Miasto czarnych mundurów, mrocznych myśli, odrażających czynów. Miasto honorowych ludzi, gestów poświęcenia, odruchów dobra.
Lata trzydzieste XX wieku. Młodziutka Ingrid wiedzie zwyczajne i szczęśliwe życie w niemieckich Pyrzycach. Wychowywana z dala od nazistowskiej doktryny, z poszanowaniem dla drugiego człowieka, otwarta na wielokulturowość, nie pojmuje tego, co się dzieje w Trzeciej Rzeszy. Kiedy umiera jej babcia, która dotychczas roztaczała nad nią parasol bezpieczeństwa, dziewczyna musi szybko wydorośleć. Zaraz potem w jej życiu pojawiają się mąż i córki, a na horyzoncie - widmo wojny.
Ingrid jeszcze nie wie, z czym przyjdzie jej się mierzyć. Do jakich czynów będzie musiała się posunąć, by uratować to, co dla niej najcenniejsze? Kim będzie musiała się stać, by ocalić ułudę normalności? I jaki ma w tym wszystkim udział kobieta o białych oczach?
To nie jest opowieść o miłości, choć czuć ją między wierszami, lecz opowieść o zbrodniach, choć nie tak oczywistych, jak mogłoby się wydawać.
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2024-08-14
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 320
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗪𝗲𝗿𝗯𝗹𝗲 𝗶 𝘀𝘇𝗲𝗽𝘁𝘆
Sylwia Trojanowska kazała długo czekać na swoją nową książkę z historią w tle, ale to czekanie zostało wynagrodzone wspaniałą opowieścią, od której trudno się oderwać. 𝐶ó𝑟𝑘𝑖 𝑐𝑧𝑎𝑟𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑚𝑢𝑛𝑑𝑢𝑟𝑢 to powieść, która ukazuje narodziny nazizmu i jego okrucieństwa, ale przedstawia je z zupełnie innej perspektywy.
Młodziutka Ingrid, wychowana przez ukochaną babcię z dala od faszystowskiej doktryny, jest dobrą i prostolinijną osobą, pełną empatii, współczucia i szacunku dla drugiego człowieka. Dziewczyna jest otwarta na świat i innych ludzi i nie rozumie, co dzieje się w Trzeciej Rzeszy. Dopóki żyła babcia, nie miała pojęcia, jak brutalne może być życie i jak bezwzględni potrafią być ludzie. Nie przeczuwała, że będzie musiała dorosnąć w błyskawicznym tempie. Nie przewidziała w najgorszych snach, z czym przyjdzie jej się zmierzyć, by ocalić to, co najcenniejsze. Nie przypuszczała, do jakich działań będzie zmuszona się posunąć ani jaką osobą się stanie, by ocalić iluzję normalności.
𝐶ó𝑟𝑘𝑖 𝑐𝑧𝑎𝑟𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑚𝑢𝑛𝑑𝑢𝑟𝑢 to nie jest powieść o miłości, choć ona pobrzmiewa gdzieś między wierszami. To historia o ludziach, którzy potrafią pokazać swoje najgorsze oblicze, ale również o tym, że nawet pośród wrogów można dostrzec ślady człowieczeństwa. Opowieść o przemianie w obliczu zagrożenia, trudnych wyborach i ogromnych emocjach. To także opowieść o sile kobiet – o wewnętrznej mocy, którą mają, by stawić czoła najtrudniejszym wyzwaniom i chronić tych, których kochają.
[…] 𝑤 𝑠𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑢 𝑛𝑖𝑒 𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧𝑖 𝑜 𝑚𝑖𝑒𝑗𝑠𝑐𝑒, 𝑎 𝑜 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑚𝑖 𝑠𝑖ę 𝑜𝑡𝑎𝑐𝑧𝑎𝑚𝑦 𝑖 𝑢𝑐𝑧𝑢𝑐𝑖𝑎, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑚𝑖 𝑠𝑖ę 𝑘𝑎𝑟𝑚𝑖𝑚𝑦.
