Royal. Królestwo ze szkła


Tom 1 cyklu Royal
Ocena: 4 (11 głosów)
opis
Vittera jest jedynym miejscem na Ziemi, w którym, dzięki wybudowaniu szklanej kopuły ochraniającej miasto, ludzkość przetrwała wybuch bomby atomowej. Co dwadzieścia lat organizowany jest Wybór – uwielbiany przez mieszkańców i media konkurs, który kończy się wyłonieniem następczyni tronu. Do pałacu tłumnie przybywają kandydatki, które będą rywalizować o względy księcia, jednak istnieje pewien haczyk, który ma utrudnić dziewczynom zwycięstwo – tożsamość księcia nie jest znana. W Wyborze bierze udział czwórka młodzieńców, z których tylko jeden jest prawowitym dziedzicem tronu pragnącym znaleźć ukochaną, która pokocha nie jego tytuł i bogactwo, lecz jego samego. Tatiana wbrew własnej woli bierze udział w eliminacjach i trafia do królewskiego pałacu, wciąż myśląc o tym, w jaki sposób szybko powrócić do domu, aby podjąć się wymarzonej pracy. Choć jej niechęć do konkursu jest początkowo bardzo wyraźna, gdy tylko poznaje czwórkę potencjalnych książąt, mimowolnie rozpala się w niej chęć wykazania się w walce o tron. Opis brzmi znajomo, prawda? Jeśli myślicie, że jest to słaba podróbka Rywalek z wyjątkowo odrzucającą okładką, to macie rację. (Mnie pani na froncie książki przypomina jedną z twarzy pojawiających się na krzyżówkach lub farbach do włosów…) Starałam się podchodzić do tej lektury z dystansem i odsunąć na bok wszystkie negatywne opinie o niej, jakie słyszałam wcześniej. Chciałam, aby miała ona u mnie „czyste konto”, jednak już na samym początku przekonałam się, że jest to twór tak niedorobiony, że ciężko patrzeć na niego w jakikolwiek inny sposób. I tak oto udało mi się wyłonić kandydata w kategorii „Najgorsza książka 2018 roku”, który zmierza po zwycięstwo mając ogromną przewagę nad konkurentami. Zacznijmy od samej Vittery i idei wyboru przyszłej księżnej. Królestwo jest kreowane na krainę przesadnej, kompletnie nierealistycznej utopii, która mimowolnie przywodzi mi na myśl marksistowską koncepcję ustroju państwa (wybaczcie, umysł człowieka na humanie tak ma). Nazwa stolicy tego wspaniałego królestwa wciąż sprawia, że chce mi się śmiać, bowiem została jej nadana jakże twórcza nazwa – Stolica. Być może w innych okolicznościach, w innej książce, która całościowo wypadałaby choć trochę lepiej niż Królestwo ze szkła, pomysł na stworzenie takiego kraju nie wywoływałby u mnie tak negatywnych emocji. Jednak zarówno idealistyczna forma państwa, jak i idea rozpoznawania księcia pośród czwórki kandydatów wydawała mi się po prostu śmieszna. Skoro cała sprawa polega na tym, aby dziewczyna pokochała księcia z to, JAKI jest, a nie za to, KIM jest, to w jakim celu kandydatki biorą udział w idiotycznych paradach na wybiegu i zajęciach sportowych? Według Królestwa ze szkła bycie księżną sprowadza się do ładnego wyglądania, a jakakolwiek inteligencja czy elokwencja jest całkowicie zbędna. Patrząc na tekst, który wyszedł spod pióra Valentiny Fast, mam wrażenie, że niektórzy zwyczajnie nie powinni pisać książek (albo powinni przed oddaniem książki do wydawcy poprosić setkę losowych osób o szczerą opinię, aby bez ogródek powiedzieli, czy warto wydawać taki chłam). Przepraszam, jeśli są to zbyt mocne słowa, ale w głowie mi się nie mieści, że tak napisana książka (podobno) „w Niemczech z dnia na dzień uczyniła Valentinę Fast królową ebooków”. Autorka ma wyraźny problem z używaniem synonimów: w powieści pojawiają się określenia, które przez całe 250 stron istnieją w jednej niezmienionej formie, na przykład „czwórka młodzieńców” zawsze jest tylko „czwórką młodzieńców”, opiekunki dziewczyn przybyłych do pałacu są ich „powierniczkami”, a w jednym rozdziale sformułowanie, że do sali wchodziła „kolejna kandydatka” pojawia co najmniej pięć razy. W dodatku stylistyka języka powieści jest bardzo niejednolita i brakuje jej konsekwencji. Jeśli autorka zdecydowała już, że kreuje Vitterę na kraj z wyróżniającą się hierarchią społeczną, książętami, młodymi dziewczynami biegającymi w sukniach z gorsetami, które wymieniają ze sobą podniosłe słowa uprzejmości, zwracając się do siebie per „panienko” lub per „młodzieńcze”, to jednoczesne używanie przez nich całkowitych kolokwializmów wydaje mi się nie na miejscu. Jeszcze jednym denerwującym zwyczajem autorki było częste używanie określeń przymiotnikowych typu „spoglądałam skamieniała” czy „rozejrzałam się zaskoczona”, które nierzadko nie mają wiele sensu, na przykład: „Zafascynowana przyglądałam się, jak umieszcza zaparzacze wypełnione aromatycznymi ziołami w dwóch dużych filiżankach i zalewa je wrzątkiem”. (Chciałabym wiedzieć, co tak fascynującego jest w siostrze Tanii, która zaparza herbatę…) W tekście generalnie pojawiają się słowa wrzucone do niego bez żadnego większego celu i niepasujące do reszty zdania. Nie wiedziałam na przykład, że można coś „boleśnie napinać”, „westchnąć dwornie” lub dawać komuś „podpórkę” (a nie „wskazówkę!). Największą wadą książki (choć ciężko wyłonić jedną z tak licznego grona) są jej bohaterowie, a szczególnie główna bohaterka Tania, która cierpi najwyraźniej na rozdwojenie jaźni albo ma zwyczajnie problemy z głową. Z każdą kolejną stroną głupota tej dziewczyny stawała się coraz bardziej porażająca, a ja coraz poważniej zastanawiałam się nad rzeczywistą lokalizacją jej mózgu, którego na pewno nie było tam, gdzie znajdować się powinien. Tatiana jest osobą, która w jednej sekundzie potrafi zmienić swój stosunek do Wyboru, raz zarzekając się, że za nic w świecie nie chciałaby zostać księżną, a chwilę później śmiejąc się i krzycząc z radości na myśl o eliminacjach. Zresztą płytkość i brak rozumu tej bohaterki doskonale obrazują jej słowa: „Gdybym nie czuła się tak paskudnie, pewnie spoglądałabym na swoje odbicie w lustrze i podziwiała, jaka jestem ładna”. Nie jest ona jednak jedyną postacią w tej książce, w której głowie jest tak pusto, że z pewnością rozlega się tam echo. Choć takich delikwentów, którzy śmieją się z rzeczy niemających w sobie nawet ułamka komizmu, zauważających tajemnicze dwuznaczności w całkowicie jasnych sytuacjach i generalnie zachowujących się niepoważnie, są tu pęczki, przytoczę przykład jednego z „czwórki młodzieńców”, Phillipa, który z kolei swoje bezmózgowie zaprezentował następującą wypowiedzią: „Zazwyczaj nie potrzebuję drewnianych belek, żeby kobiety padały przede mną na ziemię” (i – uprzedzając pytania – sama nie mam zielonego pojęcia, o jakich belkach mowa). Historia sama w sobie jest do bólu przewidywalna i podąża w najbardziej oczywistym kierunku, jaki można sobie wyobrazić. Zgaduję, że odkrywanie tożsamości księcia miało stanowić tutaj element, który przyciągałby uwagę czytelnika, jednak, szczerze mówiąc, sprawa ta w ogóle mnie nie obchodzi. Zwyczajnie wisi mi, czy księciem jest narwany Phillip, napalony Charles, czy jeszcze jakiś inny facet, któremu poskąpiło inteligencji. Fabuła książki jest tak męcząca i nużąca, że do sięgnięcia po kolejny tom trzeba by zmuszać mnie siłą. Skupia się ona bowiem głównie na roztrząsaniu jednego nieistniejącego problemu: Tatiany przeżywającej rozterki z powodu Phillipa, którzy rzekomo nazwał ją „zimną i wyrachowaną” (choć nigdy takich słów nie wypowiedział). Głupota, brak logiki i jakiejkolwiek oryginalności w tej powieści są osłabiające. Chciałabym odnieść się jeszcze do porównania Królestwa ze szkła do Rywalek Kiery Cass. Wierzę w to, że po przeczytaniu tej recenzji jesteście pozbawieni wszelkich złudzeń co do sensu czytania powieści Valentiny Fast i gdy będziecie chcieli przeczytać bajkową historię z elementem rywalizacji i walki o tron, bez wahania sięgniecie po Rywalki. Choć nie powiedziałabym, że jest to najlepsza książka świata, przy Royal jest arcydziełem – a na pewno ma o wiele więcej sensu i, czytając ją, nie będziecie musieli martwić się o własny iloraz inteligencji, który mógłby spaść poniżej zera, gdyby tylko brał przykład z bohaterów Królestwa ze szkła. Książka Valentiny Fast jest komedią, która nigdy nie powinna była zostać wydana. Dziwi mnie tym bardziej to, że odpowiedzialne jest za nią wydawnictwo, do którego zawsze miałam ogromne zaufanie i które szczyci się takimi bestsellerami jak seria o Harrym Potterze lub Igrzyska Śmierci. Spróbujcie wyobrazić sobie najpłytszą, najmniej logiczną, najbardziej irytującą książkę dla młodzieży, jaka kiedykolwiek powstała… Królestwo ze szkła pasuje do tego obrazu doskonale. Mam nadzieję, że ta wizja wystarczająco Was odstraszy i nie będziecie tracić czasu na tak żałosny twór jak powieść Valentiny Fast. booksofsouls.blogspot.com

Informacje dodatkowe o Royal. Królestwo ze szkła:

Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 2018-02-15
Kategoria: Dla młodzieży
Kategoria wiekowa: 13-15 lat
ISBN: 9788380084100
Liczba stron: 256
Tytuł oryginału: Ein Leben aus Glas
Język oryginału: Niemiecki
Tłumaczenie: Miłosz Urban
Dodał/a opinię: Dominika Jachimowska

więcej
Zobacz opinie o książce Royal. Królestwo ze szkła

Kup książkę Royal. Królestwo ze szkła

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Inne książki autora
Royal. Zamek z alabastru
Valentina Fast0
Okładka ksiązki - Royal. Zamek z alabastru

W pałacu pozostało już tylko dwanaście dziewcząt, a tożsamość księcia nadal jest tajemnicą. Zasady gry są wciąż takie same, jednak Tatianie coraz trudniej...

Royal. Kraina z jedwabiu
Valentina Fast0
Okładka ksiązki - Royal. Kraina z jedwabiu

Drugi tom fascynującej serii o królestwie Viterry. Walka o względy czterech przystojnych młodzieńców trwa w najlepsze. Przed Tatianą i innymi...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Znajdziesz mnie wśród chmur
Ilona Ciepał-Jaranowska
Znajdziesz mnie wśród chmur
Trzy krowy w niebieskich kajakach
Andrzej Marek Grabowski ;
Trzy krowy w niebieskich kajakach
Pies na medal
Barbara Gawryluk
Pies na medal
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy