Gdy pada słowo „miłość” to mamy nadzieję na historię bajkowego scenariusza w stylu: poznali się, pokochali, pobrali, żyli długo i szczęśliwie. To jest opowieść o miłości, ale o takiej, która rani, niszczy i zostawia bolesne blizny. Opowieść o ludziach, którzy nie potrafią żyć ani ze sobą, ani bez siebie. Najgorsze jest jednak to, że gdy wreszcie dojdą do wniosku, że ta miłość to nie dar szczęścia, tylko ich życiowe przekleństwo, zrobią wszystko, żeby ją zabić.
Książki Jolanty Kosowskiej są piękne, ale często trudne w odbiorze tego, co chce nam przekazać autorka wciągając w wir wydarzeń stworzonej przez siebie fabuły.
Ta książka jest typowym romansem, jej bohaterowie przeżywają coś pięknego, doświadczają cudownego uczucia jakim jest miłość, ale niestety ta ich miłość wcale nie jest łatwa.
Tytuł książki sugeruje, że w tę miłość wplątane są trzy osoby i muszę przyznać, że chociaż dwie z nich mocno mnie irytowały podczas czytania, to tę trzecią bardzo polubiłam.
Wbrew pozorom największą sympatią obdarzyłam mężczyznę, który swoje głębokie (niestety platoniczne) uczucie zbudował na szczerej, pięknej przyjaźni. Takiego przyjaciela chciałaby mieć każda kobieta.
Uczucie, które połączyło głównych bohaterów to coś, czego być może doświadczyło wielu. Podobno przeciwności się przyciągają i tak też było w przypadku Martyny i Łukasza. Dwoje zupełnie różnych osobowościowo ludzi, w pewnym momencie swojego życia znalazło wspólny mianownik.
Autorka przedstawia nam bardzo trudną chociaż gorącą miłość. Z jednej strony obezwładniającą, a z drugiej toksyczną. Budującą i niszczącą jednocześnie.
Nie ukrywam, że podczas czytania tej powieści, cały czas towarzyszyły mi silne emocje i to często bardzo skrajne. Raz komuś współczułam by za chwilę poczuć na kogoś złość. Ale to nie tylko dość burzliwy związek bohaterów tej historii na mnie działał.
Autorka w tę nietypową historię miłosną wplotła piękny, ważny i dość dramatyczny wątek odnoszący się do dzieci z porażeniem mózgowym. Ktoś, kto nie zdaje sobie sprawy z tego jak funkcjonują dzieci z tą chorobą z pewnością mocno przeżyje emocjonalnie to o czym w wielu fragmentach powieści wspomina Jolanta Kosowska. To trudny temat, z jednej strony bardzo bolesny, ale z drugiej zadziwiający dobrem, empatią i nadzieją. Myślę, że jest bardzo ważnym wątkiem tej powieści, który poruszy z pewnością niejedno serce.
Kto zna powieści Jolanty Kosowskiej ten wie, że chyba w każdej swojej książce autorka zabiera czytelników w jakieś ciekawe miejsca. I tak jest tym razem. „Podróżujemy” razem z bohaterami do Werony, „zwiedzamy” Lago di Garda poznając pięknie przez autorkę opisane malownicze miejsca warte zobaczenia. Chyba nikt inny nie potrafi tak pisać, żeby oczami wyobraźni czytelnik chociaż na chwilę nie przeniósł się gdzieś daleko.
Ta książka to takie swoiste połączenie romansu, dramatu i przygody, więc jeżeli ktoś lubi takie powieści to polecam gorąco.
To nie jest powieść lekka, łatwa i przyjemna, wątki radosne przeplatane są takimi pełnymi bólu, ale myślę, że fabuła wciągnie i pozwoli na pewnego rodzaju refleksję.
Nie zawsze wiemy co w życiu jest dla nas dobre, dawanie czy branie, ale wszystkiego warto się nauczyć.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2019-01-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 300
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Ewfor
Historia miłości i lekarskich dylematów. „Nie ma nieba” to nieprzewidywalna opowieść o lekarzach, ich pacjentach i relacjach zachodzących...
Rafał wraca po paru latach emigracji do Polski i próbuje na nowo odnaleźć się w obcej mu rzeczywistości. Wynajmuje mieszkanie, które miało być azylem,...