Okładka książki - Wszyscy patrzyli, nikt nie widział

Wszyscy patrzyli, nikt nie widział


Ocena: 4.92 (12 głosów)
opis

Czasem trafia się na książki, które ma się ochotę przeczytać z czystej sympatii - czy to ze względu na intrygujący tytuł, czy też przykuwającą wzrok okładkę, bądź nietuzinkowy klimat. Jestem przekonana, że każdy książkoholik chociaż raz w swojej karierze sięgnął po powieść z jednego z tych właśnie powodów, mając jedynie mgliste pojęcie, co też kryje w sobie fabuła. I niekiedy to jest strzał w dziesiątkę, znajdujemy historię, po którą z samego opisu nigdy byśmy nie sięgnęli. Ale broń palna ma to do siebie, że jest nieobliczalna - czasem zamiast do tarczy, pocisk może trafić w stopę.

Jakbym miała komuś streścić debiut Marchewki, wzruszyłabym ramionami i stwierdziła, że to po prostu powieść o szulerach. Szykują skok życia, coś nie wychodzi i nagle stają się celem numer jeden dla wrogów. Ktoś próbuje odzyskać swoją własność, leje się krew, sypią trupy, odbywają bankiety, toczy się gra przy zielonych stołach, słychać tasowanie kart. A, i dochodzi jeszcze wątek intrygującego prototypu, który szybko znika z ulic Hausenberga, pozostawiając po sobie niemałą legendę. I... to mniej więcej wszystko. W gruncie rzeczy nie wiem, o czym odkrywczym miała być ta książka. Nie wciągnęła mnie w żadnym momencie, ani razu nie poczułam jakiegokolwiek napięcia, a po zakończeniu lektury miałam wrażenie, że urwała się ona w połowie. Autor niejednokrotnie nawiązywał do różnych wydarzeń, pojawiały się retrospekcje z życia bohaterów, na rozwinięcie niektórych interesujących mnie wątków czekałam do końca - ale się nie doczekałam. Czy to zapowiedź kontynuacji? A może to wszystko zostało jednak wyjaśnione, tylko tego nie zauważyłam, bo bardziej byłam skupiona na tym, jak męczy mnie czytanie tej historii?

To nie tak, że ta powieść jest zła, zapewne znajdzie się masa ludzi, którzy zakochają się w niej od pierwszego wejrzenia. Jednak zdałam sobie sprawę, że ja wcale nie lubię gier karcianych, nie mam pojęcia, czy gry opisywane w książce są fikcyjne czy faktycznie takie istnieją, a opisy szulerstwa mnie po prostu... nudziły. Określenie "łotrzykowska powieść" mnie zaintrygowało; teraz wiem, że to zupełnie nie moja bajka. Choć książka jest króciutka, męczyłam ją przez to z tydzień, w gruncie rzeczy zmuszając się do czytania niż odczuwając jakąkolwiek przyjemność. Co chwilę ją odkładałam i ponownie sięgałam, nie mogąc się tak naprawdę skupić nad tekstem. Ktoś, kto pochłonął powieść na jedno, dwa posiedzenia, nie miał z tym pewnie żadnego problemu, ale ja walczyłam od samego początku i do końca tak naprawdę nie rozróżniałam, który bohater jest kim, mieszałam wątki, w wyniku czego spirala frustracji tylko się zacieśniała. 

Nie wiem, czy wspominać o stylu, biorąc pod uwagę, że nieszczególnie zainteresowana fabułą, nie zwróciłam uwagi na ile lekko była ona przedstawiona - stąd też nie jestem szczególnie wiarygodnym źródłem. Jednak możecie się spodziewać niejednokrotnych powtórzeń znaczących powiedzonek. Sam tytuł powieści niejednokrotnie pojawi się na jej kartach, nie brakowało też rozdziału, w którym nie byłoby skwitowania w postaci "grało się". Do pewnego momentu było to ciekawe zagranie,  bo nadawało takiego nonszalanckiego charakteru, później trochę zaczęło irytować, gdy pojawiało się znów i znów. Niemniej, nie ma co liczyć na podniosłość, narracja jak najbardziej odpowiada klimatowi powieści i to zdecydowanie jest na plus.

Chciałabym móc tę książkę polecić, zwłaszcza że jak najbardziej lubię wspierać polskich i do tego debiutujących pisarzy - ale w tym przypadku naprawdę nie mogę. Nie jest to powieść zła, jest... zwyczajnie przeciętna, szczególnie dla ludzi niezwiązanych z tematem. Choć pewnie ci, którzy siedzą w klimatach Wielkiego Szu, będą zachwyceni, bo autor, jak sam wspomina, ukrył w historii niejedno nawiązanie do tego typu filmów. Jednak osobiście mam nieodparte wrażenie, że w mojej głowie za miesiąc z fabuły nic nie zostanie.

Informacje dodatkowe o Wszyscy patrzyli, nikt nie widział:

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2017-05-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN: 9788379248186
Liczba stron: 336
Dodał/a opinię: Martyna Sobczak

więcej
Zobacz opinie o książce Wszyscy patrzyli, nikt nie widział

Kup książkę Wszyscy patrzyli, nikt nie widział

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Inne książki autora
Ostatnia sztuka Tadeusa Voldta
Tomasz Marchewka0
Okładka ksiązki - Ostatnia sztuka Tadeusa Voldta

Według planu. Z fartem. Jeśli chcesz przekazać komuś przesyłkę, i zrobić to anonimowo, jest tylko jedna osoba, do której możesz się zgłosić - Iva...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy