Ucieknij raz, a dopilnuję, żebyś nie doczekał następnego dnia.
Dwunastoletni Luca Torrini trafia do domu dla sierot pani Sours po ucieczce z jednej z londyńskich manufaktur. Zostaje zmuszony do pracy przez budzącą postrach gospodynię. Wkrótce zauważa, że nie jest to zwykły przytułek - niektórzy chłopcy nie wracają na noc, dziwnie się zachowują, a po wizycie lekarza nie każdy pojawia się na zbiórce.
Malarz James Remand dostaje kolejne zlecenie od potężnego i tajemniczego patrona. Podczas spaceru dostrzega Lucę, a uroda chłopca od razu przykuwa jego uwagę. Postanawia namalować jego portret. Czy bezwiednie przypieczętuje jego los?
Kiedy żądze nie mają ograniczeń, walutą staje się człowiek.
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2025-02-12
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 368
„Popsute zabawki” Małgorzaty Węglarz, to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale przyznam, że bardzo mnie zaintrygowała. Książka przedstawia nam niezwykle mocną i brutalną historię, która zdecydowanie nie dla każdego się nadaje. Sama musiałam ją czytać z przerwami, bo sama mam dzieci, dlatego też krzywda dziecka jest tym, co porusza mnie najbardziej.
Luca Torrini to dwunastoletni chłopiec, który już został doświadczony przez życie. Udało mu się uciec z manufaktury, lecz teraz trafił do domu pani Sours. Miał nadzieję na lepsze życie, jednak nie przewidział tego, że może być również gorzej. Od opiekunów nie otrzymał spodziewanego ciepła i opieki, a jedynie brutalność i zmuszanie do ciężkiej pracy. Opiekunowi wykorzystywali swoich podopiecznych, do pracy mówiąc, że każdy musi zarobić na swoje utrzymanie. Wielu chłopców dziwnie się zachowywało, a zdarzały się również przypadki, że niektórzy po wyjściu do pracy już nigdy nie wracali. Osierocony Luca to młody chłopiec, który tylko, albo aż chciał spokojnie żyć i być szczęśliwy, jednak życie pisało dla niego skomplikowany scenariusz. Do sierocińca przyjeżdża pewnego dnia malarz, który na zlecenie tajemniczej osoby, maluje portrety. Na swojego modela wybiera właśnie Lucka, który nie ma świadomości, jakie niebezpieczeństwo tym na siebie ściągnie.
Książka, która wzbudza wiele emocji, pokazuje najtrudniejszy dla mnie temat, którym jest krzywda wyrządzana niewinnym, bezbronnym istotą, jakimi są dzieci. Nie czyta się jej łatwo, ale jest na tyle intrygująca, że odłożyć jej również nie jesteśmy w stanie! To naprawdę mocny i świetnie napisany thriller, od którego trudno jest się oderwać.
Mocna, trudna, ale warta przeczytania historia, którą bardzo polecam!
Jak dla mnie jest to thriller psychologiczny, który wiele ukazuje swoim tematem, a nieco mniej treścią. Opowieść niby straszna, ale jednocześnie nie przeraża, gdyż lawirujemy tutaj wokół tematu. Wiemy, że dzieci są w sierocińcu z którego raczej nie wychodzą. Rządzi nimi pewna kobieta bez serca na której widok od razu zapada cisza i nikt nawet nie próbuje się odezwać. Do tego miejsca trafia pewien chłopiec, który zdaje sobie sprawę ze swojej inności. Jest on bacznym obserwatorem, choć nie wykazuje strachu, czy też większych emocji. Wie, że musi być z opiekunką szczery, jednak zataja przed nią sekret związany z pewną blizną. Na dłuższą metę będzie to wątek dosyć tajemniczy. Cała historia jest dosyć szeroko rozpisana, więc nie skupiamy się tylko na tym chłopcu. Czytamy również o innych dzieciach, które kiedy zachorują przechodzą do kogoś innego. Oczywiście nie za darmo. W ten sposób wiele osób wie co się z nimi dzieje, bo widzimy to po ich słowach i zachowaniu, jednak my nie tak szybko to odkryjemy. Tutaj postacie rozmawiają, ale na konkretnie zadane pytania