To w pełni dojrzały thriller najlepszego gatunku! - Max Czornyj
W miasteczku położonym nieopodal Krakowa rozgrywa się prawdziwy horror - grupa studentów spędzających weekend majowy w wynajmowanym domu, zostaje skatowana i powieszona. Na miejsce przyjeżdża podkomisarz Lidia Ewert, o której metodach śledczych stało się głośno po doprowadzeniu do zamknięcia śledztwa sprzed lat. Choć policja szybko typuje sprawcę, pomimo gruntownej analizy oraz zakrojonych na cały kraj poszukiwań podejrzanego, sprawa potrójnego morderstwa tkwi w martwym punkcie.
Do czasu...
Maks i Beniamin to dwójka przyjaciół prowadzących kanał rozrywkowy poświęcony miejscom uważanym za nawiedzone. Ich celem jest odnalezienie odpowiedzi na pytanie: Czy duchy istnieją naprawdę? Kiedy mężczyźni decydują się zbadać historię Czarnego Domu, nie zdają sobie sprawy, jaką grozę odkryją w jego wnętrzu.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2025-07-16
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 456
Twórczość nowo poznawanych pisarzy z literackiego gatunku, którego darzę ogromną sympatią, a jest, nim kryminologia zawsze stworzona przez tajemniczy świat, który wciąga do odkrywania go w mocniejszym stopniu lub w mniejszym. Zależy od tego, czy tocząca się akcja była opisana z wyczuciem do budowania występującym w tym kryminale wszystkich bohaterów.
Kryminały na ogół sprawiają, że kiedy tematyka została, trafnie dopasowana to czyta, się je, dobrze, z tym że wszystko zależy wówczas od rozwoju toczącego się przebiegu zdarzeń, czy zawiało od niego powiewem strachu od samego początku, czy jednak nieco później.
Zastanawiałam się podczas czytania tego kryminału pt.''Zmorowisko'' czy autor Pan Kamil Piechura mnie zaskoczy, a czym nie.
Nie jest to przyjemny widok, kiedy spogląda się z różnymi uczuciami emocjonalnymi na młodych ludzi, którzy zostali pozbawienia życia chcących skorzystać z niego, odpocząć sobie od codzienności podczas weekendu.
Nigdy nie sądziłam, że można, tak w brutalny sposób zabić młodych ludzi zacierając po sobie ślady, ale czy one były dobrze zaznaczone, czy jednak nie o tym, tylko wie policja i osoby pomagające rozwikłać tę niełatwą kryminalną zagadkę.
Z czasem odnosiłam takie wrażenie, że autor w niektórych momentach pozostawia czytelnika samego sobie, aby domyślił się, kto odpowiada za dokonane zbrodnie.
Pomimo prowadzonej ciekawej narracji dialogowej czułam, że czasami gubię się, w co poniektórych wątkach.
Nadaje smaku temu kryminałowi wątek Maksa i Beniamina, bo, pomimo że prowadzą kanał o miejscach nawiedzanych przez duchy i tworzą w nim nastrój mroczny, że sama chwilami miałam co do nich wątpliwości, czy pasuje do nich zainteresowania związanego z udowodnieniem prawdziwości istnienia duchów.
Jeśli chodzi, o podkomisarz Lidię Ewert to podobała mi się u niej pracowitość, miała w sobie to coś, co wyróżnia je pozytywne podejście do wykonywanej pracy, potrafi nie tylko analizować, nie brak jej poczucia humoru, przede wszystkim szybkie działanie to jej domena.
Książki tej nie czytało mi się szybko.
Pan Kamil Piechura starał się opisać przebieg wydarzenia sprzed lat i ze współczesności czy się udało mu sprostać i zainteresować ich historią, aby na wynikło z nich rozwiązanie, czy jednak zaskoczy, innym rozwiązaniem tego należy, dowiedzieć czytając ten kryminał.
Jest dobrze. O dach tarasu uderzają krople deszczu. Ich intensywność jest zmienna przez co tworzy się pięknie przerażająca muzyka. Na stole stoją zapalone świece. Ich płomyki stwarzają klimat przytulności. A w tle gra ona, ta, która śpiewa najsmutniejsze piosenki świata - Melody Gardot. Atmosfera otaczającej mnie rzeczywistości sprzyja lekturze "Zmorowisko". W dłoniach trzymam książkę. Wzrokiem głaszczę literki. Otulam się kocem i... zatracam w prawdzie, która jest grozą.
Autor zaserwował mi tutaj ogrom emocji, niepewność i grozę w najczystszej postaci. Czułem rozdarcie. Odrealnienie. Duszny i mroczny klimat otulał mnie szczelnym kokonem. Błądziłem szukając w przeczytanych zdaniach przyczyny i... rozwiązania. W moich rozważaniach wchodziłem głęboko, zbyt głęboko, analizując wiele możliwych dróg.
Za oknem był ciemny las. Tajemniczy. Słyszałem go. Do moich uszu dochodziła symfonia z pojękiwaniami drzew. Coś mówiły...
Słyszałem szepty.
Stłumiony wrzask.
Skrzypienie drewna.
Czułem to. Wżerało się w mój umysł. Wibrowało w moich uszach. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Ześliznął się po moich plecach i... Chryste, nie mogłem złapać oddechu. Byłem jednością z tym co żyło w ciemnym lesie i w czarnych zawiasach tekstu tej mrocznej książki.
Zanurzony w innej rzeczywistość chłonąłem literki tej opowieści. Palce wertowały strony niekończącej się historii.
Zakończenie.
Tutaj było inaczej. Zbliżając się do końca czułem jak ogarnia mnie... szaleństwo. Słyszałem głosy. Wrzeszczały. Płakały. A ja trzymałem w ręku tę książkę i nie wiedziałem co zrobić. Po przeczytaniu ostatniego zdania osunąłem się z fotela na podłogę. Położyłem na podłodze i... wsłuchiwałem się w głosy wydobywające się spod parkietu.
.
.
.
Oszalałem...
.
.
.
Ta książka to zło.
-------------------
Udało się. Przetrwałem. Zdrowy. Nie dałem się zjeść emocjom, choć autor zrobił bardzo dużo, by stało się inaczej. Ostatecznie utrzymałem na wodzy rozszalałą wyobraźnię.
Impuls. Jedno natchnienie. I ruszyła spirala zdarzeń, które doprowadziły do tragedii. Ogromnej tragedii. I przeszłość. Ta, która zawsze wraca w najmniej oczekiwanym momencie.
To co lubię i cenię w twórczości autora to bohaterki i bohaterowie. Ich do bólu detalicznie opisywane emocje. Uwielbiam wsłuchiwać się w potok ich myśli. I, jak sam autor pisze na końcu książki, ja również zżyłem się z Lidią i Maksem. I także mam nadzieję na kolejne z nimi spotkanie.
Lidia, podkomisarz, która w prywatnym życiu zmaga się z duchami przeszłości. Pełna napięcia, stresu i zmęczenia. W życiu zawodowym skupiona na działaniu. Konkretna i sprawcza. Autor świetnie zbudował jej portret psychologiczny. Dla mnie ta postać jest... prawdziwa. Czułem, że jest z krwi i kości, bez zbędnego lukrowania. Silna i krucha. Pełna rezygnacji i pustki, które ją trawiły. Odnajdywałem w niej pewne obrazy siebie sprzed lat. Kamilu, dziękuję.
Maks, na pozór śmiały i pewny, wewnętrznie pełen niepewności, którą maskuje humorem i ironią, z dystansem do całej „paranormalnej otoczki”. Doświadcza wewnętrznego lęku i zderza się z własnymi słabościami, spowodowanymi mrocznymi wydarzeniami z przeszłości. Bardzo go polubiłem. Ból, którego doświadczał przechodził na mnie i łamał mi serce.
_________
W „Zmorowisku” autor połączył elementy kryminału, thrillera i horroru, tworząc duszny, niepokojący klimat. Zostałem wciągnięty w dwa światy – realny i paranormalny. Oraz dwa śledztwa – to policyjne i to influenserskie. Powieść czyta się jak archiwalny materiał true crime, dzięki połączeniu klasycznej narracji z dziennikami oraz relacjami ze śledztwa. Jest to druga, po „Gałęziste” autorstwa Artura Urbanowicza książka, podczas czytania której się… bałem.
Kolejny raz przekonałem się, że książki Kamila mogę „brać w ciemno”. Jestem zachwycony i ogromnie zaciekawiony co też wydarzy się w przyszłości, w jakim kierunku potoczy się literacka kariera autora (a śledzę ją od debiutu).
Macie ochotę na mroczny thriller, który nie pozwala zasnąć❓️❓️❓️
Kamil Piechura w "Zmorowisku" stworzył wielowątkową, mroczną opowieść, która łączy elementy kryminału, thrillera i horroru 😱 Fabuła jest misternie skonstruowana, a autor manipuluje napięciem i percepcją czytelnika, wprowadzając go w świat granicy między rzeczywistością a obłędem 🧠💥Jego styl jest sugestywny, a opisy są tak realistyczne, że niemal fizycznie odczuwa się zapachy i dźwięki otoczenia.
Autor w książce prowadzi trzy główne wątki. Śledztwo podkomisarz Lidii Ewert, brutalne morderstwo studentów w opuszczonym domu pod Krakowem 🏚️🔪 Kanał YouTube "Duchowisko" – dwójka przyjaciół, Max i Beniamin, badających zjawiska paranormalne, którzy trafiają do przerażającego Czarnego Domu 📹👻 Dziennik Edwina Tellera , tajemnicze zapiski z lat 90., które stopniowo odsłaniają mroczną przeszłość miejsca 📖🕰️
Początkowo wątki wydają się niepowiązane, co wprowadza chaos i napięcie, jednak autor mistrzowsko łączy je w zaskakującym zakończeniu, które zwala z nóg. Świetnie wykreowani bohaterowie. Lidia Ewert, policyjna profilerka z traumą przeszłości, której życie osobiste praktycznie nie istnieje 🚔💔Max Soren, youtuber skrywający mroczne sekrety, którego zachowanie staje się coraz bardziej destabilizowane 🎥😵 Edwin Teller, autor dziennika, którego zapisy tchną obłędem i metafizycznym niepokojem ✍️👁️
Postacie są wyraziste i złożone, a ich emocjonalne rozchwianie silnie oddziałuje na czytelnika. Czarny Dom jest niemal osobnym bohaterem, pulsuje złem, kondensuje traumy i zaciera granice między realnym a paranormalnym 🏚️ Kamil Piechura wykorzystuje go jako symbol ludzkich obsesji i źródła zła, które może tkwić zarówno w umyśle, jak i poza nim. Groza jest niemal namacalna i oplata czytelnika jak mgła 😨💀
Ta książka nie jest dla wrażliwców! Autor nie stroni od drastycznych, cielesnych opisów. Smród rozkładu, krew i brutalne zbrodnie tworzą obrazy jak z horroru 🩸🤢 Sceny są makabryczne i krwawe, a realizm opisów potęguje strach. Kamil Piechura porzuca utarte schematy. Gdy czytelnik przyzwyczaja się do wątku policyjnego, autor wprowadza nowe perspektywy (dziennikarz, łowcy duchów), które komplikują fabułę 🔄🎭 Zabieg ten utrzymuje uwagę i uniemożliwia przewidzenie zakończenia.
🎯 Dla kogo jest ta książka?
· Miłośnicy mrocznych thrillerów z elementami horroru 😈
· Fani opowieści o zjawiskach paranormalnych i psychologicznych zagadkach 🔮🧠
· Czytelnicy szukający nietypowych struktur narracyjnych i zaskakujących zwrotów akcji 🔄⚠️
Ostrzeżenie: Nie dla osób wrażliwych na przemoc i drastyczne opisy! 🚫😰
"Zmorowisko" to inteligentny, dopracowany thriller, który wciąga jak otchłań 🌪️Kamil Piechura balansuje na granicy rzeczywistości i obłędu, pozostawiając czytelnika z pytaniem: Czym jest zło? Czy tkwi w człowieku, czy może być siłą zewnętrzną? 🤔👁️ Mimo chaotycznej struktury, finalne połączenie wątków jest genialne i satysfakcjonujące. To pozycja, po której nie da się zgasić światła przed snem 😉💡
Moja ocena: 9/10 🌟
Polecam wszystkim, którzy lubią czuć dreszcz niepokoju ❤️🔪 👻😱
BRUNETTE BOOKS
ZMORA MOJEGO ŻYCIA
"Nawiedzone domy nie istnieją. Istnieją tylko takie, w których ludzie dopuścili się czegoś, o czym nikt nie chce pamiętać."
Czy pamiętacie, co było zmorą waszego życia lub co ciągle nią jest? Z jakim „defektem” przyszło wam żyć i cokolwiek byście robili, to i tak w tym jednym aspekcie wciąż ponosicie porażki? Może to być coś zupełnie błahego, co generalnie nie zakłóca waszego funkcjonowania i staje się jedynie nieumiejętnością. Gorzej, kiedy owa zmora nie daje nam spokoju i dręczy nawet nasze sny. Wtedy wypadałoby coś z nią zrobić, aby nie stała się przyczyną utraty kontroli nad własnym umysłem. Konsekwencje bowiem bywają tragiczne i długotrwałe. A zmora zamienia się w ducha, który straszy nawet późniejsze pokolenia. Pytanie natomiast brzmi: jaka metoda jej pokonania okaże się najlepsza?
"Świat nie jest tak leniwy."
Bywają takie miejsca, które uważa się za nawiedzone. Można nimi straszyć dzieci, tworzyć niesamowite legendy na ich temat lub nawet korzystać na ich (nie)sławie. To ekscytuje, przyciąga ciekawskich i staje się dowodem na istnienie zjawisk paranormalnych. Niektórzy fascynują się tak bardzo, że próbują przekonywać innych do wiary w owe „cuda” poprzez filmy, programy czy podcasty. I taki właśnie trend wykorzystują Beniamin Forman i Maks Soren, aby wraz z ekipą stworzyć kanał na YouTube o jakże tajemniczo brzmiącej nazwie Duchowisko. W swoim dążeniu do sławy wykorzystują mniej lub bardziej wydumane historie nawiedzonych miejsc, aż do momentu, gdy trafiają na Czarny Dom. Wtedy sami będą musieli zweryfikować własne poglądy na temat duchów, a owo doświadczenie stanie się niewątpliwie zmorą ich życia.
"[D]om stanowi bramę dla tych, którzy każdego dnia przeżywają katusze w ogniach piekielnych."
Czarny Dom wydaje się być niczym żywe stworzenie, które czuje, mówi i wyraża swoje zdanie. Każdy, kto wejdzie w jego progi, czuje klimat niepokoju, tajemniczości i czającej się wokoło śmierci. A kiedy kogoś dręczy jego własne sumienie lub nierozwiązane sprawy z przeszłości, tym bardziej odczuwa on strach i zaczyna popadać w obłęd. Kiedy w Czarnym Domu dochodzi do zabójstwa, do historii wkracza podkomisarz Lidia Ewert, która nie pozostaje obojętna na dziwną moc owego miejsca, a rozwiązanie zagadki staje się jej obsesją, która zaprowadzi ją do jakże zaskakujących odkryć natury osobistej. Czy trafiła tam przypadkowo czy może dom celowo ją wybrał? Czy to możliwe, że duchy jednak istnieją i potrafią krzywdzić ludzi? No i dlaczego to robią? Przecież jakaś przyczyna musi istnieć nawet w świecie istot nadprzyrodzonych…
"Spokój, którego poszukiwał od tak dawna, wreszcie nastał."
„Zmorowisko” jest niczym lot samolotem. Kiedy startujemy i zaczynamy naszą przygodę, zostajemy od razu wciśnięci w fotel pierwszym opisem wydarzenia. Wraz ze wznoszeniem się i wyrównywaniem lotu sytuacja się stabilizuje i pozwala nam odetchnąć i poznać bohaterów oraz realia fabuły. Trzeba jednak przyznać, że ten lot jest pełen turbulencji, które przyprawiają nas o gęsią skórkę strachu i adrenaliny. A finał to nagłe skręty i obroty podczas kołowania i podchodzenia do lądowania. A to ostatnie uderza nami o płytę lotniska i wcale nie przynosi ulgi znajdowania się już na bezpiecznym lądzie. Konsekwencje tego lotu, zarówno dla bohaterów, jak i dla czytelnika, okażą się być może kolejną zmorą, z którą przyjdzie im walczyć. Dajcie się namówić na ten lot. Wierzę, że nie będzie on waszym ostatnim…
Gorąco polecam.
*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Zmorowisko, Kamil Piechura, Wydawnictwo Filia, 2025
"Zmorowisko" to druga książka Kamila Piechury, którą przeczytałam a jedną mam jeszcze w swojej biblioteczce. Już sam tytuł tej książki tak mnie zaintrygował, że zabrałam się za wysłuchanie audiobooka, gdyż nie miałam obecnie innej możliwości. Przyznać muszę, że mroczny i wręcz nawet duszny klimat tej opowieści chyba nawet bardziej odczuwa się słuchając lektora. Autor zgrabnie połączył kilka gatunków w jedną spójną całość i sprawił, że trudno było mi oderwać się od tej historii. Z pewnością zostanie we mnie na dłużej.
Już mroczny dom na okładce jakby podpowiada jaki będzie główny motyw, kojarzy się ze złem, z nawiedzonym domem...
Autor podzielił książkę na kilka wątków, w których narratorami są różne postaci. Jednym z wątków jest dziennik pisany przez pisarza mieszkającego z rodziną w domu pod Limanową.
Te zapiski wskazują na jakąś paranoję autora, który za wszelką cenę próbuje napisać powieść, ale niezbyt mu wychodzi. Coraz bardziej myli rzeczywistość ze swoją wyobraźnią i wpada w obłęd. Jego żona toleruje to dziwne zachowanie, lecz dzieci czują, że w domu dzieje się coś złego... Co stało się z pisarzem i jego rodziną?
Po latach w tym samym domu w czasie majówki zostają znalezione zwłoki trójki studentów, czwartej osoby nie znaleziono, więc automatycznie została podejrzana o zabójstwo. Śledztwo prowadzi doświadczona podkomisarz Lidia Ewert, ale niestety nie udaje się złapać mordercy. Poszukiwania zaginionego studenta nie dają rezultatu. Znikł jak kamfora, bez żadnego śladu. Co się z nim stało? Gdzie się ukrywa? Czy to faktycznie on stoi za tymi zabójstwami?
Okazuje się, że mieszkańcy od lat dom, w którym zamordowano studentów uważają za zły, nazywają Czarnym Domem, bo kiedyś był w nim pożar i belki są czarne, okopcone.
Dziwią się też, że w ogóle ktokolwiek chce w nim przebywać, utrzymują, że każdego, kto w nim zamieszkał czeka coś złego.
"Nawiedzone domy nie istnieją. Istnieją tylko takie, w których ludzie dopuścili się czegoś, o czym nikt nie chce pamiętać."
Poznajemy też grupkę osób szukających miejsc nawiedzonych, takich mrocznych. Ich kanał "Duchowisko" zaczyna budzić coraz większe zainteresowanie, próbują więc zbadać, czy duchy istnieją czy tylko są postrachem dla ludzi. Tym razem wybrali się do Czarnego Domu, w którym chcą sprawdzić, czy może znajdą tam ślady duchów osób, które w nim zginęły. Już sam widok domu robi na nich wrażenie, a mroczny klimat jeszcze je potęguje. Czy Czarny Dom okaże się nawiedzonym? Czy uda się nawiązać kontakt z duchami?
Jestem z natury sceptyczna, ale lubię czasem obejrzeć horror lub film o duchach, by poczuć dreszczyk niepokoju.
Taki dreszcz i to niejeden przeszedł mnie również przy lekturze najnowszej powieści Kamila Piechury „Zmorowisko” łączącej w sobie elementy kryminału, thrillera i powieści grozy. A ta groza jest niemal namacalna. Oplata czytelnika niczym mgła - złowieszcza, ciężka i nie do końca z tego świata. Ale nie tylko dlatego nie jest to proza dla wrażliwców, bo Autor nie stroni też od dosadnych, cielesnych opisów atakujących zmysły. Przy czytaniu niemal czujemy smród ekskr3mentów i rozkładających się ciał, słyszymy skrzypienie starych schodów, widzimy mrok. Nieprzenikniony mrok, którego nie pozbędziemy się zapalając światła. Przyzywa nas otchłań zarówno przerażającego Czarnego Domu na zboczu Łysej Góry, jak i ta ukryta w człowieku.
A ten dom, którego nie zbudowano, który zaistniał? Czy w opowiadanej o nim legendzie jest choć odrobina prawdy? Coś musi w tym być, skoro Autor czyni to mroczne, niepokojące domiszcze niemal bohaterem powieści. To ono zdaje się pulsować złem, zarażać nim i kondensować je w sobie. To w nim łączą się przeszłe i współczesne traumy i koszmary spowite metalicznym zapachem krwi. To w nim thriller styka się z horrorem, a granice pomiędzy rzeczywistością, a ułudą zacierają się z każdą chwilą.
I to tam dochodzi do zbrodni. Troje studentów zostaje brutalnie skat0wanych. Czwarty znika bez śladu. Do sprawy zostaje przydzielona Lidia Ewert i jej partner, Adam Kors. Jednak śledztwo utyka w martwym punkcie na długie miesiące. I tu zaskoczenie, bo w momencie gdy czytelnikowi wydaje się, że pójdziemy nadal tą drogą, Autor robi niespodziewaną rewoltę porzucając dopiero co poznanych przez nas bohaterów, by rzucić światło na tę historię z zupełnie innej perspektywy.
Przez chwilę zaglądamy przez ramię ambitnemu dziennikarzowi, by za moment znaleźć się na planie „Duchowiska” - kanału przyjaciół i łowców duchów, którzy mieli zbijać wyświetlenia na legendach i niedopowiedzeniach, a tymczasem trafiają na coś, co odciska piętno na ich psychice. I co tu się dzieje! Nie można oderwać się od tej historii nawet na moment! To miejsce wciąga nas niczym oś piekła, a Autor manipuluje nie tylko napięciem, ale i naszym postrzeganiem rzeczywistości.
Najbardziej wstrząsnął mną przytaczany we fragmentach tchnący obłędem dziennik pewnego profesora, który mieszkał w tym domu wraz z rodziną pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. A to, w jaki sposób Autor połączył tu przeszłość z teraźniejszością po prostu zwaliło mnie z nóg.
Dawno nie czytałam tak wyrazistego, wyłamującego się utartym schematom i tak wciągającego thrillera. I już wiem, że po każdą kolejną książkę Autora sięgnę w ciemno i Was też do tego gorąco zachęcam.
„Zmorowisko” jest już czwartą książką w dorobku Kamila Piechura. Powieść jest interesującą, wielowątkową mieszanką kryminału i thrillera z elementami horroru, w której istotną rolę odgrywa wątek polowania na duchy.
Opuszczony dom na uboczu pod lasem, na zboczu Łysej Góry, obrośnięty zielskiem i mroczną legendą o tragicznej historii jego mieszkańców, to doskonała sceneria thrillera, kryminału czy horroru. To właśnie w Czarnym Domu mają miejsce najistotniejsze dla fabuły wydarzenia opisane w „Zmorowisku”. Już przez samą zagmatwaną i zawiłą formułę książki pisarz tworzy klimat zagadki i niepewności. W klasycznej narracji autor prowadzi dwa wątki fabuły, których akcja dzieje się współcześnie. Jeden związany z Lidią Ewert, policjantką pracującą w krakowskiej Komendzie Wojewódzkiej Policji i śledztwem w sprawie brutalnego morderstwa popełnionego w opuszczonym domu. W ten wątek wplatane są relacje z miejsca przestępstwa i przesłuchania, a także świat wewnętrznych przeżyć Lidii. Drugi wątek dotyczy osoby Maxa Sorena, jednego z prowadzących youtubowy kanał poszukiwaczy zjawisk nadprzyrodzonych „Duchowisko”. Tutaj z kolei mamy fragmenty nagrywanych relacji z różnych miejsc i bardzo rozbudowany wątek osobisty Sorena. Zwieńczeniem serii nagrań „Duchowiska” jest pobyt ekipy w Czarnym Domu. Najmroczniejsze i najbardziej metafizyczne są fragmenty dziennika tajemniczego Edwina Tellera. To opisy śmierci w wigilijny wieczór 1998 roku otwierają powieść, a zapisy z tego dziennika poprzedzające ten makabryczny wieczór będą nam towarzyszyć do końca powieści przeplatając bieżące wydarzenia. Początkowo trudno zorientować się co łączy opuszczony dom, policjantkę, brutalne zabójstwa, poszukiwaczy duchów i dziwne zapiski dziennika. Taka mieszanka wprowadza chaos i napięcie z powodu zagubienia czytelnika i trudności z ustaleniem połączeń między wątkami. Zakończenie, kiedy już poskładamy całość, jest zaskakujące i niespodziewane.
Autor stworzył niebanalną historię pełną napięcia, manipulacji i niedopowiedzeń. Akcja ma zmienną dynamikę, fragmenty spokojniejsze przeplatane są bardziej dynamicznymi. Zbrodnie opisane na kartach powieści są brutalne, krwawe wręcz makabryczne. Szczegółowe, realistyczne opisy sprawiają, że tworzą obrazy jak z horroru. W to wszystko Kamil Piechura bardzo sugestywnie wplata opisy zjawisk nadprzyrodzonych i opowieści o duchach. Ta mroczna pajęczyna świata niematerialnego szczególnie mocno, wręcz namacanie odczuwana jest w dzienniku Edwina Tellera i podczas pobytu ekipy Duchowiska w Czarnej Chacie. Historia chaty i plastyczne opisy jej wyglądu i wydawanych odgłosów mocno oddziałują na wyobraźnię wyzwalając strach i zmuszając do refleksji nad własnym stosunkiem do zjawisk niezbadanych. Racjonalny ogląd świata miesza się z majakami i halucynacjami. Zatraca się granica między rozsądkiem i realizmem a obsesją i zjawiskami paranormalnymi. Zastanawiamy się czym jest zło, czy jest gdzieś we wnętrzu człowieka i pod wpływem jakiegoś czynnika uwalnia się, czy jest czymś zewnętrznym, które wnika w nas w określonych warunkach i nas opanowuje. Ludzki umysł wciąż pozostaje tajemnicą. Na kartach książki autor pokazuje, że źródło zła tkwi w zaburzonym umyśle i traumach z dzieciństwa. Ale czy na pewno?
Zawiła fabuła, plątanina zdarzeń, przeskoki między wątkami wprowadzające chaos i zamieszanie, potęgujące w czytelniku niepewność i mnożące się pytania to niewątpliwie atuty powieści. Główne postacie Lidia Ewart i Max Soren są wyraziste, złożone i pokazane od strony ich stanów emocjonalnych i przeżyć, co sprawia, że silnie oddziaływują także na emocje czytelnika. Soren jest bardzo tajemniczy, skrywa coś mrocznego, co mocno destabilizuje jego zachowanie. Przeszłość Ewert także jest niewiadomą, a jej życie osobiste praktycznie nie istnieje. Udziela nam się ich rozgoryczenie i poczucie bezsensu istnienia, emocjonalne rozedrganie. Dodatkowo ich tajemnice budzą ciekawość i chęć ich odkrycia. Zagłębiwszy się w lekturę nie jesteśmy w stanie odłożyć jej bez poznania zakończenia.
Powieść „Zmorowisko” spodoba się miłośnikom mrocznych historii, ale sięgając po nią trzeba być przygotowanym na sugestywne opisy scen jak z horroru i sięganie w głąb mroku, który czasem wciąga w otchłań obłędu.
To thriller, który wywraca do góry nogami wyobrażenie o spokojnych, małopolskich lasach. Po tej lekturze nie spojrzycie już tak samo na okolice Limanowej - zapewniam. Sama jeszcze słyszę trzask gałęzi i szepty z Czarnego Domu...
Dawno się tak nie strachałam podczas lektury. Autor z chirurgiczną precyzją buduje napięcie, które nie tylko wciąga, ale wręcz dusi. I nie chodzi tu o tanie jump scare'y. Zmorowisko operuje czymś znacznie bardziej subtelnym: narastającą grozą, która przenika zarówno fabułę, jak i nas, czytelników. Są w tej książce momenty, które przyprawiają o obłęd - niemal dosłownie. Tak jak bohaterowie balansujemy na granicy racjonalności i halucynacji, pytając: czy to jeszcze rzeczywistość?
Ogromnym atutem tej powieści jest forma. Piechura przeplata klasyczną narrację fragmentami dziennika, protokołami przesłuchań i relacjami z miejsca zbrodni. Ten zabieg nie tylko wzmacnia poczucie autentyzmu, ale też podbija tempo i napięcie - czyta się to jak sprawę z akt archiwum X lub mroczny podcast true crime.
Punktem wyjścia historii jest brutalne morderstwo trójki studentów w wynajmowanym domu niedaleko Krakowa. Sprawa trafia do podkomisarz Lidii Ewert, znanej z niekonwencjonalnych metod działania. Choć policja szybko typuje podejrzanego, śledztwo grzęźnie, jakby sama sprawa... nie chciała się rozwiązać.
Równolegle poznajemy Maksa i Bena - przyjaciół, którzy prowadzą kanał o miejscach uznawanych za nawiedzone. Ich kolejna ,,misja" w Czarnym Domu zamienia się w coś znacznie więcej niż materiał do Internetu i pytanie ,,czy duchy istnieją?" przestaje być już zabawą.
Jeśli macie słabość do mrocznych klimatów, zbrodni z dreszczem metafizyki i śledztw, które dotykają granic racjonalnego pojmowania świata - to książka dla Was. Piechura umie w napięcie, nie epatuje przesadną brutalnością, ale też nie głaszcze czytelnika po głowie. Jest surowo, niepokojąco i... piekielnie wciągająco.
Piechura już w poprzedniej powieści pokazał, że nie stroni od korzystania z motywów czy klimatu klasycznego horroru, jednak mimo wszystko powieść jest thrillerem kryminalnym i to takim, który angażuje zarówno emocjonalnie jak i intelektualnie.
Książka rozpoczyna się z impetem bowiem od brutalnej zbrodni. W domu na odludziu grupa studentów zostaje skatowana i powieszona. Przyznaje, że już na wstępie autorowi udało się te sceny na tyle plastycznie wykreować, że czułam taki psychiczny dyskomfort, który jeszcze bardziej mnie w historię zaangażował.
Sprawą zajmuje się Lidia Ewert, kobieta inteligentna, działająca w sposób nieszablonowy i bardzo skuteczna, ale posiadająca liczne rysy na swojej osobowości. Bohaterka jest postacią wyrazistą i wzbudzającą emocje, co jest tak ważne przy ciężarze gatunkowym tej historii.
Postaciami które odświeżają historię są Maks i Beniamin twórcy kanału o zjawiskach paranormalnych. Przy całym ciężarze emocjonalnym historii ich wątek był nieco lżejszy, chociaż i to stopniowo ewoluowało w kierunku mroku i grozy.
Spodobało mi się jak bardzo płynnie i naturalnie autor połączył motywy zbrodni, śledztwa i nuty horroru. Groza z tej powieści wypełza wolno i subtelnie i tutaj baza dla strachu jest wyobraźnia, ponieważ najstraszniejsze nie jest to co widzimy, a bardziej to, czego nie rozumiemy.
Autor przekonał mnie do swojego sposobu na budowanie napięcia, pozbawionego przesady czy korzystania z tanich jumpscarów.
Mnie ,,Zmorowisko" Piechury absolutnie kupiło i wciągnęło w wir wydarzeń. Dla mnie to był solidny dreszczowiec, pełen mroku z zawartą przestrogą, żeby uważać czego się chce odszukać, ponieważ czasem z poszukującego można stać się poszukiwanym.
" [...] Panowie, mamy ducha na pokładzie! [...]"
"Zmorowisko" autorstwa Kamila Piechury, to sztosowy thriller z elementami kryminału i po części horroru. Wywołał u mnie ciarki. Podczas czytania, byłam przerażona. Uwielbiam takie książki i emocje im towarzyszące. Tę powieść polecam czytać wieczorem lub w nocy.
"Zmorowisko" trzyma w napięciu od samego początku aż do końca. Zakończenie jest zjawiskowe i nieprzewidywalne.
Wyobraźcie sobie dom pośrodku lasu, w którym doszło do potwornej zbrodni. To, co tam się wydarzyło, to istny horror. Czy takie miejsce może być nawiedzone? Czy tę zbrodnię da się logicznie wyjaśnić? Czy mamy tutaj do czynienia z polskim Blair Witch Project? A może dusze zmarłych pragną kolejnych ofiar, tak jak to było w Amityville? Przekonacie się o tym, podczas czytania. Szczerze wam powiem, że jest to jedna z lepszych książek, jakie czytałam w tym roku.
Poznacie tutaj między innymi:
- Podkomisarz Lidię Ewert - jest bardzo dobra w tym, co robi. Potrafi doprowadzić sprawy praktycznie nierozwiązywalne do samego końca. Czy tak będzie i tym razem? Jest bardzo wysportowaną kobietą. Dba o swoją formę intensywnymi treningami, między innymi na wioślarzu. Podziwiałam ją.
- Maks i Beniamin, to reporterzy. Uprawiają ghosthunting. Prowadzą swój kanał na YouTubie o nazwie "Duchowisko", w którym badają nawiedzone miejsca. Sprawdzają, czy duchy istnieją naprawdę. W tym celu, w nawiedzonych miejscach używają tablic Ouija. Czy można igrać z duchami? Wkrótce się o tym przekonają. Co się stanie, gdy przekroczą progi Czarnego Domu? Przyznam szczerze, że nie odważyłabym się wejść do takiego domu, a co dopiero spędzić tam noc. Nie jestem aż tak odważna.
Poznałam również dzienniki Edwina Tellera. Były bardzo przerażające, przytłaczające i miejscami nawet filozoficzne.
Ten thriller jest tak skonstruowany, że nie da się przy nim nudzić. Jest po części brutalny, krwawy, bez owijania w bawełnę i nie znajdziecie tutaj ani grama lukru. Nie znajdziecie tutaj również długich przemyśleń głównych bohaterów. Autor doskonale to rozwiązał. Powalił mnie swoją szczerością. O takich historiach się nie zapomina. Brawa dla autora.
Tutaj mamy przeplatankę czasów. Poznajemy wydarzenia z 1998 roku oraz dwadzieścia siedem lat później. Podobały mi się te przeskoki. Idealnie zgrały się z fabułą.
Ps.
Taka moja dobra rada: nie igrajcie z duchami, ani nie używajcie tablicy Ouija. To jest bardzo niebezpieczne, a nawet śmiertelne. Dla niektórych z was to będzie śmieszne. Nic bardziej mylnego.
Istnieją rany niezdolne do zabliźnienia. Robert Ruso jest fotografem dobiegającym czterdziestki, który po rozwodzie przeniósł się z Krakowa do rodzinnej...
Napisany z rozmachem, pulsujący grozą thriller o najnowszej technologii i złu starym, jak ludzkość. Wyborna lektura! ROBERT MAŁECKI Dla Oliwiera...
Przeczytane:2025-09-14, Ocena: 5, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025,
Stare, opuszczone domy, szczególnie te na obrzeżach wsi lub gdzieś w lesie budzą strach i wywołują dreszczyk emocji, kiedy je mijamy, a są tacy, którzy próbują udowodnić, że mieszkają tam duchy.
Kiedy w Limanowej podkomisarz Lidia Ewert prowadzi śledztwo morderstwa trzech studentów, nie spodziewa się tego, że to nie koniec strasznych zdarzeń w tym miejscu. Kiedy Maks i Benjamin, czyli dwója przyjaciół tworząca kanał z filmami z miejsc, które mogą być nawiedzone, postanawia zbadać historię Czarnego Domu, ich drogi krzyżują się z kobietą i sprawa sprzed lat wychodzi na jaw.
Pomimo tego, że takie historie napawają mnie lękiem, uwielbiam je i cały czas sięgam po nowości, szczególnie, że kiedy oglądałabym film, pewnie bym przestała ze strachu, a czytając, mogę sobie zrobić chwile przerwy i wracam dalej do czytania. Mamy tutaj przedstawione dwie historie, które z czasem łączą się w całość. Lidia Ewert to kobieta ambitna, która zawsze dąży do wyjaśnienia każdej sprawy, niestety przez oddanie się swojej pracy nie ma swoje rodziny. Maks i Beniamin to przyjaciele, ale raczej tylko na stopie zawodowej, lubią swoją pasję i nie chcą niczego robić na siłę, pokazują autentyczne sytuacje i kiedy stają się sławni, trochę im to przeszkadza. Każde z nich na swój sposób próbuje dojść do prawdy, co skrywa Czarny Dom i dlaczego dzieje się tam tyle zła.
Emocji tutaj nie brakuje, szczególnie kiedy wracamy do historii sprzed lat, która została spisana w formie pamiętnika i odkrywana jest bardzo powoli. Mamy też tutaj ciekawą tajemnicę, która wychodzi na jaw dopiero na końcu i ona również sprawia, że inaczej postrzegamy całą historię. Jeżeli lubicie jasne zakończenia, to tego tutaj nie znajdziecie, niestety, ale tutaj pozostaje ono dość otwarte i wielu rzeczy musimy domyślić się sami lub dopisać sobie w głowie taki scenariusz, jaki nam odpowiada. O ile całość czytało mi się dobrze i historia naprawdę mnie wciągnęła, to jednak zakończenie trochę mnie rozczarowało, ja jednak wolę, jak wszystko wyjaśnione jest jasno i klarowanie.