Recenzja zawiera SPOILERY dotyczące poprzedniej części.
W "Zanim się pojawiłeś" poznaliśmy dwoje bohaterów, którzy na swój sposób zostali doświadczeni przez życie. Will po niefortunnym wypadku został skazany na wózek inwalidzki, który zamknął przed nim wrota do kariery. Zamknął się wobec całego świata i nie miał zamiaru żyć. Lou została jego opiekunką, jednak jej miejsce w domu rodzinnym chłopaka znaczyło znacznie więcej. Młoda, ładna dziewczyna starała się przekonać Willa, że świat i życie czeka na niego z otwartymi rękami i to jego zadaniem jest przyjąć to, co mu oferują. Ich uczucia do siebie zaczęły się zmieniać, a oni oboje powoli odnajdywali sens w sobie nawzajem. Jednakże dla głównego bohatera podjęta wcześniej decyzja okazała się wyznacznikiem życiowym i nic ani nikt nie dał rady powstrzymać go przed nieuniknionym. Przed śmiercią. Od tej pory Lou próbuje żyć sama, stara się odnajdywać w nowej codzienności bez niego i szuka swojego miejsca, w którym będzie czuła się naprawdę dobrze i bezpiecznie. Po tak znaczącej utracie dziewczyna również ma spory problem aby otworzyć się na innych ludzi i na nowe doświadczenia. Wszystko dzieje się stopniowo, a Lou poznaje inne zakamarki świata. Czy będzie w stanie pokochać kogo innego tak, jak kochała Willa? Czy da radę żyć sama i nie wspominać ciągle swojej dawnej miłości? Na jej drodze czekają sprawy, których w ogóle się nie spodziewa.
"Jak ona mogłaby pojąć, że jego utrata była dla mnie czymś takim, jakby ktoś przestrzelił mnie na wylot, zostawiając otwartą dziurę, ciągle boleśnie przypominającą mi o braku, którego nigdy nie uda mi się wypełnić?"
Śmierć Willa dosadnie dotknęła nie tylko Lou, lecz pogrążyła całą jego rodzinę w smutku i beznadziei. Jego rodzice nie potrafią ułożyć swojej codzienności tak, aby stali się szczęśliwi. Każde z nich na swój sposób radzi sobie ze śmiercią swojego dziecka, radząc się i szukając pomocy w różnych ramionach. Mimo wszystko ostatnimi czasy to właśnie Lou była z nim najbliżej i w ciągu pół roku zdążyła poznać go lepiej niż jego najbliższa rodzina. Znaleźli swój wspólny, jedyny i niepowtarzalny język, który rozumieli tylko oni. Byli w stanie dzielić się ze sobą dosłownie wszystkim, a ich codzienność dzięki temu nabrała kolorowych barw. Piękna historia nie może jednak skończyć się za dobrze i po Willu pozostał jedynie smutek i cudowne wspomnienia. W "Kiedy odszedłeś" czytelnik może śledzić dalsze poczynania zarówno ukochanej mężczyzny, jak i rodziny oraz przyjaciół, których dotknęła strata.
"Kochałam mężczyznę, który otworzył przede mną cały świat, ale sam nie kochał mnie na tyle, aby w nim zostać."
"Kiedy odszedłeś" to opowieść o ludziach, którzy podnoszą się po utracie bliskiej osoby. Szukają swojego miejsca i sensu w życiu, biegną za każdym najmniejszym promykiem, który zwiastuje im lepsze jutro. Jednakże nie każdy z nich potrafi poradzić sobie z odmienną codziennością i nawet drobna czynność jest w stanie doprowadzić ich do łez. Lou oraz rodzina Willa jest zaskoczona przez los i ma okazję przeżyć coś, co nigdy im się nawet nie śniło. Pomimo, że wywołuje to w nich niemały szok, ich życie jest w stanie powoli brnąć ku lepszemu. Jednak czy Lou na pewno potrafi poradzić sobie z nową rzeczywistością i znajomościami?
"Zanim się pojawiłeś" skradło moje serce już od pierwszych stron i historia już od dawna obecna jest w mojej podświadomości. Za każdym razem wspominam ją niesamowicie mile, wzruszająco oraz niepowtarzalnie. Po kontynuacji spodziewałam się nieco więcej, jednak nie mogę stwierdzić, że mi się nie podobała. Styl autorki w dalszym ciągu jest lekki i bardzo przyjemny w czytaniu, a powieść dostarcza czytelnikowi wiele zabawnych i komicznych momentów. Miło było poznać dalsze losy bohaterów, ich zmagania z nowym życiem i utratą Willa. Książka była ciekawa, jednak nie wciągnęła mnie tak bardzo jak część pierwsza i nie przyniosła mi tak wielu emocji.
Informacje dodatkowe o Kiedy odszedłeś:
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2016-06-10
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
978-83-240-3573-1
Liczba stron: 496
Dodał/a opinię:
livingbooksx
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
- Dobry Boże! - Mama zakryła dłonią usta.
Moja siostra zaczęła wypychać Thomasa z pokoju.
- O rany.- powiedziała. - Thomas lepiej szybko stąd znikaj. Bo słowo daję, że jak dziadek dostanie cię w swoje ręce...
- Co? - Tata zmarszczył brwi. - Co się dzieje?
Dziadzio parsknął śmiechem. Podniósł w górę drżący palec. To było wprost zdumiewające. Thomas pokolorował całą twarz taty niebieskim markerem. Oczy wyglądały jak dwie kulki agrestu w morzu kobaltowego błękitu.
- Co?
Głos Thomasa, znikającego w korytarzu, był nabrzmiały poczuciem krzywdy.
- Oglądaliśmy sobie "Avatara"!I on powiedział, że nie ma sprawy, że może być awatarem!
Oczy taty otworzyły się szeroko. Podszedł do lustra nad kominkiem.
Na chwilę zapadła cisza.
- O mój Boże.
- Bernard, nie bierz imienia Pana Boga nadaremno.
-Josie, on mnie całego pokolorował na niebiesko. Wydaje mi się, że mam prawo wziąć imię Pana Boga, na co mi się żywnie podoba. Czy to jest niezmywalny flamaster? Thommo? Czy tego nie da się zmyć?!
Więcej