Bestseller ,,New York Timesa". Debiut, który trzeba przeczytać!
Elizabeth Zott jest chemiczką i kobietą daleką od przeciętności. Byłaby zresztą gotowa jako pierwsza wytknąć rozmówcy, że coś takiego jak ,,przeciętna kobieta" nie istnieje. Ale jest połowa lat 50. i jej koledzy z całkowicie męskoosobowego zespołu naukowców w Instytucie Badawczym Hastings prezentują bardzo nienaukowe podejście do kwestii równouprawnienia płci. Wszyscy z wyjątkiem jednego: to Calvin Evans, nominowany do Nagrody Nobla i słynący z pamiętliwości samotny geniusz, który zakochuje w umyśle Elizabeth. Co skutkuje autentyczną chemią.
Tyle że, podobnie jak w przypadku nauki, życie bywa nieprzewidywalne. Dlatego parę lat później Elizabeth Zott jest nie tylko samotną matką, ale i - dość niechętnie - gwiazdą kulinarnego programu numer jeden całej Ameryki: Kolacji o szóstej. Jej niezwykłe podejście do gotowania (,,Do łyżki stołowej kwasu octowego dodajemy szczyptę chlorku sodu") staje się zaczątkiem rewolucji. W miarę jednak jak rosną zastępy jej sympatyków, rośnie też grupa niezadowolonych. Okazuje się bowiem, że Elizabeth nie uczy kobiet po prostu gotować, robi znacznie więcej; ośmiela je do zmiany status quo.
Śmieszne do rozpuku, przenikliwie trafne i wzbogacone gwiazdorską obsadą postaci drugoplanowych, Lekcje chemii są równie oryginalne i dynamiczne jak ich protagonistka.
Tej powieści nie sposób się oprzeć. Daje mnóstwo satysfakcji i jest pełna ognia. Przypomina też, że zmiany wymagają czasu, a także bezwzględnie wysokiej temperatury.
,,The New York Times Book Review"
Elizabeth Zott jest kobietą niezwykłą, zdecydowaną przeżyć swoje życie na własnych warunkach. Historia wciągająca i dająca mnóstwo satysfakcji, zrywna, zwrotna i pełna zapału jak sama Zott.
Maggie Shipstead, autorka powieści Great Circle
Lekcje chemii to haust świeżego powietrza - dowcipna, energetyczna i orzeźwiająco optymistyczna powieść, której karty zaludniają wyjątkowe postaci.
Claire Lombardo, autorka powieści The Most Fun We Ever Had
Elizabeth Zott, na równi z Beth Harmon z Gambitu królowej, zdobyła mnie swoim intelektem, szczerością i asertywną osobowością. Lekcje chemii to opowieść dla wszystkich inteligentnych dziewczyn, które ani myślą udawać głupsze, niż są, mimo że społeczeństwo właśnie tego od nich wymaga. Choć Zott stanowi wytwór przełomu lat 50. i 60., to jest ikoną feminizmu na nasze czasy.
Rachel Yoder, autorka powieści Nightbitch
Bonnie Garmus to copywriterka i dyrektorka kreatywna z bogatym doświadczeniem pracy na polach techniki, medycyny i edukacji. Jest pływaczką na otwartych akwenach, wioślarką i matką dwóch mocno niewiarygodnych córek. Urodzona w Kalifornii, do niedawna z Seattle, mieszka obecnie w Londynie ze swoim mężem oraz psem imieniem Dziewięćdziesiąt Dziewięć.
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2022-09-07
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 464
Tytuł oryginału: Lessons in Chemistry
Czy można uczyć chemi prowadząc program kulinarny ? Czego jeszcze nauczą się zwykłe gospodynie domowe oglądające taki program ?
Elizabeth Zott jest młoda i wykształcona, jest chemiczką, która prowadzi program o gotowaniu. Czy to jest szczyt jej marzeń? Jak i skąd się tam wzięła?
Biorąc pod uwagę, że akcja powieści dzieje się w Ameryce w latach pięćdziesiątych, nic nie powinno dziwić, kobiety nie miały lekko. Mimo to Elizabeth nie jest taka jak inne kobiety. Poznajcie jej historię.
"W salce zapadła cisza. Chodziło o ten jej styl, w którym nie przestawała wyrażać sprzeciwu - bez skrępowania, bez teatralności - jakby to do niej należało ostatnie słowo, jakby wiedziała, że to ona ostatecznie wygra. To właśnie na tę jej postawę skarżyli się jej współpracownicy."
To była bardzo przyjemna lektura. To taka opowieść, na którą składa się splot wielu wątków i wydarzeń, zarówno tych dobrych jak i tych złych, niektórych łatwych do przewidzenia, a innych dość zaskakujących, a to wszystko połyka się w zaskakującym tempie. Ja miałam z tą książką dużo frajdy.
Podczas czytania przypomniała mi się książka z dzieciństwa "Tajemniczy opiekun" Jean Webster, za sprawą jednego z podobnych wątków w "Lekcjach chemii". Natomiast jeśli chodzi o trudną rolę kobiet, które chciały mieć swój wkład w pracę naukową i odkrycia to przyszedł mi na myśl film "Ukryte działania", które przy okazji również polecam.
Wracając do książki to jest to debiut autorki, według mnie bardzo udany. O książce było ostatnio dość głośno, czemu się nie dziwię. Dołączam do wszystkich zachwyconych czytelników. Książka jest świetna, serdecznie wam ją polecam.
Czytaliście już “Lekcje chemii”? Jeśli nie, to pora nadrobić zaległości, bo to naprawdę dobra książka i choć jej akcja jest umieszczona w latach 50-tych w Stanach Zjednoczonych, to jej wymowa i przesłanie na pewno są ponadczasowe.
Główną bohaterką swojej debiutanckiej powieści Bonnie Garmus uczyniła Elizabeth Zott, kobietę nieprzeciętną, inteligentną, której wielką pasją jest chemia. Zott pracuje w Instytucie Badawczym, ma spore dokonania naukowe, ale na przeszkodzie do zrobienia wielkiej kariery badawczej staje jeden “drobny” fakt - otóż jest kobietą! A kobiety przecież powinny być dobrymi żonami, matkami, gospodyniami a nie marzyć o pracy naukowca. Elizabeth, choć pracuje intensywniej i ciężej niż jej współpracownicy - mężczyźni i ma spore sukcesy, odczuwa na własnej skórze gorsze traktowanie, niedocenianie, podrzędne stanowisko, niższą pensję, przypisywanie sobie przez kolegów jej osiągnięć. Nie poddaje się nawet wtedy, gdy zostaje pozbawiona pracy w trudnym momencie swojego życia. Wtedy kontynuuje badania w domowym laboratorium przerobionym z kuchni, a fakt, że świetnie gotuje, pomaga jej znaleźć pracę w telewizji. Wkrótce staje się telewizyjną gwiazdą, a jej niezwykły program kulinarny, będący właściwie bardzo nietypowymi lekcjami chemii, zyskuje ogromną popularność.
Silna osobowość Zott, inteligencja, upór, pracowitość, asertywność spowodowały, że stała się wzorem dla wielu kobiet, które zainspirowała do zmian. Elizabeth - feministka, naukowczyni, silna, niezależna kobieta, bardzo mi się podobała i zazdroszczę jej odwagi w kreowaniu własnego życia, uporu w realizowaniu marzeń i tego, że pozostała sobą w tym męskim, szowinistycznym świecie lat 50-tych. Świetna kreacja bohaterki stworzona przez autorkę i nie przeszkadza mi nawet jej lekkie przerysowanie.
Inni bohaterowie też przykuli moją uwagę. Wzruszyła mnie postać Calvina Evensa, wybitnego naukowca, trochę zagubionego w codzienności, ale bardzo wrażliwego, z którym to Elizabeth nawiązała bliższą relację. Szkoda mi tylko, że pisarka w taki sposób poprowadziła wątek Calvina (w jaki - proszę przeczytajcie, a też będzie wam przykro). Podobała mi się córeczka Zott, Mad, ponad wiek rozwinięta, bystra i rezolutna dziewczynka, a także jej opiekunka, starsza sąsiadka Elizabeth, jedyna przyjaciółka. Nie mogę też pominąć czworonożnego przyjaciela rodziny, inteligentnego psa o niebanalnym imieniu Szósta Trzydzieści.
Zresztą, cała powieść to gratka dla czytelnika: dobrze wykreowane, nieszablonowe postacie, ciekawe wątki, które ostatecznie w niezwykły sposób, powiedziałabym nawet nieprawdopodobny sposób, łączą się ze sobą, przyjemny w odbiorze język, elementy humoru, wzruszenia, powagi, to otrzymamy inteligentną powieść, którą warto przeczytać. Polecam uwadze nie tylko kobiet, bo to książka uniwersalna i ponadczasowa!
Nie spodziewałam się aż takiej lekkości czytania. Ta książka totalnie mnie zaskoczyła, bo byłam niemal pewna, że będzie nieco sztywno napisana. Tym czasem znalazłam przemiły i wręcz delikatny styl, który z troską opowiadał nam koleje losów kilku postaci.
,,Madeline była takim właśnie dzieckiem- takim, które umie zanucić koncert Bacha, ale nie potrafi zawiązać sobie sznurówek; potrafi objaśnić ruch obrotowy Ziemi, ale zawiesza się przy grze w kółko i krzyżyk."
Z pewnością nie jest to książka, która zawiera wiele trudnych wzorów, które autorka ma zamiar nam wytłumaczyć. To opowieść wielce przemyślana, majestatycznie zdobnicza i ekskluzywnie piękna, która zasługuje na poznanie przez czytelnika. Jest niezwykle inteligentna, pełna ironii, komedii i zrządzeń losu, które będziemy wręcz obserwowali, nie tylko czytali, gdyż jest niezwykle malowniczo napisana. Śmiem twierdzić, że to pozycja na wyższym poziomie, która dla niektórych może być niezrozumiała. Postacie posługują się pewną gwarą, która co jakiś czas podkreśla wysoki poziom historii. Mnie naprawdę urzekła, gdyż ubóstwiam książki, które już przez samo czytanie wzbogacają moją inteligencję. Nie czuję się wtedy jak w szkole, lecz jak na jakimś zebraniu, którego zadaniem jest wywyższyć moją świadomość. Po prostu przepadłam!
Poznamy w niej Elizabeth Zott, która jest oczywiście chemiczką. Ma swój własny styl na życie, jest bardzo rozpoznawalna na tle innych bohaterów i ma konkretny cel w życiu. Wielka szkoda, że koledzy po fachu nie bardzo chcą ją tolerować. W tamtych czasach liczy się tylko płeć męska i wyłącznie ona powinna górować inteligencją, nie jakaś tam kobieta. Jednak pojawi się i ten, którego całkowicie pochłonie osobowość Elizabeth. On jeden będzie uważał, że jej intelekt jest wart uwagi, co będzie skutkowało pewną relacją, która się w nim do niej zrodzi. Co na to sama kobieta?
Oczywiście to nie koniec historii. Zapewne jak ja pokochacie wszystkich bohaterów, gdyż co tu było niespotykane, każdy z nich mógł być tym głównym i wyjątkowym! Naprawdę polecam!!!
To, że siła jest kobietą pisałam nie raz, ale jak to jest z ilorazem inteligencji? Hmm… Uważam, że jest podzielone po równo i trudno mi zrozumieć, że kobiety w latach 50 i wcześniej miały utrudniony start w karierze zawodowej, jak i osobistej, i to tylko dlatego, że były kobietami. Poznajcie kobietę, która pokochałam za jej inteligencje oraz podejście do życia, a mowa o Elizabeth Zott, która jest chemiczką o nietuzinkowym podejściu do życia. Kobieta naukowiec, która musi udowadniać na każdym kroku, że ma rację, ale cały czas trafia na mur w postaci „kolegów” też naukowców, lecz poza jednym, a jest nim Calvin Evans samotny geniusz, który według powszechnych plotek jest osobą bardzo pamiętliwy. Gdy dochodzi do poznania tych dwóch umysłów dochodzi o niezłej mieszanki chemicznej, ale o tym więcej w książce.
Nie martwcie się to tylko początek całej historii, bo najlepsze wszystko to, co jest między wierszami i muszę być szczera, bo oceniałam książkę po okładce. Myślałam, że to jakaś naukowa pozycja. Uwielbiam mylić się i przekonywać się, że byłam w błędzie. Książka dla osób bez względu na płeć, lubią śmiać się, a uwierzcie mi będzie tego sporo. Chemia, jak i fizyka, to dla mnie „puszka Pandory” lepiej jej nie otwierać :p, ale na poważnie po przeczytaniu książki życzę każdej szkole na świecie, żeby miała takiego nauczyciela, jaką jest nasza główna bohaterka, czyli Elizabeth.
To, co zrobiła ze zwykłego gotowania, to jak prowadzi dom jest dla mnie czymś fascynującym i uwieźcie nie oderwiecie się od tej literatury. Silna, niezależna, ale i konsekwentna. Jeżeli jesteście fanami serii książek Ałbeny Grabowskiej „Uczniowie Hippokratesa” to ta pozycja będzie strzałem w dziesiątkę. Dużo zagadnień z chemii oraz wiele ciekawostek, które urozmaicą codzienne czynności np. w kuchni. Nie ukrywam, że chciałabym, żeby autorka wróciła jeszcze do naszej chemiczki. Kobieta, którą uwielbiam i jestem jej fanką. Mnóstwo osiągnęła i to powinno nas kobiety motywować do działania i niepoddawania się.
Niezła przygoda na weekend.
"Lekcje chemii" Bonnie Garmus - uwielbiam. Absolutnie uwielbiam tę książkę! Za humor, za feministyczne przesłanie, za mądrości z niej płynące. To piękna powieść podnosząca na duchu, literatura kobieca w najlepszym tego słowa znaczeniu. Historia napisana od serca przez kobietę dla kobiet o niezłomnej i niepokornej - Elizabeth Zott.
Wykształcona kobieta, samotna matka i ateistka - w latach 50. XX wieku w USA było to połączenie nie do przejścia. Taka kobieta jak była wyklęta, wytykana palcami, traktowana niepoważnie. Ale wtedy pojawia się ona - Elizabeth Zott - chemiczka daleka od przeciętności, która wcale nie wstydzi się tego kim jest i jaka jest. Ona znała swoją wartość i wiedziała na co ją stać!
Poznajemy ją jako studentkę wydziału chemii, gdzie zdobywa bardzo dobre wyniki ale jej kompetencje są często podważane przez kolegów po fachu. Spotyka ją w tym czasie wiele nieprzyjemności ale też jedna z lepszych rzeczy w jej życiu - miłość. Jej dalszy los naznaczony jest jednak pechem w sferze osobistej i zawodowej. Elizabeth przeżywa tragiczną śmierć ukochanego i musi odnaleźć się w nowej dla siebie roli - jako matka. Mimo wszystko nie traci nic ze swojej zawziętości i nieustępliwości. Gdy zostaje zauważona przez reżysera telewizyjnego dostaje propozycję poprowadzenia programu o gotowaniu. Program ten ma być przeznaczony dla gospodyń domowych, a ona sama ma prezentować się w nim tak, aby cieszyć oglądających ją mężczyzn. Oczywiście Elizabeth robi to ale po swojemu.
Z odcinka na odcinek oprócz gotowania na wizji udziela też lekcji chemii. Swoimi "przepisami" zachęca kobiety przed telewizorami do wzięcia życia w swoje ręce i uczynienia go takim, jakie chcą by było.
Elizabeth Zott to fenomenalna bohaterka, którą nie sposób nie polubić i nie podziwiać. Wiele razy upada ale za każdym razem wstaje i idzie przed siebie z podniesioną głową. Jest symbolem kobiecej siły. Kobietą, która żyje z dala od zasad, jakie chciało narzucić jej społeczeństwo. Dzięki niej uśmiechamy się i wzruszamy ale czujemy też rozgoryczenie i złość względem staroświeckiego i paskudnego podejścia mężczyzn. Jest w tym jednak nadzieja, że dzięki takim osobom jak ona może coś się zmienić.
"Lekcje chemii" to historia, której nie można się oprzeć. Książka, o której chce się odpowiadać. Z prawdziwą gwiazdą jaką jest postać Elizabeth ale też cudownymi pobocznymi bohaterami. Musicie ich wszystkich poznać! Musicie wziąć udział w "Lekcjach chemii". Musicie przeczytać tę książkę! 🤩
Siedzę przed ekranem monitora i nie piszę, nie dlatego, że brakuje mi słów, a ponieważ nie chciałabym swoimi opiniami spłycić tej książki – dobrej energii. Wielokrotnie podczas czytania myślałam o Shedonie z „Wielkiej teorii podrywu”; kto nie zna zachęcam do oglądania. Elizabeth bardzo mi go przypomina. Można uznać, że powieść jest pochwałą feminizmu, jednak dla mnie przede wszystkim jest historią o życiu według własnych reguł, o znajomości własnej wartości i bronieniu jej, jak konstytucji.
Panna Zott zadaje kłam wszystkiemu co znane i wydaje się logiczne. Ba, ma odwagę używać mózgu, organu, którego mężczyźni nie cenią u kobiet, a nawet wolą, by nie posiadały. Pamiętajmy, jesteśmy w Ameryce latach 50 - tych i 60 - tych. Związki na kartę rowerową i nieślubne dzieci są niedopuszczalne, a uczenie psa słów, zakrawa już na debilizm. Jest ładna, przebojowa, po co jej myśleć? Wciągać w swoje gierki inne kobiety i zachęcać je do spełniania marzeń?
Ten rok nazwałam czasem dobrej książki; po drodze trochę zboczyłam z toru, ale teraz jestem przy książce, którą śmiało nazwę objawieniem roku: śmiała, ironiczna, oryginalna i wartka. Nie chciałam aby się skończyła, ale byłam ciekawa jak potoczą się losy bohaterów. Wywoływała uśmiech i złość, momentami przygnębienie, spowodowane zaistniałymi sytuacjami i bezdusznością otoczenia. Najczęściej jednak, powodowała dobre skojarzenia, optymizm, radość i wiarę.
Wisienką na torcie jest wiadomość, iż to debiut. W takim razie proszę o więcej i więcej. Jestem oczarowana, to za mało; rewelacyjna opowieść, spisana pięknym językiem.
Zapraszam na kulinarne lekcje chemii z życia.
Empoikgo audio i e-book
"Idiotom udaje się przeniknąć do każdej firmy. Przeważnie dobrze wypadają na rozmowach kwalifikacyjnych."
Kilka dni temu wrzuciłam sobie na wirtualną półkę książkę autorstwa Bonnie Garmus "Lekcje chemii", wczoraj zaczęłam jej słuchać. Musze przyznać, że nie spodziewałam się tak wspaniałej lektury. Zaintrygowała mnie okładka i sam tytuł książki, a jej treść okazała się bardzo rewelacyjna wręcz.
O czym jest ta książka? Z pewnością nie jest podręcznik do nauki chemii. I raczej nie można tej książki zakwalifikować tylko do jednego gatunku literackiego. Jest to bowiem literatura obyczajowa zawierająca wątek romansowy, lecz także sporo humoru. Można się jeszcze dowiedzieć z niej, że chemia bardzo ściśle łączy się z... gotowaniem. Lecz przede wszystkim jest to opowieść o walce o równouprawnienie, o dyskryminacji, o dążeniu do wyznaczonego sobie celu, o sile kobiet, o prawdziwej miłości, a także o ludzkim zakłamaniu i obłudzie.
Myślę, że jest to bardzo dobra lektura nie tylko dla kobiet. Powiem nawet więcej, myślę, że powinni ją przeczytać panowie. Może coś by do nich dotarło?
"Życie nie jest jakąś hipotezą, która da się testować raz po raz bez ponoszenia żadnych konsekwencji."
Fabuła powieści dzieje się w latach pięćdziesiątych XX wieku. Elizabeth Zott jest niesamowicie inteligentną chemiczką. Jednak te lata nie sprzyjały rozwojowi kariery zawodowej kobiet. Mimo wielkiego zapału, talentu a przede wszystkim samozaparcia w dążeniu do nauki, nie miała łatwego życia. Mężczyźni sądzili (teraz zresztą tak samo sądzą), że kobieta powinna wyjść za mąż, urodzić dzieci i zajmować się wyłącznie domem i rodziną.
Lecz Elizabeth miała inny cel w życiu. Chciała ukończyć studia i być naukowcem. Nawet mogła poszczycić się swoimi badaniami, lecz jej zasługi bardzo umniejszano, a szefostwo nawet potrafiło wyśmiewać się z jej dążenia do wiedzy i z jej osiągnięć. Jednak ona się nie poddawała i dalej robiła swoje i wierzyła w swoje badania prowadzone w instytucie chemicznym.
Geniuszem tego samego instytutu jest Calvin Evans, samotny dziwak, przebywający ciągle w swoim laboratorium. Jego hobby jest wioślarstwo...
Przypadkiem wpadają na siebie w kolejce do toalety. Zderzenie spowodowało między nimi wybuch uczucia. Tak działa chemia...
Lecz nie jest to jednak początek słodkiej miłosnej historyjki w laboratorium chemicznym, jakby się może mogło na pierwszy rzut wydawać. Jest to historia o prawdziwej miłości i jednocześnie walki o swoje prawa. O Elizabeth Zott można powiedzieć, że to kobieta niezłomna, nigdy się nie poddaje, przyjmuje wszelkie wyzwania. Nawet na przekór wszystkim mężczyznom potrafi trenować na ergometrze...
A dzięki rozmaitym jeszcze innym przypadkowych wydarzeniach Elizabeth zaczęła prowadzić w telewizji program... kulinarny, lecz ona nie zaprzestała powiązań z chemią i wbrew założeniom programowym, robi swoje, czyli uczy kobiety chemii.
Książka naprawdę bardzo wciągająca a lektorka, pani Paulina Holtz świetnie spełniła się w swojej roli. Bardzo przyjemnie mi się słuchało.
Elizabeth to bohaterka godna naśladowania. Myślę, że nawet obecnie w środowiskach naukowych (chociaż nie tylko) kobiety ciągle muszą udowadniać mężczyznom, że nie są przysłowiowymi wielbłądami.
Książka ze świetnym humorem, prowokująca i inspirująca, pochłania czytelnika (lub słuchacza) bez reszty.
Polecam wszystkim! Miłego czytania lub słuchania życzę.
Elizabeth to niezwykła kobieta, twardo stąpająca po ziemi. Naukowiec, chemik, ale żyjąc w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych tak niewiele ludzi potrafiło dostrzec jej potencjał. Ubolewała nad tym ogromnie, wręcz nie godziła się z tym i słusznie, bo czy kobieta nie może odnosić sukcesów zawodowych? Bujda! Niestety kiedyś tak była postrzegana „płeć piękna”. Czym powinny się zajmować kobiety? Pielęgnowaniem ogniska domowego, spełnianiem się w roli matki i gospodyni domowej… co za absurd!
A czy chemię można połączyć z gotowanie? Oczywiście! Bo jak to chce uświadomić Elizabeth innym kobietom w swoim programie telewizyjnym „Kolacja o szóstej” - gotowanie to chemia!
I to właśnie w sztuce kulinarnej można stosować cały wachlarz terminów chemicznych, a kuchnia to w zasadzie laboratorium. 🤩
Choć główna bohaterka każdy element życia postrzega, można by powiedzieć, naukowo nie myślcie, że „wieje tu nudą”, przecież nauka potrafi być fascynująca! A dodatkowa dawka humoru, którą wplata w całą historię autorka sprawia, że tę książkę czyta się z rumieńcami na twarzy. Elizabeth to wzór do naśladowania, pewna swoich umiejętności, swojej wartości i wiedzy, walcząca o równouprawnienie, chce aby inni traktowali ją „właściwie”.
Znajdziecie tu nie tylko dawkę chemii, ale również prawdziwe życie, które składa się na miłość, samotne macierzyństwo, ogrom problemów, stratę i buzujące wewnątrz emocje. To znakomity debiut literacki. Jestem bardzo ciekawa czym uraczy nas następnym razem @bonnie_garmus_author, a wiem, że coś knuje 😏
Przyznaję, że bawiłam się przy tej powieści wybornie, może również dlatego, że chemia zawsze była mi bliska 🙂 A
Czym są „Lekcje chemii”? Zdecydowanie czymś innym niż się spodziewałam!
Czy można zakwalifikować ją do jednego gatunku? Chyba ciężko. Jest to i literatura obyczajowa i romans, momentami literatura piękna i dramat. Poniekąd czułam się, jakbym czytała biografię i… jedną z najprzyjemniejszych książek jakie ostatnio trafiły mi w ręce.
Mam dobry miesiąc, z książki na książkę dostaję perełki i baaardzo to doceniam, zresztą - Wydawnictwo Marginesy stoi na wysokości zadania i wydało kolejną cudowną pozycję!
O czym jest ta książka? Otóż, otrzymujemy tutaj historię z życia Elizabeth Zott, chemiczki, kobiety, która walczy o swoje prawa i pozycję w męskim świecie lat 50.
Wyobraźcie sobie, że pracujecie, jesteście świetne w tym, co robicie ale ludzie i tak będą to oceniać przez pryzmat waszego męża. Bo przecież to on jest chemikiem, on jest sławny, a wy, no cóż. Pewnie wybijacie się na nim, śpicie z nim no bo wiadomo… straszne. Kobiety od wieków walczą o swoje prawa i chociaż teraz jest zdecydowanie inaczej, to przecież lata np. 50 były całkiem niedawno.
Nie była to przeciętna kobieta, która zostawała w domu i zajmowała się dziećmi. Ba. Ona nawet wolała siedzieć w pracy niż tworzyć „rodzinę”. Myślę, że duża grupa nowoczesnych kobiet mogłaby się z nią utożsamiać.
Bonnie Garmus stworzyła postać, którą się kocha. Kibicuje się jej i poniekąd walczy razem z nią.
Czyta się lekko i szybko, wciąga bez reszty.
Główna bohaterka jest kobietą, która nie rozumie skomplikowanego zachowania innych. Mówi prosto z mostu i chce tak żyć. Wszystko musi mieć obliczone, nawet to, co je i jak je. Bo to są fakty. Jeśli ma coś powiedzieć to to mówi i nie zamierza udawać, nawet w telewizji. Motywuje inne kobiety i staje się swoistym symbolem walki kobiet z niezaprzeczalnie skrajnym traktowaniem ich przez mężczyzn.
Podoba mi się to, że lata 50. nie są tutaj zgłębiane aż tak. Dlaczego? Mam wrażenie, że przez to książka staje się ponadczasowa. I zanim ktoś powie, że przesadzam. Czy nie można by jej podciągnąć w niektórych aspektach pod różne lata w naszej historii? Kobiet, które chcą tylko tak samo mieć prawa jak mężczyźni i nie być oceniane przez to, czego dokonał ich partner. Nie chcą tylko być widziane jako matka i opiekunka DOMOWEGO OGNISKA. Dla mnie bardzo fajne przesłanie zawoalowane w lekkiej i przyjemnej książce.
Mam nadzieję, że nie tylko kobiety ale również i mężczyźni po nią sięgną i przemyślą pewne kwestie. ;)
Tłumaczenie: Marek Cieślik.
Przepiękna okładka. Pokazująca właśnie te granice i równowagę.
,,Lekcje chemii" to jedna z tych książek, które trudno odłożyć, a jeszcze trudniej o nich zapomnieć. Gdybym robiła czytelnicze podsumowanie roku, to na pewno znalazłaby się na nim bardzo wysoko.
Bonnie Garmus napisała historię mądrą, wzruszającą, okraszoną humorem, w której świat nauki kreśli jako miejsce bliskie każdemu człowiekowi, a jednocześnie surowe w ocenie kobiet. Akcja rozpoczyna się w połowie lat 50 XX wieku, kiedy kobiety mogły studiować, ale w świecie nauki były traktowane jako nadające się co najwyżej do roli sekretarek. W takim właśnie świecie żyje Elizabeth Zott, piękna, młoda chemiczka, która chce być traktowana poważnie, z szacunkiem i potrafi powiedzieć: ,,Nie, nie zrobię kawy. Chcę przeprowadzić eksperyment". Jej życie nie było i nadal nie jest łatwe, mimo to nigdy nie traci wiary w sens swojej pracy i robi swoje, odmawiając życia według cudzych reguł, za co płaci wysoką cenę. Jej partnerski związek z Calvinem Evansem, zamkniętym w sobie samotnikiem, pamiętliwym geniuszem, jak na tamte lata jest bardzo nietypowy. Ich relacja opiera się na wzajemnym szacunku, wspólnej pasji i intelektualnym połączeniu. Żyją razem, pracują razem, dzielą laboratorium i pasję do nauki. On wspiera jej niezależność, ona akceptuje jego ekscentryczność i emocjonalne rany przeszłości. Związek pary nie trwa długo, ale ma ogromny wpływ na całe życie Elizabeth. Traci ukochanego, w tym samym momencie dowiaduje się, że będzie musiała zmierzyć się z rolą matki, którą nigdy nie chciała być, a później jeszcze pracę w Instytucie Badawczym Hastings.
Przez przypadek trafia do telewizji, gdzie zostaje prowadzącą programu kulinarnego, który szybko staje się czymś znacznie więcej. Wbrew oczekiwaniom, Elizabeth nie uczy jedynie gotowania, lecz pokazuje kobietom, że zasługują na szacunek, wiedzę i spełnienie własnych ambicji. Bo jak mówi "CHEMIA TO ZMIANA".
W moim odczuciu wszyscy bohaterowie wydają się autentyczni do szpiku kości, od genialnej Elizabeth, po jej córkę Madeline, której dziecięca szczerość i rezolutność potrafią rozbroić nawet najbardziej skamieniałe serce. To właśnie mała Mad ze swoim przenikliwym umysłem i odwagą w zadawaniu trudnych pytań kradnie show. Pewnie wielu czynników zastanawia się, czy takie dzieci istnieją naprawdę, ale dla mnie to fikcyjne dziecko jest bardzo realistyczną postacią.
Pełnoprawnym bohaterem powieści jest też pies, o wdzięcznym imieniu Szósta Trzydzieści, który nie tylko im wiernie towarzyszy, ale też
uczy się ludzkiego języka, obserwuje świat z niezwykłą wrażliwością i rozumie więcej, niż niejeden człowiek. Jego narracyjne fragmenty mnie zaskoczyły, ale wnoszą wiele refleksji do narracji.
Autorka pokazuje, że kobieta może być jednocześnie naukowczynią, matką i inspiracją dla innych, bez potrzeby rezygnowania z żadnej z tych ról. Łączy lekkość stylu z poważnymi tematami od nierówności płci, przez przemoc domową, samotne macierzyństwo, patologie w kościele katolickim, po potrzebę bycia sobą w świecie, który tego nie ułatwia. Choć od czasów, w jakich żyły bohaterki powieści minęły dekady, problemy, z jakimi się borykały, wciąż nie straciły na aktualności. Dziś również dotykają wielu kobiet. Muszę przyznać, iż niektóre z ich doświadczeń są mi aż nazbyt znajome. W swojej krótkiej zawodowej karierze spotkałam niejedną kobietę, która mogłaby być pierwowzorem panny Frask - chłodną i niezbyt życzliwą. "Lekcje chemii" to jednak nie tylko historia o ograniczeniach, lecz także o odwadze do bycia sobą i wierze, że zmiana, choć trudna jest możliwa. Z całego serca polecam Wam tę książkę.
,,Lekcja chemii" to znakomity debiut autorki i już na okładce widnieją informację, że książka stała się światowym bestsellerem. Całkowicie rozumiem ten status. Książka to obyczajówka tocząca się Stanach w latach 50tych, gdzie poznajemy niecodzienne życie nietuzinkowej kobiety Elizabeth Zott.
Główna bohaterka to chemiczka, która jak większość kobiet w jej czasach jest pacyfikowana przez obyczaje społeczne. Wszechobecnie panujący patriarchat nie widział w kobietach materiału na medyków czy naukowców, jak twierdzili te dziedziny przewyższały ich możliwości intelektualne. Kobieta miała być, przede wszystkim dobrą panią domu, żoną i matką. Jeżeli o tym zapomniała, bez problemu ciężka ręka męża mogła jej o tym przypomnieć.
Zott się z tym nie zgadzała, była znakomitym chemikiem, o wiele lepszym niż większość jej kolegów z działu. Niestety, jej płeć ją klasyfikowała do kategorii pracowników B... Jedynym, który traktowała ją na równi z sobą był Calvin Evans - również znakomity chemik, zdobywca wielu prestiżowych nagród w tym Nobla. Byli bratnimi duszami, połączyło ich niezwykłe uczucie miłość do siebie i chemii. Niestety nie dane im było wspólnie spędzić życie.. Przez tragiczne okoliczności Zott została samotną matką i właścicielką psa imieniem Szósta trzydzieści.
Żyła wg własnych zasad, nie patrząc na poprawność społeczną i obyczajową. Nie chciała stracić swojej tożsamość i wejść w narzucone szablony. Dlatego nie szła na skróty, miała swoje przekonania, którymi się kierował.
Zrządzeniem losu z ukochanego laboratorium chemicznego trafiła do studia nagrań, gdzie miała zostać prezenterką kulinarną... jednak to też zrobiła na własnych zasadach.
Tak wiele pochlebnych opinii czytałam o debiucie tej autorki, że książka musiała wreszcie zawitać i do mojej biblioteczki. Mówię: sprawdzam.
Elizabeth Zott jest wyjątkową, niezależną kobietą z zawodu chemiczką, która uważa, że nie ma przeciętnych kobiet i każda bez wyjątku zasługuje na docenienie. Niestety jest połowa lat 50 i równouprawnienie płci delikatnie mówiąc, jest dalekie od ideału. Męskoosobowy zespół naukowców nie jest zadowolony, gdy kobieta jest tak dobra w swej dziedzinie, a nawet lepsza od nich. Wszyscy, z wyjątkiem jednego: Calvin Evans geniusz, który stroni od ludzi, ale umie dostrzec genialny umysł Elizabeth i zakochuje się w nim. Tworzą niezwykłą parę, lecz życie przewidziało dla nich niespodzianki i to nie zawsze miłe. Parę lat później Elizabeth zostaje samotną matką, ale i gwiazdą telewizyjnego programu kulinarnego. Jej nietuzinkowe podejście do gotowania wzbudza zachwyt, szczególnie kobiet. Mężczyznom nie jest to na rękę, gdyż Elizabeth śmiało wyraża swoje zdanie, motywując kobiety do walki o swoje prawa, ośmielając do zmiany priorytetów w życiu osobistym.
Bohaterka uwielbiana i kochana, przeze mnie również. Szczególnie za to, że nie jest taka jak wszyscy, że idzie własną drogą, ma odwagę przeciwstawić się męskiemu gronu, ich zdaniu. Jej ścieżka nigdy nie jest utartym szlakiem. To ona jako pierwsza odchwaszcza drogę, którą potem pójdą inne kobiety.
Przepięknie pokazana miłość do córki, ale i pasji. Bez niej ta kobieta po prostu by zwiędła. Tak wiele prawd życiowych zawiera ta publikacja, motywacyjnych działań bodźców, które podarowała nam autorka, by każda z nas odnalazła coś dla siebie i wyzbyła się poczucia winy, gdy pragnie zostać matką, a jednocześnie zająć się karierą.
Bardzo ciekawa fabuła i opisane życie Elizabeth, jej miłość, praca, pasja, bycie matką oraz wąskie grono cennych przyjaciół. Wiele zwrotów akcji, które nie pozwalają książki odłożyć nawet na moment. A wplecione zagadnienia chemiczne, wprowadzenie czytelnika w świat naukowców oraz w kulisy programu telewizyjnego, dodają pikantniejszego smaczku historii. Każdy element fabuły bardzo zaciekawia czytelnika i łączy się z główną bohaterką, której kibicujemy od samego początku.
,,Lekcje chemii" to powieść, która uzmysławia, jaką drogę musiały przejść kobiety, by były w tym miejscu, w którym są teraz. By ich prawa były szanowane, respektowane i traktowane na równi z mężczyznami. Tak wiele w tej kwestii zostało zrobione, ale bez zbuntowanych kobiet, ich walki, nie takiej globalnej, a nieco przyziemnej, w swoim otoczeniu, w domu, w miejscu pracy, spowodowało, że kolejnym pokoleniom żyje się lepiej. Bardzo jestem ciekawa, co by na taką powieść powiedziały kobiety żyjące w latach 50, gdyby dostały ją do ręki? Jak bardzo by doceniły jej przekaz?
Osobiście jestem bardzo dumna z każdej kobiety, która odnosi sukces na polu zarezerwowanym kiedyś dla mężczyzn, bo to one udowadniają, że należy traktować nas poważnie i nie szufladkować ze względu na płeć lub urodę. Nie dość, że to bardzo mądra powieść z przesłaniem, to jeszcze tak bardzo wiele razy uśmiechałam się, czułam satysfakcję i dobrą energię płynącą z jej kart. Wspaniała książka, polecam każdej kobiecie. Czytajcie powoli, smakujcie, by zawłaszczyć jak najwięcej dla siebie.
,,Lekcje chemii" Bonnie Garmus to jedna z tych powieści, które zachwycają od pierwszych stron. Napisana z humorem, potrafi rozbawić i poruszyć w jednej chwili. To nie tylko historia kobiety, która wyprzedziła swoje czasy, ale też opowieść o sile, determinacji i... psie, który rozumie więcej, niż można się spodziewać.
Elizabeth Zott to bohaterka, której kibicuje się całym sercem. Niepokorna, inteligentna, nieustępliwa. Jej walka o prawo do bycia sobą w latach 50. i 60. XX wieku wciąż brzmi zaskakująco aktualnie. Elizabeth ewidentnie jest w spektrum autyzmu, co wpływa na jej wyrazisty charakter i podejście do życia. A podejście ma zdecydowanie XXI-wieczne. Nie chce mieć dzieci, wychodzić za mąż i nie rozumie, dlaczego kobiety zmieniają nazwisko po ślubie. O koleżance mówiła: "No wiesz, westchnęła Elizabeth, ona wciąż powtarza, jak to w sobotni wieczór w końcu zostanie panią Peterową Dickman. Jakby zmiana nazwiska była metą wyścigu, w którym biegła, odkąd skończyła 6 lat". Autorka z wielką lekkością pisze o sprawach trudnych: o nierównościach, o stracie, o samotnym macierzyństwie, ale robi to w sposób nienachalny, ciepły i niezwykle ludzki. Ta książka to połączenie powieści obyczajowej, feministycznego manifestu i odrobiny literackiego eksperymentu (narracja psa? Działa świetnie!). Każdy rozdział to nowe zaskoczenie i kolejne emocje. Jeśli szukacie książki, która Was rozbawi, wzruszy i zostanie w głowie na długo - to właśnie ta.
I mnóstwo cytatów, które warto zapamiętać, np:
"Mężczyzna, panie Pine, może przygotowywać drugie śniadanie. Z punktu widzenia biologii nie leży to poza zasięgiem jego umiejętności".
"Idiotom udaje się przeniknąć do każdej firmy. Przeważnie dobrze wypadają na rozmowach kwalifikacyjnych."
"Czemu odkładała wizytę do ostatniej chwili? Była już dobrze w trzecim w trymestrze. Praca, odpowiedziała. Było to jednak kłamstwo. Prawdziwy powód był taki, że w skrytości ducha liczyła, że ciąża jakoś sama przestanie być problemem. Skończy się, tak jak to się czasem zdarza. Były lata 50 i aborcja nie wchodziła w grę. Notabene tak samo jak rodzenie dziecka poza małżeństwem."
"...mamy tendencję do traktowania ciąży jako stanu fizycznego najnormalniejszego pod słońcem, jakoby była czymś równie zwyczajnym co uderzenie się w palec u nogi, tymczasem prawda jest taka, że przypomina zderzenie z ciężarówką. Choć oczywiście ciężarówka powoduje mniej obrażeń".
""Dla jej współpracowników był to niemały zgryz. Zdążyli już wyczerpać pełen asortyment tego, co można powiedzieć. Tak bardzo mi przykro, gdybyś kiedykolwiek czegoś potrzebowała, co za tragedia, na pewno nie cierpiał, jestem przy tobie, teraz jest w rękach Boga. Unikali jej więc. Proszę się w ogóle nie spieszyć się z powrotem, powiedział jej na pogrzebie Donatti, kładąc jej dłoń na ramieniu i równocześnie spostrzegając z zaskoczeniem, że w czarnym autentycznie jej nie do twarzy. Jestem przy pani. Ale potem jak przechodząc obok jej pracowni, zobaczył ją siedzącą w otępieniu na taborecie, też zaczął jej unikać. Wkrótce więc, kiedy już stało się jasne, że wszyscy zamierzają być przy niej tylko pod warunkiem, że jej nie będzie przy nich, posłuchała rady Donattiego i poszła sobie".
Młoda chemiczka, Elizabeth Zott, walczy o swoją pozycję w męskim zespole w instytucie Hastings. Mimo że jest dobrą, sumienną pracowniczką, traktowana jest źle - tylko dlatego, że jest kobietą.
Bo akcja książki dzieje się w latach 60-tych ubiegłego wieku, w Stanach Zjednoczonych. Wtedy zawodowa praca kobiet była traktowana z przymrużeniem oka a wyjście za mąż zazwyczaj kończyło tę pracę.
Dlatego Elizabeth tak zdumiewała i irytowała współpracowników: nie dość, że była bardzo zdolną chemiczką, to wymykała się wszelkim ówczesnym standardom. Jedynym chemikiem, który przychylnym okiem patrzył na Elizabeth (a do tego doceniał jej pracę) był Calvin Evans, prawdziwy naukowy gwiazdor w instytucie.
Dość szybko tych dwoje stało się parą, nawet zamieszkali razem w domu Calvina. Jednak - wbrew oczekiwaniom wszystkich w instytucie - Elizabeth i Calvin nie wzięli ślubu, Elizabeth nie zmieniła nazwiska i nadal pracowała w laboratorium.
Ich "dzieckiem" został znaleziony pies i (pośrednio) pies będzie przyczyną nieszczęśliwego, tragicznego wypadku Calvina.
Po nagłej śmierci partnera Elizabeth zostaje sama. Do tego okazuje się, że jest w ciąży. To dla niej ekstremalnie trudny czas, bo (oczywiście) wylatuje z pracy a jej oszczędności niebezpiecznie szybko się kończą. Po urodzeniu dziecka kobieta wraca do Hastings na upokarzające ją stanowisko laborantki. Chociaż i tę pracę szybko traci, tym razem sama odchodząc po tym, jak inni chemicy ukradli i opublikowali w czasopiśmie naukowym jej pracę.
I o tym jest ta książka. O tym, jak traktowane były kobiety. Jak wymazywano ich pracę, bo łatwo było je uciszyć, stłamsić. Kobiety - mimo porządnego wykształcenia - najczęściej lądowały jako żony i matki w domu, wykonując bezpłatne i lekceważone przez mężczyzn prace: gotowanie, sprzątanie, wychowywanie dzieci, ogarnianie życia innych.
Sytuacja bohaterki książki uległa poprawie dopiero wtedy, gdy zaczęła prowadzić program kulinarny w miejscowej TV. A jej program dlatego odniósł niesamowity sukces, bo nadal była w nim sobą, chemiczką, która innym kobietom objaśniała z naukowego punktu widzenia gotowanie i poważnie traktowała odbiorczynie swego programu.
Ona dawała im siłę i nadzieję na zmianę sytuacji życiowej - chociaż sama tej nadziei miała coraz mniej.
Ksiązka kończy się optymistycznie. Ale ja, po jej przeczytaniu, tak optymistyczna nie jestem. Minęło tyle lat! A my, kobiety (ale też i inne dyskryminowane grupy społeczne) nadal musimy o siebie walczyć. Nadal spotykamy się z wykluczeniem, z nierównym traktowaniem (chociażby zarobki kobiet, które są niższe niż zarobki mężczyzn na takich samych stanowiskach)
Można nawet zaryzykować twierdzenie, że po ostatnich wyborach w USA nastąpił regres i burzy się wszystkie te osiągnięcia w polityce równościowej, które udało się wywalczyć w ostatnich latach.
Tak więc współczesne Elżbiety Zott nadal mają ręce pełne roboty.
Przeczytane:2025-02-28, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, Posiadam, współpraca, kocham,
„Bycie dorosłym jest przereklamowane (…) Ledwo uda się rozwiązać jeden problem, zastępuje go dziesięć nowych”.
Bohaterką książki jest Elizabeth Zott – chemiczka, kobieta daleka od przeciętności. Jest połowa lat 50. Jej koledzy z całkowicie męskoosobowego zespołu naukowców prezentują bardzo nienaukowe podejście do kwestii równouprawnienia płci. Wszyscy z wyjątkiem jednego: to Calvin Evans, słynący z pamiętliwości samotny geniusz, który zakochuje w umyśle Elizabeth. Co skutkuje autentyczną chemią.
Tyle że, podobnie jak w przypadku nauki, życie bywa nieprzewidywalne. Dlatego parę lat później Elizabeth jest nie tylko samotną matką, ale i gwiazdą telewizyjnego programu kulinarnego. Jej niezwykłe podejście do gotowania staje się zaczątkiem rewolucji. W miarę jednak jak rosną zastępy jej sympatyków, rośnie też grupa niezadowolonych. Okazuje się bowiem, że Elizabeth nie uczy kobiet po prostu gotować – robi znacznie więcej. Ośmiela je do zmiany status quo.
To niezwykle poruszająca, pełna humoru i błyskotliwa powieść, która zdobyła moje serce (m.in. dlatego, że uczę się na profilu biol-chem).
Często narzekamy na nasze życie i czasy, w których przyszło nam żyć. Dzięki tej historii wiem, że kobiety w XX w. miały o wiele gorzej od współczesnych kobiet.
Książka jest pełna kontrastów – z jednej strony mamy tu poważne tematy, takie jak feminizm, walka o równość i miejsce kobiet w nauce, z drugiej zaś – autorka wprowadziła elementy lekkiego humoru i absurdu, które sprawiły, że powieść jest świeża i intrygująca.
Bohaterka książki jest postacią, której nie sposób nie polubić. Mimo przeciwności losu, jej determinacja i chęć realizacji swojej pasji w świecie, który nie jest gotowy na kobiety naukowców, sprawiają, że jest dla mnie wzorem niezależności i odwagi. Autorka doskonale ukazała trud, który poniosła Elizabeth walcząc o miejsce w świecie nauki zdominowanym przez mężczyzn.
Pozostałe postacie są również dobrze wykreowane i dodają głębi fabule. Każda z nich ma swoje wady i zalety, co sprawia, że cała opowieść jest bardziej realistyczna i angażująca.
To książka, która zaskoczyła mnie na wielu płaszczyznach. Z jednej strony zawiera dramatyczne momenty związane z karierą bohaterki, z drugiej zaś jej relację z psem, która wprowadza do książki elementy humorystyczne. To połączenie poważnych wątków z lekkimi akcentami sprawia, że książka jest niezwykle wciągająca i pełna emocji.
Czytelnik zostaje pochłonięty przez historię, która bawi, wzrusza i zmusza do przemyśleń.
To historia, która daje nadzieję, inspiruje do działania, pokazując, jak ważna jest walka o swoje marzenia i jak wielką rolę w życiu odgrywają zarówno pasja, jak i miłość.
To pozycja, którą zdecydowanie warto przeczytać, nie tylko ze względu na jej bogaty ładunek emocjonalny, ale także na głębokie przesłanie o sile kobiet i ich niezłomnej chęci do zmiany świata.
Autorka w sposób przemyślany i pełen wdzięku przedstawia historię o odwadze, sile, pasji i walce o marzenia, nawet gdy świat wydaje się nieprzyjazny. Polecam.
[ współpraca @Wydawnictwo_Marginesy ]