Nowy tom serii z podkomisarzem Robertem Lwem. „Więzi" M.M. Perr

Data: 2025-04-23 15:21:01 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Znana pisarka, zbierając materiały do nowej powieści, natrafia na trop łączący niewyjaśnione zaginięcia dziewczyn ze starą sprawą zniknięcia Melisy Laskiewicz, uczennicy szkoły specjalnej. Piętnaście lat wcześniej podkomisarz Robert Lew o uprowadzenie dziewczyny podejrzewał jej kolegę z klasy, Olka Starowicza. Do winy przyznała się jednak inna osoba, więc dochodzenie zamknięto… Czy słusznie? Teraz Lew zostaje zmuszony do powrotu do śledztwa, które przed laty ukształtowało jego karierę i na zawsze zmieniło życie wielu ludzi. Wraz z aspirantką Sonią Czech wkraczają w świat tajemnic, a każdy ślad prowadzi ich do kolejnych niepokojących odkryć. Gdy przeszłość zaczyna odciskać piętno na teraźniejszości, a niewygodne sekrety wychodzą na jaw, Robert i Sonia muszą zdecydować, jaką cenę są gotowi zapłacić za prawdę.

Więzi M.M. Perr - grafika promująca książkę

Do przeczytania powieści M.M. Perr Więzi zaprasza Wydawnictwo Prozami. To już szósty tom cyklu z podkomisarzem Robertem Lwem. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Więzi:

– Pamięta pan Matyldę Starowicz? – zapytała kobieta, przewiercając podkomisarza Roberta Lwa swoimi oczami. Chwilę wcześniej wtargnęła do wydziału kryminalnego stołecznej policji. Co prawda, dosyć często się zdarzało, że ktoś z wyraźnymi pretensjami zjawiał się na komendzie i wykrzykiwał w twarz funkcjonariuszy przeróżne oskarżenia, ale zazwyczaj byli to prości ludzie „z ulicy”. Stojąca przed podkomisarzem kobieta zdecydowanie zaś nie należała do tej kategorii. Musiała być po sześćdziesiątce, ale miała pewność siebie dwudziestolatki. Wyglądała, jakby dopiero co zeszła z wybiegu. Wszystkie elementy jej awangardowego, barwnego stroju wyglądały na bardzo kosztowne. Choć tego dnia na zewnątrz było pochmurno, miała okulary przeciwsłoneczne w podłużnych, fikuśnych oprawkach z inicjałami dwóch znanych projektantów mody.

  – Kogo?

  – Matyldę Starowicz. Ona pamięta pana doskonale. Piętnaście lat temu aresztował pan jej brata Olka, nie mając ku temu żadnych podstaw. Oskarżył go pan wtedy o porwanie Melisy Laskiewicz, lat siedemnaście. Pamięta pan? Matylda Starowicz dała panu wtedy popalić. Codziennie przychodziła na komendę z kolejną skargą na pana, aż w końcu dał pan za wygraną i wypuścił jej brata, nie stawiając mu żadnych zarzutów.

  Robert Lew podrapał się po brodzie, nie mogąc zdecydować, czy powinien kobietę wyprosić, czy też wysłuchać do końca tego, co miała do powiedzenia. Jeszcze parę lat temu decyzja byłaby stosunkowo prosta. Ale teraz, kiedy renoma policji stała się równie ważna jak faktyczne łapanie przestępców, wahał się. Nie chciał stać się bohaterem jakiegoś viralowego filmiku na TikToku albo tematem głównym programu Uwaga!. Problem polegał tylko na tym, że akurat dzisiaj nie miał ani czasu, ani cierpliwości na słowne przepychanki z kimś, kto według niego wyglądał jak przebrany strach na wróble i prawdopodobnie przyszedł na komendę wyłącznie po to, by poczuć się choć na chwilę ważnym członkiem społeczeństwa.

  – A Patryka Olczewskiego pan chociaż pamięta?

  Wraz z kolejnymi słowami kobiety w wydziale robiło się ciszej, aż wszystkie rozmowy ucichły i oczy funkcjonariuszy zwróciły się w kierunku podkomisarza oraz stojącej przed nim kobiety w płaszczu.

 [...]

  Drzwi się otworzyły, wydając doniosłe skrzypnięcie. Do środka weszła dyrektorka wydziału Kamila Jaskóła.

  – Co tu się dzieje? – zapytała.

  – Do Lwa przyszła jakaś dziennikarka – powiedziała policjantka stojąca obok.

  – Nie jestem dziennikarką, tylko pisarką! Nazywam się Stanisława Czajka, ale wydaję swoje książki pod pseudonimem, więc to nazwisko nikomu nic nie powie, nawet jeżeli ktoś z tu obecnych książki czyta… – poprawiła ją kobieta, odwracając jednocześnie głowę tak gwałtownie, że jej utleniona bujna czupryna zafalowała niczym grzywa króla zwierząt.

  – I przyszła tu pani, bo…? – zapytała dyrektorka.

