Sekret zegarmistrza

Ocena: 4.71 (28 głosów)
Inne wydania:

Są w życiu człowieka sprawy, na które nigdy nie ma czasu, choć jednocześnie jest na nie czas najwyższy.

Lena mieszka w starym dworku odziedziczonym po przodkach. W atmosferze dawnych czasów tworzy piękną biżuterię z części wiekowych czasomierzy - pamiątek po dziadku zegarmistrzu. Każdego dnia nakręca zegarki nigdy nieodebrane z naprawy, przechowywane w blaszanym pudełku po francuskich czekoladkach, a wśród nich jeden wyjątkowy, z monogramem na kopercie.

Stary dom skrywa wiele sekretów, które nagle zaczynają się odsłaniać. W kaflowym piecu odnajduje się dziennik z 1884 roku oraz coś, co może pomóc rozwikłać zagadkę bezimiennej mogiły w lesie za domem, złotego zegarka oraz tego, co ukrywa od lat miejscowa zielarka.

Lena w poszukiwaniu odpowiedzi na owe pytania podąża śladami tajemniczej autorki dziennika - Emilie de Fleury. Wyrusza w podróż do słonecznej Prowansji, gdzie narażając siebie i córkę na niebezpieczeństwo, odkrywa zaskakujące karty historii rodziny.

Informacje dodatkowe o Sekret zegarmistrza:

Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2021-08-04
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788381955744
Liczba stron: 448

Tagi: Literatura obyczajowo-rodzinna

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Sekret zegarmistrza

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Sekret zegarmistrza - opinie o książce

Avatar użytkownika - bookwmkesie
bookwmkesie
Przeczytane:2022-02-27, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,

Autorkę poznałam dzięki serii „Siostry jutrzenki” za którą pójdę w siną dal i którą polecam każdemu kto szuka czegoś ludowego, słowiańskiego takiego prawdziwego. Dziś przyjrzyjmy się książce, którą przerobiłam dwa rady i ciągle mi mało. Musicie wiedzieć, że to 1 tom cyklu/serii o tym samym tytule „Sekret zegarmistrza”.

Od dziecka jednym z marzeń jakie wtedy miałam to odkryć skarb, coś co mogłoby mi pozwolić cofnąć się w czasie albo coś co mówiłoby mi, że mam magiczną bądź odważną rodzinę. Pisze o tym, bo nasza bohaterka, czyli Lena mieszkając w rodzinnym dworku odziedziczonym po przodkach z czasem odrywa tajemnice rodzinne które sporo namieszają. Sami przyznajcie, że taka perspektywa aż kusi, żeby wziąć tę książkę i przeczytać.

Jesteśmy społeczeństwem, które nie znając podstaw danej sprawy osądza zbyt pochopnie czyjeś postępowanie bądź myślenie, wygląd zewnętrzny itd. Jak uważacie czy grzebanie w przeszłości jest dobrym pomysłem? Jeżeli pewnego dnia np. podczas remontu odkrywasz stary dziennik rodzinny z którego dowiadujesz się ciekawych, ale mocno kontrowersyjnych spraw co zrobisz? Upublicznisz te sprawy czy pozwolisz, żeby przeszłość została zamknięta w tym dzienniku i nie ujrzała światła dziennego? Ja przyznam się, że sama nie wiem co bym zrobiła. Pewnie podzieliłabym się z rodziną tym co odkryłam i wspólnie podjęli decyzje.

Nasi bohaterowie będą mieli ręce pełne roboty, ale i sytuacji, które mogą sprawić, że ktoś będzie o włos od stracenia życia więc akcja nie z tej ziemi. Momentami śmiesznie, momentami poważnie, ale wszystko z przymrużeniem oka.

Za swój egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Filia i już czekam na t2.

 

Link do opinii
Avatar użytkownika - dominikakus
dominikakus
Przeczytane:2021-09-05,

"Na żadnym zegarze nie znajdziesz wskazówek do życia"

(Stanisław Jerzy Lec)

Czasem "grzebanie" w przeszłości pomaga dowiedzieć się wiele o swoim pochodzeniu. Czasami jednak trzeba "pozwolić, by stare sprawy zostały pogrzebane, a duchy zmarłych odeszły".

Lena mieszka w Bujanach, dworku odziedzonym po dziadkach, którzy opiekowali się nią. Po ich śmierci kobieta, z sentymentu, nie chce wracać do mieszkania w Białymstoku. Tutaj każdy kąt przypomina jej babcię i dzieciństwo. Mąż Adam i córka Ksenia, których zatrzymują w dużym mieście sprawy zawodowe, często przyjeżdżają do niej do Bujan. Jednak Lena nie nudzi się w domowym zaciszu. Tworzy wyjątkową biżuterię z części zegarów, odziedziczonych po dziadku zegarmistrzu. W pudełku po francuskich pralniach napotyka na nieodebrane przez właścicieli zegarki, w tym jeden w kopercie z monogramem J.B. Ponadto, podczas rozbiórki jednego z kaflowych pieców, znajduje dziennik  z 1884 roku niejakiej Emilie de Fleury oraz kawałek carskiego munduru z czasów powstania styczniowego. Okazuje się, że stary dworek skrywa wiele tajemnic. Poruszając się śladami z dziennika, Lena wraz z Ksenią próbują rozwikłać zagadkę tajemniczej mogiły w lesie, jak i odkryć, kim była autorka dziennika i jakie ma powiązania z jej rodziną. Czy Lena dowie się czegoś nowego o swoich przodkach? Do kogo należał zegarek z inicjałami J.B.?

Pierwsze moje spotkanie z twórczością Renaty Kosin uważam za udane. Zagadki, rodzinne sekrety, które autorka powoli odkrywa, nadają powieści aurę tajemniczości. Pomimo sporej obszerności, czyta się świetnie i płynnie. Ciekawi bohaterowie, zarówno Ci żywi, jak i Ci, po których pozostała tylko pamięć, wprowadzają nas w klimat przeszłości. Z przyjemnością sięgnę także po ciąg dalszy.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Poczytajka
Poczytajka
Przeczytane:2021-07-29, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Recenzenckie,

Kilka dni temu wydawnictwo Filia sprawiło mi prawdziwą niespodziankę wznawiając powieść Renaty Kosin pt."Sekret zegarmistrza". A że po książki autorki sięgam zawsze z największą przyjemnością, to zupełnie bez zastanawiania zagłębiam się ponownie w historię Śmiałowskich i Bujanowskich, którzy pozostawili swoim następcom uroczy dworek w Bujanach na Podlasiu i całą masę rodowych pamiątek, sprzętów, mebli oraz drobiazgów. Ale to nie wszystko... Przodkowie zostawili po sobie również rodzinne sekrety, które min. za sprawą starego, ledwo czytelnego pamiętnika tajemniczej Emilie de Fleury wychodzą na jaw. Wraz z zapiskami odkrywamy kolejne zaskakujące fakty z życia rodziny, niespodzianki jakich trudno było oczekiwać, a które wprawiają nas w zdumienie.
W rodzinnym dworku pomieszkuje Lena, czyli Helena Gajko, dla której Bujany są jedynym miejscem na ziemi. W białostockim mieszkaniu przebywa jej mąż i córka, a ona zdecydowanie lepiej czuje się na podlaskiej prowincji, gdzie pielęgnowana przeszłość i pamięć przodków pozostaje wciąż żywa. Wizyta krewnej Honoraty Derehajło odsłania całe mnóstwo zaskakujących zdarzeń, ale dostarcza jednocześnie sporej dawki humoru. Aby zgłębić rodzinne tajemnice Lena wraz z córką Ksenią udają się na Lazurowe Wybrzeże, w podróż, która dostarcza czytelnikom jeszcze więcej niezapomnianych wrażeń.
Wartka akcja, interesujące wątki, intrygujące tajemnice i fantastyczni bohaterowie sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ilość zdarzeń i wątków, które spójnie i składnie odsłaniają przed nami zarówno teraźniejszość, jak i przeszłość. Pani Renata idealnie łączy ze sobą obie te płaszczyzny czasowe, a fakty historyczne, które mogłyby nas zwyczajnie zanudzić ubiera w fascynującą opowieść, której się nie zapomina.
Od pewnego czasu bardzo modne stało się poznawanie przeszłości własnej rodziny, sięganie do korzeni, kwerendy w archiwach i tworzenie drzew genealogicznych swoich rodów. "Sekret zegarmistrza" może skłonić Was do takiego właśnie sięgnięcia w przeszłość oraz do zadania sobie pytań: Skąd pochodzę? Kim byli moi przodkowie? Gdzie mieszkali krewni? Skąd przybyli? "Sekret zegarmistrza" to dopiero początek długiej i ekscytujacej wyprawy w przeszłość, która może stać się Waszym udziałem, jeśli popytacie krewnych i zainteresujecie się materialami udostępnianymi przez archiwa państwowe...
Uwielbiam powieści pani Renaty. Przeczytałam prawie wszystkie i muszę przyznać, że autorka nie przestaje mnie zaskakiwać. Za każdym razem jest to zupełnie inna, niepowtarzalna historia, która zmusza do refleksji i w jakiś sposób skłania do zgłębiania nietuzinkowych tematów podjętych w książce.
Jeśli macie ochotę na wycieczkę na Podlasie i jesteście zaintrygowani kolejami życia szlacheckiej rodziny Śmiałowskich, to nie poprzestawajcie na "Sekrecie zegarmistrza". Ciąg dalszy odnajdziecie w "Tatarce" - powieści, z którą wybierzecie się do mekki polskich Tatarów, do miejsc, gdzie czekają równie ciekawe wrażenia.

Polecam serdecznie.

Link do opinii

Odkrywanie kart historii może być doprawdy ogromnie zajmujące, zwłaszcza gdy dotyczy własnej rodziny. (s. 320)

To prawda, dlatego podpisuję się pod tymi słowami Renaty Kosin zamieszczonymi w jej powieści Sekret zegarmistrza.

W tym miejscu przez blisko sto pięćdziesiąt lat rodzili się i umierali kolejni członkowie rodu Śmiałowskich, a potem i Kudelów. (s. 22)

Malowniczy murowany dworek w Bujanach na Podlasiu należy obecnie do Leny Gajko. Odziedziczyła go ona po swej zmarłej babci Stefanii Kudeli z domu Śmiałowskiej, a ta z kolei po swym dziadku Joachimie Śmiałowskim. Dworek niejedno już widział, ale jeszcze więcej zobaczy, a raczej odkryje swe zakamarki przed gospodynią i pokaże jej, jakie skarby ukrywa…

Pytanie o tajemnicę z przeszłości powracało za każdym razem, gdy otwierała stare blaszane pudełko. (s. 15)

Rytm życia w tym dworku wyznaczały zegary, mnóstwo zegarów. Dziadek Ignacy Kudela był zegarmistrzem. Pozostał po nim warsztat zegarmistrzowski i pudełko. Pudełko z wypukłym napisem Pralines au Chocolat, w którym znajdowały się zegarki nigdy nieodebrane z naprawy. Szczególnie jeden przyciągał wzrok – mały złoty zegarek z bransoletką. Jego wyjątkowość polegała na tym, że nie miał przyczepionej kartki z nazwiskiem właściciela, tylko na odwrocie inicjały: JB. W dodatku dziadek za życia powtarzał, iż lepiej by było, gdyby nikt po niego nigdy się nie zgłosił, co Lenę zawsze intrygowało. Wprawdzie kobieta nie została zegarmistrzem, ale wykorzystywała mechanizmy starych i nowych zegarków do stworzenia niezwykłej biżuterii.

