Każdy z nas ma przestrzeń powinien mieć przestrzeń, do którego nikt nie ma wejścia. By móc się zastanowić, pomyśleć, uspokoić. Jednak czasem zapominamy o sobie na rzecz rodziny tak ja główna bohaterka o imieniu Wanda.
Od początku lektura jest pełna humoru. Trudno się nie uśmiechnąć przy języku, w którym operuje Wanda. Powieść jest pisana w pierwszej osobie, poznajemy więc Wandę taką jaką ona sama się widzi. A kompleksów ta pani ma mnóstwo.
Ogromnie polubiłam jej wyliczanki. Są zabawne, bo często pojawiają się w nich jakieś dodatkowe komentarze. One dodają fabule uroku. I sprawiają, iż Wanda wydaje się przyjemną osóbką. Jednak momentami ma się wrażenie jakby Wanda się nad sobą użalała, lub jakby miała wymagania wobec innych zapominając o wymaganiach wobec siebie.
Fabuła zaś nie jest wymagająca. Jest to zwykła powieść obyczajowa z dużą dawką humoru. Spotykamy bohaterkę, gdy ma kłopoty rodzinne (nie po raz pierwszy wedle jej wspomnień). Towarzyszy jej przy zmianach. Kończymy historię jak zawsze w powieściach obyczajowych... z happy endem.
W książce brakuje może zwrotów akcji, niespodziewanych wydarzeń. Jednak tak naprawdę, przy tej lekturze nie spodziewamy się niesamowitych wrażeń. Książka raczej jest miłą, popołudniową rozrywką, przy której się uśmiechniemy i zapomnimy o naszych zmartwieniach.
Jeśli zaś chodzi o bohaterów. Najlepiej poznajemy Wandę, bowiem widzimy świat z jej perspektywy. Dzięki temu też możemy poznać osoby z jej punktu widzenia. Zatem razem polubimy lub znienawidzimy tych samych, co i Wanda.
Polubiłam Ewę. Już przy pierwszym spotkaniu z Wandą wiedziałam, iż może z tego być fajna przyjaźń. Jeśli zaś chodzi o Ewę, to przy jej przykładzie widać jak czasem błędnie oceniamy innych, w ogóle ich nie znając. Taka fajna lekcja z tego wynika, by nie oceniać innych na podstawie wyglądu. Zresztą, widoczne to było nie tylko przy spotkaniu z Ewą. Bowiem tak samo nie powinno się oceniać kogoś po wykonywanym zawodzie, czy wykształcenie. Można by więc powiedzieć, iż książka ma też w sobie kilka przydatnych lekcji.
Dzieci Wandy są tak całkiem różne. Alina i Balladyna. Sama Wanda stwierdza, iż imiona miały wpływ na ich charakter. Łatwo się domyślić, co miała na myśli. Duży plus za imiona, które dość jednoznacznie się kojarzą. Ale też za charaktery córek. Bowiem i w życiu jest, że dzieci niekoniecznie są do siebie podobne.
"Teren prywatny" jest opowieścią o późnym dojrzewaniu czy też o ponownym dojrzewaniu. Wanda, która ma już własne dzieci, sama zaczyna dojrzewać w wieku około 40 lat. Dopiero w tym wieku, gdy już ma bagaż emocjonalny i życiowy, zaczęła mierzyć się ze światem, własnymi pragnieniami, marzeniami i dostrzegać, iż życie to nie tylko praca i dom. Życie to coś więcej. To momenty szczęścia i smutku, chwile nie do zapomnienia, wspomnienia na stare lata, i puste kartki do wypełnienia.
Książka jest typowo babską lekturą. Prostą, zabawną, realną. Typowym obyczajem bez kulminacyjnego momentu. Zaczyna się w pewnym momencie, który nawet na początku nie wydaje się dość ważny. Przez cały czas jest życiowo. Byłoby nawet dość nudno, gdyby nie ironia bohaterki, dzięki której pojawiał się na mojej twarzy szczery uśmiech.
Informacje dodatkowe o Teren prywatny:
Wydawnictwo: brak danych
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
83-89371-91-X
Liczba stron: 236
Dodał/a opinię:
Magdalena Zając
Sprawdzam ceny dla ciebie ...