Labirynt cierpienia
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj – pisał Mark Twain. Ta myśl przyświecać nam powinna w każdym wieku, zazwyczaj jednak wraz z zakończeniem edukacji szkolnej kończy się pamięć o tych przykazaniach. Stajemy się poważni, bierzemy na siebie odpowiedzialność za rodzinę, wikłamy się w niechciane relacje, kurczowo trzymamy się pracy nawet wówczas, kiedy nie sprawia nam satysfakcji. To dążenie do zapewnienia sobie bezpieczeństwa wyczerpuje i odbiera całą radość życia.
Dlatego też z takim sentymentem wracamy do lat szkolnych, do problemów właściwych dla tamtego okresu, do beztroski i poczucia braku potrzeby zachowywania się niczym osoba dorosła. Szalone pomysły, nieprzespane noce, pseudofilozoficzne dysputy toczone pod wpływem alkoholu – właśnie takie chwile przywołują wspomnienia. Aby mieć co pamiętać, niekiedy podejmujemy ryzyko, rzucamy się na nowe wyzwania, pragniemy poznawać nowych ludzi, a nawet opuszczamy dom. Tak właśnie zrobił Miles Halter, bohater wspaniałej książki autorstwa Johna Greena, znanego z bestselleru Gwiazd naszych wina. Powieść Szukając Alaski, opublikowana nakładem wydawnictwa Bukowy Las, to debiut literacki autora, co jednak w żaden sposób nie umniejsza jego wartości. Otrzymujemy bowiem piękną i mądrą książkę o dojrzewaniu, o wchodzeniu w dorosłość ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami, a także o przyjaźni, której nic nie jest w stanie zniszczyć.
Miles wiódł w słonecznej Kalifornii nudny żywot – pozbawiony kolegów chłopak spędzał całe dnie na nauce oraz na pochłanianiu kolejnych biografii wielkich ludzi, zwracając szczególną uwagę na ich ostatnie słowa przed śmiercią. To osobliwe hobby czyniło z niego dziwaka, outsidera, nic zatem dziwnego, że pragnie on opuścić rodzinne strony i zacząć nowe życie w Szkole Przygotowawczej Culver Creek w Alabamie. Placówka połączona z internatem jest jednak kolejnym nudnym miejscem na jego mapie życia, a przynajmniej byłaby taka, gdyby nie osobliwa grupa uczniów z Pułkownikiem i Alaską na czele. Chip - vel Pułkownik - to współlokator Milesa, matematyczny geniusz ze skłonnością do alkoholu, zaś Alaska to piękna i niestabilna emocjonalnie rówieśniczka, która zwraca uwagę swoją bezkompromisowością, feministycznym podejściem do życia i… skłonnością do ryzykownych zachowań. Miles nawiązuje również znajomość z pochodzącym z Japonii Takumim oraz Larą, która dzięki pomocy Alaski zostaje dziewczyną Milesa. Wszyscy oni wprowadzają chłopaka w zwyczaje panujące w szkole (łamiąc przy okazji wiele zakazów), pokazują Milesowi, co znaczy cieszyć się życiem i czerpać zeń pełnymi garściami. Być może to jest właśnie to, na co liczył chłopak opuszczając dom - to jest „Wielkie Być Może”, którego poszukiwał, kierując się słowami, które napisał poeta, François Rabelais.
Czas spędzony w Alabamie to czas wytężonej pracy, ale też prawdziwych przygód i szaleństw na granicy prawa. Wieczory spędzane na rozmowach z Alaską i Pułkownikiem, na piciu taniego wina i paleniu papierosów zapadają w pamięć, a poruszane tematy inspirują do własnych przemyśleń i rozważań. Mamy szansę zaobserwować nie tylko dojrzewanie Milesa, ale również rodzące się uczucie, a może tylko fascynację Alaską, której tajemniczość i nagłe wybuchy gniewu są irytujące, ale również pociągające. Trwanie u jej boku przypomina jazdę rollercoasterem, jest niebezpieczne i skutkuje bólem głowy. W tym przypadku jednak znajomość z Alaską przysporzy dodatkowo cierpienia i na zawsze obarczy młodych ludzi brzemieniem poczucia winy…
Co takiego miało miejsce, skoro autor zadecydował się dokonać podziału książki na dwie części, odliczając dni „przed” i „po”? Czy Miles znajdzie owo tajemnicze „Wielkie Być Może”, o którym tak naprawdę wszyscy myślimy? Czy odkryje tajemnicę życia i śmierci, a przede wszystkim czy odpowie na pytanie dręczące Alaskę? Wszystkie te zagadki rozwiążemy, poszukując odpowiedzi zarówno w książce Johna Greena, jak i w sobie.
Choć Szukając Alaski jest powieścią adresowaną do młodzieży, to jednak przyjemność płynącą z lektury odczuje każdy, kto lubi dalekie od banału opowieści, niosące przesłanie, zmuszające do refleksji nad jakością własnego życia czy postrzeganiem rzeczywistości.
Green mistrzowsko włada słowem, stopniując napięcie, z każdą stroną przybliżając czytelników do tajemniczego wydarzenia, które zapoczątkuje nowe odliczanie, nowy rozdział w życiu bohaterów. Doskonała kompozycja tekstu jest kwestią bezdyskusyjną, warto jednak również zwrócić uwagę na kreację bohaterów, wspaniałych młodych ludzi, obdarzonych co prawda licznymi wadami (któż ich nie ma?), ale - przede wszystkim - zadziwiających swoją elokwencją oraz wiedzą. Przychodzi taki moment, gdy sami czujemy się uczniami szkoły w Culver Creek, gdy przeżywamy wraz z innymi wszystkie emocje, począwszy od ekscytacji kolejnym kawałem, przez strach przed wydaleniem ze szkoły, aż po obezwładniające cierpienie. I choć Miles, używając słów: Ona uosabiała Wielkie Być Może – udowodniła mi, że warto było porzucić przepełnione drobiazgami życie dla wielkich zagadek (…), mówił o Alasce, to te same słowa można wygłosić w odniesieniu do powieści Szukając Alaski!
Gruźlica towarzyszy ludzkości od tysiącleci. Niegdyś romantyzowana jako dolegliwość artystów, dziś jest chorobą ubóstwa, kroczącą szlakami niesprawiedliwości...
Gwiazd naszych wina to najpopularniejsza książka Johna Greena, dzięki której autor osiągnął popularność nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także...