Fascynująca podróż w świat medycyny sądowej, gdzie zmarli odsłaniają swoje tajemnice
Doktor Philippe Boxho, lekarz medycyny sądowej z trzydziestoletnim doświadczeniem, zaprasza czytelników do odkrycia mrocznych tajników swojej codziennej pracy. Dzieli się autentycznymi historiami z sali sekcyjnej i miejsc zbrodni, udowadniając, że zmarli naprawdę mają głos. Od zaginięć zwłok, przez morderstwa upozorowane na wypadki, po niezwykłe samobójstwa - każda opowieść odsłania złożoność ludzkiej natury i nieprzewidywalność losu.
Boxho z humorem i precyzją opisuje przemiany ludzkiego ciała po śmierci, wspomina mężczyznę, który miał nadzieję umrzeć od jednego strzału, a musiał oddać ich... czternaście, i innego, który zamierzał się powiesić, a roztrzaskał sobie czaszkę. Opowiada o pewnym mordercy, który nie powinien był sięgać po alkohol, i o denatce, która potwornie się pociła.
Ta książka to nie tylko zbiór intrygujących historii, ale także refleksja nad życiem i śmiercią, pokazująca, że rzeczywistość potrafi być bardziej zaskakująca niż fikcja.
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2025-05-21
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 248
Tytuł oryginału: Les morts ont la parole
Czy potrafiłbyś spojrzeć śmierci prosto w oczy... jeśli miałaby do ciebie przemówić?
Nie spodziewałam się, że książka o zwłokach będzie... tak żywa. ,,Zmarli mają głos" Philippe'a Boxho to tytuł, który z jednej strony przyprawia o dreszcze, a z drugiej - wciąga zaskakująco lekko i naturalnie. A przecież tu nie ma fikcji, nie ma zasłon, nie ma złudzeń. To świat śmierci widziany oczami kogoś, kto dotyka jej codziennie - dosłownie.
Zawsze miałam słabość do książek z pogranicza true crime i reportażu. Ale to, co zrobił belgijski lekarz medycyny sądowej, to coś więcej niż zapis doświadczeń z sali sekcyjnej. To opowieść o granicach między życiem a śmiercią, o ciałach, które mówią więcej niż niejedno słowo wypowiedziane za życia. To także bardzo trafna - i zaskakująco ludzka - refleksja o nas samych. O tym, co robimy przed śmiercią. I o tym, co po niej zostaje.
Philippe Boxho przez 30 lat był tym, który słuchał zmarłych. Z pokorą, ale i z humorem. Jego styl jest chłodny, precyzyjny, czasem ironiczny, ale nigdy okrutny. Nie epatuje przemocą. Nie gra tanimi emocjami. A jednak - kiedy pisze o człowieku, który próbował umrzeć od jednego strzału, a potrzebował aż czternastu... lub o kobiecie, która po śmierci pociła się bardziej niż za życia - nie sposób nie poczuć dreszczu. I fascynacji.
Ta książka uczy. Bez wykładu. Pokazuje, że każda rana, każde uszkodzenie, każda pozycja ciała - coś mówi. I że lekarz sądowy to detektyw, który nie zadaje pytań - tylko odczytuje odpowiedzi. Dowiedziałam się tu więcej o zesztywnieniu zwłok, odbarwieniach pośmiertnych czy tempie rozkładu niż z jakiejkolwiek popularnonaukowej publikacji. Ale nigdy nie miałam poczucia ,,zimnej" nauki. Wręcz przeciwnie - czułam się częścią śledztwa.
Doceniam też, że Boxho nie szuka sensacji. Opowiada, jak jest. Z szacunkiem. Ale też z dystansem, którego w tak trudnym temacie po prostu potrzebujemy. Czarny humor? Jest. Ale podany z klasą. Bez kpiny. Tylko z błyskiem w oku człowieka, który przez trzy dekady patrzył na to, czego my widzieć nie chcemy - i nadal potrafi żartować. Bo bez tego nie da się tej pracy wykonywać.
Ta książka nie przytłoczyła mnie emocjonalnie - choć temat śmierci nigdy nie jest łatwy. Wręcz przeciwnie, poczułam, że to, co tak często spychamy na margines, można oswoić. A nawet zrozumieć. Bo zmarli naprawdę mają głos - tylko trzeba wiedzieć, jak słuchać.
Ocena 9/10 - za styl. Za klasę. Za wiedzę. I za to, że jeszcze długo po przeczytaniu miałam w głowie jedno pytanie: co moje ciało powiedziałoby o mnie, gdybym już nie mogła mówić sama?
Philippe Boxho w swoich książkach, spośród których "Zmarli mają głos" to jego debiut i pierwszy tytuł, który ukazał się w Polsce, mierzy się z tematem zderzenia tego, co o kryminologii niesie popkultura z tym, czym faktycznie jest - chce czytelnikom przybliżyć swój zawód, zawód lekarza medycyny sądowej bez ubarwień i przekłamań. I choć sięgając po ten tytuł myślałam, że tak naprawdę będą to tylko anegdotki z ciekawszych przypadków śmierci, na jakie trafił w swojej trzydziestoletniej karierze, to książka okazała się czymś więcej. Jej rozdziały pogrupowane są na sposoby śmieci i przypadki, z jakimi przyszło mu się mierzyć typu śmierć, którą śmiercią nie była, czy pogrzebanie nie tego człowieka, co się myślało. Są przypadki na głupotę ludzką albo po prostu pecha, ale są i te, przez które niełatwo przejść - szczególnie kiedy mowa jest o różnego typu samobójstwach czy po prostu rozkładzie zwłok. Jednak w tej książka każda śmierć, każdy opis przypadku jest po coś - autor zbiera je dlatego, by nauczyć nas czegoś, podejść nas od strony medycznej, sięgając nieraz nie tylko do biologii, ale i historii nauki. Wszystko to robi w sposób całkowicie zrozumiały dla zwykłego zjadacza chleba, tłumaczy prosto i nawet czasem z humorem, choć śmieje się z sytuacji, w żadnym wypadku nie ze zmarłych. Przyznam, że jestem zaskoczona jak wartościową pozycją się ten tytuł okazał, nie dość, że bardzo przystępny, to jeszcze tak napakowany informacjami, że nawet znawcy kryminałów i true crime znajdą tu informacje, o których jeszcze wcześniej nie słyszeli.
Nie mogę sobie wyobrazić lepszego łącznika między światem żywych i umarłych niż lekarz medycyny sądowej i taką profesją trudni się autor Philippe Boxho. Pomimo tematyki, ta książka absolutnie nie jest mroczna, jest za to chłodna, rzeczowa i niezwykle inteligentna, a momentami zabawna.
Autor historię opowiada na bazie swojego bogatego doświadczenia i olbrzymiej wiedzy, co dla mnie było dość sporym zaskoczeniem, że temat śmierci nie wykluczył z książki ironii czy nawet sarkazmu. Dla mnie taka subtelna doza czarnego humoru z medyczna precyzja okazała się bardzo przyjemną mieszanką, a gdy do tego dodamy jeszcze wątki psychologiczne, to otrzymujemy naprawdę barwną książkę z mało barwnego świata.
Boxho swoją opowieść snuje w niezwykle lekki sposób nie stroniąc od osobistych przemyśleń i wniosków, a dzięki temu ja uzyskałam wiedzę z zakresu ,,zachowywania się" zwłok podczas kolejnych etapów rozkładu, ciekawostki o sekcjach zwłok, czy o popełnionych przez późniejszych denatów błędach. Pozytywnie odebrałam też to, że autor nie starał się na siłę szokować, a jego przekaz był zawsze stonowany i nie epatował przemocą czy tanią makabrą.
Jednak dla mnie najmocniejszy okazał się wniosek, a w zasadzie uświadomienie sobie jak wiele lekarze jest w stanie wywnioskować z niemych zwłok, jak wiele informacji może uzyskać, a nawet jak głęboko jest w stanie sięgnąć do przeszłości denata, bowiem ta książka ma w sobie też jakiś wymiar edukacyjny i rozjaśnia wiedzę na temat zesztywnienia zwłok, czy zmian skórnych chociażby.
Ja książką jestem absolutnie zafascynowana, a sposób w jaki autor wprowadził mnie w ten temat przy zastosowaniu czarnego humoru, czy ironii sprawił, że temat straszny stał się ciekawy i zajmujący i co przyznaje z ulgą, książka w żadnym momencie mnie nie przytłoczyła ciężarem emocjonalnym.
Doktor Philippe Boxho, lekarz medycyny sądowej, po raz kolejny wprowadza czytelników w tajniki swej pracy. W książceRozmowa z denatemponownie dzieli się...
Przeczytane:2025-05-23, Ocena: 6, Przeczytałam,
Nieczęsto zdarza mi się czytać coś tak osobliwego i jednocześnie autentycznego. Philippe Boxho, lekarz sądowy z wieloletnim doświadczeniem, zabiera nas do świata, do którego raczej nikt nie marzy trafić. Bo gdy nasza najważniejsza życiowa rola się kończy, jego dopiero się zaczyna. A jednak ,,Zmarli mają głos" pochłonęłam z ogromnym zaciekawieniem i - co może zaskakiwać - z uśmiechem.
Od pierwszych stron uderzyła mnie szczerość i dystans, z jakim autor opowiada o swoim zawodzie. Mało brakowało, a zostałby księdzem. Zamiast tego wybrał ścieżkę, która wymaga stalowych nerwów, ogromnej wiedzy, pokory wobec śmierci i poczucia humoru. Bo zdecydowanie potrafi rozładować ciężar tematu żartem podszytym ironią, czasem nieco czarnym humorem, nigdy jednak nie zapominając o szacunku dla zmarłych
To nie jest książka o śmierci. To książka o życiu po śmierci w sensie dosłownym i zawodowym. O tym, co ciała mogą powiedzieć, jeśli tylko ktoś zechce ich ,,wysłuchać". O ciałach znalezionych w dziwnych miejscach, o pomyłkach w identyfikacji, o przypadkach, gdy ktoś niesłusznie został uznany za zmarłego. Są tu szkielety, mumie, rozkład, zapachy, larwy. Są ślady zbrodni, dziwne przypadki i historie, które zmieniają bieg śledztw.
Niektóre fragmenty czytałam z uśmiechem, inne wręcz z obrzydzeniem (smród, rozkład, ludzkie szczątki w żołądku świni - uwierzycie?). Ale co ważniejsze z niesłabnącym zainteresowaniem i refleksją. Bo autor nie stara się nas szokować. Pokazuje świat pracy sądowej takim, jaki jest: czasem brutalny, często zaskakujący, a przede wszystkim pełen odpowiedzialności.
Tak jak wspomniałam styl autora, lekki, dowcipny, przystępny, równoważy ciężar tematyki. Nie trzeba mieć wiedzy medycznej, by zrozumieć, co dzieje się w prosektorium. A co więcej autor naprawdę potrafi zaciekawić. Pomiędzy rozdziałami znajdziemy garść historycznych ciekawostek o rozwoju medycyny sądowej, o tym, jak uczono się ,,słuchać" martwych ciał i czego się z tego słuchania na przestrzeni lat nauczyliśmy.
,,Zmarli mają głos" to książka, którą można przeczytać jednym tchem, nawet jeśli czasem ten dech trzeba wstrzymać na dłużej. To wnikliwy reportaż, ale też wciągająca opowieść o zawodzie, który z definicji balansuje na granicy życia i śmierci. I o człowieku, który na tej granicy potrafi zachować empatię.
Polecam, jeśli szukacie czegoś nietypowego, fascynującego i napisanego z pasją. Tylko nie jedzcie przy czytaniu. Serio.