Nie istnieje odejście bardziej ostateczne niż śmierć. Żadna moc nie jest w stanie sprawić, aby zmarli powrócili – jedynie moc literatury. W powieści Adrianny Filimonowicz wskutek pewnego przedziwnego zdarzenia takie powroty stają się możliwe. Ale choć zmarli nie przypominają w niczym hollywoodzkich zombie, to ani oni, ani ich bliscy nie są – wbrew początkowym nadziejom – zadowoleni z tej sytuacji. Trzeba pozwolić im ponownie odejść: uwolnić ich i siebie. Czy to się uda?
Wydawnictwo: Seqoja
Data wydania: 2025-04-08
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 224
Język oryginału: polski
IG @moj_huragan_mysli : Wydawnictwo Seqoja - po książki z tego miejsca sięgam w ciemno! Są świetne.
Tym razem Pani Ewa z Seqoji zaproponowała mi współpracę przy książce "Odejścia" Pani Adrianny Filimonowicz.
Książka o wymownym tytule - jest o śmierci.
Przeżycie tej czytelniczej przygody było dla mnie na prawdę... niezwykłe.
"Odejścia" to krótka, nieco ponad 200 stronicowa powieść, w której nieśpieszny rytm prowadzi nas przez żałobną fabułę. Motyw żałoby jest tu kluczowy. Poznajemy Garbuskę - przezwisko to przyległo do niej z powodu postawy ciała. Na prawdę ma na imię Róża. To kobieta, o bardzo nietypowej charyźmie. Dziwaczka... ludzie ze wsi Samołówka, w której jako dorosła, postanowiła wieść życie, nazywali ją wiedźmą. Nie miała łatwego życia. Prawda jest jednak taka, że ani dziwaczką, ani wiedźmą nie była... Była natomiast bardzo nieszczęśliwą i samotną kobietą.
Róża nie potrafiła przeżywać żałoby. Nie płakała, nie tęskniła, nie robiła nic z tego, co społecznie jest uznawane za właściwe, w chwili śmierci bliskiej osoby. Dla niej śmierć to nieuchronny etap w życiu. Bynajmniej nie była kobietą pozbawioną empatii. Dowodem na to jest ból i poczucie winy, które nosiła w sobie właśnie w chwili żałoby. Róża tkwiła w swoim przekonaniu, nie dopuszczałając do siebie prawdy - tej, która była zarówno przyczyną jak i skutkiem takiego postrzegania rzeczywistości. To postać niosąc w sobie wiele przygniatających emocji, które autorka ukazała w sposób bardzo przejmujący. Książka wielokrotnie poruszyła moje uczucia- rozdarcia, współczucia czy ogromnego żalu.
Główną osią powieści jest nieszczęśliwy wypadek: Maciej - kandydat na partnera Róży - wraz ze swoim bratem próbują uratować topiącego się psa w warmińskim jeziorze. Chłopaki są pod wpływem alkoholu, co nie pomaga, akcja ratunkowa kończy się dramatycznie. Maciek ratując psa, sam tonie.
W "Odejściach" pojawia się też motyw powrotów. Autorka poprowadziła tę część fabuły w zdumiewający sposób. Maciej w wyniku pewnego zdarzenia, po wielu latach wraca między żywych. Ten moment łączy pozostałych poznanych w historii bohaterów i ta część wizji autorki (powrót i egzystencja nieboszczyka wśród żywych), budziła we mnie mieszane uczucia. Wymieniłam kilka słów z autorką, dzięki którym lepiej rozumiem sens tego zabiegu. Jest na prawdę dobrze przemyślany i przede wszystkim współgra z klimatem. Choć przyznam otwarcie, że nad tą częścią fabuły nadal rozmyślam. I to nie jest nic złego - wręcz przeciwnie. To tylko pokazuje jak duże wrażenie ta historia wywiera na Czytelniku. Często myślimy o zmarłych w kontekście wspomnień. Pani Adrianna otworzyła mnie ne myślenie o nich... z ich perspektywy!
Autorka pięknie ukazała różne rodzaje żałoby, uczucia które mogą towarzyszyć jej przeżywanie oraz moment,w którym żałoba kończy się a zaczyna nowy rozdział : pogodzenie się ze stratą.
Jeśli chcesz wejść w historię, która przyniesie ogrom refleksji i poruszy twoją empatię.. Koniecznie sięgnij po "Odejścia".
W starciu z bezwzględnymi żywiołami górale nie cofną się przed niczym. Zwłaszcza ci, których serca biją w rytmie przekazywanych z pokolenia na pokolenie...
W Tatrach żyje magia – stara, dzika, wpleciona w codzienność górskich wiosek, gdzie pogańskie obrzędy i chrześcijańska wiara splatają się w jedno...
Przeczytane:2025-04-24, Ocena: 5, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku,
To bardzo dziwne co przyszło mi na myśl podczas lektury, ale mam wrażenie, że ta książka jest wprowadzeniem do śmierci. Tutaj bardzo lekko wypowiadają się w takich tematach, jakby postacie akceptowały to, że każdy kiedyś umrze i jest to spoko, tylko dlaczego to boli? Opowiadają o swojej stracie i pytają, czy to nie dziwne, że nie czują czas mi bólu? Że śmierć jest im obojętna? Poruszają temat na różne sposoby biorąc pod uwagę fakt, że skoro jesteśmy różni, to mamy prawo różnie reagować. Bohaterką jest tutaj młoda dziewczyna, choć już nie nastolatka. Ludzie z niej szydzą, bo ma garba. Przezywają ją garbuską i nikomu nie przychodzi do głowy, by spytać się nawet o jej imię. Ona sama przywykła do tego, że często sobie z niej żartują i nawet jeśli ktokolwiek zgodzi się z nią zatańczyć, to niedługo odchodzi. Już przyzwyczaiła się do tego, że nikt nie chce dłużej przy niej przebywać, lecz choć mówi o tym w żartach, to jednak ktoś zauważa, że na końcu wypowiadanych przez nią zdań czai się smutek i żal. W tej opowieści natrafia na chłopaka, który czuje się inny od wszystkich i tłumaczy dlaczego. Wychodzi bowiem na to, że nie tylko przez wygląd ludzie cierpią, ale i nawet z powodu swoich pasji, których się wstydzą. W tytułowej garbusce jest jednak coś, co każe mu się otworzyć i pokazać z czego kiedyś był dumny oraz jak odbiór jego pasji przez otoczenie sprawił, że posmutniał i przestał o tym rozmawiać. Targają nim bardzo sprzeczne uczucia, gdyż niby go do niej ciągnie, i tu chodzi o wnętrze, ale przed bratem nie chce się do tego przyznać. Ta rozmowa między nimi była bardzo ważna, bo pokazywała, że jeden szanował uczucia drugiego i nawet chciał się zmienić, żeby tylko drugiemu nie było źle. Czasami w przeplocie pojawia się pewien obraz z przeszłości i wyrzuty sumienia postaci. Każdy z nich coś w życiu przeszedł i nie pogodzili się z odejściem ważnej dla nich osoby. Autorka zwraca naszą uwagę na to, że jeśli nie pogodzimy się z czyjąś śmiercią, nie pozwolimy im odejść, to niczego w swoim życiu nie osiągniemy. Te czarne myśli ich krępują, sprawiają, że uciekają przed innymi, a tak naprawdę chowają się przed samym sobą. To wbrew pozorom spokojna opowieść w której przewija się kilka postaci parających się wewnętrznymi problemami. Napisana jest nieco pod kontem fantastyki, choć gdyby te wydarzenia obrać jako obraz w ich głowach, byłyby czymś z czym większość z nas kiedyś się zmagała. W końcu z różnych powodów czujemy się inni, jakby wyobcowani. Nie widzimy tylko tego, że sami sobie ograniczamy życie. Trudno jest wybaczyć komuś, a jeszcze trudniej samemu sobie. Myślę jednak, że po tej lekturze ci, co uciekają przed towarzystwem kogokolwiek, mogą nieco przejrzeć na oczy. Nie trzeba nawet czytać jej w skupieniu, żeby to do nas dotarło.
Historia jest dla każdego, ale myślę, że jeśli jest ktoś, kto cierpi z powodu jakiejś traumy, to ta pozycja może mu pomóc stanąć na nogi. Oczywiście o ile sam będzie tego chciał.