Młodzi małżonkowie, Rosemary i Guy Woodhose, są zachwyceni myślą o zamieszkaniu w starym domu eleganckiej nowojorskiej dzielnicy. Nie zważają na podejrzaną reputację jego lokatorów. Plotka głosi, że ci zajmują się magią i czarami. Rosemary i Guy nie przywiązują wielkiej wagi do tych pogłosek. Myślą jedynie o radościach, jakie przyniesie życie w nowym, dużym mieszkaniu z dzieckiem, które wkrótce się narodzi. Ich nowi sąsiedzi, Roman i Minnie Castevet, są tacy czarujący, tacy uprzejmi. Pewnego dnia, gdy Rosemary pilnuje prania w piwnicy, do pomieszczenia wchodzi kobieta w jej wieku.
Powieść zamienia się w dreszczowiec...
Ta niesamowita i diaboliczna historia została sfilmowana przez Romana Polańskiego w mitycznym filmie z udziałem Mii Farrow i Johna Cassavetesa.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2007-02-07
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 296
„Dziecko Rosemary” to thriller psychologiczny z elementami literatury grozy – prawdziwy klasyk w swoim gatunku. Opowieść skupia się na młodym małżeństwie, które wprowadza się do apartamentu w kamienicy o mrocznej przeszłości. Nic nie zapowiada, że ich szczęśliwe życie zostanie zakłócone. Nawet sąsiedzi wydają się mili i opiekuńczy, choć momentami sprawiają wrażenie osobliwych i zbyt ingerujących w życie pary.
Wszystko zmienia się jednak, gdy Rosemary zachodzi w ciążę. Od samego początku coś jest nie tak – pojawia się nieznośny ból oraz makabryczne wizje na granicy jawy i snu. Atmosfera staje się coraz bardziej niepokojąca, a bohaterka zaczyna dostrzegać, że wokół niej dzieje się coś złowrogiego.
Autor stopniowo buduje napięcie, sprawiając, że niepokój towarzyszył mi aż do ostatniej strony – a nawet po zakończeniu książki nie mijał. Fabuła rozwija się powoli, stopniowo wciągając w życie Rosemary i Guya. Levin odsłania przed nami kolejne elementy układanki, z mistrzowską precyzją konstruując atmosferę grozy i niepewności. Strona po stronie rośnie napięcie, a czytelnik nie może się oprzeć pokusie odkrycia prawdy, którą autor odsłania w perfekcyjnie wyważonych dawkach.
Główną bohaterką jest Rosemary – młoda kobieta, początkowo naiwna, lecz z czasem zaczynająca dostrzegać otaczającą ją prawdę. Jesteśmy świadkami jej niezwykłej przemiany – od szczęśliwej przyszłej matki i żony aktora, którego kariera nabiera tempa, do podejrzliwej, pogrążonej w paranoi kobiety. Wraz z rozwojem fabuły jej strach i poczucie osamotnienia stają się coraz bardziej namacalne. Mężem Rosemary jest Guy – człowiek gotowy poświęcić wszystko dla sukcesu. Jego ambicja skutecznie odsuwa go od ciężarnej żony, pogłębiając jej niepokój i poczucie bezradności. Postacie zostały realistycznie wykreowane, pełne ludzkich cech i emocji, co sprawia, że historię czyta się niemal jak pamiętnik Rosemary.
Postacie drugoplanowe również odgrywają kluczową rolę – szczególnie Minnie i Roman, sąsiedzi młodego małżeństwa. Ich zaangażowanie w życie nowych lokatorów budzi sprzeczne uczucia i zmusza do zastanowienia się: kto tak naprawdę jest dobry, a kto zły w tej historii?
Autor mistrzowsko splata fabułę z motywami psychologicznymi, społecznymi i religijnymi. Na pierwszy plan wysuwa się temat kontroli i manipulacji – obserwujemy, jak bohaterowie stopniowo tracą panowanie nad własnym życiem, do tego stopnia, że nie są pewni, komu mogą zaufać.
Dostrzegalny jest tu także motyw samotności i braku wsparcia ze strony bliskich. Los Rosemary doskonale ukazuje psychikę osoby uwikłanej w toksyczne środowisko. Powieść porusza również temat macierzyństwa i kobiecej autonomii – w szczególności tego, jak społeczeństwo odbiera kobietom decyzyjność, zwłaszcza w kwestiach związanych z ciałem i ciążą.