odpowiadają bardzo wymijająco. To my mamy sobie mamy dopowiedzieć całą resztę, która nas zmrozi. Dlatego tego przerażenia nie było. Nawet dziecięce postacie wiedzą, że mają nie roztrząsać czyjegoś zniknięcia. Nie ma kogoś, to nie ma, a obowiązki i tak muszą wykonywać. Tutaj bowiem nie dorośli a dzieci sami pracują na jedzenie i spanie. W równym rządku o równej porze mają kłaść się spać i milczeć do rana. Niektórzy będą chcieli nowego chłopca nastraszyć różnymi opowieściami i każdy z nas mając inne poglądy na życie może odebrać to inaczej. Najbardziej ciekawie zrobi się tutaj po połowie książki, gdzie treść zrobi się konkretniejsza. To tam nasze serce przyspieszy swój bieg, by pozostawić je tak do końca książki. Gdziekolwiek nasz wzrok by nie powędrował, do jakiejkolwiek postaci, to wszędzie mieliśmy takie zdecydowanie na konkretną rzecz. Wszystko jest białe albo czarne, ktoś chce coś zrobić, albo tego nie robi. Jak decyduje się na pewien czyn, to do niego dochodzi i tak dalej. Cała opowieść jest ciekawa i często potrafiła wciągać. Jeśli czytelnikiem jest osobą wrażliwa, to wywoła ona w nim dużo więcej emocji. Myślę, że jest godna polecenia:-)
Jakie jest Wasze pierwsze skojarzenie jak popatrzycie na okładkę tej książki? U mnie było to lekkie przerażenie a zarazem ciekawość tych błękitnych oczu. Mowa tu o książce Małgorzaty Węglarz pod tytułem "Popsute zabawki". Autorka zabiera nas do mrocznego xix-wiecznego Londynu. 12-letni chłopiec o imieniu Luca po śmierci swojej opiekunki i ucieczce z manufaktury trafia do domu dla sierot pani Sours. Jest to koszmarne miejsce a dla dyrektorki liczą się tylko pieniądze. Dlatego dzieci każdego dnia ciężko pracują ponad swoje siły. Przemęczenie oraz choroby skutkują śmiercią, ale przecież dla dyrektorki to nic takiego, bo i tak zaraz będą kolejne dzieci. Bieda, głód, choroby i niestety dorośli zmieniają życie tych sierot w koszmar. Co kryje się za murami tego domu? Dla kogo tajemniczy malarz maluje swoje obrazy? Czy to, że Luca stał się dla malarza inspiracją pomoże mu czy jeszcze bardziej pogorszy jego sytuację? Muszę przyznać, że ta książka jest z jednej strony piekielnie dobra a z drugiej okropna. Autorka rewelacyjnie pokazała jak brutalny może być świat. A chłopcy, którzy i tak dużo wycierpieli zostając sierotami zamiast pomocy otrzymali piekło. I do tego wszystkiego dorośli, którzy skrzywdzili ich jeszcze bardziej. Momentami miałam ochotę krzyczeć z bezsilności i rzucić tą książką w kąt. Ale nie da się o niej tak po prostu zapomnieć. Mocna, brutalna, pełna emocji, zła i cierpienia. Nie można przejść obojętnie wobec tej książki.
Byłem ciszą, która krzyczała.
I smutkiem, który ze mnie drwił.
Byłem tęsknotą, która nastała.
I bólem, który dodał mi sił.
Byłem lękiem, który mnie strawił.
I ogniem, który odebrał mi sny.
Byłem żalem, który mnie spalił.
I łzą, która na policzku drży.
Byłam miłością, której nie wybrałeś.
I chwilą, która znaczyła moje dni.
Byłam złością, którą poznałeś.
I zadrą, która wciąż we mnie tkwi.
Byłem portretem, który ich zachwycał.
I szkicem, w którym żar się tlił.
Byłem chłopcem, który brud zmazywał.
I nadzieją, że znikną łzy.
Byliśmy dziećmi, którym odebrano radość.
I duszami, które chciały mieć dobre sny.
Byliśmy dziećmi, które spowiła zła nagość.
I sercami, które walczyły o szczęśliwe dni.
Gmach ten mroczny i ciemny.
Mury jego okrutną ciszą spływają.
Wyzyskiem dzieci swą historię szepczą.
Ciszą i ciemnością. Łzami i bezradnością.
Tam w szeleszczącej sukni postać. Pani Sours.
Bez sumienia. Współczucia. Zrozumienia.
Tam strach i cierpienie.
Tam mroku strumienie.
Tam śmierci dudnienie.
„Mizerykordia”.
