracza grupa Axiom, która zarzeka się, że chce jedynie pomóc i zależy im na bezpieczeństwie ludzi. Są jednak ludzie, którzy przejrzeli zamiary Axiom, ale jest już za późno. Nagle zaczyna panować chaos, a R z przyjaciółmi muszą uciekać. Nasz zombie jednak nie daje rady uciec przed wspomnieniami, które coraz mocniej napierają na jego umysł. Jest powód, dla którego chciał ich uniknąć, ale nie może go nikomu zdradzić, nawet Julie, choćby to skutkowało jej odejściem.
Jestem po uszy zakochana w piśmie Isaaca Mariona. Pięknie komponuje słowa, tworząc muzykę, którą chce się słuchać. Niesamowite jest to, jak czaruje słowem, choć jest to inna magia od tej, której używa Sarah J. Maas - autorka rzeczywiście czaruje, ale jej powieści są pełne magii i fantastycznych stworzeń. Czar Mariona polega na tym, że z czystą fascynacją czytasz jego słowa, nie mogąc zrozumieć, jak człowiek stworzył coś takiego. Z zapartym tchem czytałam nawet opisy pomieszczeń i przyrody, nie mogłam się odcągnąć. Nie oszukujmy się, miał czas, by dopracować tę książkę i wykorzystał go w stu procentach.
Na cudownym piórzę nie poprzestanę, ponieważ mamy tutaj też świetnych bohaterów; cudownie ludzkich i prawdziwych, ukazujących i chowających emocje, udających i prawdomówiących, posługujących się czarnym humorem i pokazujących pazury, jeśli trzeba. Każda postać miała swój charakter, styl bycia, swoje sekrety, wady i zalety, byli po prostu dopracowani, pokolorowani. Mimo że większość książki to ich wędrówka przez świat w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca, to nie dało się przy tym nudzić, bo jeśli akurat nie było akcji, to oni nadrabiali samym jestestwem. Rozmyślania R tak dobrze przemyślanie, niewymuszone i prawdziwe świetnie zapełniały tę książkę.
Chciałabym, by książki Isaaca Mariona miały większy rozgłos, by zebrały więcej fanów, co mu się należy. Mimo że apokalipsa zombie jest dla wszystkich dobrze znanym i oklepanym motywem, to Marion wprowadził coś nowego; perspektywę samego zombie. Jest tu też oczywiście romans, a ponieważ miłość dla R jest czymś nowym i pięknym, to nie jest on mocno narzucony, za to stonowany i wolny, a mimo wszystko dla mnie to jeden z najpiękniejszych. Akcja nie pędzi jak rollercoaster, ale jest bardzo dobrze przemyślana, wzbudza ciekawość i wciąga. To nie jest książka taka jak wszystkie. Czy muszę jeszcze pisać, że polecam, czy już jasno przekazałam, że miałam w rękach arcydzieło?
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2017-10-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 432
Tytuł oryginału: The Burning World
Dodał/a opinię:
Kamila Kaczmarska
R jest zombie. Nie posiada żadnych wspomnień, tożsamości i pulsu, ale ma marzenia. Lubi przejażdżki ruchomymi schodami i muzykę Franka Sinatry. Wraz z...
Wydawać by się mogło, że w świecie, w którym umarli powstają z grobów, a słowa „życie” i „śmierć” tracą swoje znaczenie, nie ma...