Jednak moim ulubionym motywem jest zło skrywające się pod przykrywką normalności. Ilość masek, jakie ludzie noszą, sprawia, że nie wiemy, komu w tej historii możemy zaufać. Bo przecież zło to nie zawsze zjawy, potwory i nadprzyrodzone istoty – czasem kryje się tuż obok, w zwyczajnych twarzach otaczających nas ludzi.
Levin posługuje się prostym, oszczędnym językiem, który stopniowo buduje napięcie. Narracja jest na tyle realistyczna, że łatwo uwierzyć, iż historia mogła powstać na podstawie prawdziwych wydarzeń.
Powieść nie epatuje brutalnością, lecz działa na psychikę tak intensywnie, że zmusza do kwestionowania wszystkiego, co przeczytaliśmy kilka stron wcześniej. Nikomu nie możemy w pełni zaufać – nawet słowom na kartach książki.
Dialogi są naturalne i oszczędne, co potęguje poczucie niepewności. Wszystkie te elementy połączone w jedną całość sprawiają, że książka przeraża, mimo że jej akcja rozgrywa się w dobrze znanej nam, teoretycznie bezpiecznej przestrzeni życia codziennego.
„Dziecko Rosemary” to książka, która doskonale buduje napięcie i trzyma czytelnika w niepewności. Postacie są świetnie napisane – wiarygodne, a ich rozwój emocjonalny jest niepokojąco realistyczny. Powieść ma dużą psychologiczną głębię i porusza wiele istotnych tematów, takich jak potrzeba kontroli, manipulacja oraz samotność.
Jeśli chodzi o wady… hmm… powiedziałabym, że w niektórych momentach fabuła, choć mistrzowsko budująca napięcie, rozwija się zbyt wolno, co może powodować chwilowe znużenie. Frustrację może też budzić naiwność głównej bohaterki – niektóre fakty są niemal podane jej na tacy, a ona zdaje się ich zupełnie nie dostrzegać.
“Dziecko Rosemary” to wyjątkowa powieść grozy, klasyka swojego gatunku. Działa na psychikę i uczucia czytelnika. To książka, która pozostanie w mojej pamięci na długo, sprowokowała mnie do refleksji, wzbudziła niepokojące emocje. A czy ty wiesz w którym momencie kończy się to co uznajemy za normalne, a zaczyna się koszmar?
"Dziecko Rosemary" to powieść ponadczasowa, opowiadająca o sprawach uniwersalnych. To historia wypełniona uczuciem rozdarcia pomiędzy zaufaniem do najbliższych a podskórnym niepokojem, miłością do jedynego dziecka i strachem w obliczu jego przyszłości. Od pierwszej do ostatniej strony będziemy towarzyszyć Rosemary w jej powolnej drodze ku macierzyństwu, ale też szaleństwu i paranoi.
Wielu czytelników wspomina o tym, że na początku nic się nie dzieje, powieść niczym się nie wyróżnia. Według mnie właśnie tak miało być - życie bohaterki było zwyczajne, nudne, miało uśpić naszą czujność. Dzięki temu trudno nam uwierzyć we wszystkie nasuwające się podejrzenia, złą wolę sąsiadów, lekarza itd. Tutaj groza skrada się po cichu, sprawia, że ostatecznie nie wiemy, co jest dobre a co złe.
Powieść się skończyła, ale nie dała nam odpowiedzi na wszystkie pytania. Czy to źle kochać własne dziecko? Szaleństwem jest próbować je zniszczyć czy utrzymać przy życiu? Czy na pewno wszystkie wydarzenia były prawdziwe czy zgubiliśmy się w umyśle Rosemary?
Polecam "Dziecko Rosemary" każdemu ciekawemu, czym jest klasyka horroru. Warto zapoznać się zarówno z książką jak i z filmem.
„Dziecko Rosemary” w reżyserii Romana Polańskiego obejrzałam wiele lat temu i do dziś rozbrzmiewa mi w uszach niepokojąca muzyka Krzysztofa Komedy. Chętnie wróciłam do tego podszytego lękiem klimatu, do narastającej z każdą stroną grozy, dzięki nowemu, cudownemu wydaniu powieści przez Wydawnictwo Vesper. Zarówno książkę, jak i film mogę śmiało określić mianem arcydzieła.
To, co zaczyna się niczym sielanka, zmierza do nieuchronnego końca, który z pewnością nie okaże się szczęśliwy. Kontrast pomiędzy radością i beztroską, nadziejami i planami młodego małżeństwa, a niepokojem i mrokiem wyzierającym spomiędzy wierszy buduje atmosferę, w której boimy się głębiej odetchnąć.
Radość z przeprowadzki do nowego, wymarzonego mieszkania, nie zakłóca Rosemary i Guy’owi nawet pogłoska o złej sławie tego miejsca i dziwnym nagromadzeniu tragicznych zdarzeń z nim związanych. Wkrótce zaprzyjaźniają się z parą starszych sąsiadów, Rosemary zachodzi w ciążę, a kariera aktorska Guy’a nabiera niespodziewanego rozpędu. Same pozytywne informacje, powinny być powodem do radości, jednak Rosemary zaczyna odczuwać niepokój. Czy można to zrzucić na karb burzy hormonów? Czy dręczące ją dziwne i przerażające sny, utrzymujące się silne bóle brzucha i makabryczne wręcz zachcianki to zwykłe objawy ciąży, czy dzieje się coś niepokojącego? Czytelnik już wie, że nic nie jest w porządku, że ta ciąża nie zmierza do szczęśliwego rozwiązania.
Nie wiem, czy nie zdradzę zbyt dużo, ale muszę wspomnieć jak przerażająca dla mnie była rola nie Castevetów, ale Guy’a. Bo "czy ktoś potrafi powiedzieć, kiedy aktor jest sobą, a kiedy gra?" Czy będzie to potrafiła rozpoznać Rosemary? Jaką rolę odgrywa przed nią jej mąż i co będzie w stanie poświęcić, by otrzymać swoją zapłatę?
Przyziemne radości i niepokoje kobiety oczekującej dziecka zestawione ze światem okultyzmu i wyznawców szatana, tworzą mieszankę emocji godnych najlepszego horroru. A jeśli nie przekonała Was moja opinia, spójrzcie na okładkę, to prawdziwe graficzne cudo.
Ira Levin to autor dosyć nieznany w Polsce. Jego książki są wyjątkowo trudno dostępne.
Jego powieść grozy „Dziecko Rosemary” została wydana w 1967 roku.
Opowiada o dwójce młodych ludzi, którzy na ważnym etapie swego życia, kupili mieszkanie w bogatej dzielnicy Nowego Yorku.
Od tego momentu w ich życiu zaczynają się dziać niezwykłe, trudne do wytłumaczenia rzeczy.
Budynek, do którego niedawno się wprowadzili ma złą sławę; wielu jego mieszkańców popełnia samobójstwo bez wyraźnego powodu. Liczba samobójstw jest tam znacznie wyższa, niż w innych miejscach w mieście. To jednak nie odstrasza młodej pary.
Zachwyceni nowym, pięknym i wyjątkowo dużym mieszkaniem, przeprowadzają się tam i powoli zaczynają się urządzać. Kariera młodego męża, Guya, zaczyna w tym czasie rozkwitać. Wkrótce do Rosemary, zajmującej się odnawianiem i remontowaniem mieszkania, także uśmiecha się szczęście, bo zachodzi w ciążę.
Mieszkańcy budynku okazują się niezwykle przyjaznymi ludźmi. Wzajemnie sobie pomagają, nie szczędząc rad i pomocy w potrzebie. Najbardziej pomocnymi osobami okazuje się starsza para mieszkająca tam od wieków. Ich namolność powoli staje się męcząca dla młodej kobiety, która próbuje nieco ukrócić ich reakcje. Nie przynosi to spodziewanego rezultatu.
W trakcie ciąży starsza kobieta codziennie przynosi Rosemary zdrowy koktajl , po którym młoda kobieta czuje się bardzo dziwnie, miewa sny i halucynacje, traci też przytomność bez powodu.
Odstawia go i wraca jej trzeźwe myślenie i zdrowy rozsądek.
Nie na długo jednak; okazuje się bowiem, że jej mąż, Guy, został przeciągnięty na ich stronę i zrobi wszystko dla dobra dziecka, które dopiero ma się urodzić, gotów poświęcić wszystkich i wszystko w tym celu. Nawet ich wspólnego, długoletniego przyjaciela i innych sąsiadów.
Okazuje się, że starania grupy sąsiadów mają swój ukryty cel. Są nim narodziny dziecka. Niezwykłego, szatana.
Rosemary nie dowiaduje się o tym od razu. Ludzie wmawiają jej, że dziecko zmarło przy porodzie. Karmią je potajemnie odciąganym przez młodą kobietę mlekiem.
Kiedy Rosemary przeprowadza własne śledztwo, odkrywa prawdę. Dziecko, którego płacz codziennie słyszała, nie należało do sąsiadów, lecz było jej własne.
Rosemary udaje się przekonać tajną grupę, do której przystał jej mąż, zwolenników szatana, by pozwolili jej wychować dziecko.
Brak tu fajerwerków, czy efektów specjalnych, albo magii, ale opowieść wciąga. Odwracamy kartki, chcąc się dowiedzieć, co jeszcze nas czeka. W powieści został dobrze oddany nastrój, postaci są trójwymiarowe, a uczucie niepokoju i niepewności towarzyszy nam do ostatniej strony.
Poczułam się nieco zawiedziona niewielką objętością książki oraz tym, że można ją przeczytać w przeciągu zaledwie kilku dni. Zdecydowanie mogłaby być dłuższa, bardziej rozbudowana.
Choć odnoszę wrażenie, że taka budowa powieści; oszczędna w opisach i objętości książki była znakiem dawnych czasów.
Przyjemna powieść grozy do przeczytania na dwa lub trzy zimne wieczory.
Pozycja znana z ekranizacji Polańskiego, wydana w "białej serii" chwilę czekała - ale zachęcony zbliżającą się dyskusją na grupie postanowiłem nareszcie po nią sięgnąć.
Niewielki tomik przenosi nas do Nowego Jorku lat 60., gdzie młode małżeństwo postanawia, wbrew ostrzeżeniom starego przyjaciela, kupić mieszkanie w Bramford, owianym złą sławą budynku, który przyciąga dziwne i złe zjawiska.
Urządzają się, poznają nieco nieszablonowych sąsiadów, z którymi Guy bardzo się zaprzyjaźnia. Wręcz podejrzanie za bardzo. Wkrótce Rosemary zachodzi w ciążę (przeżywszy przedziwny sen), a Minnie i Roman bardzo aktywnie pomagają w opiece nad przyszłą matką.
Całą historię poznajemy oczami Rosemary, niejako biorąc na siebie jej odczucia, obserwacje i podejrzenia. Ira Levin stopniowo dawkuje napięcie, wysącza je po trochu, aż roztwór staje się niemożliwie intensywny. Rosemary zaczyna zauważać spisek, łączy obserwacje, dopowiada fragmenty, podejrzewa coraz większą ilość uczestników. I choć zdroworozsądkowo nie widzielibyśmy tam demonicznego satanicznego kultu, bo przecież to jakaś szuria, nadinterpretacja, choroba psychiczna - to chcemy jej wierzyć. Rosemary jest szczera i poniekąd niewinna, a zło oplata ją swoimi mackami. W tym zwyczajnym słonecznym świecie, gdzie ludzie robią zakupy, odwiedzają sąsiadów i przeglądają magazyny o modzie i wystroju wnętrz, robią plany, remontują - nie ma miejsca na nadprzyrodzone. Znamienne, że Rosemary odeszła od chrześcijaństwa, a Guy jest antyreligijnym protestantem. Świetnie, kontrastowo i ironicznie w odniesieniu do spisku, odmalowana codzienna Ameryka, niczym z plakatu czy obrazka postępowa, nowoczesna, wygodna.
Dziecko rozwija się, matka nieustannie cierpi. Kariera Guya nabiera rozpędu. Podejrzewamy już o co tu chodzi. Zrozpaczona Rosemary odcinana jest od pomocy, zapewniana że wszystko w najlepszym porządku. Nadal jednak patrzyłem na historię jako horror sataniczny. Zapowiadana groza podłości ludzi, horroru ukrytego w ich zachowaniach ujawnia się w pełni w dramatycznym finale, gdy opadają maski i widzimy motywacje, ludzkie małostkowe cele. Najpotworniejsza jednak jest przemiana samej Rosemary, która dla ochrony dziecka skazuje świat na zagładę. Może to instynkt, ale może być to bardziej świadomy wybór, który naprawdę wstrząsa i mrozi krew w żyłach tym zbrukaniem niewinności.
Dodatkowo ciekawa zbieranina kultystów różnych ras/narodowości we wspomnianym finale wskazująca na globalny spisek przeciw ludzkości.
Wspaniała, intensywna klasyka trzymająca w niesłabnącym napięciu i nie pozwalająca się oderwać aż do ostatnich stron.
Witajcie moi kochani
Dziś chciałabym zaprezentować Wam kolejną powieść z klasyki literatury grozy.
Czytaliście już? A może macie w planach?
Tytuł: Dziecko Rosemary
Autor: Ira Levin
Wydawnictwo: Vesper
Młode małżeństwo Rosemary oraz Guy Woodhouse'owie wynajmują mieszkanie w starej, ale bardzo prestiżowej kamienicy w Bramford. Nie przeszkadza im fakt, iż posiada ona zdecydowanie złą sławę za sprawą wielu nieprzyjemnych wydarzeń, jakie miały miejsce w przeszłości. Mimo tego szybko odnajdują się w nowym miejscu oraz zawierają znajomości. Po pewnym czasie zaprzyjaźniają się ze starszym małżeństwem państwem Castevet. I tak prowadzą spokojne życie. Kariera Guya rozwija się błyskawicznie, a Rosemary spodziewa się upragnionego dziecka. Jednak sielanka szybko zmienia się w koszmar, gdy kobieta zaczyna doświadczać przerażających halucynacji oraz podejrzewać sąsiadów o zatajanie przed nią prawdy, ale i nie tylko.
To była bardzo mroczna historia. Szczerze mówiąc byłam do niej nieco sceptycznie nastawiona, ponieważ zasugerowałam się jej objętością, 303 strony wobec tego obawiałam się jej wykonania, oraz rokiem wydania. I po lekturze stwierdzam, że moje obawy były zbędne.
Fabuła była interesująca. Sielankowe życie młodego małżeństwa, ale jednocześnie wydarzenia, których nie sposób racjonalnie wyjaśnić. Akcja rozwijała się powoli. Jednak zdecydowanie już od pierwszych stron wzbudziła ona mój niepokój oraz napięcie. Oczekiwałam nieoczekiwanego. Czułam, że tam musi wydarzyć się coś złego, lecz nie wiedziałam co ani kiedy to się stanie. W momencie, gdy zorientowałam się w jakim kierunku zmierza historia paradoksalnie mój niepokój wzrósł. Delikatnie mówiąc zachowanie Guya oraz zaprzyjaźnionych sąsiadów wywoływało u mnie napad gniewu. Nie mogłam uwierzyć do czego byli zdolni i nie mogłam pogodzić się z faktem co planują. Zostali oni świetnie wykreowani. Idealnie ukazują obraz człowieka bezwzględnego oraz zdolnego dosłownie do wszystkiego, aby tylko osiągnąć swoje cele. Z psychologicznego punktu widzenia to właśnie było przerażające.
Jednak co mnie zaskoczyło to zakończenie historii. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Wyobrażałam je sobie całkiem inaczej. Niemniej jednak ono również daje powód do refleksji.
Na uwagę zasługuje również wydanie książki. Twarda oprawa z oryginalną grafiką na okładce. Dodatkowo w środku znajdują się również ilustracje, które wzbogacają lekturę.
Reasumując ,,Dziecko Rosemary" to niesamowita powieść wydana w 1967 roku. Zdecydowanie klasyka horroru. Udowadniająca, iż z pozoru zwyczajne ludzkie zachowanie może również budzić największą grozę oraz niepokój. Ukazująca mroczne strony człowieczeństwa oraz najskrytszych pragnień.
Serdecznie polecam, strona.394
Audiobook
Mam wrażenie, że ta książka jest niedoceniana i za mało się o niej mówi, a jeśli już gdzieś słychać o "Dziecku Rosemary" to bardziej o słynnym filmie Romana Polańskiego ze znakomitą muzyką Wojciecha Kilara niż o powieści Iry Levina. Film oglądałam wiele lat temu i zrobił na mnie spore wrażenie, ale książka podobała mi się bardziej. Miała taki mroczny, niepokojący klimat i nawet bałam się jej słuchać w nocy, chociaż nie była jakoś przerażająco straszna, ale razem z bohaterką odczuwałam pewnego rodzaju napięcie i niepokój, nasilający się im bliżej było do porodu.
Lata świetle dzielą powieść Iry Levina od współczesnych horrorów, które albo w ogóle nie straszą, albo są pełne przemocy i w wielu przypadkach obrzydliwe ("Bighead).
"Dziecko Rosemary" to obok "Jak sprzedać nawiedzony dom" najlepszy horror, jaki przeczytałam w tym roku. Polecam.
Bardzo dobry audiobook przeczytany przez panią Izabellę Bukowską.
Dobra, ale nie aż tak jak się tego spodziewałam.
Świetna książka. Nie miała wielkich rozmiarów, nie miała dynamicznej akcji, ale była naprawdę bardzo dobra. Doskonale się ją czyta, a nawet znając treść z filmu czuje się świetnie budowane napięcie. To kolejna staroć, którą bezbłędnie zaproponował Vesper. Zacząłem już kupować ich książki w ciemno. Każdą nowość, bo jeszcze nigdy mnie nie zawiedli, a czasem mile i mocno zaskakują.
Nowy Jork, lata 60-te.
Świeżo upieczone małżeństwo wynajmuje apartament w starej, luksusowej kamienicy, tym samym spełniając swoje ogromne marzenie. Nie przeszkadza im nawet zła sława budynku, a zaraz po przeprowadzce zaprzyjaźniają się ze swoimi sąsiadami Castevetami.
Od tego momentu w ich życiu nic już nie będzie takie same...
Książka została wydana w 1967 r i do dzisiaj pozostaje najsłynniejszą powieścią grozy.
Zekranizowana przez Romana Polańskiego ze wspaniałą rolą Mii Farrow do dzisiaj na wielu z Was zrobi ogromne wrażenie.
Ja sama najpierw obejrzałam film i kiedy o nim pomyślę, widzę przerażone i ogromne oczy Rosemary.
W książce wszystko zaczyna się leniwie, a autor stopniowo buduje napięcie, co jakiś czas podrzucając malutkie, aczkolwiek bardzo niepokojące fragmenty.
Coś stuknęło, coś się znalazło, coś jest podejrzane..
Właśnie to ,,COŚ" sprawia, że Rosemary popada w paranoję, a my razem z nią.
Zaczynamy mocniej skupiać się na tekście, wyszukując dwuznaczności słów i odczuwamy jakiś irracjonalny strach.
Teraz, po przeczytaniu i ochłonięciu, podziwiam genialność autora w tej kwestii, bo przecież w książce w sumie nie dzieje się nic strasznego.
A jednak...
Czasami niepokój i odczuwalny, nieznany oddech na karku jest gorszy niż stojący przed nami wróg.
Też tak uważasz?
Autor słynnych horrorów i thrillerów tym razem proponuje wyprawę w świat science fiction. Jest to niepokojący i mroczny świat przyszłości porównywalny...
Idealne miasto Stepford: niski wskaźnik przestępczości, raj dla szczęśliwych rodzin, dobrze utrzymane trawniki, bogate i czyste domy. Idealne żony ze Stepford:...
Przeczytane:2025-09-21,
„Dziecko Rosemary” autorstwa Iry Levina to absolutna klasyka gatunku horroru — książka, która na stałe zapisała się w historii literatury grozy i doczekała się równie kultowej ekranizacji.
Uwielbiam wydawnictwo Vesper — to jedno z tych wydawnictw, które nigdy mnie nie zawiodło. Ich książki to nie tylko świetna treść, ale też przepiękne wydania, często w twardej oprawie, z dopracowaną szatą graficzną. I właśnie dzięki tej jakości oraz poleceniu znajomej sięgnęłam po „Dziecko Rosemary”.
I tu... mam trochę mieszane uczucia. Nie zrozumcie mnie źle — to nie jest zła książka. Wręcz przeciwnie, jest napisana świetnie - napięcie budowane jest subtelnie, a groza wdziera się powoli, niepostrzeżenie. To właśnie ta pozorna normalność, w której coś zaczyna się „psuć”, robi największe wrażenie. Ale mimo to — dla mnie okazała się zbyt mocna.
Rzadko sięgam po horrory, więc niektóre sceny były dla mnie zbyt dosadne, zbyt niepokojące. W pewnym momencie przestałam czuć się „bezpiecznie” jako czytelnik, co może być najlepszym komplementem dla tej historii, ale równocześnie… sprawiło, że nie do końca była to lektura dla mnie.
Podsumowując, jeśli lubisz horrory psychologiczne, subtelne napięcie i niepokojącą atmosferę — „Dziecko Rosemary” to absolutny must-read. Ale jeśli, tak jak ja, nie czujesz się komfortowo w klimacie pełzającej grozy i opowieści o manipulacji oraz opętaniu — może lepiej sięgnąć po coś lżejszego. Polecam „Psychozę” Roberta Blocha.