Legendy o królu Arturze i rycerzach okrągłego stołu opowiedziane na nowo
Wczesne średniowiecze. Collum, pełen ambicji i zapału młody chłopak, przybywa na Camelot, by dołączyć do słynnych rycerzy. Zjawia się jednak zbyt późno. Król Artur zginął dwa tygodnie wcześniej w bitwie pod Camlann. Pozostała jedynie garstka tych, którzy zasiadali przy Okrągłym Stole. Porządek świata legł w gruzach, kraj zaczyna przypominać ogromny statek, którym wstrząsnął sztorm. Słabnie trzymająca kraj w ryzach boska moc, a wzmaga się magia elfów. Ci, którzy przeżyli, nie są bohaterami legend, jak Lancelot czy Gawain. W Camelot została banda oryginałów i cudaków, jak sir Palomides, saraceński rycerz, i sir Dagonet, błazen Artura, który został pasowany dla żartu. Dołącza do nich Nimue, czarodziejka, która pokonała Merlina. Wraz z nimi Collum będzie próbował sprowadzić Brytanię na właściwe tory.
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2025-09-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 752
Tytuł oryginału: The Bright Sword
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Sięgacie po książki z motywem legendy Króla Artura? Często mi się to zdarza, jednak ostatnia książka była dla mnie wyzwaniem. Nie chodzi o grubość tej książki, ponieważ jestem wielką fanką grubasków, takich ponad 700 stron, w przypadku “Świetlistego miecza” autorstwa Lev Grossman, miałam wielki problem we wczytanie się w tę historię. Podobało mi się przeplatanie głównej historii, przedstawieniem postaci legendarnych Okrągłego Stołu. Jednak wplatanie innej orientacji se*sualnej legendarnych rycerzy Króla Artura, nie podobało mi się. Nie czułam w tym naturalności, a raczej chęć napisania czegoś kontrowersyjnego, o czym będzie się mówić. Za to magia, przeplatająca się przez całą historię, była obłędnie dobra. W momencie, gdy w końcu udało mi się skupić na głównej historii, to nie mogłam się od niej oderwać. W końcu coś się działo, w końcu fabuła nabrała tempa i coraz więcej się wyjaśniało.
Zderzenie znanych mi legend o rycerzach Króla Artura, z tym co przedstawił autor, było odświeżające, niekiedy tylko przytłaczające, ponieważ nie wszyscy przedstawieni rycerze byli ciekawymi postaciami. Pióro autora, było za to ciężkie i niekiedy patetyczne. Daleko tej książce do lekkiego pióra większości autorów książek fantastycznych.
Collum, ambitny młodzieniec, srogo potraktowany przez życie, przybywa do Camelotu, by dołączyć do słynnych rycerzy Okrągłego Stołu. Król Artur poległ dwa tygodnie wcześniej w bitwie pod Camlann i trud jego podróży, wydaje się pójść na marne. Pozostali rycerze Okrągłego stołu stoją w obliczu świata poległego w gruzach. Bóg, w którego tak wierzą wierni rycerze Króla Artura, wydaje się odwracać wzrok, od swoich wiernych. Za to magia elfów rośnie w siłę. W Camelot zostali tylko dziwacy, jak saraceński rycerz sir Palomides czy sir Dagonet, błazen Artura, który otrzymał tytuł z powodu żartu.
Przyznaję, że była to wymagająca lektura, mimo kilku zabawnych momentów, kilku momentów, w których czułam ciarki z ekscytacji na walki, to przez większość lektury się męczyłam z nią. Jednak za największy plus zasługują opisy walk, czy to na miecze, czy na kopie, wszystko było genialnie opisane.
Jeśli jesteście fanami takich ciężkich książek, to polecam wam ten tytuł.
Za książkę do recenzji w ramach współpracy barterowej dziękuję Wydawnictwu Uroboros.
Quentin Coldwater, nad wiek rozwinięty intelektualnie uczeń szkoły średniej, ucieka przed nudą codziennego życia, czytając raz po raz serię ukochanych...
Quentin Coldwater, nad wiek rozwinięty intelektualnie uczeń szkoły średniej, wraz z przyjaciółmi osiada na stałe w czarodziejskie krainie o nazwie Fillory...
Przeczytane:2025-12-07, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025,
Ale jakim zabawnym stylem jest napisana ta książka:-) Od razu przypomnieli mi się dziadkowie, który posługiwali się starodawnymi słowami i to takimi jakimi obecnie jedynie pokolenie siedemdziesiąt plus rozmawia:-) Sprawiło to, że pomimo fantastyki, gdzieś wydawała mi się bliska i taka fantastyczna, czyli wymyślona, ale od strony dawnych pokoleń, które wzbudzały zaufanie:-) W ogóle te porównania jakie urocze były, sami zobaczcie:
,,I nagle ogarnął go stan, w którym czuł się jak lśniący stalowy bożek, któremu nic nie jest w stanie zagrozić."
Proste a jednocześnie takie dosadne, jakby młoda osoba zarówno z tą starszą mogła wczuć się w klimat i uśmiechnąć wtedy, kiedy było to wręcz wymagane. I te opisy, kiedy dwoje walczących postaci tak się spociło, że musieli usiąść, bo pot zasłaniał im oczy:-) To była bitwa na oślep, ale przezabawna:-) Choć bywa i poważnie, kiedy czyjaś przeszłość była pełna bólu i cierpienia, kiedy ktoś się kaleczył. To były momenty, kiedy postacie ukazywały nam swoją historię, jakby pragnęły usprawiedliwienia dla tego kim są i kim się stali. Nie każdy dostrzeże tutaj spójność, to zawsze jest zależne od tego, czy czytelnik miał swoją bolesną przeszłość, czy nie. Bo czasami nawet pomimo nieodpowiedniej chwili, pojawia się takim moment, który coś w nas otworzy i trzeba opisać to co najbardziej nas uwierało. Po tym uwolnieniu możemy dalej iść jakby będąc dumni z tego, co z nas zeszło. Tak się właśnie to objawiało tutaj. Ja przyznaję, że nie znam się na rodzajach legend, dlatego musiałam przybliżyć sobie legendę arturiańską, gdyż opowieść jest jakby inspirowana tymi wydarzeniami. Totalna mieszanka magii i fantastyki, nie fantazji. Postacie twardo stąpały po ziemi, albo lawirowały w świecie, gdzie wydawało im się, że wszystko potrafią osiągnąć. Jedyny malutki minusik to taki, że poprzez grubość książki stała się jakby małymi oddzielnymi historiami, które później łączyły się w całość. Jeśli ktoś nie ma podzielności uwagi, to jest możliwość, że się w tym pogubi;-) Mnie jednak przekupił właśnie ten babciny styl i porównania. Je pamiętam najbardziej:-)))