Jest to szósta część popularnego cyklu o Świecie Dysku.
Król Verence, władca Lancre, został zamordowany i snuje sie teraz jako duch po zamku. Czarownice ocaliły jego maleńkiego synka i oddały na wychowanie aktorom z wędrownej trupy. W Lancre objął władzę okrutny książę Felmet z jeszcze okrutniejszą małżonką. Poddani nie lubią nowego władcy. Duch nieźle musi się nakombinować, aby zawrzeć wreszcie sojusz z wiedźmami. Wspólnie doprowadzą do powrotu prawowitej dynastii na tron.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 1998-04-08
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 270
Tytuł oryginału: Wyrd Sisters
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
,,Trzy wiedźmy" to jedna z tych powieści, które idealnie pokazują, dlaczego Świat Dysku stał się klasyką fantasy. Fabuła skupia się na trzech czarownicach: nieprzejednanej babci Weatherwax, rubasznej niani Ogg i naiwnej Magrat, które wbrew własnym deklaracjom zaczynają mieszać się w królewską politykę po morderstwie króla Lancre.
Historia rozwija się spokojnie, momentami wręcz meandruje, lecz nadrabia to humorem, inteligentną satyrą i znakomitym stylem Pratchetta. Autor bawi się konwencją, językiem i samą ideą przeznaczenia, pokazując, że słowa i opowieści mają realną moc. To książka bardziej nastawiona na klimat i dialogi niż na dynamiczną akcję, ale właśnie w tym tkwi jej urok.
Trzy czarownice tworzą doskonały kontrast charakterów, a babcia Weatherwax bez trudu kradnie każdą scenę swoją surowością, inteligencją i ,,głowologią". Postacie są wyraziste, zabawne i łatwe do polubienia, co sprawia, że nawet spokojniejsze fragmenty czyta się z przyjemnością.
Ogólnie to lekka, inteligentna i bardzo klimatyczna lektura, czytało mi się przyjemnie i szczerze polecam nawet osobom niezaznajomionym ze Światem Dysku.
Kolejna odsłona powieści ze Świata Dysku, która oprócz typowego dla siebie humoru i satyry niesie za soba poważne pytania, chociażby o władzę, czy odpowiedzialność. Pomimo tego, że autor zastosował pewne schematy to przedstawiwszy, to w swój wyjątkowy filtr absurdu i groteski.
Początek historii trzyma się dość klasycznych ram, ponieważ zdradziecko zamordowany król, jako duch błąka się po zamku. Wtedy na scenie pojawiają się czarownice i generalnie jest nieco baśniowo i zabawnie, ponieważ tu na każdym kroku czuć zapowiedz kłopotów i pomyłek rodem z Monthy Pytona.
Tytułowe czy wiedzmy są tym, co mnie w tej odsłonie absolutnie zachwyciło, ponieważ Babcia Weatherwax, Niania Ogg i Magrat Garlick są absolutnie znakomicie wykreowane. Każdy z postaci jest inna, reprezentuje innej podejście do magii, życia i władzy. Właśnie dzięki tej różnorodności otrzymujemy mieszankę iście wybuchową. Same dialogi między wiedźmami to dla mnie majstersztyk, bo ociekają ciętymi dowcipami, absurdem, ale i celnymi spostrzeżeniami, co pod zabawną przykrywką może nieść sporą naukę. Pratchett za sprawą wiedźmiego motywu pokazuje też siłę kobiet, ich wspólnoty i mądrości, która niekoniecznie ma coś wspólnego z czarami. Autor pokusił się też nieco o odczarowanie wizji wiedźm, ponieważ te ingerują w sferę polityczną nie z rzadszy władzy, a bardziej konieczności, bo bez nich świat pogrąży się w chaosie.
Ta odsłona ,,Świata dysku" pomimo sporej ilości czarnego humoru i farsy jest nieco bardziej liryczna. To historia o duchu niepotrafiącym odejść, dziecku obarczonym wielką przyszłością i o sile kobiet, które mogą być połączone wspólnym celem pomimo różnic. A Pratchett jak Pratchett bawi i zmusza do myślenia.
Prachett ponownie nie zawodzi. Tym razem mamy wyraźne nawiązanie do twórczości Szekspira. I mamy 3 wiedźmy, które jak zwykle narobią niezłego bigosu. Oczywiście babcia Weatherwax jest the Best.
I jak u Makbeta mamy zabójstwo króla a władzę w krainie obejmuje jego brat. Który oczywiście stoi za jego zabójstwem. Wiedźmy ratują następcę tronu. Tylko co jeśli młodzieniec nie chce zasiąść na tronie?
Tradycyjnie powieść Prachetta przepełniona jest absurdalnym poczuciem humoru, który tak lubię. Polecam.
Niestety tym razem Pratchett mnie nie kupił. Książka mocno mi się dłużyła, często czułam się zagubiona, nie mogłam się w nią wkręcić. W tym tytule dużo jest nawiązań do teatru i Szekspira, jakoś to bardziej mnie drażniło niż ciekawiło.
Pozycja wprowadzająca do kolorytu Świata Dysku postacie wiedźm. Przepełniona odniesieniami do szekspirowskiego ,,Makbeta", jak każda pozycja Mistrza, wywoływała u mnie co chwila uśmiech na twarzy.
Opowieść, w której poznajemy słynną głowologię, zderzamy się z celowo przerysowanymi schematami zwyczajów i przekonujemy czy każdy może być kowalem swojego losu.
Niektóre fragmenty śmieszyły mnie - jednak nie do łez - inne wydawały mi się trochę zbyt zawoalowane w formie. Czasem musiałam wracać do danego ustępu, żeby prześledzić tok przyczynowo-skutkowy danej sytuacji.
Lubię, choć nie uwielbiam. Po przeczytaniu czułam niedosyt.
Prawdziwy Kot... Prawdziwe koty nigdy nie jedzą z miseczek (a przynajmniej nie z takich, które są oznaczone DLA KOTA) Prawdziwe koty nigdy nie noszą...
Służba w Straży Nocnej bynajmniej nie należy do zajęć zapewniających splendor i powszechny szacunek, a coż dopiero mówić o dowodzeniu tą formacją. Niestety...
Przeczytane:2016-04-08, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2016, Wyzwanie - fantastyka 2016,
- Moje imię brzmi: WxrtHltl-jwlpklz - oświadczył demon z wyższością.
- Gdzie byłeś, kiedy rozdawali samogłoski? - wtrąciła Niania Ogg. - Stałeś za drzwiami?
Głaz był wysoki niczym mężczyzna i miał niebieskawy odcień. Uważano go za wyjątkowo magiczny, ponieważ- chociaż był tylko jeden- nikt nigdy nie zdołał go policzyć. Kiedy tylko zauważył, że ktoś przyglądał mu się z namysłem, natychmiast przesuwał się mu za plecy. Był najbardziej wstydliwym monolitem na świecie.