Ingrid Halterman rodzi dwie córki bliźniaczki, Sofię i Charlottę, które są zupełnie niepodobne do siebie. Choć nie chciała tej ciąży, teraz jest najszczęśliwszą matką na ziemi. Może nie jest szczęśliwą żoną, ale zaakceptowała taki układ i dla dobra dzieci pokornie znosi swój los. Wilhelm Halterman oczekiwał, że Ingrid urodzi syna, ponieważ Rzesza i Führer potrzebowali mężczyzn, a nie kobiet, i to jeszcze dwóch. Nie cieszy się z narodzin córek ani z faktu, że żona cudem przeżyła bardzo trudny poród. Ich śmierć zapewne niewiele by go obeszła. Bardziej losem młodej kobiety i jej dzieci przejął się doświadczony lekarz Becker.
Halterman uratował młodziutką Ingrid z topieli. Próbując odebrać sobie życie, wystawiła się na jego pomoc jak na tacy, nawet nie musiał się specjalnie starać. Los mu sprzyjał, a on postanowił to wykorzystać. Dzięki temu miało się spełnić jego marzenie – śliczna Ingrid odtąd miała być jego.
Ingrid, wychowywana przez ukochaną babcię, po jej śmierci, nie mając innego wyboru, zamieszkała u wujostwa. Jej życie przestało być apolityczne, ponieważ wujostwo wymogło na niej uczestnictwo w zgrupowaniach dziecięcej frakcji Hitlerjugend. Na jednym z nich spotkało ją coś strasznego. Propozycja Haltermana w tej sytuacji wydaje jej się najlepszym rozwiązaniem. Jest w ciąży, bez środków do życia, a po ukochanej babci pozostał jej jedynie wisiorek w kształcie półksiężyca. Nie wie, że Halterman tylko udaje troskliwego i dobrego człowieka, a w rzeczywistości ma drugie, mroczne oblicze, o czym nieświadoma i naiwna Ingrid wkrótce się przekona. Już w dniu ślubu Wilhelm okazuje swoje niezadowolenie i zazdrość o uwagę gości, którzy skupiają się na jego pięknej i młodziutkiej żonie, zamiast na nim oraz na tym, że jest godny podziwu jako pan na włościach. Małżeństwo z tym człowiekiem wprowadziło w życie Ingrid jeszcze więcej polityki. Będąc jego żoną i pozostając na jego utrzymaniu, nie mogła nie nosić w klapie żakietu swastyki oraz czerwonej legitymacji NSDAP w torebce. Nie oznaczało to, że była nazistką; nie czuła się tak. Starała się przekazywać córkom tylko dobre wartości i przerażało ją, że niemiecka niania zatruwa umysły dziewczynek.
Od chwili narodzin Sofii i Charlotty Wilhelm traktuje Ingrid jak zło konieczne i wyładowuje na niej swoje frustracje – słownie i pięściami. Ingrid nie oczekiwała wiele, jedynie dobrego słowa, ale wiedziała, że od Wilhelma już się go nie doczeka. Na każdym kroku okazuje jej pogardę, jedynie w obecności innych jest dla niej uprzejmy. Haltermanowi zależy wyłącznie na prestiżu i władzy. Gdy w końcu awansuje dzięki wstawiennictwu Ingrid – o czym nie wie – jego fanatyzm i uwielbienie dla Führera przekraczają wszelkie granice. Ingrid znosi wszystkie upokorzenia ze strony męża dla dobra swoich córek, ponieważ nie miała dokąd pójść ani kogo poprosić o pomoc.
Dorastając pod opieką babci, Ingrid przesiąkła zasadami poszanowania drugiego człowieka i nie może już dłużej biernie akceptować zachowania swojego męża. W pewnym momencie nadarza się okazja, by powstrzymać go przed dalszym znęcaniem się nad nią i ochronić swoje córki. Wilhelm nieustannie dąży do większej władzy i wyższych stanowisk, zdając sobie sprawę, że bez Ingrid nie zdoła tego osiągnąć.