Dzieci w brudnych łapskach. Tak chciwych! Tak bezwzględnych! Ich świat w posadach się zatrząsł. Legł w gruzach. Starł w pył beztroskie trwanie. Obezwładniająca nadzieja jednak się tli. I wiara. I nadzieja. A wola przetrwania ogromna tak. Siła wewnętrzna tak głęboka! W tak młodych duszach. I chwytanie się. Kurczowe trzymanie małych, dobrych strzępków powidoków z dzieciństwa. Resztek dobrych chwil. To dzieci. To przecież tylko dzieci.
Przeszłość krąży. Mlaszcze głośno. Cmoka. Stuka. Puka. Chce wypełznąć. Chcę wydobyć się i wkroczyć. Wtedy był ogień. I pochłonął życia. I była dziecięca przyjaźń. A potem miłość. Odrzucona. I ona stała się początkiem tego, co się wylęgło. Narodziło. Wydobyło z trzewi. Okrucieństwa.
Słowa tutaj są delikatne, choć pokruszone przez ból. Klimat Londynu gęsty i tak oblepiający duszę. Jest poruszająco. Jest pięknie. Polecam.
Często życie bywa niesprawiedliwe, wymierza nam kary, pomimo tego, że nie jesteśmy niczemu winni, a na nieuczciwość najczęściej narażone są dzieci, które są małe i nie są w stanie wyegzekwować swoich praw i obronić się przed złem.
Kiedy dwunastoletni Luka Torrini trafia do domu sierot pani Sours, nie spodziewa się tego, że wpadł właśnie z deszczu pod rynnę. Gospodyni jest bardzo zła dla swoich wychowanków, każe im ciężko pracować, stosuje kary oraz wymaga ciszy, za to daje im stare ubrania i najgorsze jedzenie. Kiedy malarz James Remand dostrzega Luke, marzy, żeby go namalować, a on sam myśli, że jego los się wreszcie odmieni, niestety dzieje się coś całkiem odwrotnego i życie chłopca staje się zagrożone.
Nie wiedziałam, czego spodziewać się po tej książce, jednak okładka nic nam nie mówi, a i tytuł jest dość mylący. Mamy przedstawiony tutaj świat, który najlepiej, żeby nie istniał, z sierocińca znikają chłopcy, którzy są eksperymentami dla pewnego lekarza, za to bogaci mężczyźni upokarzają bezbronne kobiety. To wszystko brzmi dość brutalnie, ale niestety nie dla każdego życie jest kolorowe, najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet, jak ktoś wiedział, że komuś dzieje się krzywda to wolał milczeć niż się narazić. Ta książka ma wiele smutnych momentów, które zostają w nas i nie dają o sobie zapomnieć, ale są też chwile radości. Grupa chłopców z sierocińca bardzo się wspierała, byli dla siebie oparciem i podnosili się na duchu w trudnych chwilach, takie małe gesty sprawiały, że te biedne dzieci jakoś przetrwały tę gehennę. Taka przyjaźń jest naprawdę piękna, ponieważ nie mając nic, potrafili cieszyć się z drobnych gestów i czasu spędzonego wspólnie, a często też stawali w swojej obronie.
Nie jest to książka, którą będę wspominać, raczej przez ogrom smutku wolałabym o niej zapomnieć, jednak tak się nie da, ponieważ takie historie zostają w głowie na długi czas. Dzięki takim opowieściom zdecydowanie bardziej można docenić swoje życie i cieszyć się z tego, co się ma.
Oczy wnikliwie mj się przyglądając.
Nie widzę nic więcej.
Czuję ich siłę, chora fascynację, ból.
Podchodzi do mnie.
Słyszę jak wypowiada słowa, ale nie widzę ruchu ust.
Podchodzi bliżej, dotyka.
Ale tak jak nie powinien.
Rani mnie, a ja widzę tylko jego oczy.
Coś zdjejnuje, teraz wiem patrzyłem na maskę.
Maskę o spojrzeniu czystego zła.
A w głowie rozbrzmiewa głos
Nie uciekniesz przede mną dzieciaku.
Książka, którą na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Ile, cierpienia i bólu może dzieciom zadać dorosły człowiek. Te bezbronne istoty, ufające, szukające ciepła, pokładające nadzieję w nas dorosłych mogą wiele razy się przekonać, że nie każdy dorosły jest dobry i nie każdemu można zaufać. "Popsute zabawki" zadały mi dużo bólu emocjonalnego.Jako mama nie wyobrażam sobie, aby moje dzieci przechodziły przez piekło, które swoim podopiecznym sprawiła Nancy Sours. Nic nie tlumaczy ludzi , którzy w niecny sposób wykorzystują małe, bezbronne dzieci. I chociaż Nancy nie robiła tego własnymi rękami, umożliwiała to innym.
Losy ciemnookiego Lucy czy Thomasa, które splotły się po latach pokazują jak dobro wraca do nas i jaka oboje mieli siłę w sobie by przetrwać wszystkie te złe chwilę.
Nikt nie rodzi się dobry a i zły to ludzie, sytuacje kształtują nasze charaktery. Jedne są słabsze i za swoje błędy winnią innych inni walczą o.lepsze jutro pomimo wszelkich przeszkód.
Mroczny thriller osadzony w mrocznych czasach XIX wiecznego Londynu. Poruszający i pokazujący jak niewiele było warte życie sierot.
Kiedy Luca trafia do domu dla sierot pani Sours, zmienia się wszystko. Nad wiek inteligentny i cechujący się empatią zaskarbia sobie szacunek innych wychowanków. Z nikogo się nie naśmiewa i nikomu nie robi krzywdy, bez względu na to jak dziwnie by się nie zachowywał. Luca zauważa, że niektórzy wychowankowie znikają bez śladu, sam jednak ma stać się muzą dla pewnego malarza. Nie wie jeszcze, że portret ściągnie na niego niebezpieczeństwo, bo jego dzieciństwo kryje pewne tajemnice. Zbuntowany chłopiec może być również pragnieniem wielu osób.
Muszę przyznać że na początku trudno mi było odnaleźć się w tej książce, zmieszanie wspomnień różnych osób z czasem teraźniejszym trochę gmatwało sytuacje. Dopiero gdy się wciągnęłam w fabułę mogłam dostrzec jak mistrzowsko autorka buduje napięcie. Czytelnik od razu jest po stronie bohatera i obawia się o jego życie.
To lektura pokazująca zarówno okrucieństwo, jak i nadzieję, nienawiść, jak i przyjaźń zbudowaną w najtrudniejszych warunkach, tęsknotę i wiarę. Zderza się tu mnóstwo sprzecznych emocji przez co ta książka na długo pozostaje w pamięci.
Wybierając do przeczytania powieść „Popsute zabawki” spodziewałam się ciekawej i trudnej książki, ale to co dostałam przerosło moje oczekiwania! Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu!
XIX-wieczny Londyn. Luca Torrini ucieka z manufaktury i trafia do domu pani Sours, czyli do sierocińca. Chłopiec szybko przekonuje się, że to miejsce jest brutalne! Wychowankowie są zmuszani do ciężkiej pracy, a w samym ośrodku panują brutalne zasady. Ponadto Luca odkrywa, że chłopcy zaczynają znikać, a niektórzy zachowują się bardzo dziwnie. Niebawem do sierocińca przyjeżdża malarz, który chce malować portrety Luki. Chłopiec nie spodziewa się w jakim niebezpieczeństwie się znalazł…
Książkę przeczytałam kilka dni temu, jednak, aby napisać tą recenzję musiałam po niej ochłonąć! „Popsute zabawki” to bowiem lektura do której potrzebne są mocne nerwy. Nie da się przeczytać tej książki za jednym zamachem. Ta historia opowiada o dzieciach, które trafiają do piekła. Ich los znajduje się w rękach dorosłych, którzy są przesiąknięci zepsuciem do szpiku kości. Ta książka nie jest łatwa w odbiorze, szczególnie dla osób, które są wrażliwe na krzywdę dzieci.
Autorka Małgorzata Węglarz w powieści „Popsute zabawki” przedstawia nam świat XIX-wiecznego Londynu ukazanego z tej brutalnej strony. Zostają tu ukazane realia najbiedniejszej warstw społeczeństwa. Opisy autorki są tak plastyczne, że nietrudno nam sobie wyobrazić brutalizm tamtych czasów. Przedstawiony tutaj świat jest pełen okrucieństwa i ludzi, którzy dla osiągnięcia celu są w stanie zrobić najbrutalniejsze rzeczy.
Zaletą tej powieści jest to jak autorka umiejętnie buduje tutaj napięcie. Jest ono odczuwalne już od pierwszej strony i ciągle narasta aż osiągnie punkt kulminacyjny. Stopniowo sa odkrywane przed czytelnikiem tajemnice przez co bardzo ciężko nam się od tej książki oderwać. Ciągle odczuwamy atmosferę grozy, co sprawia, że czytając tę powieść ciągle żyjemy w niepewności.
Reasumując, „Popsute zabawki” to powieść, która pozostaje w głowie czytelnika na długo! Wykorzystywanie dzieci dla swoich korzyści, wykorzystywanie swojej pozycji wobec bezbronnych, ukazanie jak człowiek jest w stanie szybko stać się towarem za który ludzie są w stanie zapłacić krocie. „Popsute zabawki” to powieść dla ludzi o mocnych nerwach. Brutalne i realne opisy sprawiają, ze książki nie da się przeczytać szybko i niejednokrotnie musimy robić sobie przerwy w lekturze. Powieść polecam i będę czekać na inne powieści autorki!
IG: libresunn
Dokąd mogą trafić chorzy lub osłabieni chłopcy z przytułku pani Sours? Jaki związek z rozwojem medycyny mają osierocone dzieci? Jeśli należycie do czytelników o mocnych nerwach i nie straszna Wam przemoc, niesprawiedliwość społeczna oraz mroczne tajemnice, to koniecznie sięgnijcie po nowość od Wydawnictwa Pascal, czyli powieść autorstwa Małgorzaty Węglarz pt. „Popsute zabawki”.
Kunsztownie splecione losy małego Luci Torriniego, chłopca bez przeszłości i malarza Jamesa Remanda, który nie jest tym, za kogo się podaje, przedstawione na tle XIX-wiecznego londyńskiego bruku, po którym każdego dnia stąpają bogacze marnotrawiący majątki i niedożywiona biedota miejska, robią ogromne wrażenie na czytelnikach nieśmiało kroczących w głąb świata wykreowanego w powieści. Przestrzeni niebezpiecznej i intrygującej. Takiej, w której człowiek jednego dnia jest królem życia a drugiego zostaje z niczym.
W trakcie czytania o chłopcach z domu dla sierot nie trudno o skrajne emocje. Złość i pogarda wobec dorosłych, którzy rujnują im życie, mieszają się ze łzami wzruszenia w trakcie rozczulających scen „odchodzenia” bohaterów w wymiarze dosłownym i metaforycznym. I jeszcze ten niedosyt spowodowany niewielką ilością nowinek medycznych z tamtych czasów, sprawia, że czytelnik chce od lektury wciąż więcej i więcej, a przecież ta opowieść porywa, chwyta za serce i nie puszcza aż do ostatniej strony. Wielkie ukłony w kierunku autorki, która dopieściła narrację troszcząc się o detale. Jak mawiał klasyk: „w tym szaleństwie tkwi metoda”, a Małgorzata Węglarz posługuje się nią znakomicie.
Autorka poruszyła na kartach powieści ważny i ponadczasowy problem praw dziecka do bezpieczeństwa i opieki. Ukazała wynaturzenie wszelkich humanitarnych odruchów, zwracając uwagę na fakt, że dorośli przez dziesięciolecia stanowili największe zagrożenie dla dzieci. Ciężko się o tym czyta, zwłaszcza gdy samemu jest się już rodzicem.
Polecam „Popsute zabawki”, bo choć to historia bolesna, warta jest każdej minuty poświęconej na lekturę. Chłopcy z domu pani Sours byliby Wam za to wdzięczni!
W przytułku pani Sours sieroty nie mają łatwego życia. Dyscyplina, bezwzględna cisza i praca, bo opiekunka każde dziecko monetyzuje. Jest warte tyle, ile może się dzięki niemu wzbogacić. Za nieposłuszeństwo stosuje surowe kary. Bystry dwunastolatek Luca Torrini po ucieczce z londyńskiej manufaktury trafia pod opiekę do pani Sours i szybko zauważa, że w sierocińcu dzieje się coś złego, a niektórzy chłopcy znikają. Kiedy zaczyna się nim interesować mistrz Remand, szukający muzy do namalowania kolejnych obrazów na zlecenie tajemniczego patrona, los Luki wydaje się przesądzony.
Z zasady unikam książek, w których tematem głównym jest krzydzone dziecko. Za bardzo to przeżywam po prostu. Dla Popsutych zabawek zrobiłam wyjątek, sądząc, że czasy wiktoriańskie są na tyle odległe, że uda mi złapać potrzebny dystans. Nic z tego. Okrucieństwo i odczłowieczenie mają się dobrze w każdych czasach. Mimo że autorka oszczędziła nam szczegółowych opisów czynów, jakich dopuszczano się wobec sierot, nie kazała zanurzyć się po uszy w odrażającym bagnie zła, przemocy, wyzysku, wykorzystywania i mrocznych żądz, to wyobraźna i tak zrobiła swoje. Wiele też daje się wyczytać między wierszami, z tych niedopowiedzeń, z dialogów podszytych groźbami, z krzywego uśmiechu pani Sours, z tańca papierowych marionetek, z pozornie niewinnych wizyt u lekarza czy nocnej kary, którą podopieczni odbywają w lesie na dziwnej budowie. Tak czy tak musimy wejść po kolana w rynsztoki Londynu.
Dramatyczna historia Luki związana z jego pochodzeniem splata się z losami innego podopiecznego przytułku. Siedemnastoletni, opóźniony w rozwoju George jest ulubieńcem pani Sours. Jednak to, co wydaje się troską, w rzeczywistości ma drugie, szatańskie oblicze. Chłopców bez wątpienia coś łączy, otaczający ich nimb tajemnicy jest wręcz namacalny, czuć jakiś sekret. Sama Sours również dźwiga swój bagaż traumatycznych doświadczeń z młodości.
Fabuła buduje się głównie z bieżących wydarzeń, jednak krótkie flashbacki narracyjne uzupełniają i dopowiadają elementy historii, które razem dadzą nam ostateczny obraz. Zakończenie wypadło trochę w bajkowym stylu, ale przyznam, że równoważy tę przygnębiającą opowieść i cieszę się, że stało się właśnie tak, bo nie zniosłabym jeszcze większego upokorzenia tych maluchów.
To powieść bardzo trudna w odbiorze. Generuje wiele emocji i przytłacza ogromem wszechobecnego nieszczęścia, smutku dzieci, które usiłują sobie radzić w tych nieprzyjaznych okolicznościach, poszukując odrobiny radości, skrawka szczęścia, którego mogłyby się uchwycić.
Małgorzata Węglarz wspaniale oddała klimat i realia dziewiętnastowiecznego Londynu, w brudne, cuchnące i pełne smogu uliczki miasta wpuszczając gromadkę sierot i zdegenerowanej arystokracji. Rozciągnęła nitki ich losów i z nich utkała ponurą, pełną cierpienia historię na miarę dickensowskich dzieł.
Miał*ś swoją ulubioną zabawkę w dzieciństwie?
Ja miałam najpierw psa w neonowych kolorach, ale Bezik go unicestwił jako szczeniak, bo kolory go drażniły. A poza psem była cała zagroda kolorowych krów. Do dzisiaj gdzieś leżą w piwnicy, ale wymiętoszone nieziemsko :D
,,Popsute zabawki" przenosimy się w czasie do XIX wiecznego Londynu. Czuć w powietrzu kurz spod kół karoc i unoszący się brud. Luca Torrini, czyli dwunastoletni chłopiec, który uciekł z jednej z londyńskich manufaktur. Trafia do przytułku dla sierot pani Sours. Czy to miejsce z piekła rodem? Owszem. Dzieci są zmuszane do ciężkiej pracy i wykorzystywane, aby się utrzymać. Traktowanie straszne. Brak wystarczającej żywności, aby funkcjonować, czy znikanie chłopców po wizycie u doktora były na porządku dziennym.
Muszę przyznać, że ciężko się czyta o krzywdzie na innych. To trudna historia. Śledziłam losy Luki i zastanawiałam się, czy uda mu się przeżyć. Bardzo wciągająca mimo swojego kalibru.
,,Kiedy żądze nie mają ograniczeń, a walutą staje się człowiek."
Dwunastoletni Luca Torrini trafia do sierocińca pani Sours, po tym jak uciekł z jednaj manufaktur. Chłopiec ten jak i inni są ta zmuszani do ciężkiej pracy, aby zarobili na swoje utrzymanie. Chłopiec szybko zauważa, że w tym sierocińcu dzieje się wiele niepokojących wydarzeń: niektórzy chłopcy znikają na noc, niektórzy się dziwie zachowują, a po wizycie lekarza niektórzy już się nie pojawiają na kolejnej zbiórce.
Malarz James Remand podczas spaceru spostrzega Lucę i chce go namalować w ramach kolejnego zlecenia dla pewnego patrona. Tym samym może na chłopca sprowadzić poważne niebezpieczeństwo.
