Okładka książki - Sznurki starej marionetki

Sznurki starej marionetki


Ocena: 4.85 (13 głosów)

René Cavalier niespodziewanie traci pracę przy wykonywaniu pośmiertnych fotografii. Zmuszony sytuacją, przyjmuje jedyną dostępną ofertę: ma zostać grabarzem. Praca na zabytkowym cmentarzu, który jest dumą miasta, wydaje się prestiżowa. Zarządca ma jednak wielu wpływowych zleceniodawców, a jego pracownikom nie brakuje dodatkowych obowiązków...

W tym samym czasie do miasta wraca niezwykle utalentowany skrzypek, Henry von Gradner. W domu oczekuje go siostra, eteryczna i inteligentna Emma. Ich ojciec był znanym twórcą marionetek, a matka rządziła rezydencją twardą ręką. Od powrotu Henry'ego zaczynają ginąć mieszkańcy miasta, a społecznością wstrząsają krwawe akty zemsty.

Co stało się z rodzicami Emmy i Henry'ego? Kto stoi za serią brutalnych morderstw? I co dzieje się za murami cmentarza, gdy zostają tam już tylko grabarze i umarli?

Informacje dodatkowe o Sznurki starej marionetki:

Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2025-07-02
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN: 9788383174396
Liczba stron: 400

Tagi: Literatura kryminalna i detektywistyczna Thrillery i suspens

więcej

Kup książkę Sznurki starej marionetki

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Sznurki starej marionetki - opinie o książce

Avatar użytkownika - magdalenagrzejszczyk
magdalenagrzejszczyk
Przeczytane:2025-08-25, Ocena: 6, Przeczytałem,


🪾🪾🪾🪾 Recenzja 🪾🪾🪾🪾

Małgorzata Węglarz " Sznurki starej marionetki"
@poestmortem
Wydawnictwo:Pascal
@wydawnictwo_pascal

🪾🪾🪾🪾🪾🪾🪾🪾🪾🪾

" -Widziałem marionetki tańczące w ogniu. Krew ściekającą ze ścian. Poznałem życie, które odebrano siła. Bytem świadkiem rozpaczy niszczącej szczęście..."

„Sznurki starej marionetki” Małgorzaty Węglarz to jedna z tych książek, które na początku wydają się po prostu mroczną historią, a im dalej wchodzisz, tym bardziej masz wrażenie, że ktoś też zaczyna pociągać za Twoje własne sznurki. Niby tylko XIX-wieczne miasteczko, niby zwykły grabarz i rodzeństwo z przeszłością, ale szybko okazuje się, że pod tą fasadą czai się coś dużo bardziej niepokojącego.

René Cavalier, grabarz z przypadku to bohater, który od pierwszych stron wzbudza ciekawość. Nie jest idealny, nie jest też „typowym” protagonistą. Ma w sobie sporo goryczy, a jednocześnie daje się wciągnąć w świat, który bardziej przypomina upiorne przedstawienie niż realne życie. I chyba to jest najlepsze w tej powieści jest wszystko teatralne, pełne masek i cieni, ale przy tym boleśnie prawdziwe.

🕷️Co czeka was w książce:

🪦 mroczny cmentarz i tajemnice grabarzy
🎻 powrót skrzypka z demonami przeszłości
👩‍🦰 rodzeństwo z mroczną historią rodzinną
🔪 brutalne morderstwa przerywające bale
🌫 gotycki klimat i narastającą grozę
👁 wątek psychologiczny
🧵 motyw marionetek i sterowania życiem
💥 zakończenie, które zostaje w głowie

Najmocniej poruszyło mnie rodzeństwo von Gradnerów Henry i Emma. Ich dom to dosłownie muzeum wspomnień i rodzinnych sekretów. Marionetki ojca, chłód matki i atmosfera, w której łatwo się zgubić. Emma jest subtelna, ale przebiegła, Henry natomiast – niby wielki talent, a jednocześnie zagubiony w tym, co wróciło razem z nim do miasta. Każde ich spotkanie ma w sobie coś z gry – raz lirycznej, raz upiornej.

Cała książka pachnie gotykiem, jest cmentarz, jest muzyka skrzypiec, są bale, które kończą się krwią zamiast tańcem. Ale autorka nie idzie w tani horror, tylko buduje napięcie tak, że sama czujesz ciarki. To nie duchy straszą, tylko ludzie. I to jest dużo bardziej przerażające.

Styl autorki? Przepiękny. Obrazy, które maluje słowami, są tak sugestywne, że czujesz wilgoć murów, skrzypienie drewna i tę klaustrofobiczną atmosferę zamkniętego miasteczka. To trochę jakby czytać powieść, a jednocześnie oglądać film w głowie – tylko ten film nie pozwala potem spokojnie zasnąć.

Bohaterowie to postacie z krwi i kości: grabarz René – zwyczajny człowiek w niezwykłych okolicznościach, Henry – skrzypek rozdarty między muzyką a demonami przeszłości, i Emma – delikatna, a jednocześnie zaskakująco silna. Razem tworzą historię, w której każdy pociągany jest za własne sznurki.

„Sznurki starej marionetki” to nie tylko kryminał, nie tylko gotycka opowieść – to też książka o samotności, o byciu sterowanym przez innych i o tym, co się dzieje, kiedy próbujesz przeciąć własne nici. Mocna, duszna, hipnotyzująca. Zdecydowanie jedna z tych historii, które zostają w głowie długo po zamknięciu ostatniej strony.

" To, co zobaczył, sprawiło, że przylgnął do filaru i z trudem zdusił krzyk.
Nad scena unosiły się dziesiątki ludzkich marionetek, o przegubach związanych sznurkami..."

René Cavalier traci pracę przy fotografii pośmiertnej i z braku wyboru zostaje grabarzem na zabytkowym cmentarzu. Szybko okazuje się, że to nie tylko praca z umarłymi, ale też ze wszystkimi sekretami, które kryje to miejsce. Do miasta wraca Henry von Gradner – skrzypek o wielkim talencie i jeszcze większych demonach – a w rodzinnej rezydencji czeka na niego siostra Emma, delikatna, ale niezwykle przenikliwa. Od tego momentu miasteczko zaczyna tonąć w krwawych zbrodniach, a bale i przyjęcia zmieniają się w koszmar. Marionetki, muzyka i cmentarne cienie splatają się w historię o winie, rodzinnych sekretach i o tym, że czasem to nie my trzymamy sznurki swojego życia.

