W ciągu kilku tygodni z Central Parku znikają bez śladu cztery kobiety. Bez świadków, bez dowodów, bez motywu. Komisarz Olivier Davis, doświadczony śledczy, zaczyna podejrzewać, że to nie są przypadkowe zaginięcia.
Gdy odnalezione zostaje pierwsze ciało, sprawa zmienia się w polowanie na seryjnego mordercę. Miasto ogarnia panika, a presja - ze strony przełożonych i mediów - rośnie z każdą godziną. Davis wie, że jeśli szybko nie rozwiąże zagadki, liczba ofiar wzrośnie, a on sam może stać się kozłem ofiarnym w politycznej rozgrywce.
Czy zdoła powstrzymać zabójcę, zanim zniknie kolejna kobieta? Jak daleko się posunie, by poznać prawdę?

Smakosz Alexa Foresta to kryminał, który smakuje inaczej niż wszystkie. Przekonaj się, dlaczego. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Ostre Pióro. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Smakosz. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
2. ROZDZIAŁ
Komisarz Davis siedział pogrążony w myślach nad tajemniczą sprawą zaginięć młodych kobiet. Na biurku panował idealny porządek. Każdy dokument ułożony równo, żadnych zbędnych drobiazgów. Tak jak on – zdyscyplinowany i metodyczny. Mężczyzna przekroczył czterdziestkę. Miał ciemne, lekko siwiejące włosy oraz wyraziste rysy twarzy, które zdradzały lata doświadczenia i ciężkiej pracy w policji. Głęboko osadzone oczy były pełne determinacji, ale także zmęczenia, które nieuchronnie towarzyszyło mu w tym zawodzie. Nie dało się jednak ukryć, że lewa gałka oczna uciekała w bok, co powodowało u niego zeza.
Po komisariacie krążyła anegdota, że jeśli Davis czegoś nie rozwiązał, to znaczy, że sprawa była nierozwiązywalna. Koledzy podziwiali jego analityczny umysł i intuicję, które niejednokrotnie prowadziły do przełomów w trudnych sprawach. Był człowiekiem wierzącym w siłę dowodów i logiki, ale jednocześnie potrafił dostrzec niuanse ludzkich emocji, co czyniło go wyjątkowo skutecznym śledczym.
Gdy zapadał zmrok, Olivier przeglądał akta, próbując znaleźć jakikolwiek ślad, który mógłby rzucić nowe światło na niepokojące zniknięcia. Każda zaginiona zostawiała po sobie jedynie strzępy informacji, a tropy prowadziły donikąd. Davis zmrużył oczy, śledząc wzrokiem kolejne linijki raportu. Coś tu było. Czuł to pod skórą, jakby rozwiązanie czekało tuż za rogiem – wystarczyło je dostrzec.
Nagle do gabinetu wszedł detektyw Smith. Był młodszy od Oliviera, energiczny i pełen zapału. Pracował na komisariacie od niedawna. Miał jasne włosy i żywe spojrzenie, które odzwierciedlało jego nieustające pragnienie odkrywania prawdy. Olivier doceniał jego świeże spojrzenie – czasem wnosiło coś, czego on sam nie dostrzegał.
– Smith, mam kłopot. – Olivier odłożył akta na biurko. – Kolejne zaginięcie. Robi się coraz goręcej.
Gotowy do działania Aron Smith usiadł naprzeciwko.
– Oczywiście, komisarzu. Co udało się ustalić?
Davis zaczął wyjaśniać zawiłości sprawy, przedstawiając zebrane dowody i teorie, które do tej pory rozważał. Opowiedział o miejscach, w których zaginęły kobiety, ich związkach i codziennych nawykach. Smith słuchał uważnie, notując istotne szczegóły i zadając pytania, które mogłyby pomóc w lepszym zrozumieniu sytuacji.
– Wszystkie kobiety miały coś wspólnego – zauważył po chwili. – Czy to nie dziwne, że każda z nich była widziana po raz ostatni w okolicach tego samego parku?
Olivier skinął głową, zgadzając się z tą obserwacją. – Tak, to jeden z tropów, które próbuję zbadać. Ale potrzebujemy więcej informacji, by ustalić, dlaczego Central Park jest tak istotny.
Młody śledczy zaproponował, by dokładniej przyjrzeć się monitoringowi oraz porozmawiać z mieszkańcami, którzy mogli zauważyć coś podejrzanego. Olivier przyznał, że to dobry, lecz banalny pomysł. Mimo wszystko postanowił skontaktować się z zespołem technicznym.
– Jutro dostaniemy wszystkie nagrania z dni zaginięć tych kobiet – rzucił komisarz, gdy odłożył słuchawkę.
– Okej, do tego czasu zapoznam się z aktami sprawy, może coś znajdę – zadeklarował Smith. Zacmokał komicznie i zmienił ton głosu na łagodniejszy. – Tak naprawdę przyszedłem tu w innej sprawie.
– Jakiej? – wypalił natychmiast komisarz, unosząc wzrok znad sterty papierów.
Wokół walały się zdjęcia zaginionych kobiet. Największy problem stanowił fakt, że nie odnaleziono żadnej z ofiar. Mogli przypuszczać, że nie mają do czynienia z mordercą, a raczej handlarzami ludźmi. Na razie jednak Davis starał się nie wyciągać pochopnych wniosków – potrzebowali więcej dowodów.
– Potrzebuję wolne na piątek. Mam rocznicę ślubu…
– Ach tak! Rocznica, ważna sprawa! – zawołał Olivier. Pamiętał, że detektyw wspominał mu o tym gdzieś w przelocie. – A nad czym teraz pracujesz?
– Na tym dziwnym samobójstwem sprzed…
– A tak, już kojarzę. Nie musisz kończyć – przerwał mu komisarz. – Dalej uparcie twierdzisz, że się nie zabił?
– Dalej.
– Najpierw mi pomóż, a w sobotę będziesz świętował rocznicę.
– W piątek – poprawił go Aron.
– Tak, tak, w piątek. Niech będzie.
– Zdradź mi chociaż, co udało się ustalić – odparł Smith i westchnął niczym zmęczony kulturysta.
Komisarz uśmiechnął się nieznacznie i streścił wszystko, co wiedział. Razem zaczęli planować kolejne kroki, które mogłyby doprowadzić do przełomu w tej trudnej sprawie.
Po godzinach intensywnej pracy, gdy zmęczenie zaczynało dawać się we znaki, Olivier poczuł, że być może są na tropie czegoś ważnego. Wsparcie Smitha i jego zaangażowanie dodały mu nowej energii i nadziei, że wkrótce uda się rozwikłać tę zagadkę. Wiedział, że każda chwila jest cenna, a czas ucieka, ale teraz czuł, że mają realną szansę na rozwiązanie tej sprawy.
W końcu, gdy noc zapadła na dobre, obaj detektywi opuścili biuro z nowymi planami i determinacją, by odkryć prawdę. Olivier wiedział, że to dopiero początek, ale dzięki Smithowi miał poczucie, że nie stoi już sam wobec tej tajemnicy. Razem będą walczyć, by przywrócić godność tym kobietom i spokój ich rodzinom.
3. ROZDZIAŁ
Emily Davis była kobietą o drobnej posturze i delikatnym uśmiechu, który często gościł na jej twarzy. Pojedyncze kosmyki blond włosów, wymykające się z luźnego koka, opadały na jej ramiona, gdy pochylała się nad płótnem. Malowanie było jej azylem, ucieczką od codzienności i samotnych wieczorów, gdy jej mąż, komisarz Olivier Davis, pochłonięty był pracą. Sztuka pozwalała jej wyrazić emocje, które trudno było ubrać w słowa.
Na co dzień nie pracowała – mogła sobie na to pozwolić nie dzięki zarobkom męża, lecz z powodu spadku po ojcu.
Jej dom stanowił ciepły azyl, pełen pastelowych barw i promieni słońca wpadających przez duże okna salonu. Na ścianach wisiały jej obrazy – każdy z nich opowiadał własną historię. Emily mogłaby mówić o nich godzinami, ale niewielu chciało jej słuchać.
Dziś pracowała nad nowym dziełem – pejzażem mającym oddać spokój i harmonię, których pragnęła w życiu. Właśnie zanurzała pędzel w błękitnej farbie, gdy dzwonek do drzwi wyrwał ją z zamyślenia.
Zaskoczona zostawiła narzędzia i poszła otworzyć drzwi. Na progu stała jej matka, Helena
– starsza pani o pełnych kształtach, która zawsze emanowała energią i ciepłem. Była kobietą, której obecności nie dało się zignorować. Miała opinię na każdy temat i nie wahała się nią dzielić, niezależnie od tego, czy ktoś chciał jej wysłuchać.
Emily przywitała matkę z uśmiechem, choć nie potrafiła ukryć zaskoczenia. Ceniła swoją przestrzeń, a niezapowiedziane wizyty burzyły jej poukładany świat.
– Chryste, jak u ciebie zimno – rzuciła Helena, nawet się nie witając, i weszła do środka.
– Ciebie też miło widzieć, mamo…
Kobieta zrzuciła płaszcz i rozejrzała się po salonie. Jak miała w zwyczaju, od razu zaczęła komentować porządek. Emily wiedziała, że to tylko matczyna troska, ale czasem brakowało w niej zrozumienia dla potrzeb córki.
Obie usiadły w kuchni. Emily wstawiła wodę na herbatę. Nie musiała nawet pytać – matka nigdy nie odmawiała zielonej herbaty z miodem.
– Ten błękit tu nie pasuje – skomentowała Helena, wskazując na płótno, nad którym aktualnie pracowała jej córka.
– No tak, zapomniałam, że to ty skończyłaś malarstwo, a nie ja.
– Nie kpij sobie, młoda damo – ostrzegła ją matka. – Próbuję ci tylko doradzić. Poza tym nie trzeba kończyć studiów, żeby wiedzieć, co nie pasuje.
Emily zignorowała uwagę i przyniosła płótno oraz pozostałe narzędzia. Nie bacząc na docinki matki, nałożyła na obraz kolejną warstwę błękitu. Bynajmniej nie zamierzała przerywać pracy ze względu na niespodziewaną wizytę.
Helena pokiwała głową z rezygnacją i szybko zmieniła temat – na swój ulubiony, czyli Oliviera. Od zawsze interesowała się pracą zięcia do przesady. Była z niego dumna, ale nie mogła pojąć, dlaczego tak długo przesiaduje w pracy.
– Kochanie, czy Olivier w ogóle bywa w domu? – zapytała, nie odrywając wzroku od czajnika. – Martwię się o ciebie. On ciągle gdzieś znika, a ty siedzisz tu sama jak palec.
Emily westchnęła, przygotowując się na dłuższy wywód, ale nie przerywała malowania.
– Mamo, wiesz, że jego praca jest wymagająca. Ma mnóstwo obowiązków. To nie tylko siedzenie w biurze, ale dbanie o bezpieczeństwo miasta. Dzięki niemu Nowy Jork staje się coraz bardziej spokojny.
Helena zaparzyła sobie herbatę, gdy tylko woda się zagotowała. Dopiero wtedy znów zabrała głos.
– Rozumiem, że jego praca jest ważna, ale czy to znaczy, że nie może znaleźć czasu dla ciebie? Kiedy w końcu założycie rodzinę?
– Jesteśmy rodziną – odparła Emily i zamoczyła pędzel w błękicie.
– Dobrze wiesz, o czym mówię.
– Na razie nie planujemy dzieci.
– Czy ty siebie słyszysz, córko?
Emily uniosła brwi. Za każdym razem, gdy matka zwracała się do niej w ten sposób, oczekiwała natychmiastowej zmiany postawy. Problem polegał na tym, że jej córka nie miała już dziesięciu lat i nie zamierzała się podporządkować.
– Mam dopiero trzydzieści dwa lata. Jest czas na dzieci.
– Tak, a twój mąż już po czterdziestce! – oburzyła się Helena. – Chcesz, żeby w przedszkolu brali go za dziadka?
– To już nie mój problem. Nie obchodzi mnie, co myślą inni.
Helenę zamurowała odpowiedź córki. Rzadko kiedy stawiała się w ten sposób. Emily odłożyła pędzel i spojrzała na matkę spokojnie.
– Mamo, rozmawialiśmy o tym z Olivierem wiele razy. Ostatnio nawet zorganizował dla nas weekendowy wyjazd, żebyśmy mogli spędzić trochę czasu razem. To miły gest, prawda?
Helena pokiwała głową, lecz w jej oczach wciąż było widać troskę.
– Oczywiście, że to miłe – przyznała – ale czy wystarczy? Kiedyś mówiłaś, że planujecie więcej takich chwil, a teraz wszystko kręci się wokół jego pracy.
Emily zamilkła na chwilę, myśląc o argumentach, które mogłyby przekonać matkę. – Wiem, że to trudne. Czasami czuję się samotna, ale rozumiem, że Olivier robi to dla nas. Chce, żebyśmy oboje czuli się spełnieni. Poza tym to jego pasja. On naprawdę kocha to, co robi.
Helena westchnęła, próbując znaleźć słowa, które nie uraziłyby córki.
– Nie chcę narzekać, ale widzę, jak to na ciebie wpływa. Samotność zabija, tnie głębiej niż skalpel.
Emily uśmiechnęła się smutno, nie rozumiejąc do końca metafory matki.
– Olivier obiecał, że spróbuje lepiej zarządzać czasem. A ja mam mnóstwo rzeczy do zrobienia. Wiesz, ile mam zamówień na obrazy takie jak ten?
– Cieszę się, ale przecież pieniędzy wam nie brakuje. Twój ojciec o to zadbał.
– Tak, ale w życiu liczy się coś więcej niż pieniądze.
– Yhm… – mruknęła Helena i upiła łyk herbaty. – A wracając do Oliviera, obietnice to jedno, a rzeczywistość to drugie. Może powinniście rozważyć terapię par? Czasem pomoc z zewnątrz może otworzyć oczy na sprawy, które sami ignorujemy.
Emily spojrzała na matkę z niedowierzaniem.
– Terapia dla par, poważnie? Wiesz, że zawsze cenię twoje rady, mamo, ale ostatnio chyba cię ponosi.
Helena uśmiechnęła się, widząc, że jej słowa wywarły dość silne wrażenie. Próbowała ze wszystkich sił skłonić córkę do zmiany sposobu myślenia, ale najwyraźniej nic do niej nie docierało.
– Jak uważasz. Jesteś dorosła, skoro wiesz, co robisz…
Rozmowa na poważne tematy przy kuchennym stole dobiegła końca. Po trzydziestu minutach Helena wyszła, nie dopijając herbaty.
Emily odetchnęła z ulgą, ale jej myśli wciąż krążyły wokół słów matki. Wiedziała, że przed nią długa droga do osiągnięcia harmonii, była jednak zdeterminowana, by spróbować. Może wspólne chwile z Olivierem staną się częstsze, a praca nie będzie już przeszkodą, lecz częścią ich wspólnego życia? W końcu miłość wymaga nie tylko poświęceń, ale i mądrości w podejmowaniu decyzji. Spojrzała na płótno z oddali i zmrużyła oczy. Niezadowolona z efektu sięgnęła po wilgotną ścierkę. Z uporem starła całą niebieską farbę, która jeszcze nie zdążyła wyschnąć.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Smakosz. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,
