Recenzja książki: Skazany

Recenzuje: truskawka2

Brooke Sullivan niedawno podjęła nową pracę. Jest pielęgniarką w męskim zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze. Miewa różne małe problemy (brak odpowiednich leków itd.) i Problem przez duze P. Jednym z przebywających tu więźniów jest Shane Nelson. Był jej pierwszą miłością, jednak trafił za kratki za próbę zabójstwa Brooke. Dziewczyna nie widziała wtedy jego twarzy (było ciemno), ale była pewna, że to on – wyczuwała charakterystyczny płyn po goleniu, którego Shane używał). Po jej zeznaniach mężczyzna trafił do wiezienia. Niedługo potem okazało się, że trauma to nie jedyne, co zostawił Brooke. Parę tygodni po dramatycznej nocy dziewczyna odkryła, że jest w ciąży. Syn, oczywiście, nigdy nie poznał ojca ani nie usłyszał prawdy o nim.

Shane zostaje pacjentem Brooke po pobiciu przez współwięźniów. Okazuje się, że więź między nimi mimo wszystko przetrwała. Mężczyzna twierdzi, że to nie on zaatakował ją tej nocy. Brooke zaczyna mieć wątpliwości (pamiętajmy, że nie widziała twarzy napastnika!). Poza tym wciąż jest między nimi chemia. Jednak jedna z głównych zasad w jej pracy brzmi: Nigdy nie nawiązywać więzi z osadzonymi. Jak kobieta się zachowa? Czy Shane jest winny, czy nie?  Jak potocza się ich dalsze losy?

Jeśli sięgniecie po powieść Freidy McFadden Skazany, jesteście SKAZANI na przeczytanie jej jednym tchem.

dr Kalina Beluch