Link do opinii

"Sznurki starej marionetki" Małgorzaty Węglarz to kolejna już w tym roku książka autorki. Po lekturze "Popsute zabawki" bez wahania wczytałam się w kolejną historię.


Nie wiem, czy mieliście kiedyś okazję być na takim zabytkowym cmentarzu, na którym pomniki zdobią przepiękne rzeźby, a czasem same nagrobki wydają się dziełami sztuki? Podczas jednej z podróży do Włoszech miałam okazję być w takim miejscu, zapierającym dech, więc dokładnie mogłam sobie wyobrazić miejsce akcji, którym głównie jest cmentarz, wielki, rozległy, choć zdecydowanie bardziej przerażający, być może ze względu na to, co dzieje się tam nocą.


Początkowo mamy wrażenie, że poruszamy się w książce niczym w gęstej mgle, w której non stop natrafiamy na tajemnice, jednak im dalej tym zaczynamy dostrzegać ich kształt, a z tym całą grozę.

Po pierwsze René i straszna przeszłość, trauma, którą w sobie nosi. Zamknięty, małomówny, trupioblady mężczyzna, którego sytuacja finansowa, po utracie pracy przy wykonywaniu portretów pośmiertnych, zmusza do objęcia funkcji grabarza na wielkim zabytkowym cmentarzu. Jego praca jednak opierać się będzie na wielu dodatkowych obowiązkach... Co trzyma go w miasteczku?

Po drugie - Emma i Henry von Gradner - rodzeństwo, wokół których panoszy się duszna atmosfera śmierci. Przesądy, strach i sekrety, które skrywa rodzinny grobowiec, w którym spoczywa ich ojciec, twórca znanych marionetek.

Wraz z powrotem Henry'ego do posiadłości, w miasteczku rozpoczyna się seria makabrycznych morderstw, kto pociąga za ich sznurki?


Fabuła książki jest mroczna, wręcz makabryczna! Non stop odsłania przerażające obrazy, zepsute, zgniłe, zdeprawowane. Mamy wrażenie brać udział w danse macabre, a jednocześnie dostajemy historię w której tli się światełko nadziei, które może nas przed tą śmiercią uchronić. Mam oczywiście na myśli tą śmierć za życia, kiedy nie jesteśmy już w stanie dostrzec żadnej barwy i radości, a świat na wszystko nam obojętnieje.


Gdy skończyłam czytać, było mi szkoda, że muszę pożegnać bohaterów tej powieści. Mimo ciężkiej osnowy wydarzeń miasteczka Cross Meadows wciągnęłam się w tą historię i nawet zabrakło mi większego jej rozbudowania. Zakrycia przerw w historii, wątku Laury, który zdał się gdzieś zaginąć w trakcie. Zakończenie pozostawiło we mnie pewnego rodzaju smutek, ale oczywiście nie zamierzam Wam go zdradzić. Zdecydowanie polecam!


Dziewiętnastowieczna Anglia, mała społeczność, kryminał pełen serii makabrycznych morderstw, bohaterowie, których pokochacie i mnóstwo tajemnic i brudnych sekretów - to wszystko, a nawet i więcej znajdziecie w najnowszej książce autorki, od której ciężko będzie się oderwać.

Link do opinii
Avatar użytkownika - zainspirowanawku
zainspirowanawku
Przeczytane:2025-08-03,

Czy zdarza Wam się kupić książkę ze względu na przyciągającą okładkę? Ja czasami tak mam, że ona po prostu krzyczy do mnie z półki🤗 Właśnie taką okładkę ma książka Małgorzaty Węglarz pod tytułem "Sznurki starej marionetki". Rene Cavalier to fotograf, który wykonuje pośmiertne zdjęcia. Z czasem jednak jego szef zamyka zakład a on zmuszony jest przyjąć pracę jako grabarza na starym i niezwykle pięknym cmentarzu, który kryje wiele sekretów. Ale Rene też ma swoje sekrety a tragedia, którą przeżył z niego samego zrobiła marionetkę. Cierpi, ale im dalej czytamy tym większe światełko w tunelu się pojawia. Jednak nie tylko cmentarz skrywa swoje tajemnice ale również rezydencja Granderów, do której po latach wraca Henry. Utytułowany muzyk wraz ze swoją siostrą Emmą dźwigają ciężar przeszłości rodzinnego domu. Najgorsze jest to, że jego powrót zbiega się z serią nietypowych i bardzo precyzyjnych morderstw. Kto i w jakim celu zabija? Czy Ci bohaterowie mają ze sobą coś wspólnego? Autorka wciągnęła mnie w mroczny i gęsty świat. Gdzie atmosfera jest duszna a opis cmentarza i nagrobków wywołują ciarki na plecach. Postacie na pierwszy rzut oka dziwne z czasem odkrywają przed nami swoją wielowątkowość. A co w tym wszystkim robi ośmioletnia Piggy Peg? Jeśli lubicie mroczne kryminały to i ten Wam się spodoba.

Link do opinii
Avatar użytkownika - olesia_w_krainie
olesia_w_krainie
Przeczytane:2025-07-11, Ocena: 6, Przeczytałam, 80 książkek na 2025, Mam,

"Sznurki starej marionetki” Małgorzata Węglarz
#współpracarecenzencka z PASCAL
38/80

“Ludzie zbyt wiele zaufania pokładają w świetle.
Podążają za nim jak za hipnotycznym śpiewem syren.
Światło oznacza życie.
Przywraca kolory, wydobywa z bezkształtnej masy to, co znajome. Ludzie uwierzyli, że ma magiczną moc. Odpędza demony, przywraca kontrolę. Nadaje imię rzeczywistości.
Ale, tak jak syreni śpiew, światło to tylko złudzenie."