  – W trakcie zbierania materiału do mojej kolejnej książki, odkryłam, że piętnaście lat temu pan Lew zrobił karierę, wsadzając niewinnego człowieka do więzienia.

  – Rozumiem, ale to zły adres.

  – Słucham?

  – Policja nie zajmuje się już zamkniętymi sprawami. Traci pani czas – powiedziała Jaskóła. Nie raz i nie dwa słyszała już wcześniej podobne słowa. Wydział kryminalny zawsze był głównym celem osób cierpiących na syndrom wyparcia.

  – Ale ja wiem, co naprawdę się stało z Melisą. Winny dalej jest na wolności i, co gorsza, ma wiele innych osób na sumieniu! Ja wiem, kto to jest!

  Jaskóła spojrzała na podkomisarza, nic nie mówiąc. Dała mu do zrozumienia, że to jemu pozostawia decyzję.  [...]

  Podkomisarz z pochmurną miną zaprosił pisarkę do jednego z wolnych pomieszczeń w wydziale. Jego minimalistyczne wyposażenie – stół i sześć krzeseł – zrobiły na kobiecie wyraźnie niekorzystne wrażenie.

  [...]

  Zamiast zająć miejsce naprzeciwko kobiety, oparł się plecami o zimną ścianę. Zerknął na zegar wiszący na przeciwko i zanotował sobie w pamięci, by za kwadrans zakończyć tę rozmowę, którą uważał za marnowanie czasu.

  [...]

  – Dlaczego pani przyszła? – zaczął Lew, nie chcąc tracić ani minuty dłużej.

  – Jak powiedziałam, jestem pisarką i, nie chwaląc się, moje książki są dosyć popularne. Może słyszeli państwo o Igim Jurgenie? To właśnie ja. Piszę głównie kryminały, ale ostatnio postanowiłam opisać prawdziwą zbrodnię.

  – Czy może pani przejść do sedna? – pospieszał podkomisarz.

Pisarka popatrzyła na niego gniewnie.

  – Niech pan słucha, panie inspektorze, czy jaki to pan obecnie posiada stopień… ja jestem znana i mój czas jest tak samo cenny jak pana. Nie przyszłabym tutaj, gdybym nie odkryła czegoś naprawdę ważnego. Jestem poważnym człowiekiem i przykładam się do swojej pracy.

  – Dobrze, ma pani całą naszą uwagę, zapewniam. Tylko chciał bym już usłyszeć, o co chodzi.

  – Pamięta pan sprawę Patryka Olczewskiego sprzed piętnastu lat? Odsiaduje wyrok dożywocia za zamordowanie dwóch kobiet, choć znaleziono tylko jedno ciało.

  – Skoro znaleziono jedno ciało, to taki całkiem niewinny to on nie jest – odparł Lew. – Pamiętam, i co z nim?

  – Przyznał się do zamordowania Melisy Laskiewicz, chociaż jej nie zabił. Zrobił to ktoś, kogo pan już wówczas podejrzewał, ale nie doprowadził pan wtedy do aresztowania, bo zamknęliście Olczewskiego.

  – Może pani jaśniej? Nazwiska proszę – przerwała Gertruda swoim chropowatym, niskim głosem.

  – Olek Miszczuk, który chodził z Melisą do tej samej klasy. Przesłuchiwaliście go wtedy. Od jakiegoś czasu nachodził dziewczynę, a tamtego dnia, kiedy Melisa była widziana po raz ostatni, szedł za nią. Olek był agresywny w stosunku do policjantów. Nie bronił się też przed oskarżeniami. Natomiast zeznania złożone później przez Olczewskiego, skazanego za jej zamordowanie, były bez sensu.

– Więzienia są pełne osób, które mówią bez sensu, proszę pani. Ale to, że oni bredzą, nie znaczy, że są niewinni. To właśnie brak logiki popycha ich do zbrodni – odrzekła Gertruda.

  – Ale po zamknięciu Olczewskiego to się nie skończyło.

  – Co się nie skończyło? – zapytał Lew.

  – Porwania dziewczyn ze szkół specjalnych. To się dzieje nadal. Wystarczy włączyć telewizję. Dwa dni temu zaginęła Weronika, dziewczyna z Łodzi z zespołem Downa.

  – Proszę pani, te dwie sprawy dzieli piętnaście lat…

  – A wiecie, kto był wtedy w Łodzi? – ciągnęła Czajka. – Olek Miszczuk. Przypadek? Nie sądzę! I takich zaginięć jest więcej. Pora, by ktoś się w końcu tym zajął, nawet jeżeli to jest bardzo niewygodne…

Powieść Więzi kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Błąd podczas pobierania komentarzy. Spróbuj ponownie.

Książka
Więzi
M.M. Perr 3
Okładka książki - Więzi

Znana pisarka, zbierając materiały do nowej powieści, natrafia na trop łączący niewyjaśnione zaginięcia dziewczyn ze starą sprawą zniknięcia Melisy Laskiewicz...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Autor