Coop po dziesięcioletnim pobycie w Nowym Yorku wraca na farmę żeby pomoc dziadkom. To właśnie tutaj, gdy był dzieckiem poznał Lil. To nie była zwykła znajomość, to było coś wyjątkowego. Zakochali się w sobie, ale niestety z różnych przyczyn ich związek nie przetrwał próby czasu.
Gdy po latach dochodzi do spotkania, oboje są już dorosli. Lil stała się obrończynią zwierząt i spełniła swoje marzenie prowadząc własny rezerwat, natomiast Coop z policjanta przebranżowił się w detektywa.
To, co do siebie kiedyś czuli traktują jako przeszłość, i nie chcą tego rozpamiętywać. Czyżby na pewno?
Nieoczekiwanie na terenie rezerwatu po raz kolejny zostają znalezione ludzkie zwłoki, ale tym razem sprawa wygląda na znacznie poważniejszą, bo ten ktoś zagraża także Lil.
"Czarne wzgórza" to powieść dość pokaźnych rozmiarów, czcionka w wydaniu, z którym miałam do czynienia nie była zbyt duża. Coś takiego może lekko zniechęcić do lektury, jednak nie w moim przypadku. Ja przepadłam moi drodzy.
W książce zastosowany został podział na trzy części. W pierwszej jesteśmy świadkami rodzącej się przyjaźni miedzy Lil i Coop'em. Dziecięcej, niewinnej i zarazem bardzo mocnej. To nic, że ona wychowuje się na wsi, a on jest mieszczuchem z Nowego Jorku. Nie zwracali żadnej uwagi na tego typu różnice, za to połączyła ich ze sobą wspólna pasja do basbolu.
Super, że Nora nie potraktowała tego wątku jakoś tak po macoszemu, tylko poświęciła mu więcej czasu. Pełni tutaj rolę fajnego wstępu do całej tej historii.
Druga dotyczy młodzieńczego uczucia. Pierwsze pocałunki, szalejące hormony, motyle w brzuchu. W trzeciej mamy do czynienia z teraźniejszością i problemami jakie niesie ze sobą życie.
Mocnym punktem tej powieści są wykreowani przez autorkę bohaterowie. Lil i Coop, są to postacie bardzo wyraziste, charakterne, z ciekawą osobowością. Słowne utarczki, którymi się częstowali, obojgu podnosiły ciśnienie. Coop za wszelką cenę pragną odzyskać swoją byłą dziewczynę. Jej upartość, duma, utracone zaufanie znacznie mu to utrudniało.
Informacje o kolejnych zbrodniach, i znakach, że ten ktoś czycha akurat na Lil zbliżyła ich do siebie. Dla Coopa zapewnienie bezpieczeństwa stało się priorytetem, był wstanie oddać życie za kobietę, którą pokochał gdy był jeszcze dzieckiem.
Lil nie da się nie lubić. Jest piękna, mądra, wykształcona. Ma swoje zdanie, lubi tupnąć nogą i nie daje sobie w kaszę dmuchać. Obdarzyła miłością i troską dzikie zwierzęta tworząc dla nich miejsce, gdzie mogą otrzymać specjalistyczną pomoc. Wzajemnie sobie zaufali, zresztą zwierzęta mają instynkt i potrafią wyczuć dobro w człowieku. Nora ukazała to w piękny sposób. Chce nam również przekazać, że tego typu praca z pewnością do łatwych nie należy. Lil w każdej sytuacji może liczyć na pomoc rodziców, przyjaciół, pracowników, a przede wszystkim Coopa. Nie jest w tym sama.
Nora Roberts umie w opisy. Czając tę książkę wyobraźnia działa na najwyższych obrotach. Klimat, cała ta otoczka, dzikość terenów Dakoty Południowej robią wrażenie i jeszcze bardziej zachęcają do lektury. Konne przejażdżki po leśnych ścieżkach, wschody i zachodu słońca. Magia w czystej postaci.
Może zakończenie jest przewidywalne, i szybko można się domyśleć kto zabijał, ale i tak całość czyta się bardzo dobrze. Ja jestem na tak. Jeśli lubisz połaczenie romansu z wątkiem kryminalnym, to jest to idealna propozycja dla ciebie.
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2011 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 496
Tytuł oryginału: Black Hills
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Magdalena Słysz
Dodał/a opinię:
Karolajna85
Porucznik Althea Grayson jest nieprzejednana w sprawie wykorzystywania nieletnich. Dlatego pomaga Coltowi Nightshade`owi, prawnikowi i detektywowi, w odnalezieniu...
Czy trzymały pieczę nad Gwiazdami, czy to one je chroniły? Grace miała kredowobiałą, pokrwawioną twarz i rozszerzone źrenice. Lewo trzymała się na nogach...