Kocham książki które sprawiają, że po ich lekturze pozostaję przez kilka dni w niemym zawieszeniu. I to właśnie jest taka książka. Ona nie pozwoli o sobie zapomnieć i co jakiś czas będzie wracać jak bumerang.
Co tu dużo mówić - ja wiedziałam, że ta powieść jest warta uwagi. I niezmiernie się cieszę że miałam okazję ją przeczytać. Wspominając bardzo dobrze  wcześniejszą twórczość Pani Małgorzaty Węglarz -  genialny przewodnik o tematyce około cmentarnej “Mamy trupa i co dalej?” oraz jej znakomite “Popsute zabawki” za “Sznurki starej marionetki” chwyciłam w ciemno. I nie zawiodłam się. Jej jakie to było dobre! Autorka tą powieścią utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że jak nikt inny potrafi pisać dobre rzeczy w gotyckim klimacie. Pokochałam tę opowieść od jej pierwszego zdania. I jestem oczarowana.
Ta historia jest tak ponura, przepełniona mrokiem, ciężka i niepokojąca, że wręcz oblepia czytelnika swoimi ciemnymi mackami, pochłania bez reszty. Jednocześnie jest bogata w interesującą i angażującą treść, która wywołuje cały wachlarz emocji od wstrętu i odrazy po totalne wzruszenie i na koniec szok i niedowierzanie. Ta książka skłania do przemyśleń i refleksji. To jest coś co lubię, czego zawsze szukam. Jeśli lektura wzbudza we mnie tak silne emocje, to wiem już, że będzie chemia.

Autorka przenosi nas do owianego dusznym klimatem, angielskiego miasteczka Cross Meadows, rysując świat pełen tajemnic z przeszłości, sekretów, zbrodni i duchów.
Wspólnie z Rene Cavalierem  francuskim, trupio bladym grabarzem i specjalistą od pośmiertnych portretów, zapuszczamy się w ciemne zakamarki tamtejszego cmentarza. Upiorna nekropolia cały czas majaczy gdzieś we mgle, stanowiąc główne tło rozgrywających się wydarzeń. Cmentarz jest dumą miasteczka, ale za jego murami dzieją się rzeczy, które napawają prawdziwym przerażeniem. Uwierzcie, nie chcielibyście znaleźć się tam zupełnie sami po zmroku…
Równocześnie razem z rodzeństwem von Gradner - Henrym - utalentowanym wirtuozem skrzypiec, oraz jego piękną siostrą Emmą, przechadzamy się po mrocznej rezydencji rodziny von Gradnerów. Jakie tajemnice skrywa ten dom oprócz trzeszczących, drewnianych podłóg i przenikających przez ściany głosów? Czy krążące od lat plotki dotyczące tej rodziny, skutecznie odstraszające dotychczas społeczność miasteczka, mają w sobie ziarnko prawdy?  Czy głęboko skrywany przez rodzeństwo mroczny sekret wyjdzie na jaw?
Jaki związek z tym wszystkim mają zagadkowe morderstwa, które zbiegły się w czasie dokładnie z powrotem Henry’ego Gradnera do miasteczka? I wreszcie - kim jest okrutny morderca i twórca makabrycznych marionetek?

"Widziałem marionetki tańczące w ogniu. Krew ściekającą ze ścian. Poznałem życie, które odebrało siłę. Byłem świadkiem rozpaczy niszczącej szczęście."

Oczywiście nie mogłabym pominąć dla mnie chyba najważniejszego  wątku tej historii. Bowiem w tym posępnym świecie pojawia się nagle  iskierka, a mianowicie urocza postać małej dziewczynki, sieroty - Piggy Peg. Ta bohaterka totalnie skradła moje serce. Jej relacja z grabarzem Rene została  pięknie opisana przez autorkę i dostarczyła mi ogromu wzruszeń.  Nie jeden raz łza zakręciła mi się w oku. Dla mnie Peggy to bohaterka symboliczna, która jest nośnikiem nadziei i otula ciepłem. Ona pokazuje, że nawet w najczarniejszym mroku zawsze tli się jakieś światło…

Tak bardzo się starasz, żeby ludzie się ciebie bali, żeby cię nienawidzili. Nie mogę cię winić, nienawiść jest o wiele prostsza. Za maską człowieka, który nic nie czuje, jest tak spokojnie. Ale i samotnie. Gdy pojawiłeś się tutaj, byłeś zimniejszy niż jakikolwiek trup, który miał nieszczęście przekroczyć tę bramę. Peggy wyciągnęła cię z tej dziury, a ty stoisz jak idiota, bo oślepia cię światło. Wyciągnął notatnik z kieszeni i położył go na nagrobku. Ale to od ciebie teraz zależy, czy twoje oczy do niego przywykną."

W tej książce od początku naprawdę dużo się dzieje. Oprócz wymienionych wyżej głównych bohaterów i wątków, mamy mnóstwo innych postaci i wątków pobocznych. Tak naprawdę wszystkie te relacje są w jakiś sposób istotne i mają wpływ na dalszy rozwój fabuły. Warto więc od początku czytać “Sznurki starej marionetki” z dużą uwagą, żeby nie pogubić się w całej tej skomplikowanej plątaninie związków i żeby nie przegapić śladów prowadzących do rozwiązania zagadki kryminalnej. Nie wspomnę już o tym, że tą zagadkę udało się Pani Małgorzacie Węglarz doskonale rozpisać, co chwila myląc trop i uwodząc czytelnika Do samego końca poddawałam w wątpliwość swoje ewentualne typy. W kulminacyjnym momencie okazało się że, mordercą była postać, po której zupełnie się tego nie spodziewałam. Za element zaskoczenia daję zdecydowanie plusika.

Trzeba przyznać że siłą tej historii są postacie wykreowane przez autorkę - naprawdę zapadają w pamięć. Wszystkie są na swój sposób intrygujące, a ich intencje nie są tak do końca znane. Autorka nie zdradza wszystkiego na raz, co pobudza tylko naturalną potrzebę zaspokojenia czytelniczej ciekawości.

To czym ta książka mnie jeszcze ujęła, z pewnością jest jej klimat, duszna atmosfera i niepowtarzalny, styl autorki. Zachwyca mnie jak w oryginalny sposób Pani Małgorzata przemyca w tym mroku treść. Uwielbiam też to narastające napięcie, gdy kolejne osoby giną w dziwnych okolicznościach, a wszędzie unosi się widmo przeszłości i niewyjaśnionych tajemnic.

“Niestety szybko zrozumiałem, że ucieczka przed przeszłością jest zaledwie iluzją."

Fabuła choć rozwija się powoli, jest wyjątkowo angażująca. Od “Sznurków starej marionetki” wręcz nie można się oderwać.
Dla mnie ta książka jest jak niepokojący sen - z jednej strony przyprawia cię o nieprzyjemny dreszcz i marzysz o tym, by jak najszybciej się z niego wybudzić, z drugiej strony jednak czujesz, że musisz go dośnić do końca.
Jednocześnie to książka która skłania do przemyśleń nad genezą mocno zakorzenionego zła, istota człowieczeństwa i wpływu odziedziczonych po przodkach genów.

Odsyłam was do tej lektury polecając wam ją po stokroć. “Sznurki starej marionetki” Małgorzaty Węglarz zmiażdżą wam serce i namieszają w głowie. Ta historia do łatwych nie należy, ale jestem przekonana, że wielu czytelników doceni rewelacyjnie skonstruowaną fabułę i intrygę, oraz nastrojowość tej opowieści i nietypową narrację.

Link do opinii

Jest wiele prac mało atrakcyjnych, jednak każdą ktoś musi wykonać, a często jest tak, że po jakimś czasie się przyzwyczajamy i nawet nie myślimy o zmianach.
René Cavalier niespodziewanie traci pracę jako fotograf i zmuszony przez życie musi zostać grabarzem, niestety praca często odbiega od tego, co musi robić człowiek na cmentarzu, a on musi milczeć. Jednocześnie do miasta wraca utalentowany skrzypek Henry von Gradner, który ze swoją siostrą tworzy dość dziwny duet, razem zachowują się tak, jakby skrywali jakąś wielką tajemnicę.
Po raz drugi sięgnęłam po twórczość tej autorki i przyznam, że klimatem ta historia była dość podobna do tej poprzedniej. Są to inne czasy, więc przy czytaniu musimy wziąć to pod uwagę, pomimo tego, całość jest dość dziwna i odrealniona, także nie wiem, czy coś takiego lub sytuacje, chociaż podobne mogły się kiedykolwiek wydarzyć.
Główny bohater jest dość dziwny, w dzieciństwie przeżył chorobę, która wymiotła ludzi z jego miejscowości, a on jako nieliczny przeżył, więc wydaje się mu, że jest niezniszczalny, nie odczuwa potrzeby bliskości oraz miłości, chociaż z czasem to zmienia obca dziewczynka. Praca była mu tylko potrzebna do tego, żeby przeżyć, nie chciał być bezdomnym, poza tym nie miał żadnych potrzeb oraz zachcianek, był jak robot bez uczuć. Narratorem nie jest tutaj tylko on, ale też kilka innych osób, jak na przykład Henry, czy też jego siostra, jednak to postać René wydaje się tutaj być kluczowa.
Historia budzi grozę, ale też obrzydzenie do tego, co działo się na cmentarzu, tam, gdzie ciało powinno być godnie pochowane i odnaleźć spokój było bezczeszczone. Jednocześnie mamy tutaj przykład pięknej i bezwarunkowej miłości, więc jest też tutaj pozytywny aspekt, jednak nie sprawia to, że przy czytaniu odczuwamy radość lub zadowolenie. Opowieść jest melancholijna, smutna i depresyjna po jej przeczytaniu chciałabym o tym wszystkim zapomnieć, nawet jeżeli to była tylko fikcja literacka.

Link do opinii
Avatar użytkownika - annakniga
annakniga
Przeczytane:2025-07-13, Ocena: 5, Przeczytałam,

"Sznurki starej marionetki" Małgorzaty Węglarz to świetne połączenie thrillera i gotyckiego horroru w najlepszym wydaniu. Zło zakrada się po cichutku, unosi się między słowami i czai się w mroku. W murach rodzinnego domu dochodzi do tragicznych wydarzeń, o których członkowie familii wolą nie wspominać. Nigdy więcej...

 

W powieści nic nie jest oczywiste, a czytelnik błądzi we mgle. Przechadza się alejkami cmentarza i czuje zapach rozmokłej ziemi, wkracza do rodzinnych grobowców oraz surowych gotyckich wnętrz. Kolejne osoby giną w niewyjaśnionych okolicznościach, a nad wszystkim unosi się widmo przeszłości, która dusi i nie pozwala poczuć upragnionej ulgi. Napięcie narasta, a granica między rzeczywistością a tym, co szalone i nieuchwytne coraz bardziej się zaciera.

 

Makabryczne marionetki nie są jedynie symbolem niewoli i kontroli, lecz także metaforą dziedziczonego zła, które głęboko zakorzenia się w sercu i umyśle. Skąd ono się bierze? Czy zło rodzi się z człowieka, czy to człowiek staje się jego narzędziem? 

 

 Próba odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jest lalkarz to niełatwe zadanie, zwłaszcza gdy autorka nieustannie zwodzi czytelnika i nie ułatwia rozpoznania sprawcy. W niektórych momentach byłam już pewna, że wiem kto stoi za tymi zbrodniami, a za chwilę znowu dręczyły mnie wątpliwości.

 

 

Autorka sięga po klasyczne elementy gotyckiej prozy: stary dom skrywający tajemnice, cmentarz, postacie naznaczone bólem i ciążącym poczuciem winy. Śmierć i szaleństwo idą ze sobą w parze, a wszystko to zostało przedstawione w narracji pełnej niepokoju i melancholii. Tak skonstruowanej, że czułam się tak, jakbym stawała się naocznym świadkiem wydarzeń. 

 

„Sznurki starej marionetki” to opowieść nie tylko o strachu przed tym, co zewnętrzne, ale przede wszystkim, przed tym, co czai się wewnątrz człowieka. To historia o nierozerwalnych więzach, o cieniu, który nigdy nie znika, i o ciszy, która jest bardziej wymowna niż krzyk. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - olgamajerska
olgamajerska
Przeczytane:2025-07-08, Ocena: 5, Przeczytałam,

niespotykanym 

i dziwnie czarnym 

z mroku utkanym 

i takim marnym 

ciemnym dotykiem 

gęstym strumykiem 

w zło się zapada 

w bólu upada 

a dusza i ciało 

tak rzewnie i śmiało 

tlą się w sercu jak drżenie 

kradną oddechu istnienie

 

to marionetek świat 

rozsiany w duszy 

jak zwiędły kwiat 

tak życie się kruszy 

pod skórą dreszczem 

rozsmuci się jeszcze 

umysł przeniknie 

nigdy nie zniknie 

pogarda i ciemność 

ta łza i jej cierpkość 

z grobowca wydobyci 

dusza się wreszcie nasyci

 

w smutku mnie odznalazłaś 

sprawiłaś, że pokochałem 

w sercu mi zapadłaś 

tak, że żyć chciałem 

dziewczynka tak mała 

bezdomna i śmiała 

nadzieję przyniosła 

w serce mocno tak wrosła

 

będę ich mrokiem 

z każdym krokiem 

będę ich przerażeniem 

lękiem i zwątpieniem 

 

Nie ma już jasnych miejsc. Światła już nie ma, które prowadzi. Dusza zna tylko ciemności spojrzenie. Zawarte gdzieś w przeszłości. Demony tamtych chwil tańczą. Marionetki pociągane sznurkami zniewolenia, w powietrzu płyną. Delikatnie. I patrzą. I drżą. Ich oczy się skrzą. Choć martwe, to jak żywe brzmią. To ich zniewolenie. To z grobu ich tchnienie. Ciało już nie oddycha. Jest noc. I nie ma jasności. Jest mrok. I nie ma radości. Tajemnic kurtyna opada. A za nią mroczna cisza do życia powołuje obsesję. Przerażające widowisko, w którym dusza upada. Stacza się na dno, gdzie tylko ciemne i czarne. 

 

Cudnie jest. Tak mroczno, że można taplać się. Atmosfera gęsta, tak lepka, że pulsuje na skórze. I pod skórą nawet. Gotycki kryminał, obyczajowa podróż przez mroki grobowców, psychologiczna rozprawa nad złem, co się rodzi i zakorzenia. Ta książka tętni tym, co nieprzeniknione. Oplata jednak nadzieją. Okrywa nią. Pozwala poczuć więcej niż zło. Więcej niż strach. Kłębi się w niej poruszenie. Płynie wzruszenie. I łomocze teatralnością. Cichą subtelnością. Mroczny spektakl zakuty w kajdany ludzkich pomroków. Dla ducha pokarm. I dla duszy, którą ubodła przeszłość. Jest inaczej. Świeżo. Jest pięknie. Polecam bardzo.

Link do opinii
Avatar użytkownika - karolinaosewska
karolinaosewska
Przeczytane:2025-07-08, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2025,

46/52/2025
"Sznurki starej marionetki " Małgorzata Węglarz @Pascal #recenzja #współpracabarterowa #współpracarecenzencka #marionetki #cmentarz #XIXwiek #kryminał #groza #wydawnictwopascal

Cross Meadows

Miasto, zabytkowy cmentarz, rezydencja rodziny von Gradnerów osnuta tajemnicą, mroczna strona cmentarza ujawniająca swe oblicze po zmroku, tajemnicze zniknięcia mieszkańców, atak szaleńca czy dokładnie przemyślany plan zemsty...
I oni, bohaterowie "Sznurków starej marionetki ", rodzeństwo von Gradnerów, Henry, słynny i utalentowany wirtuoz skrzypiec, Emma jego siostra, i tajemnica skrywana przez ich rodzinę, będąca gorącym, mimo upływu lat, tematem wśród mieszkańców Cross Meadows. A także najbardziej przyciągająca uwagę postać René Cavaliera, zajmującego się pośmiertną fotografią, zmuszony utratą dotychczasowego zajęcia, do zatrudnienia się na cmentarzu jako grabarz. To dzięki niemu autorka odsłania przed nami mroczne oblicze tego zabytkowego miejsca.

"Sznurki starej marionetki " przyciągają wzrok okładką, opis zapowiada połączenie nut kryminału z grozą. Idealna mieszanka, prawda? Jednakże powieść ta, przynajmniej w moim odczuciu, jest dla ludzi o mocnych nerwach i dużej wytrzymałości psychicznej.

Autorka serwuje tu bowiem prócz głównego wątku kryminalnego, który łączy w sobie zemstę z zaburzeniem na tle psychicznym, który sam w sobie jest dość hmm...specyficzny i odrzucający, także wątki poboczne dotyczące cmentarza i tego co dzieje się tam po zamknięciu bram po zmroku, a także kreśli przed czytelnikiem dziwne relacje łączące rodzeństwo von Gradnerów, które są także dość brutalne i oburzające.

Jak dla mnie w książce jest tego za dużo. Co może przytłaczać. Autorka sprawnie buduje napięcie, podsyca ciekawość czytelnika, wodzi go za nos, co sprawia, że doczytujemy do ostatnich stron byle poznać prawdę! A czy jest ona satysfakcjonująca... To musicie sami ocenić.

Moje serce podbiły dwie postacie, wspomniany wyżej René i Peggy, ich ścieżki w pewnym momencie łączą się a ich spotkanie zmienia ich życie. Zakończenie nici ich wątku jest brutalne i łamie serce.

Podsumowując powieść ta niesie ze sobą wiele emocji, nie brakuje tu mroku, brudu, zła, ale przez ciemne zasłony chmur przebijają promienie słońca, co daje trochę światła, ciepła przyjaźni, miłości i jak ostatnie zdania w książce, nadzieję na ponowne spotkanie. Dla niektórych może być przytłaczająca, ale musicie sami to ocenić, decyzję w sprawie przeczytania pozostawiam Wam.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Pascal.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Recenzja_Oliwii
Recenzja_Oliwii
Przeczytane:2025-07-12, Ocena: 5, Przeczytałam, Współpraca Recenzencka ,

Sznurki starej marionetki - Małgorzata Węglarz 

 

Dziękuję wydawnictwu Pascal za możliwość przeczytania tej książki.

 

To moje pierwsze spotkanie z piórem autorki.

Specjalnie nie wgłębiałam się w inne opinie, tak aby móc wyrobić sobie swoją. Najpierw przeczytałam podziękowania. Sama autorka piszę o ciężkości tej historii. Całkowicie się z tym zgadzam. Chwilami treść tej książki oddziaływała na mnie stężeniem wysokiego poziomu niepokoju.

To historia pełna tajemnic, śmierci i mroku. Ona pochłania niczym Czarna Dziura.

 

Akcja rozgrywa się głównie w latach 1847-1849.

Pokazuje miasteczko, które jest owiane wieloma sekretami.

Powiem szczerze, że nie spodziewałam się akurat tej osoby jako mordercy. Była przedstawiona jako osoba dziwna i pojawiająca się jak duch. Zaskoczyło mnie to jak się kryła i ten psychopatyczny głos, oraz śmiech...

 Z drugiej strony, to w tamtych czasach takie osoby często były po prostu ignorowane. 

Fragmenty naszego mordercy były oddzielone. Był to dla mnie totalny mix: "Opowieści z krypty", "Beetlejuice", oraz utworu w wykonaniu Adriana Wiśniewskiego "Sznurki władzy".

A całość... To taki "Nawiedzony dwór" z Eddie'm Murphy. Głównie chodzi mi o to, co dzieje się w tym domostwie, to tam zostawało.

Drugie moje skojarzenie to konkretny odcinek z serialu "Dzielnica Strachu". Tam emerytowany glina zamieniał swoje ofiary w charakterystyczne lalki.

Jeśli chodzi o postacie, to każdy miał swój tak zwany "Czas antenowy". Byli oni dobrze wykreowani i czułam ich autentyczność. 

 

Cmentarz, niesie ze sobą wiele teorii, a to co robią grabarze, to możemy sobie tylko wyobrazić.

W tym przypadku jest on symbolem całości - nieuniknionej śmierci.

 

Rodzina w tym przekazie pokazuje, jak ona może zniszczyć wszystko co dobre. Tak jak na przykładzie jednego z rodzeństw. Niektórzy dorośli powinni przechodzić testy na bycie przyszłym rodzicem. To, że na początku było ok, to nie znaczy, że w trakcie się to nie zmieni.

 

Podsumowując, to książka pokazująca dużo najgorszych cech ludzkich. To jak człowiek z ofiary staje się katem. Mimo swojej twardej skorupy możesz jeszcze kogoś wpuścić do swojego serca. 

Najważniejsze jest to, że każda tajemnica prędzej czy później wyjdzie na światło dzienne. 

 

Dobrze, że autorka dodała do książki prolog i epilog. Dały one nie tylko nadzieję... Pokazały też, że można się uwolnić z niewidzianych więzów, jeśli tylko to zrozumiemy w odpowiednim momencie.

 

Czy polecam?

Tak i Nie.

Tak, bo ta książka daję nam wiele aspektów życia do przemyślenia i pokazuje, że nie raz nie ma nadzieji.

Nie, bo to jest historia nie tylko specyficzna. Ona jest dla ludzi z silną psychiką i spokojem ducha.

 

Moja ocena 8/10

Cytaty z książki:

 

"Widziałem marionetki tańczące w ogniu. Krew ściekającą ze ścian. Poznałem życie, które odebrało siłę. Byłem świadkiem rozpaczy niszczącej szczęście."

 

"Sytuacje mają to do siebie, że lubią się zmieniać."

 

"Ludzie zbyt wiele zaufania pokładają w świetle.

Podążają za nim jak za hipnotycznym śpiewem syren.

Światło oznacza życie.

Przywraca kolory, wydobywa z bezkształtnej masy to, co znajome. Ludzie uwierzyli, że ma magiczną moc. Odpędza demony, przywraca kontrolę. Nadaje imię rzeczywistości.

Ale, tak jak syreni śpiew, światło to tylko złudzenie."

 

"Niestety szybko zrozumiałem, że ucieczka przed przeszłością jest zaledwie iluzją."

 

"Przyjaźń polega na zaufaniu. Na rozumieniu. Ty nikomu nie ufasz. Myślisz tylko o sobie i o swoim sumieniu. Jesteś za bardzo skupiony na własnym bólu. Oceniasz i gardzisz, ale nie rozumiesz. Dlatego nie jesteśmy i nigdy nie będziemy przyjaciółmi."

 

" Tak bardzo się starasz, żeby ludzie się ciebie bali, żeby cię nienawidzili. Nie mogę cię winić, nienawiść jest o wiele prostsza. Za maską człowieka, który nic nie czuje, jest tak spokojnie. Ale i samotnie. Gdy pojawiłeś się tutaj, byłeś zimniejszy niż jakikolwiek trup, który miał nieszczęście przekroczyć tę bramę. Peggy wyciągnęła cię z tej dziury, a ty stoisz jak idiota, bo oślepia cię światło. Wyciągnął notatnik z kieszeni i położył go na nagrobku. Ale to od ciebie teraz zależy, czy twoje oczy do niego przywykną."

Link do opinii
Avatar użytkownika - beatazet
beatazet
Przeczytane:2025-07-04, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2025,

Małgorzata Węglarz w swojej powieści Sznurki starej marionetki tworzy niepokojącą i niezwykle sugestywną opowieść, w której groza miesza się z poetyką XIX-wiecznej Europy, a cienka granica między życiem i śmiercią zdaje się być niemal niewidoczna. To książka, która wciąga nie tylko misternie skonstruowaną intrygą kryminalną, ale także atmosferą przypominającą klasyczne gotyckie powieści.

Głównym bohaterem jest René Cavalier, fotograf specjalizujący się w pośmiertnych portretach – profesji dziś niemal zapomnianej, ale niegdyś będącej wyrazem szacunku wobec zmarłych. Gdy traci pracę, przyjmuje posadę grabarza na zabytkowym cmentarzu, którego monumentalność i tajemniczość szybko okazują się mieć drugie dno. René wkracza do świata, gdzie cisza umarłych kryje znacznie więcej niż tylko wspomnienia. Cmentarz staje się niemal osobnym bohaterem powieści – miejscem, gdzie przeszłość i teraźniejszość splatają się w makabrycznym tańcu.

Równolegle śledzimy losy Henry’ego von Gradnera – skrzypka, który po latach powraca do rodzinnego miasta i do siostry Emmy. Ich dom rodzinny, kiedyś pełen dźwięku skrzypiec i stukotu drewnianych marionetek, nosi ślady minionych dramatów. Ojciec – lalkarz o wyjątkowym talencie – oraz surowa matka stworzyli przestrzeń pełną niepokoju i tajemnic. Wkrótce po powrocie Henry’ego w mieście zaczynają ginąć ludzie, a sposób, w jaki zbrodnie są dokonywane, sugeruje osobiste motywy i teatralną precyzję.