W tej historii narodzin zła, Ingrid jaśnieje niczym diament. Jej babcia była dobrą kobietą, która szanowała innych i te same zasady wpoiła wnuczce. Dlatego dla Ingrid liczy się przede wszystkim człowiek, a nie narodowość, pochodzenie czy poglądy. Ta idea poszanowania drugiego człowieka przyświeca całej powieści. Autorka ukazuje, jak wychowanie kształtuje postawę życiową człowieka i jak ogromny wpływ ma na nas sposób, w jaki zostaliśmy wychowani. Dlatego Niemcy indoktrynowali dzieci od najmłodszych lat, zamykając je w świecie stworzonym przez szalonego przywódcę i jemu podobnych.
𝐶ó𝑟𝑘𝑖 𝑐𝑧𝑎𝑟𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑚𝑢𝑛𝑑𝑢𝑟𝑢 to powieść, która porusza trudne tematy, wywołuje intensywne emocje i trafia prosto w serce. Zmusza do głębszych przemyśleń i silnie oddziałuje na wyobraźnię. Sylwia Trojanowska stworzyła niezwykłą opowieść, która w pełni ukazuje różnorodne oblicza wojny oraz skomplikowaną naturę człowieka, który w czasach wojennej zawieruchy może zatracić swoje człowieczeństwo. To wspaniała powieść, która na długo pozostanie w mojej pamięci.
Sylwia Trojanowska zgłębia trudne tematy związane z nazizmem, miłością, lojalnością i walką o moralność w czasach, gdy nienawiść i przemoc były powszechne. Autorka doskonale przedstawia psychologiczne aspekty postaci oraz atmosferę tamtych lat, odważnie sięga po trudne zagadnienia. 𝐶ó𝑟𝑘𝑖 𝑐𝑧𝑎𝑟𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑚𝑢𝑛𝑑𝑢𝑟𝑢 to powieść, która angażuje emocjonalnie i skłania do refleksji nad historią. Choć zakończenie nie satysfakcjonuje, było to do przewidzenia, ponieważ jest to pierwszy tom dylogii i musiało zakończyć się w ten sposób. Pozostaje jedynie oczekiwać na dalszy ciąg historii.
Ingrid nigdy nie miała łatwego życia i doszła do momentu, w którym ma go po prostu dość. Nie widzi dla siebie ratunku, nie widzi dla siebie przyszłości, zamierza z sobą skończyć. To wtedy na jej drodze staje Wilhelm, ratując ją przed tym, co zamierzała zrobić. Bierze ją pod swoje skrzydła, otacza opieką, obiecuje bardzo dużo. To dzięki niemu zaczyna wierzyć w swoją przyszłość, widzi nadzieję na lepsze jutro. Początkowo tak jest, niestety życie dość szybko i brutalnie sprowadza ją na ziemię. Mężczyzna pragnął syna, to on liczy się dla Niemiec. Ona dała mu córki, na dodatek dwie naraz i nigdy więcej nie da mu innych dzieci. Komplikacje podczas porodu sprawiają, że prawie umiera, udaje się ją uratować, jednak przez to, co się stało, zostaje bezpłodna. Jak bardzo zmieni się Wilhelm? A może był taki cały czas, tylko udawał? Czy Ingrid sobie poradzi z nową rzeczywistością? Co szykuje dla niej życie?
Zacznę od tego, że moim zdaniem książka nie jest dla każdego. Mamy w niej wiele brutalności, brak szacunku nie tylko do kobiet, ale również do drugiego człowieka, wręcz ślepe zapatrzenie w Hitlera i wiele więcej. Na szczęście pośród tego całego zła, są również dobrzy ludzie, chwile radości w życiu naszej bohaterki.
Mnie książka się podobała. Momentami mocno mnie wzruszała. Emocje, które towarzyszyły podczas czytania, nie zniknęły jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej strony. Akcja sprawnie poprowadzona, ze zwrotami, które potrafiły mnie zaskoczyć. Dla mnie była to pozycja na jeden wieczór, od której ciężko było się oderwać.
Ingrid to bohaterka, którą zdecydowanie polubiłam. Z jednej strony dobra, ciepła, kochająca, z drugiej mocno naznaczona przez życie. Niejednokrotnie stawała przed bardzo trudnymi wyborami, od których naprawdę dużo zależało.
