Któż Ci to uczynił? Fragment książki „Słowiańska krew"

Data: 2025-06-10 07:00:02 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Żywiecczyzna, XIII wiek. Zima w górach jest surowa i codzienność wystawia ludzi na ciężkie próby. Nocą, gdy ktoś próbuje wtargnąć do domu Żywki, kobieta bez namysłu chwyta za kuszę, gotowa bronić rodziny i dobytku. Nie wie, że jej życie właśnie splotło się z losem człowieka skrywającego tragiczną tajemnicę.

Kim jest napastnik? Czy do Zabłocia przywiódł go przypadek, czy może przeznaczenie? I co tak naprawdę czai się w mrocznych lasach wokół zagrody, a co jest jedynie wytworem wyobraźni?

Słowiańska krew - grafika promująca książkę

Słowiańska krew Anny Krzysteczko to intrygująca fabuła, która łączy historię i słowiańskie wierzenia w opowieść o bolesnej przeszłości, ludzkich namiętnościach, moralnych dylematach oraz cienkiej granicy między rzeczywistością a magią. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Słowiańska krew. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Sambor zrobił szybki obchód po przytułku. Stan kilku osób wydawał mu się naprawdę poważny i czuł się podle z tym, że nie może zostać na dłużej. Wydał zakonnikom zalecenia co do dal­szej opieki nad chorymi, zamienił parę słów z Łucją i pognał czym prędzej na targowisko po najważniejsze sprawunki. Przez całą drogę powrotną zastanawiał się nad losem starego Jędrze­ja. Mężczyzna miał już swoje lata, do tego ciężka praca mocno 15

nadszarpnęła jego zdrowie. Czy uda mu się pokonać choróbsko? Kaszle paskudnie, a utrzymujące się ciepłoty nie wróżą nicze­go dobrego. Pachołek młynarzy. Ludzie, którym wiernie służył przez ponad ćwierć wieku, odstawili go pod przytułek jak sta­rą, wyżyłowaną chabetę, i wzięli na jego miejsce osieroconego młodzika z Pietrzykowic. O parszywy losie biedaków, westchnął w duchu Sambor.

Dotarłszy do zagrody, zauważył ślady wydeptane na śniegu.

– Gadaj do baby swoje, a ona i tak swoje! – warknął wściekły. Puścił Gniadka na podwórzu i pognał do domu.

Drzwi były zamknięte. Długo się do nich dobijał, zanim Siemko mu otwarł. Wpadł do środka jak burza. Dzieci bawiły się z Łaską jak gdyby nigdy nic, tylko Żywki nigdzie nie dojrzał.

– A matka dokąd poszła?!

– Do lasu, po drobnicę na rozpałkę – odpowiedział starszy z synów.

Sambor zaklął szpetnie pod nosem.

– Dawno?

– Niedługo po was.

Zaczął gorączkowo liczyć godziny. Wyjechał z domu ran­kiem, a teraz dochodziło na Anioł Pański! Poczuł, że ze strachu zaczynają mu sztywnieć ręce i nogi, i nie zważając na dzieci, wy­dał z siebie przeciągły ryk.

***

Żywka pociągnęła nosem. Ale tu cuchnie, pomyślała i powo­li podniosła się z ziemi, podpierając się na skrępowanych w nad­garstkach rękach. Znajdowała się w ciemnym, zimnym pomiesz­czeniu, w którym unosił się zapach pleśni i zgnilizny. Przysunęła 16

się ku ścianie i oparła o nią plecami. Dopiero wówczas w blasku świecy dojrzała zbója. Celował do niej z łuku z leszczyny, takie­go, jakim często bawią się jej dzieci.

– Kusza to nie jest, ale też dziurawi – wycedził przez zęby.

Przyglądała mu się przez chwilę w milczeniu. Wydawał się tak śmieszny w swoim zachowaniu, że zaczęła się z niego natrzą­sać. Początkowo cicho, a potem coraz głośniej, aż w końcu śmia­ła się na całe gardło, jakby opuściły ją zdrowe zmysły. To wypro­wadziło mężczyznę z równowagi.

– Nie dbasz o życie, wariatko? – warknął, podchodząc bliżej.

Wycelował strzałę z gałęzi prosto w jej skroń. Żywka otarła łzy, które potoczyły się ze śmiechu. Odchrząknęła.

– Każdy kiedyś musi zemrzeć – odpowiedziała spokojnie, po czym znów parsknęła.

– Ubiję cię! – ryknął, a ona mimowolnie drgnęła.

– Z tej zabawki chyba nie dasz rady – rzuciła obojętnie. Sama nie wiedziała, skąd bierze się w niej ta odwaga. Zupełnie jak­by nie panowała nad wypowiadanymi słowami.

Zdenerwowany mężczyzna cisnął łukiem o ziemię i przysiadł obok. Odsunął ją od ściany i objął ramieniem. Żywkę uderzył w nozdrza smród jego potu, ale powstrzymała cisnące się na usta wyzwiska.

– Naprawdę się mnie nie lękasz? – zapytał zdziwiony. – Wszyst­kie niewiasty, które napotkałem po drodze, drżały na widok mo­jej oszpeconej gęby.

– Boję się jeno Boga.

– Ale twój Bóg chyba cię opuścił! Inaczej nie siedziałabyś te­raz ze mną w tej zapleśniałej norze.

Zaśmiał się nerwowo, a Żywka spojrzała mu w oczy. Do­strzegła w nich coś, co ją mocno poruszyło. Tęsknotę? Żal? Ból?

– A gdzie jest twój Bóg? – zapytała łagodnie.

Zbój poderwał się z ziemi i zaczął nerwowo krążyć tam i z powrotem. Dopiero teraz zauważyła, że utyka na lewą nogę. Zatrzymał się gwałtownie.

– Zemrzał w chwili, kiedy uczynili mi to! – krzyknął, wskazu­jąc ręką na okaleczoną część twarzy. Padł przy Żywce na kolana, złapał ją za ramiona i przyciągnął ku sobie tak blisko, że dotknęli się nosami. Jego rana wyglądała z tej odległości jeszcze bardziej przerażająco. – Wiesz, jak to jest, kiej ludzie odwracają na twój widok głowę z obrzydzeniem?! Szydzą z ciebie, pokazują palca­mi jak potwora albo uciekają jak przed zbrodzieniem?!

– Wierzę, że jest ci ciężko – odpowiedziała pełna współczucia.

– Doprawdy?!

Mężczyzna zamachnął się i zdzielił ją z całej siły w policze. Wyprostowała plecy, jakby nic się nie stało, chociaż czuła, że z jej nosa zaczyna powoli wypływać ciepła strużka. Uśmiechnęła się nawet. Wiedziała, że to mogą być jej ostatnie chwile, ale w ogó­le nie czuła strachu.

Porywacz pogładził się po zdrowej części brody, jakby jej dru­ga połowa nie należała do niego.

– Dziwna z ciebie baba. Albo masz chorą głowę, albo jesteś…

– Czarownicą? – dokończyła, a ten się wzdrygnął. – Dobrze wiem, jak to jest coś stracić. Sama doświadczyłam w życiu wiele zła.

– Raczej jesteś szurnięta – mruknął, ocierając rękawem krew spod jej nosa. – Patrzaj na dół, bo się zadławisz.

– Któż ci to uczynił?

Książkę Słowiańska krew kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Słowiańska krew
Anna Krzysteczko1
Okładka książki - Słowiańska krew

Żywiecczyzna, XIII wiek. Zima w górach jest surowa i codzienność wystawia ludzi na ciężkie próby. Nocą, gdy ktoś próbuje wtargnąć do domu Żywki, kobieta...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Niewidzialna
Sabina Obwiosło-Budzyń
Niewidzialna
Potępione
Agata Kabza-Papuga
Potępione
Nocny welon
Ewa Sobieniewska
Nocny welon
Susza
Jorn Lier Horst
Susza
Dotknij nieba
Marta Nowik
Dotknij nieba
Gra kłamstw
Ruth Ware
Gra kłamstw
Adelka i przyjaźń
Anna Bichalska ;
Adelka i przyjaźń
Pokaż wszystkie recenzje