Węglarz doskonale prowadzi czytelnika przez warstwy fabularne – od obyczajowej opowieści o rodzinie i jej mrocznej przeszłości, przez tajemnicze morderstwa, aż po niemal metafizyczne rozważania o śmierci i pamięci. Postacie są pełne niuansów – René, choć z początku wydaje się bierny, stopniowo ujawnia swoją siłę i odwagę. Emma, subtelna, inteligentna, wywołuje niepokój swoją niedopowiedzianą obecnością. Henry to z kolei człowiek rozdarty między muzyką a demonami przeszłości.

Największym atutem powieści jest jej atmosfera – duszna, pełna niedopowiedzeń, chwilami wręcz teatralna. Autorka sprawnie operuje symboliką – marionetki, sznurki, muzyka, mrok – wszystkie te elementy tworzą spójną, choć niepokojącą wizję świata, w którym granice między tym, co żywe i martwe, stają się płynne. Wątki obyczajowe, kryminalne i psychologiczne wzajemnie się przenikają, nie dając czytelnikowi chwili wytchnienia.

Sznurki starej marionetki to nie tylko kryminał z gotyckim sznytem, ale też refleksja nad tym, jak przeszłość potrafi trzymać człowieka niczym sznurki lalkę – nawet po śmierci innych uczestników dawnych dramatów. To książka dla tych, którzy cenią mroczne, stylizowane historie z duszą, pełne pięknego języka i subtelnego niepokoju.

Link do opinii
Avatar użytkownika - KamaZ03
KamaZ03
Przeczytane:2025-07-31, Ocena: 5, Przeczytałem,

Byliśmy lalkami, wiesz? Ojciec ciągnął za sznurki, matka trzymała scenariusz. A my tylko graliśmy swoje role."

,,Nie trzeba być martwym, żeby mieszkać w grobie. Czasem wystarczy dzieciństwo."

,,Morderca nie tworzy chaosu. On reżyseruje. Z precyzją artysty i chłodem rzeźnika."

,,Niektóre groby są płytsze, niż się wydaje. Czasem wystarczy jedno słowo, by przeszłość znów zaczęła oddychać."

 

W miasteczku Cross Meadows czas nie leczy ran. Tutaj przeszłość wciąż krąży po cmentarnych alejkach, a duchy mają swoje ulubione groby. Gdy René Cavalier - były fotograf zmarłych - przybywa, by objąć posadę grabarza, nie podejrzewa, że wkracza w serce starej, niezamkniętej historii. Historii, która zacznie oddychać na nowo.

Mężczyzna nie zdaje sobie sprawy, że jego życie nieodwracalnie się zmieni i,że sam jest w niebezpieczeństwie. 

Cmentarz bowiem nie jest w tej historii jedynie tlem dla tragicznych wydarzeń - to pełnoprawny bohater powieści, który jest niczym żywa istota. 

Ale to nie tylko opowieść o losach grabarza o lodowatym spojrzeniu i sercu zimnym niczym lód.

To również opowieść o losach rodzeństwa von Gradenów.  

Henry jest genialnym skrzypkiem , jego siostra Emma budzi pożądanie w niemal każdym mężczyźnie w tym również w nim samym..

Od czasu ich powrotu w miasteczku zaczynają ginąć ludzie , a wszystko wygląda na starannie wyreżyserowane przedstawienie.  

Kto stoi za makabrycznymi zbrodniami i jakie ma motywy? 

Nie czytam horrorów od czasu , gdy obejrzałam film Doktor Sen - ostatnie pół godziny tego filmu sprawiło, że nie mogłam zasnąć.  

A jednak książka Pani Małgorzaty Węglarz wciągnęła mnie niczym narkotyk i nie pozwalała się od siebie oderwać aż do zakończenia.. wyciskającego łzy.

Fabuła? Zaskakuje na każdym kroku. Warsztat literacki? Czysta poezja. 

Tropy? Mylne i kuszące.

Gotycki klimat, hipnotyzująca narracja i misternie spleciona historia o traumie, manipulacji i odzyskiwaniu siebie.

,,Sznurki starej marionetki" to opowieść, która nie daje o sobie zapomnieć - jak lalka, która nocą otwiera oczy.

 

Link do opinii

René traci pracę jako fotograf zmarłych ludzi. Znajduje nowe zajęcie, także związane z trupami. Zostaje grabarzem, i nie jest w tym fachu sam. Jest jeszcze kilka innych osób, a to co się dzieje za murami cmentarza ma dokładnie tam pozostać. Obowiązuje go milczenie, obserwując sytuację jakie zwykłym śmiertelnikom nie mieszczą się w głowie. 

Do domu wraca Henry, brat dziwnej i aspołecznej Emmy, która bardzo na niego czekała. Ich relacja wymyka się wszelkim zasadom moralnym, a tajemnica którą skrywają zabierze ze sobą jeszcze wiele istnień. 

Kim jest morderca w Cross Meadows i gdzie znajdują się ciała ofiar? 

 

Pełna mroku, duszności, przesiąknięta zapachem śmierci oblepiająca czytelnika jak ledwo wylana smoła, powieść. 

Na pewno i to na wstępie należy zaznaczyć, nie będzie literaturą dla każdego. Tutaj trzeba mieć mocne nerwy i nie bać się scen rodem z horrorów. Tak właśnie odbieram tę książkę, jako horror, tylko bez wymyślnych potworów, bo jak to mówią i piszą...ludzie to największe potwory. Coś w tym jest, niestety. 

Bardzo, bardzo dobrze i misternie utkana fabuła. Zagadka, której rozwiązania nie jest się pewnym aż do samego końca. Taniec śmierci towarzyszący ludzkości od początku. Sterowanie sznurkami czyjegoś losu, życia i poddawanie się jak im jak tytułowe marionetki. Tytuł adekwatny i idealny do treści, co nie zawsze jest takim pewniakiem. Historia ludzi z problemami, po ciężkich traumach i bojących się miłości. 

Zakończenie jakiego się nie spodziewałam i emocje, które wylewają się z każdej strony. Moim zdaniem to książka wymagająca dużego wysiłku i odwagi. Odsłaniająca mroki ludzkich dusz, po której czytelnik spojrzy na świat inaczej. Czytajcie, tylko pamiętajcie, to dla ludzi o mocnych nerwach.

Link do opinii
Avatar użytkownika - ahywka
ahywka
Przeczytane:2025-07-20, Ocena: 5, Przeczytałem,

 

"Kamienni strażnicy w nieruchomych pelerynach. Patrzył na ich uniesione jak do błogosławieństwa ręce. Przez moment miał wrażenie, że gdyby połączyć je sznurkami, rzeźby wyglądałyby jak marionetki, upiorne i pokraczne, symbole śmierci, jakimi bawił się Mudguard. Potarł nadgarstki, jakby sprawdzając, czy jego ręce są wolne.

 

Sznurki. Chyba najwyższy czas je zerwać."

 

Jakie jest najlepsze miejsce akcji dla mrocznej powieści z końcówki XIX wieku? :)

 

No oczywiście, że cmentarz w niewielkim miasteczku. Małgorzata Węglarz w swojej powieści zaprasza czytelnika do odwiedzenia Cross Meadows, niewielkiego miasteczka w XIX wiecznej Anglii, którego życie toczy się wokół... cmentarza, a które daje przybyszom drugą szansę i możliwość rozpoczęcia życia na nowo. Rene, francuz mieszkający tam już od jakiegoś czasu, z dnia na dzień twarci pracę fotografa u mistrza, który postanawia zamknąć interes i się wyprowadzić. Wygląda na to, że Rene będzie musiał skorzystać z pomysłu podsuniętego przez swojego pracodawcę i poszukać zatrudnienia na cmentarzu. Nie przeszkadza mu obcowanie ze śmiercią, wydaje się z nią wręcz zaprzyjaźniony. Szybko jednak okazuje się, że praca na cmentarzu nie ogranicza się tylko do kopania grobów i dbania o te już istniejące. Wygląda na to, że wielu mieszkańców Cross Meadows ma mroczne tajemnice, a zarządca cmentarza zdaje się znać je wszystkie na wylot. Równolegle poznajemy historię Emmy i Henry'ego, rodzeństwa o tajemniczej, niedopowiedzianej i mrocznej przeszłości, dziedziców słynnego na cały kraj producenta zabawek. Henry, słynny skrzypek, wraca z tournee aby osiąść na stałe w rodzinnym miasteczku, ma uświetnić nadchodzący bal z okazji święta zmarłych. Tymczasem w miasteczku zaczynają ginąć ludzie...

 

Bardzo podobał mi się klimat całej powieści, oraz to jak muzyka obrazowała fabułę i podkreślała ważne miejsca. Małgorzata wplata przepiękne synestetyczne opisy, w których muzyka ma smak, zapach, może się wylewać... Naprawdę można poczuć, że świat dźwięków jest tutaj ważnym elementem. Ponadto autorka porusza sporo ważnych społecznie tematów, które były problemem ówczesnych czasów (a niektóre pozostają nimi do dziś!), jak choroby dziesiątkujące całe wioski i misateczka, dzieci zmuszane do pracy, wykorzystywanie pozycji silniejszego czy uprzywilejowanego. Bardzo podobała mi się relacja między Peggy i Renee, i to jak wpływała też na losy innych bohaterów.  Przez część książki napięcie thrillera ustępowało miejsca tematom bardziej obyczajowym, jednak sam klimat tej powieści czuje się od początku do końca! A finał, muszę przyznać że był bardzo emocjonujący i przemawiający do mojej bujnej wyobraźni.

 

Współpraca recenzencka z wydawnictwem Pascal.

 

 

Link do opinii
Avatar użytkownika - kryminalnatalerz
kryminalnatalerz
Przeczytane:2025-07-17, Ocena: 4, Przeczytałam,

Wygląda na to, że Małgorzata Węglarz za ambitny cel obrała sobie przeniesienie założeń powieści gotyckiej tak, by zadowoliła współczesnego czytelnika, a choć jeszcze nie osiągnęła go w pełni, to "Sznurkami starej marionetki" daje znać, że faktycznie może być w stanie czymś takim wkrótce nas zachwycić. Historia tej powieści toczy się w połowie XIX wieku w niewielkiego angielskiej miejscowości, w której centrum stoi cmentarz, a mieszkańcy zdają się właśnie zmarłych otaczać swego rodzaju kultem. Nad nimi góruje ród von Gardnerów, rezydencja, w której mieszkają dorosłe już dzieci zmarłego mistrza marionetek - ona trzyma się w cieniu, on jest znanym na cały świat skrzypkiem. Ich relacja jest bardzo zażyła, niepokojąca. Obok nich ważną postacią jest też obcokrajowiec, Francuz, który zdaje się bliższy świata zmarłych niż żywych... Jest też morderca, który dopuszcza się czynów naprawdę makabrycznych. A mimo to przez większą część powieści dominuje historia obyczajowa, w której skupiamy się na relacjach i historiach życiowych postaci. Kryminał daje o sobie znać na początku i na końcu w naprawdę dobrze przeprowadzonym, satysfakcjonującym finale. Za to początek może trochę odstraszyć - na start dostajemy dużo historii, dużo postaci, które mnie samej między innymi przez obco brzmiące nazwiska i niewielki nacisk na psychologię mocno się ze sobą mieszały. Dopiero, gdy ich liczba ulega niewielkiej redukcji, zaczęłam wczuwać się w ten duszny, mroczny, momentami makabryczny klimat historii. Warsztat samej autorki, jak i korekta wymagają jeszcze trochę dopracowania, mimo to cała powieść napawa mnie optymizmem - czuję, że autorka ma duży potencjał, by przenieść nas w naprawdę całkowicie niespotykany współcześnie klimat historii gotyckich. Mam nadzieję, że jej się to uda!

Link do opinii
Inne książki autora
Moja
Małgorzata Węglarz0
Okładka ksiązki - Moja

Dom płonie, ale ona nie chce go opuścić. Turyści siłą wyciągają młodą kobietę z pożaru domku w górach. To dopiero zapowiedź mrocznej tajemnicy. Dziewczyna...

Starzy ludzie nie istnieją
Małgorzata Węglarz0
Okładka ksiązki - Starzy ludzie nie istnieją

Starzy ludzie nie istnieją?! Jak to? ­ przecież społeczeństwa się starzeją. I coraz więcej wkoło nas przedstawicieli tej grupy. A jednak nie istnieją,...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy