Na swiecie istnieją miliardy bóstw. Roja się gęsto jak ławica śledzi. Większość jest zbyt mała, by je zauważyć i nigdy nikt ich nie czci, w każdym razie nikt większy od bakterii, które się nie modlą i nie mają wielkich wymagań w zakresie cudów.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2001-08-02
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 296
Tytuł oryginału: Small gods
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Ten tom jest jedyny w swoim rodzaju i chyba raczej nie przypadnie wszystkim do gustu. A bo to dlatego, że jest satyrą (dość łagodną ale jednak) dotyczącą religii jako takiej. Dowiadujemy się trochę o życiu bóstw i co się z nimi dzieje gdy ludzie przestają w nie wierzyć. Zabrakło mi moich ulubionych bohaterów z poprzednich tomów ale Brutha też mi przypadł do gustu. A Om pod postacią żółwia nauczył się trochę pokory.
Jedna z najlepszych pozycji w cyklu. Tym razem Mistrz wziął na warsztat motyw religii, filozofii i budowania społeczeństwa. W powieści podkreślone są paradoksy związane z kulturą antyczną i jej interpretacją przez kolejne pokolenia ludzi. Nie brakuje także motywu śmierci i wiary w życie pozagrobowe oraz zestawienia wszystkich tych elementów ze zwykłą ludzką przyzwoitością.
Piękna, śmieszna, pouczająca.
Ukryte we wnętrzu kamer chochliki błyskawicznie malują kolejne klatki na celuloidowej taśmie. Świat Dysku nagle odkrywa magię Srebrnego Ekranu. Nie wystarczy...
Wszystko zaczęło się od nagłego, dziwnego kaprysu. Polly Perks musiała szybko stać się chłopcem. Ścięcie włosów i noszenie spodni było łatwe. Trudniej...