„Znalezione nie kradzione” to niezbyt udana kontynuacja „Pana Mercedesa”. Główny bohater, Brady, jest w szpitalu, w którym wybudził się ze śpiączki. Powinien być warzywem, ale nim nie jest. Co nieco jeszcze znaczy, choć już niewiele, bo wzbudza w ludziach strach i sprawia, że niemożliwe staje się możliwe, choć nie powinno się zdarzyć bez udziału rąk.
Emerytowany detektyw, Hodges, i jego zgrana ekipa w postaci Jerome’a i Holly, znowu mają zagadkę do rozwiązania. Tym razem wszystko kręci się wokół starszego brata Tiny, którego rodzina zamieszkała w domu, kiedyś zajmowanym przez mordercę, Morrisa Bellamy’ego. Wychowywany w tym samym miasteczku, znał tu każdy kąt, co również będzie miało wpływ na przebieg akcji oraz całą fabułę.
Zacznijmy jednak od początku…
Przyglądamy się tej całej historii z dwóch punktów widzenia.
Z jednej strony mamy człowiek zwanego później Czerwonoustym, popełniającym właśnie okrutną zbrodnię. Zamierza zamordować pisarza, który po sukcesie cyklu z jednym ze swoich bohaterów w roli głównej, zaszywa się gdzieś na prowincji, by odtąd wieść proste życie. Nie przestaje jednak pisać i spod jego pióra wychodzi mnóstwo nowych historii, które trzyma w sejfie – razem z czekami – nie chcąc pokazywać ich światu.
Pewnego dnia w jego domu pojawia się trzech mężczyzn, którzy go zabijają, zabierając rzeczy z jego sejfu.
Od tego momentu King, jak to ma w zwyczaju, snuje wolno swą historię, opisując dalsze dzieje jednego z nich. Powód, który sprawił, że trafił do więzienia i jak po wielu latach z niego wyszedł.
Z drugiej strony poznajemy historię chłopca, Peter’a Saubersa, który jest synem jednej z ofiar Pana Mercedesa. Jego ojciec miał problemy z chodzeniem, po tym, jak Brady najechał na niego swoją furgonetką. Pete nieopodal swojego domu znajduje zakopaną skrzynię, a gdy ją otwiera, okazuje się, że w środku znajdują się nie tylko pieniądze, ale i tajemnicze notesy.
Obie te rzeczy zupełnie zmienią jego życie, odwrócą je do góry nogami.
Czytamy z początku te dwie, zupełnie odrębne od siebie historie, czując, że musi istnieć między nimi jakieś powiązanie, coś co je splata.
A z czasem powiązań jest coraz więcej.
Bellamy chce odzyskać to, co kiedyś udało mu się zakopać nieopodal własnego domu, który teraz należy do Saubersów. Pod koniec książki następuje istny wyścig z czasem; Peter, który z pomocą znalezionych pieniędzy mógł pomóc swojej rodzinie, teraz chce kontynuować pomoc, sprzedając bezcenne notesy. Niestety, Bellamy zna to miasto, jak własną kieszeń, w więzieniu sporo się nauczył i depcze chłopcu po piętach.
Tylko dzięki intensywnym działaniom Hodesa i dwójki jego pomocników, nie przybywa zbyt wielu ofiar, a cała historia, która skąd inąd wzięła się z tego, że czytelnikowi nie spodobał się sposób poprowadzenia głównego bohatera jego ulubionego cyklu, mogła się skończyć tak, a nie inaczej.
A wielu jej bohaterów, tym razem tych stworzonych przez Kinga, mogło dzięki zbiegom okoliczności, twardym negocjacjom, lub zmianie osobowości, w taki, czy inny sposób spełnić swoje marzenia, lub stawić czoło tym członkom rodziny, z którymi do tej pory bali się konfrontacji.
Nie ma tu żadnej wielkiej zagadki, ani wielkiego olśnienia nad jej rozwiązaniem. Bywały momenty, w których lektura się dłuży i staje się niemal nie do przejścia. Przyspiesza na końcu, zaledwie sto stron wcześniej, a całość ratują głównie dobrze wykreowani bohaterowie i ich zimne, gotowe do działania, bystre umysły.
Książka na kilka długich i zimnych wieczorów. I nic więcej.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2015-06-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: Finders Keepers
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Rafał Lisowski
Dodał/a opinię:
Czternaście nowych opowiadań mistrza horroru. Dzięki niemu trafiamy do tajemniczego świata cyklu Mroczna Wieża, w którym bohater musi zmierzyć się...
Na wyspie Moose-Lookit dwóch doświadczonych dziennikarzy wprowadza w tajniki zawodu przybyłą tam praktykantkę. W ramach nauki, przytaczają historię...