Okładka książki - Przecież mamy siebie

Przecież mamy siebie


Ocena: 5.27 (15 głosów)
opis

ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗪𝗶ę𝘇𝗶 𝘀𝗶𝗹𝗻𝗶𝗲𝗷𝘀𝘇𝗲 𝗻𝗶ż ś𝗺𝗶𝗲𝗿ć

Natalia Sońska to autorka, która od lat zachwyca czytelniczki swoimi historiami, a ma ich na koncie już ponad czterdzieści. Ceni się ją za to, że pisze o życiu takim, jakie mogłoby spotkać każdego z nas, ale przede wszystkim za to, że jej książki stają się chwilą oddechu i wytchnienia w codziennym biegu. Charakterystyczny styl autorki, lekki i pełen ciepła, sprawia, że wykreowani przez nią bohaterowie od pierwszych stron budzą sympatię i łatwo się z nimi utożsamić. 𝑃𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż 𝑚𝑎𝑚𝑦 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 to opowieść o miłości i przyjaźni, o stracie, która zatrzymuje czas i burzy cały dotychczasowy świat. To historia o sile uczuć i poświęceniu dla drugiego człowieka, o trudnej drodze ku temu, by po wielkim bólu spróbować żyć na nowo, choć każdy krok w stronę przyszłości budzi wątpliwości i wywołuje wyrzuty sumienia.

[…] niektórzy ludzie doświadczają w życiu zbyt wielu złych rzeczy, gdy zwyczajnie na nie zasłużyli, […] dlaczego tak się dzieje.

Szymon jest szczęśliwym mężem, a wkrótce ma zostać także ojcem długo wyczekiwanego dziecka. Maria to wspaniała kobieta i żona, w jego oczach jest ideałem. Szymon czuje się szczęściarzem, bo obecność Marii wnosi w jego życie i dom mnóstwo światła, czułości i miłości. Ich małżeństwo przechodziło już kryzys, który tylko uświadomił im, jak bardzo się kochają. Niestety wkrótce to szczęście zostaje rozbite w drobny mak, gdy śmierć zabiera Szymonowi ukochaną żonę. Przed całkowitą katastrofą ratują go maleńka córeczka Nadziejka oraz Pola, która była dla Marii niemal jak siostra.

Szymon, Maria i Pola znali się jeszcze z czasów liceum. Byli paczką przyjaciół. Szymon został mężem Marii, a Pola była dla niej kimś więcej niż przyjaciółką, była siostrą z wyboru. Pola nie potrafiła zaangażować się w żaden związek. Była ostrożna i przewrażliwiona. Nie umiała wyłączyć myślenia ani pozwolić, by poniosły ją emocje i poprowadził los. Zamiast tego wszystko analizowała na chłodno, pragnąc mieć pełną kontrolę.

Pozornie zwyczajne małżeństwo, które miało przed sobą całe życie, z wielką radością oczekiwało narodzin córeczki. Za sobą mieli kryzys, który udało im się przetrwać dzięki miłości. Maria przez cały czas mogła liczyć na wsparcie swojej serdecznej przyjaciółki Poli. Ich codzienność wydawała się pełna ciepła i nadziei. Przyglądałabym się temu życiu z uśmiechem na twarzy, gdyby nie prolog będący zapowiedzią nadchodzącej katastrofy. Przecież mamy siebie mogłoby być spokojną i radosną opowieścią o dwojgu ludzi, którzy się kochają, szanują i wkrótce mieli cieszyć się narodzinami dziecka. Niestety nadchodzi to, co nieuniknione. Szymon traci żonę, a Pola swoją najbliższą przyjaciółkę.

Od tragedii minęło dwanaście miesięcy, a ból wciąż nie ustępuje. Oboje czują, że zostali pozbawieni cząstki siebie i że nic już nie jest takie samo. Życie Szymona zatrzymało się wtedy w miejscu, bo to on poniósł największą stratę. Musiał jednak nauczyć się żyć z ciężarem pustki i każdego dnia oswajać cierpienie. Każdy krok naprzód jest próbą pogodzenia się z losem. A jednak musi żyć wbrew sobie i wbrew wszystkiemu. Bo dzień śmierci ukochanej żony jest zarazem dniem narodzin ich córki. Los zabrał jedno życie, dając drugie w zamian.

Od śmierci Marii Pola nie potrafi już nawiązać tak bliskiej relacji ze swoim partnerem Łukaszem, choć wcześniej wydawało się, że połączy ich coś więcej niż chwilowe zauroczenie. Sama nie rozumie, dlaczego tak się stało, ale powód zna Łukasz. To on stał wtedy z boku i zobaczył więcej, niżby chciał. Spojrzenie, jakim Pola obdarzyła Szymona w tamtej chwili, powiedziało mu wszystko. Poza tym zamknęła się w swojej żałobie. Na zewnątrz starała się być silna dla Szymona i Nadziejki. To oni jej potrzebowali, a dla Łukasza w jej życiu nie było już miejsca. Ich związek się rozpadł i nie dało się go uratować.

Przez rok Łukasz okazywał Poli ogrom cierpliwości i zrozumienia. Oferował wsparcie na każdym kroku, a ona wciąż się wycofywała i zniechęcała go do siebie. Wiedział jednak, że Pola, Szymon i jego córka od dawna tworzą rodzinę, w której nie ma dla niego miejsca. Chociaż Pola wciąż próbuje zachować pozory, Szymon wie, że nie było im pisane być razem.

Natalia Sońska perfekcyjnie przedstawiła etapy żałoby: rozpacz, wyparcie, złość, tęsknotę. To umieranie każdego dnia, tuż po otwarciu oczu, mierzenie się z rzeczywistością i próby oswojenia rozpaczy. Mija czas, a wcale nie jest łatwiej. Nadal chce się krzyczeć, płakać do utraty sił. Z biegiem dni człowiek jedynie przyzwyczaja się do tej nieustającej tęsknoty, która już na zawsze zostaje wiernym towarzyszem. Doskonale znam te uczucia i tak bardzo współczułam Szymonowi i Poli, że czytałam o tym ze ściśniętym gardłem, a łzy same płynęły.

Przychodzi w końcu moment, gdy Szymon uświadamia sobie, że przez ostatni rok miał wokół siebie tabun ludzi gotowych do pomocy, a na ich czele stała Pola, prawdziwy Anioł Stróż tego domu. On jednak tego nie doceniał. Zaślepiony rozpaczą i bólem, nie dostrzegał niczego ani nikogo. Tylko maleńka córeczka sprawiała, że jego rozbity świat jeszcze się nie rozsypał.

Podobało mi się przedstawienie tej historii z różnych punktów widzenia, dzięki czemu doskonale rozumiałam dylematy i oczekiwania każdego z bohaterów. Nie ukrywam, że najbardziej interesowała mnie relacja Poli i Szymona. Zastanawiałam się, kiedy ta dwójka dostrzeże to, co inni już dawno zauważyli. Pola i Szymon długo wypierali się, że coś ich do siebie ciągnie, że łączy ich coś więcej niż tylko opieka nad małą Nadziejką. Skądinąd bardzo trafne imię wybrała autorka dla tego dziecka. Nadzieja… zawsze umiera ostatnia. A ta dziewczynka była dla wszystkich szansą na życie od nowa, żywym symbolem nadziei.

Oczywiście nie da się przestać cierpieć na zawołanie, ale nie można też do końca życia trwać w żałobie, gdy świat wokół toczy się dalej, jakby nic się nie stało. Polę i Szymona zbliżyło wspólne poczucie straty i przeżywanie żałoby, a to, że zaczynają czuć do siebie coś więcej, zaskoczyło ich oboje. Szymonem targają sprzeczne emocje, bo zaczyna patrzeć na Polę inaczej niż na przyjaciółkę, choć wcale tego nie chce. Oboje mierzą się z ogromną stratą i doskonale wiedzą, że to, co dzieje się w ich głowach, nie wydaje się racjonalne ani właściwe. Czują jednak, że nagromadzone przez rok emocje domagają się ujścia i znajdują je w najmniej oczekiwany, zupełnie niezamierzony sposób. I nadchodzi moment, gdy Szymon dopuszcza do siebie myśl, że jest o Polę zazdrosny, jak mężczyzna o kobietę. Granica między przeszłością a teraźniejszością staje się coraz cieńsza, niemal krucha. Szymon wyraźniej niż kiedykolwiek czuje, że coś nieodwracalnie zmienia się między nim a Polą. Choć próbuje przed tym uciec, wewnętrzna walka staje się dla niego coraz cięższa.

Koniec jest przewidywalny, ale właśnie takiego się spodziewałam, bo nie mógł być inny. Po burzy zawsze wychodzi słońce, a po nocy nastaje dzień. Początek był znany, zakończenie można było przewidzieć, ale nie historię pomiędzy nimi. To opowieść pełna emocji, bólu, zmagań ze stratą, żałobą i rozpaczą. Szymon nie potrafi zapomnieć o śmierci Marii, o tym, że jej już nie ma. O takich rzeczach nie da się zapomnieć. Jej odejście wyrwało mu w sercu ranę, a pustka, którą po sobie zostawiła, pozostanie z nim na zawsze, choćby nie wiadomo jak próbował udawać przed światem, że jest inaczej. Oboje z Polą usiłują zaprzeczać temu, co zaczęło się między nimi dziać, bo wierzą, że tą fascynacją zdradzają Marię.

𝑃𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż 𝑚𝑎𝑚𝑦 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 to historia o tym, że trzeba po prostu żyć. Życie jest zbyt krótkie, by z niego nie korzystać, by bezustannie umartwiać się nad tym, czego i tak nie da się zmienić. Pola i Szymon nie zaczynają od czystej karty, ich wspólna przeszłość sprawiła, że nie mogli od razu być razem, ale nadchodzi taki moment, w którym trzeba podjąć decyzję. Nie można przecież stać w miejscu, gdy życie pędzi naprzód.

Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Autorka znakomicie ukazuje emocje, psychologię postaci i mechanizmy, które rządzą żałobą i miłością. Pokazuje, że po stracie można żyć dalej, choć życie nigdy nie będzie już takie samo. Choć zakończenie można było przewidzieć, to właśnie emocje bohaterów sprawiały, że nie sposób było przerwać lektury.

Informacje dodatkowe o Przecież mamy siebie:

Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Data wydania: 2025-07-02
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788383299013
Liczba stron: 320
Dodał/a opinię: Halina Więcek

Tagi: Literatura obyczajowo-rodzinna

więcej
Zobacz opinie o książce Przecież mamy siebie

Kup książkę Przecież mamy siebie

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Inne książki autora
Ostatni śnieg tej zimy
Natalia Sońska0
Okładka ksiązki - Ostatni śnieg tej zimy

Czy można zakochać się po raz drugi… w tej samej osobie? Marta i Paweł są małżeństwem z kilkuletnim stażem, ale przechodzą kryzys. Brakuje między...

Wyrok namiętności
Natalia Sońska0
Okładka ksiązki - Wyrok namiętności

Judyta Breszka i Piotr Kostecki tworzą coraz bardziej zgrany zespół, nie tylko na sali sądowej. Niestety problemy, w które wpadli, kolejny raz burzą ich...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy