Dahlia McGuire, złotniczka i właścicielka sklepu z pamiątkami, uwielbia swoje spokojne życie w nadmorskim Hartwell. A choć zerwała kontakty z rodziną, to kiedy ukochany ojciec jej potrzebuje, nie waha się wrócić do Bostonu i zmierzyć z tym, co zostawiła za sobą. A przede wszystkim z Michealem Sullivanem, który przed laty złamał jej serce. I vice wersa.
Michael właśnie rozwiódł się z żoną i próbuje poskładać swoje życie na nowo. Powrót Dahlii jest dla niego jak grom z jasnego nieba. Oboje wiedzą, że to, co ich niegdyś łączyło, nie znikło, a wręcz przybrało na sile. Gdy jednak Michael jest gotów dać im znów szansę, Dahlia nie umie sobie poradzić z poczuciem winy. I znów, jak kiedyś, ucieka, łamiąc ukochanemu serce.
Tym razem jednak mężczyzna nie zamierza się poddać. Rusza za ukochaną do Hartwell, gdzie musi nie tylko pokonać jej wątpliwości, lecz także zmierzyć się z największym skandalem w historii tego uroczego, nadmorskiego miasteczka.
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2025-08-27
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 464
Tytuł oryginału: Things We Never Said
Opis książki bardzo mnie zainteresował. Lubię bohaterki z pasją, które się w tym realizują. Tutaj mamy Dahlie, która prowadzi sklepik z pamiątkami. Na dodatek kobieta sama robi i projektuje biżuterię:) Do tego nadmorski krajobraz i mamy idealną historię. Dorzucić też trzeba wielką niespełnioną miłość, tajemnice sprzed lat, tragedię, sekrety rodzinne. Jest tego trochę. I na pewno nudy podczas czytania nie było. Jednak po początkowej sympatii do głównej bohaterki przyszła irytacja. Zaczęło mnie denerwować jej zachowanie. Fakt, nie miała łatwego dzieciństwa. Jej relacje z matką były tragiczne. Jednak Dahlia ciągle robiła z siebie męczennice. Relacje z Michaelem, miłością jej życia, były dla mnie niezrozumiałe. Tak go kochała, że ciągle od niego uciekała. I cierpiała przez to okrutnie. Na początku nie mogli być ze sobą na skutek różnych zawirowań życiowych, jednak po latach wszystkie przeszkody zostały usunięte. To jak nie ma przeszkód to można sobie je nawymyślać. I tak właśnie było w tym przypadku.
Na początku książki jest jakaś tajemnica, coś co wydarzyło się w przeszłości i to teraz ma wpływ na życie bohaterów. Poznajemy teraźniejszość, ale też cofamy się w czasie, żeby lepiej zrozumieć całą historię.
"To czego nie mówimy" to opowieść o wielkiej miłości, stracie, o relacjach rodzinnych. Autorka pokazuje jak wiele nieporozumień bierze się z braku rozmowy. Można stracić przez to wiele lat, albo całe życie. To nie do końca lekka historia, ale czyta się dobrze i szybko. Mała odskocznia od zimowych powieści:)
,, WIEM, JAK O SIEBIE DBAĆ. ZAWSZE MOGŁAM LICZYĆ TYLKO NA SIEBIE ". India Maxwell nie tylko przeprowadziła się na drugi koniec kraju, ale także - spadła...
Dla Alexy ojciec był ideałem mężczyzny. Jej świat się zawalił, gdy odkryła, że nie jest jego jedyną rodziną. Nie mogąc wybaczyć zdrady zrywa z nim wszelkie...
Przeczytane:2025-12-10, Ocena: 4, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025,
Są książki, które czyta się jak list od dawno niewidzianego przyjaciela – pełen drżących zdań, niewypowiedzianych emocji i drobnych, a jednak znaczących gestów. „To, czego nie mówimy” Samanthy Young jest właśnie takim listem. Listem, który bohaterowie powinni byli napisać do siebie jedenaście lat temu, ale jak to bywa w życiu, milczeli. A milczenie, jak udowadnia ta powieść, ma moc niszczenia większą niż najgorsze słowa.
Dahlia McGuire skradła moje serce już w pierwszych akapitach. Nie dlatego, że jest krystalicznie dobra czy szczególnie odważna. Wprost przeciwnie, jest głęboko poraniona, rozsypana na części jak potłuczony wisiorek, który sama musiałaby posklejać w warsztacie. Jej powrót do Bostonu to nie klasyczna podróż w stylu „czas zmierzyć się z przeszłością”, ale coś bardziej surowego: powrót do miejsca, które ją ulepiło i złamało w pół. Spotkanie z Michaelem Sullivanem działa jak wstrząs tektoniczny. Mimo upływu lat, mimo jego świeżego rozwodu, mimo jej murów obronnych, które wybudowała z iście architektoniczną precyzją, chemia wraca w sekundę. Ale Young nie idzie na skróty. To nie jest historia, w której bohaterowie wpadają sobie w ramiona i wszystko „jakoś się układa”. Tutaj każde uczucie ma swoją cenę, a każde spojrzenie ciągnie za sobą echo dawnej tragedii.
Największą zaletą tej powieści jest to, że Young traktuje relację Dahlii i Michaela wielowarstwowo. Ich uczucie istnieje w trzech wymiarach: tym sprzed lat, szalonym, nieostrożnym, pełnym iskier, tym zawieszonym między stratą a winą, które jest jak rozdrapana rana i tym obecnym, dojrzalszym, spokojniejszym, ale wciąż drżącym od nadziei. To historia, w której emocje nie są dekoracją, lecz paliwem. Young jest bezlitosna: pokazuje, jak niewyrażone żale potrafią zagnieździć się w człowieku jak drzazga, która latami nie daje o sobie zapomnieć.
Wątki rodzinne są w tej książce jak dodatkowe fale sztormu, uderzają tam, gdzie najmniej się tego spodziewasz. Powrót Dahlii do Bostonu stawia ją twarzą w twarz z matką, która w niczym nie przypomina bezpiecznej przystani. Z kolei życie Michaela pokazuje, jak bardzo rodzinne schematy potrafią podkopać pewność siebie nawet dorosłego mężczyzny. Young nie moralizuje, nie wygładza, raczej spokojnie odsłania kolejne rany, dając czytelnikowi czas, by sam zrozumiał ich głębokość. Na szczególną uwagę zasługuje sposób, w jaki autorka prowadzi motyw uzależnienia. Nie jako sensację, nie jako chwytny wątek, ale jako ludzki, bolesny proces, który pociąga za sobą całe rodziny.
Kiedy Dahlia ucieka (bo w jej świecie ucieczka jest odruchem tak naturalnym jak oddech), Michael nie popełnia błędu sprzed lat. Jedzie za nią. Zdecydowanie, bez fanfar, bez melodramatu. I to właśnie ten upór czyni go jednym z najbardziej wielowymiarowych męskich bohaterów w całej serii. A Hartwell, jak to Hartwell – miasteczko, które zwykle kojarzy się z wakacyjną pocztówką, tym razem zostaje wciągnięte w skandal, o jakim długo będzie szeptać lokalna społeczność. Wątki kryminalne, choć poboczne, nadają historii przyjemnej ostrości.
„To, czego nie mówimy” to opowieść o tym, że czasem kochamy niewłaściwie, ale kochamy całym sercem. O tym, że winy, które wmawiamy sobie sami, potrafią być cięższe niż te realne. O tym, że milczenie między dwojgiem ludzi bywa głośniejsze niż krzyk. To historia dojrzewania, ale nie bohaterów, tylko ich uczuć. Emocjonalna, miejscami bolesna, ale ostatecznie kojąca jak spacer po plaży tuż po burzy. Jeśli szukasz powieści, która przywraca wiarę w drugie szanse, nie infantylizuje trudnych tematów i pozwala poczuć całe spektrum emocji, ta książka zrobi to bez pudła. A może i coś więcej: pozwoli Ci zastanowić się nad tym, czego Ty nie mówisz… i komu.