Jeśli chodzi o Wilhelma, to muszę przyznać, że dawno żaden bohater aż tak negatywnych uczuć we mnie nie wywołał. To egoista jakich mało, brutal wyżywający się na słabszych, niemający w sobie nawet grama dobroci.
„Córki czarnego munduru” to książka, która wywołała we mnie wiele emocji, z niełatwą historią. Mnie się podobała i polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
Do tej pory przeczytałam zaledwie jedną książkę Sylwii Trojanowskiej. Tak niewiele, biorąc pod uwagę dorobek pisarki, a jednak wystarczająco, by wzbudzić zainteresowanie i przyciągnąć uwagę. „Córki czarnego munduru” zaintrygowały mnie po części właśnie ze względu na to ciepłe wspomnienie. Nie było to jednak decydujące. Najistotniejsze w przypadku tego tytułu było dla mnie to wojenne widmo.
Trojanowska nie zabrała mnie w sam środek wojennej zawieruchy. Nie zaatakowała brutalnymi obrazami i nie przelała krwi na samym początku tej historii. W jej książce wojna otula bohaterów subtelnie, stopniowo zakradając się do ich serc i umysłów. W najnowszej powieści autorki obserwujemy rozwój przerażających wypadków, które złożyły się na ten przykry, pełen przemocy i nienawiści, rozdział historii. W „Córkach czarnego munduru” wojna towarzyszy codziennemu życiu, a my wraz z główną bohaterką próbujemy radzić sobie w tej szalonej rzeczywistości.
Trojanowska w niezwykle przekonujący i niepokojąco realistyczny sposób pokazuje pogłębiające się napięcie i zmianę społecznych nastrojów. Niczym w najlepszym thrillerze wywołuje u czytelnika obawy, wkładając w nasze serca i umysły nieprzyjemne emocje i myśli. Ten subtelny ton jest jednak wyrazisty i autentyczny, a charakter opowieści mocny i przejmujący. „Córki czarnego munduru” zarysowują wojenny klimat, poniekąd jedynie zahaczając delikatnie o te kwestie, a mimo to robią ogromne wrażenie i wywołują mnogość różnorodnych uczuć.
Powieść Trojanowskiej nie dotyczy jednak ściśle wojny. Wydaje się, że autorce nie o to chodziło. A przynajmniej, że nie zamierzała skupić się tylko na tym temacie. Wojna wypychająca się na pierwszy plan, zostaje często spychana w kąt, ustępując miejsca innym kwestiom. W czasie wojny ludzie również nawiązywali przyjaźnie, kochali, wzruszali się, potrafili czuć zachwyt, na moment zapomnieć. Właśnie to próbuje nam pokazać autorka. Te emocje i tematy, które nie są obce ani nam ani jej bohaterom.
Na stronach książki mamy możliwość obserwować zmiany zachodzące w sercach i umysłach. Upadające moralności, rodzące się uczucia, codzienne problemy, konieczne wybory. Istotne miejsce w tym tytule zajmuje główna bohaterka historii, młoda Ingrid. Z dużym zainteresowaniem obserwowałam rozwój tej postaci, zmianę w jej sposobie myślenia. Można by powiedzieć, że dorastała na moich oczach. A jaki to był interesujący proces. Jak przyjemnie się go śledziło.
Trojanowska najbardziej ujęła mnie jednak za sprawą dojrzałego i wypracowanego stylu. Opowiedzenie tej historii przyszło jej z wielką naturalnością. Nie dostrzegłam fałszywych tonów, niepotrzebnych wtrąceń, nieprzemyślanych zwrotów. Każde zdanie wydaje się być dokładnie takie, jakie powinno i w odpowiednim miejscu. Autorka wykorzystuje bogactwo języka, pozwalając, by czytelnik mógł cieszyć się słowem i czerpać przyjemność z lektury.
„Córki czarnego munduru” to wyrazista, interesująca, dojrzała i angażująca historia. Warto poświęcić jej kilka wieczorów.
Sylwia Trojanowska nie zawodzi i ponownie funduje czytelnikom wyjątkową, choć zarazem boleśnie przejmującą lekturę, w czasie której serce zostanie brutalnie pokiereszowane. Tym razem zabiera nas w przeszywającą podróż do lat trzydziestych XX wieku, gdzie młoda Ingrid wiedzie zwyczajne i szczęśliwe życie w niemieckich Pyrzycach. I choć niemiecka doktryna przez wiele lat była jej niemal obca, w kryzysowym momencie swego życia została wciągnięta w sam środek burzy, stając się żoną okrutnego i bezwzględnego fanatyka. Jak wiele zniesienie kobieta, by móc zapewnić swoim córkom godny los?
Uwielbiam pióro Autorki i ten wyjątkowy sposób, w jaki prowadzi fabułę. Czytający z każdą kolejną stroną zatraca się coraz mocniej w doskonale nakreślonej historii, dlatego kartki same przelatują przez palce. Błyskotliwy styl sprawia, że zachłannie płyniemy po kolejnych słowach, z zapałem połykając słowa. Ta niezwykła, przejmująca lektura funduje czytelnikom emocjonującą i odurzającą podróż w czasie oraz przestrzeni, w efekcie czują niemal, jakby wszystkie zdarzenia, szczególnie te rozdzierające duszę na pół, oglądali niczym naoczni świadkowie.
Klimat, w jakim utrzymana jest ta nietuzinkowa historia, jest niewiarygodnie odurzający, zarazem fascynuje, jak i przeraża, porusza najczulszą strunę. Na ogromne brawa zasługuje również kreacja głównej bohaterki. To kobieta, skrywają w sercu mroczne sekrety, dramatycznie doświadczona przez los i mężczyznę, traktującego ją instrumentalnie, bez należnego szacunku, a z czasem nawet bestialsko. To nie tylko znakomity przykład toksycznej relacji z narcystycznym potworem otumanionym niemiecką doktryną, ale i bolesny dowód na to, jak wiele cierpienia jest w stanie znieść matka, jak wielka siła w niej drzemie, gdy chodzi o dobro dzieci.
Pozycja ,,Córki czarnego munduru" jest wyjątkowo bolesną, chwytającą za serce opowieścią, jaka rodzi w sercu bunt, niedowierzanie i przenikający ból. To swoisty hołd dla wszystkich ofiar brutalnych, bezwzględnych mężczyzn, lecz także ujmująca i otwierająca oczy historia o przemilczanym i pominiętych. Gwarantuję, że to mistrzowskie połączenie solidnej porcji historii z lawiną skrajnych, obezwładniających emocji, skruszy wiele czytelniczych serc!
Kiedy ostatnio zarwaliście nockę dla książki? Co to było?
Są takie autorki, które są bliskie memu sercu.
Jedną z nich jest Sylwia Trojanowska. Szczecinianka, której książki pokochałam od pierwszej przeczytanej serii. Miałam też przyjemność poznać na żywo.
Kiedy wydaje nową książkę - wskakuje na sam szczyt listy do przeczytania. Sięgam po nią w niedzielne popołudnie. Myślę sobie, kilka stron, żeby poznać bohaterów. I nagle jest wieczór, bo ja nie mogę się oderwać, a nie wiedzieć kiedy robi się 3 nad ranem. A ja leżę z zaciśniętym żołądkiem i nie mogę zasnąć.
Poznajcie ,,Córki czarnego munduru"
,,Jesteście jak słońce i księżyc. Księżyc i słońce. Związane na zawsze, razem mimo wszystko. Po kres"
Lata trzydzieste. Niemieckie Pyrzyce. Ludzie wiodą normalne spokojne życie. Wśród wielu młodych ludzi, na obozie letnim spędza czas Ingrid Frommhagen. Wychowana z dala od nazistowskiej doktryny z głębokim poszanowaniem dla drugiego człowieka bez względu na to, kim jest. Nie pojmuje, jak można być okrutnym wobec innych. Wierzy w dobroć ludzi, aż do dnia, kiedy na obozie młodzieży wpatrzonej w Adolfa H. zostaje brutalnie wykorzystana. Chce zakończyć swoje życie. Ratuje ją starszy, majętny mężczyzna. Ma być jej wybawieniem i przystanią. Ingrid wierzy, że jej los się odmieni, będzie kochana i zaopiekowana. Tym bardziej że na świecie pojawiają się jej córeczki. Teraz ma dla kogo żyć.
Nie przeraża nawet widmo wojny. Miasto pełne czarnuch mundurów. Ludzkie okrucieństwo.
Historia o ludziach, o tym, że potrafią być potworami, ale też o tym, że nie wszyscy są tacy sami, ze wśród wrogów są też okruchy ludzkości. W obliczu zagrożenia zmieniamy się w ułamku sekundy. Ogrom emocji i trudne wybory.
To też opowieść o sile kobiet, o tym, że mamy w sobie siłę i moc, by zmierzyć się z najgorszym, byle ocalić bliskich. Skończyłam czytać tę książę nad ranem, ale do tej pory czuję te emocje, mam zaciśnięty żołądek na wspomnienie Wilhelma Haltermana. Nie często sięgam po tę tematykę, ale w wydaniu tej autorki to jest coś wyjątkowego. Napisana pięknym językiem, wciąga o pierwszej strony, nieodkładalna.
Autorka tak realistyczni oddaje realia Nazistowskich Niemiec, że ma się wrażenie, że jest tam, na miejscu akcji. Ogromy reaserch czuć na każdej stronie. Niemieckie nazwy ulic, prawdziwe postacie zręcznie wplecione w fabułę.
Kolejna genialna książka Pani Sylwii. Jeśli nie znacie jej poprzednich książek, to koniecznie przeczytajcie tę oraz ,,Łabędzia" i ,,Żonę nazisty".
Książki, których fabuły umieszczone są w czasach międzywojennych lub w czasie drugiej wojny światowej zawsze wzbudzają we mnie sporo emocji. I nie jest ważne, czy jest to książka reportażowa, czy jej fabuła została skonstruowana na faktach, czy jest to fikcja literacka powstała w głowie autorki czy autora, zawsze związane są z tym emocje.
Staram się wyglądać na osobę silną, ale muszę przyznać, że często w czasie czytania tak bardzo przeżywam fabułę, że wzruszenie bierze górę nad wszystkim innym.
Ta książka okazała się dla mnie wulkanem emocji, które z pewnością silnie odczuje również wielu innych czytelników. I nie chodzi tutaj o to, że historia dzieje się tuż przed wybuchem wojny i w jej trakcie, pisząc o emocjach mam na myśli psychologiczne podejście do bohaterów i dramatów jakie towarzyszyły życiu głównej bohaterki.
Niewiele jest autorek czy autorów, którzy tak potrafią opisać, czy przedstawić swoich bohaterów, że albo się ich bardzo lubi, albo nienawidzi do granic możliwości. Sylwia Trojanowska zrobiła to perfekcyjnie. Świetnie, moim zdaniem, wykreowane postacie są jakby pierwszoplanowym wątkiem tej historii, ubarwiają ją zarówno ciepłem usposobień jak i zimnem dramatu.
Zaczynając czytać tę książkę pomyślałam sobie, że będzie to piękna opowieść o miłości, która potrafi pokonać największe zło. Coś w stylu ,,Pięknej i bestii", niewiele się pomyliłam, bo mamy tutaj i ,,piękną" - zarówno biorąc pod uwagę urodę i serce oraz podejście do życia, jak i ,,bestię", człowieka okaleczonego fizycznie i psychicznie, z pewnością nie bestię baśniową, ale taką w pełnym tego słowa znaczeniu.
Autorka w ciekawy sposób ukazała społeczność niemiecką podzieloną na tych, dla których liczyło się przede wszystkim człowieczeństwo i na tych, którzy zaślepieni ideologią hitlerowską nie posiadali tego człowieczeństwa nawet w sobie.
To nie jest lekka w odbiorze lektura, bo z pewnością wiele osób odbierze ją tak jak ja, czyli bardzo emocjonalnie i myślę, że niejeden raz uroni łzę. Ale z pewnością styl jakim pisze Sylwia Trojanowska jest tak lekki, że czyta się tę książkę wyjątkowo płynnie i trudno ją odłożyć nawet na chwilę cały czas mając w głowie to o czym przeczytało się na poprzednich stronach. Dlatego osoby, które jeszcze nie miały okazji jej przeczytać, lepiej niech przygotują sobie zapas chusteczek i zapas czasu.
To opowieść o młodej kobiecie, kruchej jak najlepsza porcelana, a jednocześnie twardej jak stal. O kobiecie, której ktoś uratował życie po to, aby dzień po dniu, miesiąc po miesiącu jej je zabierać i niszczyć. To również historia skrzętnie skrywanej tajemnicy, mrocznych myśli dominujących umysły pewnych ludzi, odrażających czynów, ale i odruchów wielkiego dobra.
Młoda dziewczyna okrutnie skrzywdzona przez los i ludzi wreszcie trafia na kogoś, kto ratuje ją obiecując życie w luksusie i dobroci serca, ale pieniądze szczęścia nie dają, a obiecana dobroć pryska jak bańka mydlana w obliczu teoretycznej życiowej porażki.
Mąż Ingrid marzył o synu, nie dla siebie, nie dla żony, ale dla Führera. Syna, którym mógłby się szczycić, dzięki któremu byłby ważny, a tymczasem żona, która ledwo uszła z życiem obdarowała go córkami i to od razu dwoma. A wiadomo jak postrzegano w Rzeszy kobiety.
Ta opowieść to obraz fałszywego piękna pokazywanego wszystkim, kochającego się małżeństwa żyjącego w bogactwie, a tak naprawdę będącego piekłem tonącym w alkoholu, agresji i przemocy, bólu fizycznym i psychicznym.
POLECAM tę książkę nie tylko miłośnikom historii wojennych, to opowieść, która z pewnością na długo zostanie w pamięci każdego czytelnika. Autorka bowiem porusza w niej wiele ważnych tematów, począwszy od zniewolenia psychicznego i fizycznego w małżeństwie, ślepej miłości do Hitlera i wiary w jego słowa, pracy robotników przymusowych będących niemal niewolnikami Niemców, po piękną przyjaźń i wiarę w drugiego człowieka.
Sylwia Trojanowska to szczecińska pisarka, która ma na swoim koncie już kilkanaście książek, trzy opowiadania w antologiach, a także dwie powieści napisane w duecie z Malwiną Kozłowską. Tym razem postanowiła zabrać swoje czytelniczki i czytelników do Wielkiej Rzeszy.
Zbeletryzowane powieści historyczne najczęściej przedstawiają historie bohaterów różnych narodowości, którym przyszło zmierzyć się z okrucieństwami wojny. Opisywane w nich wydarzenia rozgrywają się między innymi w hitlerowskich obozach koncentracyjnych lub na terenie getta w różnych polskich miastach.
"Córki czarnego munduru" to opowieść zupełnie inna od tych nam znanych. Historia rozgrywa się w latach trzydziestych dwudziestego wieku, a miejscem akcji jest Wielka Rzesza. Główni bohaterowie to Niemcy: Ingrid Frommhagen i Wilhelm Halterman. Co łączy tę parę? Jak wyglądał niemiecki świat na chwilę przed wybuchem II wojny światowej i podczas niej? Jak żyli wtedy Niemcy?
Już na początku poznajemy Ingrid, żonę Wilhelma Haltermana, i ich dwie córeczki, Sofię i Charlotte, a także historię przyjścia dziewczynek na świat. Nie był to łatwy poród, a Ingrid prawie umarła, jednak doktor Becker wyrwał ją ze szponów śmierci. Wilhelm zaś, zamiast cieszyć się z podwójnego szczęścia, pomstował na cały świat, bo przecież Ingrid miała mu przecież urodzić syna, Syna Wielkiej Rzeszy...
Dzięki retrospekcji poznajemy wcześniejsze losy Ingrid, zanim została panią Halterman, a także dowiadujemy się, jak to się w ogóle stało, że ta nieśmiała choć piękna dziewczyna znalazła się w kręgu zainteresowań przystojnego Wilhelma.
Najbardziej chyba polubiłam babcię Ingrid i doktora Beckera, dżentelmena z ogromnym sercem na dłoni. Bez tych dwojga Ingrid nie byłaby taka, jaką ją poznajemy i jakiej towarzyszymy przez wszystkie burze, które przetoczyły się nad jej głową. Czy jednak dała radę odeprzeć wszystkie trudności?
To, co wyróżnia tę powieść, to między innymi perspektywa. Jesteśmy przyzwyczajeni do powieści wojennych, których bohaterami są prześladowani Żydzi lub Polacy, tymczasem tutaj mamy możliwość śledzenia losów Niemców. Zobaczyć wojnę z zupełnie innej strony, bo przecież musimy pamiętać, że tak jak nie wszyscy Polacy pomagali Żydom, tak samo nie wszyscy Niemcy byli nazistami.
Koniecznie sięgnijcie po tę powieść. Spędzicie z nią kilka godzin, zanurzając się w świat pełen emocji, trudnych wyborów i podejmowanych z drżeniem serca decyzji.
Zabawna i pouczająca opowieść o 18- letniej dziewczynie, prześladowanej w szkole z powodu nadmiernej tuszy. Autorka pokazuje, jak zmienia się jej życie...
Kontynuacja bestsellerowej „Szkoły latania”, niesamowitej powieści o miłości, przyjaźni i podejmowaniu wyzwań. Po rozstaniu z Maksem Kaśka...
Przeczytane:2024-08-29, Ocena: 6, Przeczytałam,
Jeśli ktoś z was nie zna pióra pani Sylwii Trojanowskiej, a poszukuje książek przepełnionych pasją, miłością oraz poezją, to z czystym sercem mogę wam polecić każdą z jej dzieł, nie tylko tą. Przeczytałam już klika pozycji z rąk pani Sylwii i powiem wam, że ona pisze niezmiennie. Nie ma czegoś takiego jak jej gorsza książka, każda jest idealna dla osób o wrażliwej duszy, poetyckim nastawieniu i prawdzie opisywanej przez łzy wzruszenia. Mi najbardziej odpowiada to, że nie ma jakiegoś określonego czasu na czytanie jej pióra, bo czy to wiosna, lato, jesień, zima, u niej nudy nigdy nie ma:-) Od pierwszych linijek wchodzimy jakby do świata wróżek, gdzie od razu widać inny świat, choć taki sam. Autorka używa ogromu porównań, pięknych i miłych opisów, lecz potrafiących podkreślić dramaturgię wydarzeń wtedy, kiedy to jest konieczne. Jak zwykle wpierw jest miło i ciepło, gdyż poznajemy kobietę, która wychowana była, by każdemu użyczyć swojego serca. Pomocna i miła, której losy niedługo miały się odmienić. Tutaj wchodzimy w tematy Trzeciej Rzeszy, gdzie ona nie może pojąć nienawiści do drugiego człowieka. Niestety przychodzi drugi cios, którym jest śmierć jej ukochanej babci. Tak naprawdę w tym momencie wchodzimy na tory pełne przeciwności losu, gdyż świat, który do tej pory Ingrid znała, jest zupełną odwrotnością. Krzyki, hałasy i śmierć nadchodzą wraz z wojną, na którą w ogóle nie była przygotowana. Nie mając już oparcia w babci, musi sama nauczyć się żyć na nowych zasadach. Jak sądzicie, czy cała ta sytuacja w kraju ją zmieni?
Ja wiem, że historia ma na celu pokazanie nam jak było kiedyś źle, ale ja widziałam tutaj ogromną motywację, którą można przełożyć na każdy inny temat. Po pierwsze, nigdy nie należy się poddawać, choćby nie wiadomo jak było źle. Tej siły nie da się nauczyć, trzeba ją w sobie odkryć, choćby powtarzaniem codziennych słów ,,daję radę". Nie ważne, czy nagle wasz świat się zawalił, bo ty wciąż istniejesz, trwasz nadal. Każda sytuacja ma na celu czegoś nas nauczyć. Ingrid uczy nas wytrwania, miłości do dzieci oraz tego, żeby pielęgnować miłość, bo tak jak kwiat bez wody, tak i ona może odejść. Przepiękna opowieść, bardzo ją polecam!