W ciągu kilku tygodni z Central Parku znikają bez śladu cztery kobiety. Bez świadków, bez dowodów, bez motywu. Komisarz Olivier Davis, doświadczony śledczy, zaczyna podejrzewać, że to nie są przypadkowe zaginięcia.
Gdy odnalezione zostaje pierwsze ciało, sprawa zmienia się w polowanie na seryjnego mordercę. Miasto ogarnia panika, a presja - ze strony przełożonych i mediów - rośnie z każdą godziną. Davis wie, że jeśli szybko nie rozwiąże zagadki, liczba ofiar wzrośnie, a on sam może stać się kozłem ofiarnym w politycznej rozgrywce.
Czy zdoła powstrzymać zabójcę, zanim zniknie kolejna kobieta? Jak daleko się posunie, by poznać prawdę?

Smakosz Alexa Foresta to kryminał, który smakuje inaczej niż wszystkie. Przekonaj się, dlaczego. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Ostre Pióro. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Smakosz. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
4. ROZDZIAŁ
W biurze komisarza Oliviera Davisa panowała atmosfera skupienia. Światło wpadające przez okno rzucało cienie na ściany, gdy detektyw Aron Smith, siedząc naprzeciwko, przeglądał kolejne raporty. Sprawa była skomplikowana, a każdy nowy trop zdawał się prowadzić donikąd. Obaj mężczyźni wiedzieli, że czas jest kluczowy – jeśli szybko czegoś nie wymyślą, dojdzie do kolejnego porwania.
– Szefie, musimy się skupić na tym, co już wiemy – zaczął Aron, przekładając strony w poszukiwaniu istotnych informacji. – Wszystkie zaginione kobiety były ostatnio widziane w Central Parku. To nasz punkt wyjścia, ale musimy jednak znaleźć coś jeszcze, co je łączy. Czuję, że coś nam umyka.
Olivier skinął głową, wpatrując się w ekran komputera, na którym odtwarzały się nagrania z monitoringu.
– Racja. Ale to może zbieg okoliczności? Zauważ, że pierwsza zaginiona w ogóle nie zamierzała udać się do parku. Na nagraniach z monitoringu jej nie ma. Tylko facet z okolicznego sklepu twierdzi, że widział ją, jak zmierzała w tamtą stronę. Może jednak tam nie dotarła? – zastanawiał się głośno, próbując dopasować elementy układanki.
Aron oparł się na krześle i zamknął oczy, próbując przywołać wszystkie szczegóły, które mogłyby pomóc w rozwiązaniu sprawy.
– Większość z nich odwiedzała park w podobnych godzinach. Może to jest trop? Obstawiam, że ktoś obserwuje to miejsce i wybiera ofiary w określonych porach dnia zasugerował, otwierając oczy z nową determinacją.
Olivier przyjrzał się jednemu z nagrań.
– Zobacz tutaj na drugą zaginioną – powiedział, wskazując na ekran. – Anna Baker pojawia się na nagraniu o szesnastej, a godzinę później zaginęła. Musimy sprawdzić, co się działo w tym czasie. Czy ktoś za nią podążał? Czy z kimś rozmawiała?
Aron podszedł do monitora, uważnie obserwując wskazane momenty.
– Powinniśmy skoncentrować się na przechodnich pojawiających się o tych samych godzinach. Jeśli ktoś jest na każdym z nagrań, może być naszym podejrzanym zaproponował, notując godzinę i szczegóły na kartce.
Olivier wstał i zaczął przechadzać się po pokoju, próbując zebrać myśli.
– Musimy jeszcze raz porozmawiać z rodzinami zaginionych. Może teraz, gdy emocje opadły, przypomną sobie coś istotnego. Cokolwiek, co pomoże nam zrozumieć, dlaczego te kobiety zostały wybrane – powiedział z determinacją komisarz. Aron zgodził się bez przekonania.
– W porządku, ale najpierw przejrzyjmy wszystkie nagrania z ostatnich tygodni. Jeśli znajdziemy kogoś, kto pojawia się na nich regularnie, będziemy bliżej rozwiązania.
– Zajmij się tym. Ja pojadę do rodziny pierwszej zaginionej – oświadczył Olivier, spisując adres Brown i sięgnął po płaszcz. – Jak tylko coś znajdziesz, informuj mnie.
– Oczywiście – westchnął Smith i zajął miejsce przy biurku szefa.
Komisarz wyszedł z gabinetu i udał się prosto pod adres zapisany na kartce.
***
Nowy Jork, jak zwykle, był zakorkowany. Deszcz bębnił rytmicznie o szyby, tworząc melancholijną symfonię. Krople wody spływały po szkle, a wycieraczki mozolnie przecinały taflę wody, próbując zapewnić minimalną widoczność.
Mgła zaczynała gęstnieć, otulając miasto szarym woalem. Davis wiedział, że taka pogoda sprzyja wypadkom, drobnym przestępstwom i policyjnym interwencjom. Jednak nie należało to do jego obowiązków – technicznie rzecz biorąc, nawet przepytywanie rodzin nie było jego zadaniem. Powinien zlecić to podwładnym, ale ta sprawa intrygowała go zbyt mocno.
Podczas takich podróży miał chwilę na refleksję. Myślał o wyzwaniach, jakie niesie ze sobą praca w policji. Przepracował już prawie dwadzieścia lat i wciąż nie czuł wypalenia, rzadkość w tym zawodzie. Nieraz widział miejsca zbrodni, gdzie zwłoki były tak zmasakrowane, że tylko badania DNA pozwalały ustalić tożsamość denata. Seryjni mordercy nauczyli się usuwać uzębienie, by spowolnić rozpoznanie.
Komisarz myślał też o ludziach, których spotykał na swojej drodze – zarówno tych, którym pomagał, jak i tych, których musiał zatrzymać. Przypominał sobie sytuacje, gdzie należało wybrać mniejsze zło. Raz musiał wybrać – uratować dziecko czy jego matkę z płonącego domu, nim pojawiła się straż pożarna. Takie decyzje zostają z człowiekiem na zawsze. Jego doświadczenie nauczyło go, że w tej pracy najważniejsze jest zachowanie spokoju i rozwagi niezależnie od okoliczności.
Sprawy, które rozwiązywał jako komisarz, były pełne nieprzewidywalnych zwrotów akcji. Przypomniał sobie jeden z poprzednich przypadków. Wtedy to podobna pogoda pomogła mu złapać podejrzanego. Deszcz skutecznie zagłuszył jego kroki, a mgła skryła go przed wzrokiem ściganego. W takich chwilach czuł, że jego praca ma sens, a każdy dzień przynosi nowe wyzwania i satysfakcję z dobrze wykonanego zadania.
Jednak nie zawsze było tak prosto. Bywały dni, kiedy czuł się przytłoczony odpowiedzialnością. W takich momentach przypominał sobie, dlaczego wybrał tę ścieżkę kariery. Chciał pomagać ludziom, dbać o porządek i bezpieczeństwo. Wiedział, że nawet najmniejsza interwencja może zmienić czyjeś życie na lepsze.
Kiedy w końcu dotarł do celu, deszcz zaczynał ustępować, a mgła rozwiewała się powoli. Komisarz David wysiadł z samochodu, zamknął drzwi i rozejrzał się wokół.
Przed nim znajdował się dom rodziców pierwszej zaginionej, Sophii Brown. Wybudowano go w latach dziewięćdziesiątych na przedmieściach. Otaczał go starannie wypielęgnowany ogród. Mimo pogodnego otoczenia atmosfera w środku była ciężka, pełna niepokoju i niewypowiedzianych obaw.
John i Margaret Brown usiedli na sofie, trzymając się za ręce. Ich twarze zdradzały zmęczenie i niepokój. Davis przysiadł naprzeciwko na fotelu.
– Przykro mi z powodu tej sytuacji – zaczął Olivier, starając się brzmieć współczująco. Chciałbym porozmawiać o Sophii, aby lepiej zrozumieć, co mogło wydarzyć się w Central Parku.
– Sophia była wspaniałą córką – zaczęła Margaret, ocierając łzy z policzków. – Pełna życia, energii. Miała tyle planów, tyle marzeń…
– Czy wspominała coś o Central Parku? W jakim celu się tam udała? John, który do tej pory milczał, w końcu się odezwał.
– Sophia uwielbiała tam chodzić. Mówiła, że to jej miejsce, gdzie może pobyć sama z myślami. Często biegała tam rano, zanim jeszcze zaczynała dzień pracy. Ale nie wybierała się tam po zmroku. Nigdy.
– Czy w ostatnich tygodniach zauważyliście coś niepokojącego? – zapytał komisarz, zapisując coś w swoim notesie.
– Nie, nic takiego – odpowiedziała Margaret niepewnie. – Może była bardziej zamyślona, ale tłumaczyła to stresem w pracy. Pracowała nad ważnym projektem i czasem spędzała nad nim całe noce.
– Czym się zajmowała?
– Jest architektką krajobrazu – wytłumaczyła matka zaginionej.
– Już rozumiem, skąd taki piękny ogród przed domem. Miała jakieś problemy w pracy? Może ktoś jej groził? Miała chłopaka? – Davis próbował znaleźć jakikolwiek trop.
– Nie, raczej nie. Zawsze mówiła, że lubi swoją pracę i ludzi, z którymi pracuje. Żadnego mężczyzny nigdy nam nie przedstawiła – odpowiedział John.
Davis zadał jeszcze kilka pytań, starając się wyłuskać z tej rozmowy jakiekolwiek wskazówki, które mogłyby pomóc w śledztwie. Z ich odpowiedzi wynikało, że Sophia była zwyczajną młodą kobietą z ambicjami i planami na przyszłość. Nic nie wskazywało na to, że mogła mieć wrogów czy problemy, które doprowadziły do jej zaginięcia. – Czy jest coś jeszcze, co powinienem wiedzieć? Coś, co mogłoby pomóc w jej odnalezieniu? – zapytał Davis, podnosząc wzrok znad notesu.
Margaret spojrzała na Johna, szukając wsparcia.
– Nie wiem, czy to jest ważne – zaczęła – ale Sophia ostatnio zaczęła się interesować jakąś nową grupą ludzi. Mówiła, że to przyjaciele z parku, że spotykają się tam na jakieś zajęcia jogi czy medytacje.
O tak! To była nowa informacja, która mogła mieć znaczenie. Może Sophia wpadła w jakieś podejrzane towarzystwo?
Davis zanotował to, obiecując sobie, że sprawdzi tę grupę i dowie się, kim są ci nowi przyjaciele.
– Jakieś szczegóły? Imiona?
– Niestety nie.
– Jeśli przypomnicie sobie coś jeszcze, dajcie mi znać – powiedział, wstając.
– Komisarzu Davis – zwrócił się ojciec zaginionej drżącym głosem. – Proszę być szczerym. Jakie są szanse, że Sophia żyje?
Komisarz zamyślił się. Mógł skłamać i dać im fałszywą nadzieję, że ich córka odnajdzie się cała i zdrowa, ale zbyt długo w tym siedział, żeby tak myśleć. Jeśli od zaginięcia minęło czterdzieści osiem godzin, szanse diametralnie malały.
– Proszę być szczerym. Jakie są szanse, że Sophia żyje? – zapytała matka zaginionej.
– Jeśli minęły trzy tygodnie… nikłe. Ale dopóki nie znajdziemy ciała, nie możemy zakładać najgorszego.
Wychodząc, Davis poczuł ciężar tej sprawy. Klasyfikował ją inaczej, bardziej osobiście. Sophia nie była tylko kolejnym nazwiskiem na liście zaginionych. To w końcu osoba, która miała rodzinę, marzenia i życie, jakie należało odzyskać, tak samo zresztą jak w przypadku pozostałych kobiet. Olivier czuł w kościach, że wszystkie cztery zaginione zostały zaatakowane przez tego samego przestępcę. A jeśli tak, to wkrótce zaatakuje ponownie, a wtedy Davis będzie na to przygotowany.
Książkę Smakosz kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,
BĹÄ d podczas pobierania komentarzy. SprĂłbuj ponownie.