Powiem szczerze, że nie wiem jak mam ocenić tę książkę. Sama treść mocno mnie zainteresowała, czasami niepokoiła. Ale sposób w jaki to zostało przedstawione już niekoniecznie.
Niemniej jednak historia chłopca mocno mną wstrząsnęła. Chłopak co chwila trafiał w ręce osób, które chciały go skrzywdzić, jak się okazało i w przeszłości tak było, chociaż nie miał o tym pojęcia.
W tej książce jest pełno bólu, rozpaczy, ale i chęć zemsty.
Niestety nie do końca przypadło mi do gustu pióro autorki. Tak na prawdę nie mam pojęcia co mi nie pasowało, ale coś mi przeszkadzało w odbiorze tej książki.
Mimo to uważam, że warto poznać tę książkę.
Szok, niedowierzanie, gniew oraz strach, to główne emocje, jakie towarzyszyły mi podczas lektury "Popsutych zabawek". Bezsprzecznie, jest to książka, która pozostawi po sobie ślad już na zawsze, na samo wspomnienie do oczu będą napływać łzy. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak można być taką podłą, bezwzględną bestią, by wykorzystywać bezbronne dzieci, by w tak brutalny sposób wypaczać ich psychikę, niszczyć poczucie wartości, odbierać niewinność... Zdarzenia opisane przez autorkę nie tylko ranią duszę, szokują, ale i otwierają czytelnikowi oczy na wiele przykrych spraw...
Język autorki jest niesłychanie przystępny i sugestywny, kolejne strony przelatują błyskawicznie przez palce, a czytelnik, mimo potężnego ładunku negatywnych emocji, nie jest w stanie oderwać się od lektury nawet na chwilę. Szczerze, dawno mi się nie zdarzyło, by przeczytać książkę od deski do deski, tu jednak nie potrafiłam rozstać się biednymi mieszkańcami potwornego londyńskiego sierocińca, który zamiast wsparcia i azylu, zafundował swoim małym, bezbronnym mieszkańcom prawdziwe piekło na ziemi. Byłam zbulwersowana, zniesmaczona, przerażona, ale z łzami w oczach pragnęłam jak najprędzej poznać dalszy ciąg historii. Do końca miałam jakąś złudną nadzieję, że finał powieści da mi poczucie sprawiedliwości, ukoi zszargane nerwy i napełni serce spokojem, ale niestety, nie da się po takiej lekturze tak po prostu ochłonąć...
Pozycja "Popsute zabawki" zdecydowanie nie należy do lektur lekkich czy przyjemnych, które po pewnym czasie ulatują z wspomnień. Nie spędzicie przy niej miłych, relaksujących chwil, moim zdaniem nawet osoby o wyjątkowo silnych nerwach, powinny nastawić się na nieopisaną eksplozję negatywnych emocji, które zawładną sercem na długo. To książka, która szokuje, bulwersuje, przeraża i po prostu smuci, gdyż nie można normalnie funkcjonować ze świadomością, iż opisane wydarzenia są całkiem prawdopodobne. Zdecydowanie polecam osobom, które nie boją się wstrząsających, autentycznych historii!?
Cześć Moliki.
Co powiecie na dobry thriller?
Ja jestem za i mam dla Was propozycję książki ,,Popsute zabawki" Małgorzata Węglarz, wydawnictwo Pascal.
Otrzymałam świetny thriller, który dosłownie zmiażdżył mnie emocjonalnie, musiałam czytać tą książkę z przerwami, gdyż dzieje się tu krzywda dzieci, a ten temat jest dla mnie zawsze trudny w książkach.
Luca Torrini trafia do sierocińca pani Sours, gdzie zostaje zmuszony do ciężkiej pracy. Jednak zaczyna dostrzegać, że dzieją się tu dziwne rzeczy chłopcy znikają lub zaczynają się specyficzne zachowywać. Malarz James otrzymuje zlecenie, gdy dostrzega Luce jest zachwycony jego urodą i podejmuje namalować portret chłopca.
Jak potoczą się losy chłopca?
Każda karta tej książki spowita jest mrokiem, który wypływa z każdej stronicy, krzywdą, wobec bezbronnych dzieci, które znalazły się w brutalnym świecie dorosłych. Tajemnica, sekrety, zagadki ciągną się przez całą książkę i nie chcą odpuścić, intrygują, ciekawią coraz bardziej.
Luca to dwunastolatek, który pragnie miłości, spokoju, zaznać szczerością jednak życie pisze dla niego bardzo trudny los. Poznajemy tu wiele czarnych i mrocznych charakterów, takich jak miedzy innymi dyrektorka placówki, która dla pieniędzy jest wstanie poświęcić każdą istotę, jest bezwzględna, dosłownie czułam grozę tej postaci.
W książce został podjęty trudny temat wykorzystywania dzieci oraz handlu ludźmi, autorka nie szczędzi nam tu brutalnych opisów, pokazuje nam zachowanie ludzi, którzy nie mają żadnych granic moralnych.
Książka dosłownie nie zostawiła na mnie nawet jednej suchej nitki, wbiła mnie w fotel, wstrząsnęła, a jednocześnie przerażała, ciekawiła, intrygowała oraz zmuszała do refleksji, nad światem, który jest zepsuty do szpiku kości.
,,Popsute zabawki" zostaną ze mną na długo, a Wam książkę polecam.
Ostrzegam, że ta książka nie jest dla osób wrażliwych.
Starzy ludzie nie istnieją?! Jak to? przecież społeczeństwa się starzeją. I coraz więcej wkoło nas przedstawicieli tej grupy. A jednak nie istnieją,...
René Cavalier niespodziewanie traci pracę przy wykonywaniu pośmiertnych fotografii. Zmuszony sytuacją, przyjmuje jedyną dostępną ofertę: ma zostać grabarzem...
Przeczytane:2025-04-02, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,
Macie ochotę na lekturę, która Wami wstrząśnie i zapewni emocji jak na rollercoasterze?
Chcecie zagłębić się w tajemnice XIX-wiecznego Londynu?
Poznajemy 12-letniego Lucę Torrini, który trafia do sierocińca Nancy Sours. Niestety kobieta zmusza dzieci do pracy i za byle, co wymierza im kary. Na dodatek inne dzieci drwią i poniżają słabsze dzieci. Wkrótce okazuje się, że po wizycie lekarza znikają po kolei kolejni chłopcy i już nie wracają. Pewnego dnia malarz James Remand zauważa Lucę i postanawia go namalować. Co stanie się z Lucą?
"Popsute zabawki" Małgorzaty Węglarz to intrygująca powieść, która wciąga czytelnika w świat pełen emocji, tajemnic i złożonych relacji międzyludzkich. Autorka w mistrzowski sposób łączy wątki obyczajowe z elementami psychologicznymi, co sprawia, że książka nabiera głębi i zmusza do refleksji. Fabuła koncentruje się na postaciach, które zmagają się z własnymi demonami, a ich przeszłość wpływa na obecne decyzje i relacje. Małgorzata Węglarz z dużą wrażliwością ukazuje ich wewnętrzne konflikty i lęki, a także pragnienia, które napotykają na przeszkody w codziennym życiu. Z ogromną ciekawością przewracałam kartkę za kartką, by poznać przeszłość bohaterów i dowiedzieć się jak potoczą się ich losy. Autorka zapewniła mi niesamowicie utkaną intrygę, przekonałam się do czego prowadzi zemsta i do czego zdolni są ludzie, by tylko zdobyć pieniądze.
Styl pisania autorki jest płynny i obrazowy, co pozwala czytelnikowi łatwo wyobrazić sobie sytuacje i miejsca, w których rozgrywa się akcja. Jednym z najbardziej interesujących aspektów książki jest sposób, w jaki autorka bada temat traumy i jej wpływu na człowieka. Postacie są wielowymiarowe i realistyczne, a ich zmagania są przedstawione w sposób, który skłania do głębszego zastanowienia się nad własnymi doświadczeniami. Autorka nie boi się poruszać trudnych i kontrowersyjnych tematów, co dodaje książce autentyczności.
"Popsute zabawki" to lektura, która pozostawia ślad w pamięci. To książka nie tylko o zniszczonych marzeniach, ale także o nadziei i sile, która może pomóc w ich odbudowie. Zdecydowanie warto sięgnąć po tę powieść, aby doświadczyć emocji, które są zarówno uniwersalne, jak i osobiste. Małgorzata Węglarz udowadnia, że literatura ma moc dotykania najgłębszych zakamarków ludzkiej duszy. Gwarantuję Wam, że będziecie przerażeni i wstrząśnięci tą historią. Zdecydowanie jest to lektura dla osób o stalowych nerwach.
Czytajcie! Polecam!
BRUNETTE BOOKS