Tak naprawdę jestem bardzo ciekawa przeszłości tego domu. (s. 96)

A że dom ma swoje lata, to nic dziwnego, że czasem w nim się coś zepsuje. I potrzebny jest generalny remont. W tym domu stare sprzęty domowe mają swoją duszę, zepsute się naprawia i zostawia. Duchy przodków obecne są w całym domu. Nic dziwnego zatem, iż w trakcie rozbiórki pieca robotnicy znaleźli brudną i poczerniałą szmatę, stare gazety i zmurszałą książkę. Wkrótce okazuje się, że to nadpalony dziennik z 1885 roku, którego prawdopodobnie właścicielką była Emilie de Fleury. Lena kontaktuje się z Aurelią Chatier z Vallauris, dla której sprzedaje swoją biżuterię, a którą poznała dzięki swojemu blogowi „Sekret zegarmistrza”. Zaczyna się zastanawiać, co łączy jej rodzinę z właścicielką butiku na południu Francji…

Czasem lepiej nie wiedzieć, powtarzała Stefania, a Lena buntowała się wówczas, bo uważała, że wszystko jest lepsze od niewiedzy. (s. 160)

W pewnym momencie odkrywania tajemnic swych przodków Lena uważa siebie za kompletną ignorantkę, bezmyślną idiotkę. Na szczęście jej głód wiedzy o historii domu i jego mieszkańcach, szukanie odpowiedzi na nurtujące ją pytania sprawia, że kobieta wraz z córką Ksenią jedzie na wakacje do Prowansji. Obie panie nie zdają sobie sprawy, iż jest ktoś, komu bardzo zależy na tym, aby rodzinne tajemnice nadal nimi pozostały, by nigdy nie ujrzały światła dziennego… Nic dziwnego, że matce i córce grozi prawdziwe niebezpieczeństwo.  

Raduj się miłością, chłoń ją, syć się nią, upajaj i rozkoszuj. (s. 211)

Lektura dziennika dostarcza Lenie wielu emocji, a jeszcze więcej przysparza pytań. Na niektóre z nich potrafi w dużej mierze odpowiedzieć sąsiadka Nadia. Ona też ma podobny problem – szuka swych przodków skrywających tajemnice. Sąsiadka Wądołowa, zielarka, mówi różne rzeczy, dziwnie się przy tym zachowuje, a przy tym wzbudza większą uwagę czytelnika. Uczuciowy kołowrotek przeżywa Ksenia. Kolejne wydarzenia sprawiają, iż jej uczucia zmieniają się jak w kalejdoskopie, a to za sprawą dwóch mężczyzn – Patryka i Xaviera. Emocji dostarcza cioteczna babcia Honorata Derehajło, która pojawia się w domu Leny i zaczyna się w nim panoszyć, a wszystko przez porywczego Szczepana, u którego mieszkała. Ludzkie mieszanki wybuchowe! Charakterne! Dążące do swego celu.

Pewnie wystarczyło tylko trochę się rozejrzeć, skoro nawet nie szukając, znalazła tak wiele. (s. 319)

W Sekrecie zegarmistrza akcja ma zmienne tempo. Sielskość dworku przerywana jest różnymi, zaskakującymi zdarzeniami. Duchy przodków odkrywają swe sekrety niechętnie, a przy tym nie chcą odejść. A to najlepszy czas na to, by odeszły, a prawda została poznana przez Lenę i jej rodzinę. Stąd też wielowymiarowa akcja odnajdywania przodków i poznawania prawdy o nich, nieco skomplikowana i prowadząca z Podlasia do Prowansji, pełna opisów i wspomnień oraz wpisów do dziennika. A wszystko łączy ten sam motyw – czas. Czas odmierzany tykaniem zegarków. Czytanie ułatwia jest drzewo rodziny Śmiałowskich zamieszczone na końcu książki.

Są w życiu człowieka sprawy, często te najważniejsze, na które nigdy nie ma właściwego czasu, choć jednocześnie jest na nie zwykle czas najwyższy. (s. 105)

Powieść ta powstała między innymi dzięki kilku „zapalnikom”, o których autorka wspomina na końcu i które to zostały sfotografowane. Radzę zacząć czytać od końca, aby w trakcie lektury delektować się znalezionymi „zapalnikami” i ich roli w powieści, aby móc do nich wrócić i spojrzeć na ich zdjęcia.

Prawda to pojęcie względne. Wiele zależy od tego, w ile człowiek jest gotów uwierzyć. (s. 87)

Sekret zegarmistrza to letni czas z remontem na głowie, przyjmowaniem gości, pięknem otaczającym stary dworek, wielkimi uczuciami, wycieczką do Francji i tajemnicami przodków Śmiałowskich. Ale to nie koniec poszukiwań, bowiem dziadek Ignacy Kudela ponoć tatarskie porozumienie miał zapisane w genach…

Link do opinii
Sekret zegarmistrza kategoria: literatura współczesna liczba stron: 371 cena: 36,90 zł wydawnictwo: ZNAK ocena: 8/10 ,,Zegary w moich książkach pojawiają się nieprzypadkowo, ponieważ towarzyszyły mi przez całe życie - budziły i usypiały lub po prostu były, niemal wszędzie wokół. Przyzwyczajały do miarowości tykania, głośnego wybijania godzin, rozumienia, że czas nie jest równoznaczny jedynie z przemijaniem, ale też przypomina o sprawach ważnych. Zobowiązuje do pamiętania." ~ Renata Kosin, fragm. wypowiedzi z bloga SEKRETNIK Po długich perturbacjach z pocztą polską, w końcu doczekałam się książki ,,Sekret zegarmistrza", Renaty Kosin. To moje pierwsze spotkanie z autorką, dlatego nie starałam się nawet czytać opinii innych Czytelników, żeby nie wyrobić sobie zdania przed sięgnięciem po książkę. Muszę przyznać, że stylem przypomina mi trochę Kasię Bulicz-Kasprzak w odsłonie z ,,Meandrów miłości". Natomiast tematyką narzuca mi od razu książkę Richarda Paula Evansa i jego ,,Zegarek z różowego złota". Mamy więc do czynienia ze starciem różnych osobowości, połączonych w jednej powieści. Mieszanka wybuchowa! Uwielbiam książki, które nie są tylko jakimiś tam obyczajówkami. Renata Kosin wprowadza w swojej powieści wątek kryminalny, co dodaje niesamowitego charakteru całej książce. Ale ale! Od początku. Helena - zwana przez wszystkich Leną w spadku otrzymuje rodzinny dom na Podlasiu. Chcąc kultywować tradycję, nie chce nic zmieniać w domu, który dziedziczy po dziadkach. Wszechobecne zegary sprawiają, że bohaterka przenosi się na Podlasie i zaczyna tworzyć biżuterię. Tam też podczas remontu w kaflowym piecu znajduje stary dziennik, należący niegdyś do Emilie de Fleury. Podążając wskazówkami znalezionymi w dzienniku bohaterka wyjeżdża na Lazurowe Wybrzeże, gdzie staje oko w oko z niebezpieczeństwem. Co tak naprawdę skrywał odnaleziony dziennik? Kim była Emilie de Fleury? I co zdarzyło się we Francji? To już musicie sami odkryć. A wierzcie mi, że warto! ,,Sekret zegarmistrza" to podróż do korzeni. Historia, która odkrywa przeszłość, plącząc przy tym życie bohaterów w teraźniejszości. To też portret zegarów, dla których czas nigdy tak naprawdę nie staje. Autorka pozwoliła nam trochę na zabawę w detektywa, przez co powieść nabrała tempa. Bałam się, że Renata Kosin przytłoczy mnie wyświechtanymi przez lata motywami. Jednak autorka tylko na początku sprawia wrażenie nieco zagubionej. Z biegiem rozdziałów historia zaczyna coraz bardziej intrygować i wciągać. Jedną z ważniejszych rzeczy w tego typu powieściach jest język i narracja. Zdarza się, że nawet najbardziej oryginalna historia, może się nie udać sprzedać... Ale to nie grozi w żadnym wypadku Renacie Kosin. Powieść czyta się na jednym wydechu. Swobodnie opowiedziana historia nie nudzi, a zaciekawia. Bohaterowie wydają się być autentyczni, co sprawia, że Czytelnik może aż wejść w ich skórę. Urzekła mnie również atmosfera i klimat Podlasia, tak że aż mam ochotę wybrać się w te strony w najbliższe wakacje. Wam zaś, drodzy Czytelnicy, polecam ,,Sekret zegarmistrza". Może i Wam uda się odkryć znaczenie czasu... W końcu czasem trzeba zwolnić, by móc w odpowiednim momencie spotkać się ze swoim szczęściem. _______________________ Katarzyna Starostka ~ eyesOFsoul (C)
Link do opinii
'Sekret zegarmistrza' zachwyca okładką i opisem, jednak miałam pewne obawy czy podołam takiej tematyce. Do tej pory nie umiałam się odnaleźć, gdy bohaterowie zagłębiają się w odległe czasy. Jak było tym razem? O tym poniżej. Lena to młoda kobieta, która wychowała się u dziadków na wsi. Kochała ich całym sercem i nawet gdy założyła własną rodzinę, to starała się odwiedzać ich jak najczęściej. Gdy jej najbliżsi potrzebowali pomocy, to bez wahania przeprowadziła się z córką na wieś, zostawiając męża na dłuższy czas. Na szczęście Adam to wyrozumiały mężczyzna, który kocha swoją żonę całym sercem i zgodził się na taki układ. Po śmierci dziadków Lena postanowiła zamieszkać na stałe z rodziną w ich domu, niestety mężowi i córce nie było to na rękę i żyli w dwóch domach jednocześnie. Kobieta zajmuję się wyrobem biżuterii, korzystając z sekretów dziadka, który był zegarmistrzem. Lena nie pozwala nic zmienić w domu ukochanych dziadków, nadal otacza się ich przedmiotami i żyję tak jak kiedyś oni. Wiecie ile może zmienić w życiu człowieka zwykły urwany kran? Przekonujemy się, że bardzo wiele. Konieczny remont zaczyna uchylać tajemnice, które były skrywane przez lata. Na światło dzienne wychodzą skrywane do tej pory przez jej przodków tajemnice i spory. Lena stara się odkryć, co takiego wydarzyło się lata temu, jednak nie jest to takie proste. Może nie powinna się zagłębiać w coś, co inni próbowali ukryć. Doskonale odnalazłam się w historii, gdzie główna bohaterka stara się odkryć zagadkę sprzed lat. Poznajemy bardzo dokładnie życie jej przodków i jest to bardzo fascynujące, a do tego autorka przedstawiła to w tak zrozumiały sposób, że czyta się lekko i płynnie. Jestem po prostu zachwycona powieścią, która wciąga od pierwszej strony. Sama nawet się zastanawiałam czy aby w mojej rodzinie nie ma czegoś do odkrycia, wiadomo, że każdy ma jakieś sekrety, ale czasami lepiej zostawić to w spokoju. Jestem zadowolona z opisów, jakie znajdziemy w ,,Sekrecie zegarmistrza" dokładnie mogłam sobie wyobrazić, jak wygląda unikalna biżuteria wykonana przez Lenę, a nawet poczuć zapach konfitury z fiołków. Polecam wam z całego serca tę powieść, a ja jeszcze nie raz do niej wrócę, aby przeżyć tę historię od nowa.
Link do opinii
No cóż... W porównaniu z "Tajemnicami Luizy Bein" to trochę się rozczarowałam. Jakoś mało akcji ( przynajmniej przez "dłuższy początek") i mało swojskiego klimatu jak na stare domostwo pełne duchów dziadków głównej bohaterki. Jasne że czytało się w miarę przyjemnie, ale szczerze mówiąc spodziewałam się większego efektu WOW. Podejrzewam też że mogłabym inaczej tę książkę odebrać gdyby nie przeczytanie przeze mnie wcześniej pozycje autorki, więc może te mieszane uczucia wynikają z tego że apetyt rośnie w miarę jedzenia ;)
Link do opinii
Avatar użytkownika - monweg
monweg
Przeczytane:2016-03-15,
Każda rodzina ma swoje sekrety, które czekają, by je odkryć. Bujany na Podlasiu stały się sceną nowej książki Renaty Kosin. Stary dworek, przekazywany z pokolenia na pokolenie w rodzinie Leny, teraz należy do niej. Dom z duszą, jak wiele innych wiekowych budynków, w którym mieszkają wspomnienia wszystkich wcześniejszych jego mieszkańców. Dom, który żyje tykającymi zegarami i zegarkami, należącymi do zmarłego dziadka kobiety. To właśnie zegarki stały się dla Leny inspiracją do tworzenia oryginalnej i niebanalnej biżuterii. Dźwięki zlały się w jedno brzmienie przypominające grę setek świerszczy. Cykanie, tykot, szelest, szmer i stukot. Szum dziesiątek balansów, kół wychwytowych, inka bloków i kotwiczek. Setek trybików i trybów wprawianych w ruch przez porządnie naciągnięte sprężyny zwinięte w kształt ślimaków (...) Wszystko razem i jednocześnie każde z osobna, jakby domagając się odrębnej uwagi. Miła dla ucha kakofonia, która nigdy nie milkła dzięki kluczykom, szyszkom na długich łańcuchach i koronkom w ręcznych mechanizmach czasomierzy. Sekret zegarmistrza jest nieszablonową powieścią. Znajdziemy w niej sagę rodzinną, powieść obyczajową, trochę historii i wątku kryminalnego. Całość prezentuje się nadzwyczaj dobrze. Historia przedstawiona w książce sięga drugiej połowy XIX wieku. To wtedy postawiono dom i z tego okresu pochodzi pamiętnik, który Lena znajduje w trakcie remontu. Nadpalony dziennik i jego dzieje zaprowadzą Lenę aż do Prowansji. Przy okazji kobieta odkryje rodzinne sekrety skrywane przez lata. Renata Kosin posługuje się lekkim stylem i plastycznym językiem. Sekret zegarmistrza czytało mi się naprawdę wyśmienicie. Moje pierwsze spotkanie z pisarką i taki sukces. Nie wiem, jak przedstawia się reszta jej książek, ale jeśli są tak dobre, to z chęcią je poznam. W tej powieści widać nieprawdopodobną miłość do rodzinnego Podlasia. Sama autorka mówi, że jest prowincjuszką z urodzenia i z wyboru, marzycielką, która nie przepada za wielkomiejskim zgiełkiem. I to czuje się w jej prozie. Polecam szczególnie osobom lubiącym powieści współczesne pisane przez kobiety, miłośnikom sag wielopokoleniowych i książek obyczajowych. Nie należało powtarzać błędów, za to naprawić te już dokonane, przerwać błędne koło i utopić w bezwzględnej ciszy to dziwne fatum, wciąż żywe, choć ci, których dotknęło jako pierwszych, już dawno poumierali (...) Pozwolić, by stare sprawy zostały pogrzebane, a duchy zmarłych odeszły. Po to, by wreszcie zrobić miejsce żywym. Całość - http://monweg.blogspot.com/2016/03/sekret-zegarmistrza-renata-kosin.html
Link do opinii
Avatar użytkownika - ejotek
ejotek
Przeczytane:2016-02-29,
Autorka w "Sekrecie zegarmistrza" oprowadziła czytelnika poprzez dwie piękne krainy - Podlasie i południową Francję. Opowiedziała wiele ciekawych historii dotyczących tych miejsc, które sprytnie wplecione w fabułę nie nudzą a jedynie intrygują i fascynują. Bo któż przypuszczał, że napotka w powieści takie nazwiska jak Picasso czy Maria Skłodowska (jeszcze nie Curie)? Pod przykrywką snutej opowieści, dowiedziałam się co nieco o powstańcach i ich niepochlebnym zachowaniu wobec mieszkańców Podlasia. Sporo pracy włożyła Renata Kosin w przygotowanie tej książki... I to nie tylko pod względem historycznym, ale i kulinarnym. Opisała eksperymentalną kuchnię Stefanii i Honoraty, które uwielbiały piec i gotować często korzystając z darów ziemi, nawet kwiatów (konfitura z fiołków...mhmm...). Pojawia się też temat kuchni tatarskiej. Choć tutaj akurat chętnie dowiedziałabym się co kryje się pod poszczególnymi, jakże nieznanymi nazwami. Ta chyba pierwszy z minusów książki - używanie trudnych słów, bez przybliżenia czytelnikowi ich znaczenia. Przydałyby się przypisy lub choćby słowniczek na końcu lektury (byłyby bardzo pomocne czytelnikowi), bo słowa memuar, kordzik czy kaboszony - oraz właśnie tatarskie dania - nie są wyrazami, których znaczenie znamy, bo nie używamy ich codziennie. Co mnie jeszcze denerwowało? Postać Nadii, która zachowywała się niezwykle dziwnie i z daleka dało się wyczuć, że coś ukrywa (czy plotki krążące o niej po wsi okażą się prawdziwe?). Niemal każda jej rozmowa z Leną kończyła się szybkim odwrotem i ucieczką, niezależnie od faktu czy rozmowa została skończona a sama Lena... to zbyt szybkie nazwanie Nadii przyjaciółką, trochę mnie do niej zniechęciło. Potraficie nazwać kogoś przyjacielem pod dwóch dniach ucinania sobie pogawędek? Nawet jeśli takie było jej życzenie i tak nazywała sąsiadkę w myślach to jest to bardzo na wyrost. I jeszcze kwestia wydarzeń we Francji, które moim zdaniem autorka zbyt bardzo ubarwiła, chciała stworzyć coś na kształt sensacji, ale ja poczułam zawód. Zwłaszcza kiedy okazało się, kto został "wynajęty" dużo wcześniej, by nieco zamieszać w bujaneckim dworku a później w Vallauris (Francja). Ale dość już o minusach, wróćmy do pozytywnych stron książki, bo przecież i tak jest ona bardzo dobrą lekturą, choć po cichutku spodziewałam się takiego "wow" jak przy "Tajemnicach Luizy Bein". Renata Kosin poruszyła w powieści również ciekawe wątki dotyczące grzechów z przeszłości, chorób, odrzucenia przez społeczeństwo. Jest też próba odkupienia win, udawanie (które nazwałabym również zwodzeniem), kradzieże czy fascynacja regionalizmami. Do zbioru tajemnic i zagadek, jakimi niewątpliwie są dziennik czy pudełko po czekoladkach należy dodać kamień z inskrypcją, karty tarota oraz wisior z aleksandrytem. Jak wszystkie te elementy sprytnie połączą się w piękną opowieść? Co ma tu największe znaczenie? Na czym Lena i Ksenia powinny się skupić? Czy uda im się rozwiązać wszystkie zagadki? Łącznie z genezą mozaiki na tarasie? :) Powieść początkowo mnie nudziła, uważam że pierwsze sto - sto pięćdziesiąt stron spokojnie można skrócić a i tak da się uchwycić ideę tej historii. Właściwie to czytałam i wciąż czekałam na konkretne wydarzenia. Czekałam aż fabuła się rozkręci i coś zacznie się dziać. Zupełnie nie mogłam złapać tego haczyka, który jest jakże potrzebny, by nawet po odłożeniu lektury wciąż myśleć o bohaterach i ich przygodach. Kiedy już akcja nabrała tempa "Sekret zegarmistrza" czytał się szybko a napięcie wzrastało. Nad zakończeniem rozmyślam do tej pory, nawet kilka dni po zakończeniu przygody z zegarkami... Część zagadek bowiem udaje się bohaterkom rozwikłać, jednak niektóre nadal pozostają zawieszone w próżni... Na szczęście autorka wyjaśnia to później w specjalnym tekście do czytelnika. Napisała tam również, skąd czerpała pomysły i wiecie co? Strasznie mi się ta "zapalnikowa" część podobała... Szkoda, że w moim życiu nie ma czegoś tak intrygującego... całość recenzji: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2016/02/renata-kosin-sekret-zegarmistrza.html
Link do opinii
Na tę książkę czekałam od bardzo dawna, właściwie od momentu kiedy dowiedziałam się, że ma być wydana. Wiedziałam, że ma być "tajemniczo, rodzinnie i podlasko", jak to opisała sama Autorka. To akurat cechy, które mnie oczarowały w "Bluszczu prowincjonalnym" i "Tajemnicy Luizy Bein". Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc teraz oczekiwałam jeszcze więcej. Lena (a właściwie Helena) mieszka na Podlasiu w dworku rodzinnym, odziedziczonym po dziadkach, w swej historii sięgającym XIX wieku. Pełna miłości i szacunku do przodków nie chce tam niczego zmienić, niestety w którymś momencie jest do tego zmuszona, by móc nadal w nim funkcjonować. Podczas remontu odnajduje bardzo zniszczony pamiętnik, na którego okładce widniał napis "Emilie de Fleury 1884". Lenie postać Emilie zupełnie nic nie mówi. Sięgając do wspomnień, nie przypomina sobie takiej osoby z rodzinnych opowieści. Niezmiernie jednak zaintrygowana znaleziskiem, postanawia dowiedzieć się czegoś więcej o właścicielce dziennika i okoliczności, w jakich miał być zniszczony. Proces poznawania prawdy jest powolny, ale z każdą pozyskaną informacją coraz bardziej zaskakujący. Ciekawy jest opis fabuły, prawda? Myślę, że większość czytelników po takich słowach poczuje się zaintrygowanym i z przyjemnością sięgnie po książkę. Ja też byłam i... niestety nie czuję się usatysfakcjonowana. Choć pomysł na książkę jest bardzo interesujący to jednak wykonanie mnie rozczarowało. Przede wszystkim dlatego, że akcja bardzo, bardzo powoli się rozkręca. Po przeczytaniu 200 stron wiedziałam mniej niż po opisie z tyłu książki. Strasznie drażniły mnie przerywane rozmowy Leny z Nadią, przecież gdy ktoś od kilku dni "żyje" jakąś sprawą to nie pozwoli koleżance wyjść w połowie wątku. Ja na pewno nie mogłabym tego tak zostawić, choćbym miała przyjaciółkę gdzieś zamknąć to musiałabym się od razu dowiedzieć wszystkiego, a tu podobna sytuacja miała miejsce nie raz. Kolejną sprawą jest Podlasie i jego mieszkańcy, które po lekturze "Bluszczu prowincjonalnego" bardzo przypadło mi do gustu. Sądziłam, że będzie go tu dużo więcej, a w zasadzie wszystko działo się w domu Leny, Szczepana i przed chatą Wądołowej oraz w lesie. Ani Wądołowa, ani rodzina Szczepana nie przypominała mi mieszkańców Bujan, których dobre serce, troskę i zainteresowanie drugim człowiekiem poznałam w poprzedniej książce. Wyprawa do Francji... zupełnie nieprawdopodobna, właściwie wszystko co się tam wydarzyło jest nierzeczywiste. Młody chłopak Xavier, który sam dla siebie chciał się uczyć polskiego, w dzisiejszych czasach? Naprawdę trudno mi w to uwierzyć. Natomiast udział w całej sprawie Patryka jest najbardziej naciąganym elementem powieści ze wszystkich wątków. I na koniec coś, co wydawało mi się wręcz pretensjonalne - ciągłe stosowanie słowa "memuar", jestem bardzo ciekawa ile czytelniczek na co dzień używa tego słowa, zresztą ile procent z nas w ogóle wcześniej znało to słowo? Podobała mi się sama historia Emilie de Fleury i Janiny, wątek powstańczy, powiązanie z Kochanowskim i cała opowieść o rodzinie Śmiałowskich. Nie podobał mi się sposób przekazania historii i cała jej otoczka. Niestety. Jest mi przykro, bo Pani Renata Kosin jest dobrym, życzliwym człowiekiem. Wiem, że zależy jej na prawdzie historycznej i tworząc każdą swoją książkę szuka ciekawych miejsc, opisuje prawdziwe rzeczy, budynki, wplata w nią prawdziwe wątki i pragnie zarażać miłością do Podlasia, czy w przypadku książek o Beinach - Warmii. Podle się czuję, jakbym zdradzała przyjaciółkę. Nie mogę jednak napisać inaczej, w końcu to moje subiektywne odczucia, a to jest miejsce, gdzie wyrażam siebie, własne myśli i opinie o książkach.
Link do opinii
Minęło raptem kilka dni od premiery najnowszej książki Renaty Kosin. Choć w swoim twórczym dorobku ma już kilka powieści, ,,Sekret zegarmistrza" jest pierwszą jej pióra, którą miałem niewątpliwą przyjemność odkrywać. Miałem również nadzieję, że słowem końcowym uda się znacznie wcześniej wypełnić intelektualną przestrzeń, jednak czas rządzi się swoimi niezmiennymi prawami. Czas, który dla zegarmistrza ma jakże ważne i istotne znaczenie. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Stare, niedokończone sprawy w nowym świetle innej epoki głośno i wyraźnie dadzą znać o sobie. Renata Kosin z wyjątkową swobodą plecie z luźnych nitek misternie utkaną opowieść. Nie bez znaczenia dla zrozumienia świadomego istnienia tej opowieści jest Lena z jej przeszłością zawieszoną w starym dworku, w którym to, co minione mierzy się z tym, co wiadome i konieczne. Jak remont, który w niezamierzony sposób odkrył przed Leną starannie ukrywaną wstydliwą tajemnicę. ,,Sekret zegarmistrza" w fascynujący sposób przenika do świadomości czytelnika. Wielopokoleniowy konflikt rodzin głęboko osadzony w powstaniu styczniowym, w którym rodzina Śmiałkowskich licznie brała udział jest swoistym preludium tragicznych i bolesnych zdarzeń. Jednak, aby w namacalny sposób to odczuć trzeba poznać Lenę i jej emocjonalny związek z domem, który wciąż pełen jest duchów i niedopowiedzeń. Żonę i matkę, artystkę, kobietę mądrą, inteligentną, na której barkach los złożył brzemię minionych dni. (...) Pełny tekst recenzji dostępny w poniższym linku: http://koominek.blogspot.com/2016/02/renata-kosin-sekret-zegarmistrza.html
Link do opinii

Miałam podejrzenia co do tej książki, ale nie spodziewałam się, że tak mocno mnie wciągnie. Lubię historie rodzinne, stare sekrety, odkrywanie dawno zapomnianych wydarzeń, ale to co przedstawiła autorka przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Na okładce znajduje się rekomendacja Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, coś łączy te dwie pisarki, jakaś nutka którą można wychwycić w stylu, w sposobie pisania i tworzeniu historii. 

Bohaterów nie da się nie polubić, choć mają wady, które czasami mogą denerwować. Lena żyje przeszłością, wspomina zmarłych dziadków, których pamięć nadal stawia na pierwszym miejscu, a jednocześnie jest sympatyczną panią w średnim wieku, która spełnia się tworząc niecodzienną biżuterię i żyjąc w miejscu, które jest jej najbliższe. Córka Ksenia, studentka, pozytywna dziewczyna, z czasem pomaga matce znaleźć rozwiązanie sekretu. Nowa sąsiadka, Nadia, sama stanowi wielką niewiadomą. Mówią, że jest czarownicą, że zabiła dzieci, choć ludzie lubią obmawiać. Wspaniała postać Honoraty, starej kuzynki/babci, która walczy z demencją, a jednocześnie być może skrywa odpowiedź na niezadane pytania. Wądołowa, która od lat przynosi rodzinie Leny owoce lasu. Szczepan należy do osób, których nikt nie chciałby poznać bliżej, a swoje racje przedstawia za pomocą przekleństw i nieodzownej siekiery. Jest też tajemnicza kobieta z Francji, która poszukuje rozwiązania swoich zagadek. Bohaterów jest więcej, nie można zapomnieć o zmarłych dziadkach, którzy również odcisnęli mocne piętno zarówno na głównej bohaterce i na historii. Te postacie są bardzo barwne, z całą gamą zalet i wad, podczas lektury ma się wrażenie, że istnieją naprawdę, że gdy pojedzie się na Polesie znajdzie się dworek Śmiałowskich, a w nim sympatycznych mieszkańców. 

Sekrety, które pojawiają się na kartach powieści stanowią istotny element tej książki. Razem z bohaterką bawiłam się z detektywa, przeżywałam każdy nowy odkryty trop, próbowałam powiązać fakty, ale wielokrotne nagłe zwroty uniemożliwiały mi poznanie odpowiedzi do samego końca. Tajemnice, które skrywa ród Leny są bardzo złożone, a odkrywanie ich wygląda trochę jak odkrywanie kart, dopiero poznając całą talię wszystko wskakuje na swoje miejsce i obraz staje się czytelny. 
"Sekret zegarmistrza" to wspaniała, pozytywna historia, którą czyta się jednym tchem. Dla fanek literatury kobiecej, lubiących sekrety rodzinne, ciekawych bohaterów i wciągającą akcję to pozycja wręcz obowiązkowa. Sama dopiero odkryłam twórczość Renaty Kosin, ale to początek mojej przygody z twórczością autorki. Na półce czekają już dwie starsze pozycje, których lektury nie mogę się doczekać.  A do "Sekretu zegarmistrza" jeszcze wrócę, żeby odkryć ją na nowo, teraz kiedy już znam sekrety przeszłości. Polecam serdecznie!


Link do opinii
Avatar użytkownika - codzienna
codzienna
Przeczytane:2021-08-13, Ocena: 3, Przeczytałem,

Książka na prawdę przeciętna ,choć liczyłam na prawdę na cos więcej .I chyba to jest mój ostatni raz gdy pokierowałam się okładką i blurbem, bo i jedno i drugie wskazywało ,że to będzie coś porywającego
Początek smętny ,pełen wynurzeń i opisów. Jeszcze więcej postaci które przytłaczają, i nie rozumiem po co, bo wszystko to dało efekt ciężkiej książki. W połowie trochę się rozkręciło i nawet się wkręciłam w całą historię ale to nie było to na co czekam A zakończenie bez fajerwerków. Tak prawdę mówiąc, gdybym miała opowiedzieć o czym ta książka jest i kto jest kim byłoby to niewykonalne...Szkoda

Link do opinii
Avatar użytkownika - wages
wages
Przeczytane:2019-05-18, Ocena: 4, Przeczytałam,

Lena i jej rodzina - ta aktualna i ta z dalekiej przeszłości - są bohaterami opowieści, w której główną rolę grają zegarki... Piękny dworek na Podlasiu, tajemnicza sąsiadka, skarby znalezione przy remoncie, a w wyniku tego podróż do Prowansji, zawierają w sobie miłość, przyjaźń, kryminał i mnóstwo tajemnic. Polecam!

Link do opinii

Już nie pierwszy raz zdarzyło mi się, że sięgając po książkę pod wpływem jakiegoś impulsu wybrałam kontynuację historii zamiast części pierwszej. Tak było z „Doliną mgieł i róż” Agnieszki Krawczyk, a ostatnio z „Tatarką” Renaty Kosin, którą przeczytałam przed Sylwestrem. Historia tak bardzo mi się spodobała, że gdy tylko spostrzegłam swój błąd, zaraz sięgnęłam po „Sekret zegarmistrza”, od którego wszystko się zaczęło. Urokliwe Podlasie, stary dworek z duszą, którego ściany mogłyby szeptać zaskakujące historie i przesympatyczne bohaterki, które zdążyłam już wcześniej polubić zaprosili mnie ponownie w swoje gościnne progi. I co najważniejsze – fakt, że poznałam już dalsze koleje losów wcale nie umniejszył przyjemności czytania.

 

W „Sekrecie zegarmistrza” poznajemy bliżej Lenę, a dokładnie Helenę Gajko, która mieszka w odziedziczonym po swoich przodkach dworku w Bujanach na Podlasiu. Bohaterka wychowywała się tutaj mieszkając u swoich dziadków. Stefania i Ignacy dawno już odeszli, ale pamięć o nich pozostaje we wsi wciąż żywa. Tym bardziej, że Lena wciąż żyje w otoczeniu starych sprzętów, pamiątek, a nawet rzeczy codziennego użytku zgromadzonych przez przodków. I choć dom wcale nie jest mały, niewiele w nim miejsca dla męża Adama i córki Kseni, którzy z różnych powodów przebywają w mieszkaniu w Białymstoku.
Lena jednak najlepiej czuje się właśnie tutaj, w Bujanach, i tutaj też dopada ją przeszłość, która różnymi zbiegami okoliczności dopomina się o zainteresowanie. Zatajone sekrety, przemilczane niedopowiedzenia i cała masa zaskakujących faktów wychodzi na jaw wraz ze starym, ledwo czytelnym pamiętnikiem tajemniczej Emilie de Fleury. Lawina zostaje wprawiona w ruch, a przeszłość rodziny Śmiałowskich i Bujanowskich – przodków Stefanii i właścicieli dworku odkrywa swoje karty.
W Bujanach dość niespodziewanie pojawia się też Honorata Derehajło intrygująca i przebiegła krewna, której przybycie wnosi sporo humoru i wywołuje ciąg zaskakujących sytuacji.

 

Powieść zdumiewa wielością zdarzeń. Wartka akcja, interesujące wątki, intrygujące tajemnice i fantastyczni bohaterowie sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. Odkrywanie przeszłości i dopasowywanie kolejnych elementów tej niełatwej układanki wymaga od Leny i Kseni zdeterminowania i kieruje ich kroki aż na Lazurowe Wybrzeże. Lektura tej powieści sprawia czytelnikowi wiele frajdy i jest ciekawą i emocjonującą wycieczką w przeszłość.
Bardzo odpowiada mi styl pisania autorki i sposób prowadzenia poszczególnych wątków. Widać, że szkic historii został szczegółowo rozplanowany, a pewne nieprzewidziane zdarzenia, które wychodzą poza schemat dodają opowieści smaku i uroku. Pani Renata lubi zaskakiwać czytelnika i naprawdę jej się to udaje. Przeszłość to historia, a historię można streszczać podając suche fakty, monotonne i nudnawe w odbiorze albo można z niej stworzyć prawdziwie osobliwą i niepowtarzalną opowieść, którą chłonie się z wypiekami na twarzy. „Sekret zegarmistrza” zalicza się zdecydowanie do tej drugiej, ciekawszej kategorii.
Zastanawiam się, czy w przyszłości losy przodków też będą takie intrygujące dla następnych pokoleń. A może jest to tylko specyfika naszych obecnych czasów, kiedy archiwa otwierają swoje podwoje i ujawniają treści dokumentów kiedyś skrzętnie skrywanych za okładkami grubaśnych ksiąg. Myślę, że do zgłębiania przeszłości, podobnie jak do wielu innych rzeczy trzeba dorosnąć. Sama od jakiegoś czasu zamęczam seniorki swojej rodziny pytaniami o najwcześniejsze wspomnienia, szperam w archiwach i korzystając z udostępnianych baz danych próbuję odtwarzać historię wcześniejszych pokoleń. I choć nieźle mi się to udaje, nie mogę sobie darować, że przed laty nie notowałam wspomnień mojego dziadziusia, który tak wiele opowiadał o dzieciństwie, o wojnie i o rodzinie. Ale gdy ma się dziesięć czy dwanaście lat to słucha się takich opowieści jak legend, baśni, a docenia się dopiero po latach. Myślę sobie, że powieść pani Renaty zachęci część z Was do odkrywania tajemnic własnej przeszłości, co może się okazać bardzo interesujące.

 

Polecam lekturę książki „Sekret zegarmistrza”, która przeniesie Was w dawne czasy i przybliży losy szlacheckiej rodziny z Podlasia. A kiedy już zakosztujecie smaku tej opowieści to koniecznie wybierzcie się z „Tatarką” w okolice Kruszynian do mekki polskich Tatarów aby poznać ich kulturę i tradycję. Naprawdę warto!

Link do opinii
Avatar użytkownika - Beatricze
Beatricze
Przeczytane:2023-08-16, Ocena: 5, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - justynastabrawa
justynastabrawa
Przeczytane:2023-07-31, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2023,
Inne książki autora
Promyk nadziei (audiobook)
Renata Kosin0
Okładka ksiązki - Promyk nadziei (audiobook)

Piąty tom pięknej, pełnej nadziei serii ,,Siostry Jutrzenki" Renaty Kosin. Historia często zatacza koło i bywa dobrą nauczycielką. Mimo upływu lat stary...

Szpulki losów
Renata Kosin0
Okładka ksiązki - Szpulki losów

,,Siostry Jutrzenki" to historia szlacheckiej rodziny, tocząca się od połowy XIX wieku do czasów współczesnych. Losy przodków i ich współczesnych...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy