TROPEM TRUPA
Ja i twórczość Anety Jadowskiej zaliczyłyśmy stanowczy falstart. Pierwsza jej książka, którą miałam w rękach, raczej mnie (delikatnie mówiąc) nie porwała. Z drugą było już o niebo lepiej (czytaj: bez bólu doczytałam do końca). Dlaczego sięgnęłam po trzecią? Z powodu słowa na okładce. I tu krótka uwaga wyjaśniająca: ja i kryminał to syjamskie bliźniaki; potrafię przez dwa miesiące z rzędu czytać same kryminały i nie mam ochoty na płodozmian. Koniec dygresji, wracamy do tematu. Otóż: na okładce nowej książki Jadowskiej jest magiczne słowo. Słowo „trup”. Dla wielbicieli kryminałów słowo „trup” jest tak samo ważne jak słowo „miłość” dla wielbicieli romansów, albo słowo „przyszłość” dla futurologów. A tu stało jak wół „Trup na plaży i inne sekrety rodzinne”. Nie dość, że trup, to jeszcze sekrety?! Wchodzę w to.
Główną bohaterką książki jest Magdalena Garstka, która spacerując wczesnym rankiem po plaży znajduje rzeczonego trupa. Może i „denat” brzmiałoby poprawniej politycznie, ale swojski „trup” ma w sobie jakiś koloryt, prawda? Koloryt i ostateczność. No więc Magda znajduje trupa. W wodzie. A że jest córką i bratanicą policjanta, odzywają się w niej geny; Magda niby zawiadamia policję, ale na własną rękę postanawia dowiedzieć się, dlaczego właściwie jakiś tam żywy człowiek skończył jako trup (którego miała wątpliwą przyjemność znaleźć). A że Madzia to dziewczyna żywiołowa jak rtęć, co wyciekła z termometru, zaczyna tropić, pytać i węszyć. Czy uda jej się dowiedzieć kim było jej znalezisko? I po co przyjechało do Ustki? I jaki związek z całą tą aferą mają usteckie krówki? Nie zdziwiło mnie w ogóle, że Magda, kontynuując swoje śledztwo, przy okazji dowiaduje się kilku innych rzeczy. I tu do akcji wkraczają tytułowe rodzinne sekrety. Bo która rodzina nie chowa trupa w szafie (albo w piwnicy, albo też na strychu, zależy od rodziny)? Co przed światem chowają Garstki z Ustki?
Kryminały możemy podzielić na te bardzo serio, na te z wątkiem romansowym (tym dalej trzymam się od nich z daleka, im bardziej ten wątek rozbudowany) i na te z lekkim przymrużeniem oka. Aneta Jadowska poszła ta trzecią drogą i chwała jej za to. „Trup na plaży” jest lekki jak bryza od Bałtyku w upalny dzień, przyjemny jak wspomniane już krówki i odprężający jak spacer po plaży (rano, bez tabunów turystów z kocami i ręcznikami). Zagadka kryminalna zręcznie splata się z codziennym życiem Madzi, z jej relacjami rodzinnymi, pracą na dwa etaty i gapieniem się na fale. Przy okazji poznajemy też inne Garstki, nie mniej malownicze osoby niż główna bohaterka. Wszystko to napisane lekko, z polotem i humorem. Warto wspomnieć, że przy całej tej lekkości autorka nie stroni też od pewnego trudnego tematu, za co bardzo ją szanuję, bo ten akurat temat nie ma u nas wielu zwolenników i jest skrzętnie zamiatany pod wszelkie możliwe dywany.
Moja babcia mawiała, że nie daje się zbyt wielu grzybów do barszczu. Dwa podkręcą smak, dwadzieścia zrobią z niego zupę grzybową. Jadowska wpakowała do tej książki ze trzy główne wątki, ale absolutnie nie przeszkadza to czerpać przyjemności z lektury. Jest logicznie, słodko – gorzko, wciągająco i smakowicie. Krówka na okładce sugeruje, że to pierwszy tom, więc tutaj apel: pani Aneto, niech pani na razie odłoży na bok te duchy, wilki i Nikity, niech pani pisze o Garstkach. Sympatyczne są, słodkie, a kto nie lubi krówek, niech nie czyta. Ja czekam na kolejne tomy.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2018-01-31
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 304
Dodał/a opinię:
Renata Kazik
Nowa powieść uznanej pisarki, Anety Jadowskiej, która nie po raz pierwszy zabiera Czytelniczki i Czytelników do klimatycznej Ustki. Ta nadmorska sceneria...
Te historie są jak Koźlaczki - ekstremalne. Ekstremalnie magiczne, urocze i rozrywkowe! Z rodziną Koźlaczek jedno jest pewne - nie będzie cicho, spokojnie...